piątek, 16 czerwca 2017

Sztafety, Interwały czyli szybkie bieganie


Opera Team na sztafety podczas Biegu Firmowego we Wrocławiu
Już jutro biegnę w PKO Nocnym Półmaratonie we Wrocławiu. Po całej zimie i wiośnie zamulania na
rozbieganiach i II zakresie, ostatnie 5 tygodni spędziłem na naprawdę szybkim bieganiu. Szybkim dla mnie, raczej unikającego biegania na prędkościach poniżej tempa maratońskiego.

Wings For Life zakończył się dla mnie na  64km przebiegniętych w tempie wybiegania. Dwa tygodnie później zaplanowany miałem start w Biegu Firmowym w zespole Opera Software.

Po WFL zakwasy w czwórkach trzymały mnie właściwie do piątku, czyli pięć dni. W środę razem z Andrzejem Witkiem i Jackiem Sobasem wyszliśmy potruchtać dyszkę. Cały tydzień zleciał na bieganiu w okolicach 5:00/km. Dopiero w niedzielę zdecydowaliśmy się na 21km w tempie 4:20/km. Jednak lekkości wielkiej w nogach nie było.

Kolejny tydzień to tylko wybiegania w okolicach 15-17km w spokojnym tempie 4:30/km. Nic szybszego, żadnych zakresów czy rytmów.

W niedzielę biegłem na pierwszej zmianie zespołu Opera Software w pięciozmianowych sztafetach, długość trasy około 5km, na starcie obok mnie Adam Putyra i Paweł Matner. Obaj przygotowani szybkościowo i gotowi do ścigania. Ja w zasadzie źle się nie czułem, jednak bieg w tempie poniżej 3:20/km był dla mnie wielką zagadką. Mimo braku akcentów szybkościowych czy kompletnego braku kontaktu moich mięśni z dużymi ilościami kwasu mlekowego byłem dobrej myśli. Głównym planem tego startu było właśnie przetarcie się i zobaczenie na jakich prędkościach jestem w stanie biegać. Moim najważniejszym startem przed wakacjami jest Nocny Półmaraton.

Jako, że całą zimę i wiosnę miałem wyjątkowo dużo biegania na niższych prędkościach postanowiłem do Półmaratonu zastosować szkołę Artura Lydiarda, czyli mocne odcinki biegane podczas ostatnich pięciu tygodni przed startem docelowym.

Bieg Firmowy - fot. Mieszko Wiktorski
Plan na Bieg Firmowy był prosty, trzymać się chłopaków ile dam radę. Udawało się to zaskakująco długo. Do 4km biegliśmy we czterech, wtedy Paweł zaatakował. Przez kilkadziesiąt metrów trzymałem się, ale kiedy Adam skontrował musiałem odpuścić. We dwóch bardzo szybko zaczęli się oddalać ode mnie i Jacka Lesieckiego. Na końcówce Jacek okazał się szybszy i na swojej zmianie dobiegłem na IV miejscu z czasem 15:45. Później pobiegłem jeszcze na trzeciej zmianie w innej drużynie Opera Software, tym razem już całość w strefie komfortu, jako taki mocniejszy II zakres w czasie 16:48.

Na drugi dzień nie tylko nie czułem żadnego zmęczenia tym biegiem, ale wręcz byłem pobudzony i pełen sił :) Pobiegłem sobie na pełnym luzie 20km po 4:15/km.

Na środę już z chłopakami z #WrocławskiegoItem umówiliśmy się na interwały, 5x1000m na wale, czyli na nawierzchni szutrowej. Nie pamiętam kiedy ostatnio robiłem taki trening, a oto umówiłem się na tak przeze mnie szkalowane interwały. Wykonanie tego treningu zawdzięczam tylko bieganiu go w grupie razem z Andrzejem i Jackiem. To oni zmieniali się na prowadzeniu i robili całą robotę żeby trening wyszedł dobrze jakościowo. Moim zadaniem było jedynie trzymać się jak najdłużej na ich plecach. Na każdym odcinku dobiegałem kilka metrów za nimi, bardzo mocno zmęczony.

Pierwszy odcinek wyszedł w 3:08. Na drugim poddałem się po 500m przebiegniętych w tempie 3:02/km. Myślałem, że to koniec dla mnie tego treningu, ale jakoś się zebrałem i kolejne trzy odcinki dałem radę przebiec w całości, jednak tracąc do chłopaków spory dystans. Wyszły kolejno w 3:11, 3:12 i 3:11.
To był bardzo ciężki trening dla mnie. Po piątym odcinku ledwo stałem na nogach.

Dzień odpoczynku i biegliśmy bieg ciągły. Plan był 10km w tempie maratońskim. Chłopaki tyle zrobili, ja po 7km miałem nogi ciężkie i tempo z 3:30 spadło mi na 3:50/km. Po 8km musiałem odpuścić. Ponownie byłem bardzo mocno zmęczony.

Start Biegu dla Maćka - fot. Mieszko Wiktorski
Dwa dni później w niedzielę kolejny start. Tym razem 10km w Biegu dla Maćka. Kolejna okazja żeby szybko pobiegać. Nie wiem czy to stres czy coś z jedzeniem, ale od rana miałem mocne ciśnienie w jelitach, ale wizyty na ubikacji nie kończyły się ich opróżnieniem. Do samego startu jak nigdy nie udało mi się załatwić. Bieg otworzyliśmy we trzech z Andrzejem i Tomkiem Sobczykiem pierwsze dwa km po 3:15/km. Jak na moje wcześniejsze męczenie w podobnym tempie kilometrowych odcinków to bardzo szybko. Dodatkowo było bardzo gorąco i słonecznie. Na 6km kiedy biegliśmy już tylko we dwóch z Andrzejem poczułem, że to co nie udawało mi się rano w tej chwili jest bardzo pilne, wręcz palące. Ból brzucha był coraz mocniejszy. Od 8km musiałem zwolnić, bo ucisk na przeponę utrudniał oddychanie, a ściskanie pośladków miało mocny wpływ na technikę biegu :) Mijając 9km musiałem zatrzymać się w celu rozwiązania problemu. Andrzej odskoczył na bezpieczną odległość, do mety dobiegłem ostatecznie drugi.

Mimo wcześniejszych obaw i problemów żołądkowych, podczas tego biegu coś się odblokowało. Czułem się naprawdę dobrze na prędkościach rzędu 3:20/km. Nie było odcięcia czy ciężkich nóg, właściwie cały czas czułem, że jestem w stanie kontynuować bieg w takim tempie do mety.

W środę (czyli trzy dni później) kolejne interwały. Tym razem 4x1500m. Ponownie to chłopaki wzięli na siebie utrzymanie tempa. Jednak moje odczucia były zupełnie inne niż przy bieganych w tym samym miejscu tysiączkach. Odcinki wyszły równo po 3:10/km, a po zakończeniu ostatniego byłem zmęczony, ale nie tak jak tydzień wcześniej.

W piątek ponownie II zakres - 15km w tempie maratońskim, i tym razem przebiegłem bez problemu cały dystans w tempie 3:29/km.

Niedziela to 25km po 4:10, na początku tempo wydawało się luźne, ale po przekroczeniu 20km było już dosyć ciężko.
Na drugi dzień, w poniedziałek, kolejna porcja interwałów. 4x2000m. Trzy pierwsze po 3:10, ostatni 3:15/km. I znowu mimo spadku tempa na czwartym odcinku, nie czułem się jakoś strasznie mocno zmęczony. Organizm widać zaakceptował tak szybkie bieganie :)

Dzień przerwy i ponownie II zakres. Miało być znowu 15km w tempie maratońskim. Wyszło po 3:26/km. Chyba jeden z lepszych treningów jakie ostatnio biegałem. Zarówno patrząc na tempo jak i samopoczucie. Mimo dużego nawarstwienia akcentów i krótkich przerw pomiędzy mocnymi treningami adaptacja następowała dosyć szybko.


Żeby to potwierdzić dwa dni później czyli w sobotę pojechaliśmy z Andrzejem na Bieg Smoka do Żmigrodu. Na bardzo krętej trasie o trudnej do określenia długości (GPSy pokazywały od 200 do 400m więcej) pobiegałem 33:06. I ponownie biegło się całkiem przyjemnie oddechowo, jedynie mięśniowo czułem się dużo gorzej. Do Półmaratonu jeszcze tydzień więc jest czas żeby odpocząć.

Od poniedziałku przyszedł czas na zmianę rytmu dobowego. Na co dzień wstaję o 4:30 rano i około 20:00 zaczynam przechodzić w tryb odrętwienia wieczornego. Wyjście o tej godzinie na bieganie jest niezwykle ciężkie dla mnie. Tydzień spania do 7:00, chodzenia spać około 23:00 i biegania o 20:00 powinien wystarczyć.

W środę wieczorem umówiliśmy się na ostatni wspólny trening w trzyosobowym składzie Wrocławskiego Iten, w którym walczyć będziemy w kategorii drużynowej: ja, Andrzej Witek i Adam Putyra. Pobiegaliśmy 4x1000m, wyszły 3:10, 3:10, 3:04, 3:04 na sporym zapasie. Trening który 3 tygodnie wcześniej byłyby główną jednostką tygodnia, tego dnia był tylko pobudzeniem trzy dni przed startem.

Ciekawy jestem wyniku takiego podejścia do ostatnich tygodni przed startem. Myślę, że do dychy czy połówki to może być dobry trening, jednak do maratonu taka końcówka przygotowań nie jest najlepszym pomysłem.

Jakie plany na Półmaraton? Przede wszystkim życiówka czyli wszystko poniżej 1:11:24. Wynik nabiegany na bardzo trudnej trasie wokół góry Ślęży, z dużymi przewyższeniami. Wydaje mi się, że jestem przygotowany na dużo lepszy rezultat. Marzeniem jest 1:10:59, czy się uda zobaczymy już jutro. Żeby tylko pogoda dopisała.

Tym razem nie będę biegł w białej koszulce Opery, wypatrujcie na trasie trzech kolesi w jaskrawo zielonych koszulkach z napisem #WrocławskieIten :)





10 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję życiówki i całemu Wrocławskiemu Iten zwycięstwa drużynowego. A co z Andrzejem miał jakieś problemy czy po prostu niedyspozycja dnia? Ziko303

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Andrzej miał słabszy start, opisał już wszystko na 140minut.pl

      Usuń
  3. Grzegorz, gratulacje życiówki!

    Możesz zdradzić gdzie wykonywałeś z własnym napisem takie koszulki startowe? Wszystkie mi znajome sklepy/szwalnie proponują jedynie zwykłe dosyć ciężkie koszulki, które mają tendencję do nasiąkania, a Twoja wygląda że jest z super materiału.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koszulki wybraliśmy sobie wcześniej takie jakie nam pasowały. Kupiliśmy je w sklepie biegowym, a nadruki potem zrobiliśmy w drukarni. Jeśli jesteś zainteresowany to mogę podać adres we Wrocławiu gdzie drukowaliśmy.

      Usuń
    2. Pewnie, podaj proszę adres tej wrocławskiej drukarni, zawsze to lepiej sprawdzona miejscówka.
      Właśnie chodzi mi o taką opcję gdzie będę mógł dostarczyć pasującą mi koszulkę (z takiego bardzo lekkiego/przewiewnego materiału i nie będzie to przeszkadzało w naniesieniu nadruku)

      Usuń
    3. Nadruki robiliśmy w Sklep Kibica, plac Nowy Targ 24, 48-300 Wrocław

      Usuń
  4. Podczas takiego biegu to dopiero ciało pracuje :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super życiówka. Mam nadzieję, że i mnie uda się kiedyś dojść do tego poziomu. Pozdrawiam i życzę wielu sukcesów.

    OdpowiedzUsuń