wtorek, 17 września 2019

Słaby start jest lepszy niż najlepszy trening czyli Wrocław Maraton 2019

Uwaga Spojler - fot. PKO Bank Polski Biegajmy Razem
W poprzednim poście narzekałem, że zwykle we Wrocławiu na maratonie jest za ciepło. Tym razem pogoda również nie zawiodła, dzień startu był najcieplejszym w ciągu całego poprzedniego jak i prawdopodobnie następnego tygodnia.

Rano około 7:00 było jeszcze dosyć chłodno, potrzebowałem bluzy z długim rękawem żeby czuć się komfortowo. Później o 8:30 jak wyszedłem z hali słońce na bezchmurnym niebie podniosło temperaturę na tyle, że w koszulce na ramiączkach nie potrzebowałem zbyt dużo truchtania żeby się rozgrzać.

fot. PKO Bank Polski Biegajmy Razem
Od organizatorów otrzymałem pakiet oraz zaproszenie do strefy elity. To zdecydowanie podnosi komfort startu. Szybkie rozpoznanie i już wiem, że nie będzie prawdopodobnie z kim biec. Widzę Przemka Dąbrowskiego i Rafała Czarneckiego. Obaj przynajmniej o poziom lepsi ode mnie, chociaż Rafał ukończył zaledwie tydzień wcześniej rozgrywany na bardzo trudnej trasie Koral Maraton podczas Festiwalu Biegowego w Krynicy. Oprócz nich i czterech Kenijczyków z pośród pozostałych osób nie znałem nikogo z kim mógłbym biec.
Ja miałem na ten bieg dosyć prosty plan, jak najdłużej utrzymać tempo około 3:30/km, a później w zależności od sytuacji minimalizować straty lub nawet zejść. Nie byłem w pełni odpoczęty po trzech ciężkich tygodniach treningowych, a priorytetem dla mnie było, aby ten bieg nie został w nogach zbyt długo. Trzeba trenować dalej, docelowy maraton majaczy gdzieś na koniec października.


Na pierwszych kilkuset metrach wszystko rozegrało się prawie dokładnie tak jak to przewidywałem. Kenijczycy i Przemek pognali do przodu. Zaskoczył mnie Rafał, który został ze mną i biegliśmy razem. Luka za nami powiększała się prawie z każdym metrem.

3.km - fot. PKO Bank Polski Biegajmy Razem
Rafał trzymał się tuż za mną, a ja czekałem kiedy wejdzie na swoje tempo i zacznie mi odjeżdżać. Właściwie już przed startem przyjąłem, że tak właśnie się wydarzy i od pewnego momentu będę sobie swoje tempo maratońskie sprawdzał w samotności.
Co do tego, że będę biegł sam nie pomyliłem się. Rafał około 4km stwierdził, że jednak nie zregenerował jeszcze Krynicy i zwolnił skupiając się na taktycznym biegu na utrzymanie zajmowanego miejsca.


W międzyczasie zrobiło się naprawdę ciepło. Na kilku długich prostych wiało odczuwalnie w twarz. Mimo to założone tempo nie sprawiało mi żadnych problemów do 15km, tętno 158-160 co odpowiada mojemu środkowemu II zakresowi. Później intensywność biegu trzymała się wciąż na tym samym poziomie jednak tempo powoli spadało. Czułem rosnące zmęczenie mięśniowe w nogach. Na wykresach widać rosnącą kadencję i spadającą długość kroku.

Na półmetku czas idealny 1:15:07 czyli tempo 3:33/km. O ile pierwsza dycha weszła bardzo lekko o tyle drugą już czułem dosyć mocno. Od żony, która kibicowała na połówce usłyszałem, że widać było po mnie zmęczenie, biegłem ciężko i jakiś taki usztywniony :)

Na 25km czułem, że mogę nie ukończyć biegu w tych warunkach biegnąc dalej tym tempem. Od kibiców słyszałem, że jestem 6. Open i 2. Polak ze stratą między dwie a trzy minuty do poprzedniego (Przemka). Za sobą na długich prostych nie widziałem nikogo. Jak dojechał do mnie rowerzysta i powiedział, że bardzo długo mnie gonił i mam kilka minut przewagi nad Rafałem wiedziałem już, że to ten moment kiedy trzeba zwolnić.

Tempo powoli zeszło do wybieganiowego i w całkiem dobrym zdrowiu dotarłem do mety. Druga połówka w 1:20 czyli 5 min wolniej od pierwszej. Na dobiegu do mety kiedy upewniłem się, że za mną nikogo nie widać biegłem wzdłuż kibiców i poprzybijałem całą furę piątek :)

Gratulacje dla Rafała Czarneckiego - fot. PKO Bank Polski Biegajmy Razem
Czas 2:35:00. Słaby, ale nie rozczarowujący :) 6. Open, 3. Polak, 1. M-40, 1. Wrocławianin i Dolnoślązak.

To był na prawdę dobry trening.
Sam nie zmusiłbym się do takich intensywności biegając gdzieś na wałach. Na drugi dzień żadnych zakwasów czy bóli.
Przede mną teraz kilka dni spokojniejszych rozbiegań i wracamy do mocnego treningu.

Najlepsi Polacy - fot. PKO Bank Polski Biegajmy Razem
Start w swoim mieście to jednak spore przeżycie. Na trasie mimo potu zalewającego mi oczy i okulary udało się poznać wielu znajomych, a po ilości okrzyków mogę wnioskować jak wielu nie rozpoznałem w tłumie. Wielkie podziękowania dla Was za chęć spędzenia niedzieli przy trasie i kibicowania.

Strefa kibica Pro-Run Wrocław to już klasa sama w sobie :) Na 39km miałem taki hałas o jakim Ronaldo mógłby tylko marzyć :) DZIĘKI LUDZIE!

Także z wieloma osobami zaglądającymi tutaj udało się przybić piątkę przed i po biegu. Za każdym razem musiałem się tłumaczyć z kiepskich aktualizacji tego bloga, no i oczywiście za każdym razem obiecywałem poprawę :)

1 komentarz: