Wielka Pętla Izerska 2017, okolice 5km |
Później wpadło trochę mocniejszych akcentów, dłuższych i krótszych. Nie czułem na nich żadnego wpływu przebiegniętych wcześniej 42km.
9. lipca pojechaliśmy rodzinnie na wygrany podczas Biegu IT 2016 weekend w SPA Słoneczny Zdrój w Busku Zdroju. Rewelacyjne miejsce do wypoczynku i treningu, jedna z lepszych nagród jakie wygrałem. Polecam szczególnie z dziećmi, nasze były zachwycone.
Przy hotelu oprócz naturalnych także asfaltowa droga przez las, idealna na biegi tempowe |
Sala dla dzieci z animatorami |
Biec ponownie zacząłem o 4:00 nad ranem, znowu po ciemku, ale tym razem na oświetlonej trasie. Maraton wyszedł w 2:41:27, co dało średnie tempo 3:49/km na tętnie 152. Tym razem było już trochę ciężej niż poprzenio, ale wciąż nie był to jakiś ekstremalny wysiłek.
Wieczorem pojechaliśmy do teściów do Wejherowa. Tam trochę biegania po lasach i górkach. I znowu nie czułem kompletnie maratonu w nogach. Zacząłem przekonywać się, że jednak bieganie pełnego dystansu maratonu odpowiednio wolniej wcale nie musi być takie głupie jak wiele osób uważa. Ale żeby mieć jeszcze większą pewność zaplanowałem kolejny dokładnie tydzień po ostatnim.
W piątek (3 dni po) zrobiłem bardzo luźno 14km biegu ciągłego w drugim zakresie po 3:32/km i tętnie 157. Sobota i niedziela to wybiegania na sporych przewyższeniach odpowiednio 15 i 18km.
We wtorek pojechałem z rodzinką do Pucka, gdzie wysiadłem z dwoma buteleczkami 0,3l wody w rękach i malutką paczką żelków Haribo w kieszonce. Jakoś za późno się zorientowałem, że nie mam żadnego żela na trening i to było najbardziej podobne co w spożywczaku znalazłem... Niestety nie nadają się jak się później okazało, są zbyt twarde i ciężko je zjeść podczas biegu.
Tym razem nie biegłem na wskazanie Garmina, ale trasę sobie wcześniej wymierzyłem w Google Maps, spod McDonald'sa w Pucku pod pomnik Obrońców Helu. Tam mieliśmy się spotkać za około 2h i 50min.
Na początku biegło się fajnie, chociaż od Pucka do Władysławowa przewyższenia są na prawdę spore, byłem tym mocno zaskoczony. Było też dosyć ciepło. Mimo, że mapka pokazuje zachmurzenie to jednak świeciło dosyć mocno słońce, a spora część trasy jest w terenie odkrytym.
Po 10km wziąłem kilka łyków z buteleczki. Plan był pić z obu po troszkę, żeby mniej więcej równo obciążały mi ręce. Niestety pierwszy kontakt z nakrętką butelki zweryfikował moje zamiary. Śliskie od potu palce pozwoliły wyskoczyć z ręki nakrętce, którą mogłem tylko wzrokiem odprowadzić gdzieś w trawę przy ścieżce rowerowej, którą biegłem. Oto zostałem z jedną zamkniętą i jedną otwartą buteleczką w rękach. Oczywiście podczas biegu woda chlapała na wszystkie strony, nie miałem jej za wiele, więc trzeba było ratować to co jeszcze zostało. Wepchnąłem środkowego palca do szyjki zatykając jej prześwit. Spowodowało to dosyć niewygodne trzymanie całości w dłoni. Musiałem co jakiś czas zmieniać ręce, bo dosyć szybko ta z otwartą butelką się męczyła, mimo, że to ta druga była cięższa.
Żelki zacząłem żuć gdzieś od 15km, chociaż były tak twarde, że można to raczej nazwać ssaniem. Wcześniej jednak musiałem uwolnić jedną rękę, zrobiłem to wypijając na siłę wodę otwartej buteleczki..
Tak więc logistycznie jeśli chodzi o żywienie podczas treningu PAŁA. W dosyć dobrej formie, mimo fatalnej jakości nawierzchni z kostki bauma i ogromnych ilości ludzi na ścieżce rowerowej, dotarłem do 34km w Juracie. Nigdy wcześniej nie pokonywałem drogi na Hel inaczej niż statkiem, pociągiem czy samochodem, więc dopiero teraz miałem się przekonać dlaczego nie ma tej trasy w przewodniku dla biegaczy :)
Ostatnie 8km, tętno rośnie tempo maleje |
Ale rano niespodzianka. Byłem pewny, że sama końcówka tego treningu dała popalić moim mięśniom. Nic takiego chyba jednak się nie stało, bo zrobiłem 12km rozbiegania na zupełnie lekkich nogach. Dwa dni później powtórzyłem 14km BC2, przy cieplejszej pogodzie zrobiłem je po 3:31/km i identycznym tętnie jak tydzień wcześniej, 157ud/min. Znowu nie czułem żadnych negatywnych skutków 42km.
W Wejherowie zrobiłem jeszcze jedno wybieganie 15km i wróciliśmy w piątek późno w nocy do Wrocławia. Rano w sobotę zapada kolejna decyzja na kontynuowanie eksperymentu. Tym razem jednak nie jest to kolejny maraton, zdecydowałem się na start w Wielkiej Pętli Izerskiej, organizowanej przez przyjaciół z TS Regle Szklarska Poręba.
Dwa maratony tydzień w tydzień, w tym jeden prawie do odcięcia. Dwa dni po nim mocny zakres, jazda przez całą Polskę, mało snu, start w górskim półmaratonie. Brzmi groźnie nawet dla dwudziestolatka :) Czy to jest mądre?
Hmm a ITBS, to nie było właśnie efektem tych maratonów i częstych startów?
OdpowiedzUsuńTrochę zdradzasz Janek :) będzie o tym w następnym wpisie
UsuńMozesz napisac, jak biegło Ci się w półmaratonie w Wałbrzychu ? Jak oceniasz trase?
OdpowiedzUsuńBędzie relacja. Trasa ciężka, już nie chodzi o podbiegi, ale dużo zakrętów, kostka i wąsko, co przy dublowaniu tysiąca osób mocno przeszkadza.
Usuń