Półmaraton był docelowym startem na zakończenie wiosenno-letniego sezonu 2017. Jest życiówka i bardzo dobry bieg, ale nie jestem do końca zadowolony. Jak zawsze chyba :) Apetyt miałem na 1:10:59 i na tyle uważam byłem przygotowany. Skończyło się 1:11:14, czyli 15 sek do celu. Niecała sekunda na każdy z 21 kilometrów dystansu.
Na Stadion Olimpijski wybrałem się dużo wcześniej niż zwykle przed zawodami. W tym roku otrzymałem zaproszenie do studia podczas relacji live z Półmaratonu. Miałem odpowiedzieć na kilka pytań na około godzinę przed startem. Podczas przygotowań do wejścia na antenę pojawiły się jednak problemy techniczne i zaczęło robić się powoli ciasno z czasem. Nie byłem ani przebrany ani przygotowany jeszcze do biegu. Samochód, w którym miałem swoje rzeczy oddalony był od centrum zawodów około kilometra. Zacząłem się lekko stresować, stąd po wejściu na antenę byłem lekko rozkojarzony, co chwilę się rozglądałem i patrzyłem na zegarek (czego wielu znajomych nie przeoczyło) :)
Na szczęście do samochodu dotarłem na ponad pół godziny przed startem, miałem więc wystarczająco dużo czasu na przygotowanie się i rozgrzanie.
Na starcie stanęliśmy w specjalnie na tą okazję przygotowanych koszulkach Wrocławskie Iten. Oprócz mnie w drużynie biegli jeszcze Andrzej Witek i Adam Putyra. Wszyscy trzej mieliśmy numery elity, więc komfortowo mogliśmy zająć miejsca na czele stawki.
Z Adamem na starcie |
Po wystrzale od razu utworzyła się grupa 8 osobowa biegnąca około 3:20/km co dawało na mecie wynik nawet poniżej 1:10:00. Kilometry leciały dosyć szybko, mimo wysokiego tempa czułem spory zapas i lekkość biegu. Na Moście Grunwaldzkim (3km) nasza drużyna była ciągle jeszcze w komplecie
Chwilę później na podbiegu pod estakadę na Placu Społecznym Adam lekko przyspieszył, a Andrzej lekko zwolnił. Od tego momentu zaczął się dla mnie samotny bieg prawie do samej mety. Właściwie bez historii, bez kryzysów, cierpienia i zwątpienia, które to towarzyszyły mi w poprzednich edycjach tej imprezy.
5.km - fot. Sławek Wiśniewski |
Cały bieg zakończyłem samotnym finiszem na bieżni odnowionego na World Games 2017 Stadionu Olimpijskiego.
Całość wyszła średnio po 3:21/km i na kadencji 179kr/min, długość kroku 166cm. Wygląda więc, że moje bieganie z metronomem pozwoliło mi wydłużyć krok na tyle, aby przyspieszyć z 3:33 do 3:21/km przy tym samym rytmie biegu. Jak pisałem wcześniej celem mojego treningu w tym roku było zwiększenie długości kroku o 10cm przy kadencji 180, oraz utrzymanie tego przez ponad godzinę. Teraz jeszcze tylko trzymać to przez drugie tyle i mogę myśleć o maratonie w 2:20 :)
Tętno miałem bardzo stabilne podczas całego biegu, ze średnią 165ud/min, co jest moim II zakresem. Na wykresie widać nawet lekki spadek tętna na ostatnich kilku kilometrach i związane jest to ze spadkiem tempa na tym odcinku. Mimo, że nie czułem się gorzej to ciężko było mi utrzymać międzyczasy wcześniejszych kilometrów.
Zająłem 13. miejsce w Open, 1. miejsce w kategorii M-40 oraz razem z Adamem (1:09:17) i Andrzejem (1:14:59) wygraliśmy klasyfikację drużynową. Oprócz wyniku poniżej 1:11:00 wszystkie cele zostały osiągnięte.
To, że wysiłek włożony przeze mnie w ten bieg nie był ekstremalny świadczy to co działo się dwa dni później we wtorek. To już temat na kolejny wpis, zdradzę tylko, że ma związek tym postem.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOczywiście podziw budzą Twoje wyniki. Ale tym, co moim zdaniem zasługuje na osobne uznanie, jest Twoja konsekwencja w realizowaniu strategicznych zamiarów. Strategy without execution is just daydreaming ;-)
OdpowiedzUsuńZ ciekawości spytam: jak na wydłużanie kroku zareagował Twój aparat ruchu? Czworogłowe, rozcięgno? Muszą przyjmować sporsze obciążenia.
No i z serca Ci życzę, żebyś w wieku maratońskim z hukiem połamał 02:20 na królewskim dystansie i w dobrym zdrowiu pokazywał miejsce w szeregu młodszym biegaczom ;-)