piątek, 1 września 2023

Akcja Reaktywacja

Dużo czasu minęło, sporo się wydarzyło, ilość osób wierzących, że coś tutaj jeszcze się pojawi spadła do zera. A więc czas najwyższy spróbować reaktywacji. Na horyzoncie pojawił się cel, który będę próbował osiągnąć.

W 2019 roku na ostatnim jak się później okazało Orlen Maratonie w Warszawie pobiegłem swoją aktualną życiówkę 2:27:16. Miałem wtedy 45 lat. Wiek w jakim raczej minimalizuje się spadki wyników zamiast ich poprawianie.

Dzisiaj mam prawie 49 lat. W międzyczasie wystartowałem w dwóch docelowych maratonach, do których w jakiś tam sposób się szykowałem. Oba były w grudniu i oba w Walencji, oba pobiegłem poniżej 2:30. Do obu szykowałem się zupełnie niestandardowo i zupełnie inaczej. Być może starczy mi zapału po reaktywacji na opisanie obu podejść. 

Jakby tak się jednak nie stało to w skrócie napiszę, że w 2021 roku pobiegłem właściwie w ogóle nieprzygotowany biegowo. Trening szedł jak po grudzie, po pandemii COVID-19 nie mogłem się zebrać do treningu, przez przerwy i nieregularne bieganie miałem problemy mięśniowe. Na kilka tygodni przed startem prawie zamieszkałem w namiocie tlenowym, który to spowodował, że biegało mi się jeszcze ciężej. Wynik na mecie 2:29:17, całość przebiegnięta tempem, którego nie dotknąłem przez ponad rok. Efekt hipoksji? a może odpoczęcia i superkompensacji całości dotychczasowego doświadczenia i treningu? Trudno powiedzieć. Być może zastanowię się nad tym w osobnym wpisie.

Drugie podejście do Walencji było rok później. Tym razem na starcie stanąłem po wariackim treningu, który przywoływał uśmiech, u jednych politowania, a u innych niedowierzania. Dużo było tłumaczenia czemu tak, a nie inaczej. Odpowiedzi sam nie znałem, jakoś tak wyszło, zaczęło się rozkręcać, przejęło nade mną kontrolę i trwało prawie do samego startu. Może i te przygotowania dostaną swój własny wpis. Jeśli nie, to w skrócie: biegałem po minimum 30km wybiegań  dziennie przez kilka miesięcy. Żadna tam periodyzacja, codziennie monotonne 30+. Oczywiście nie z dnia na dzień, dłuższy czas wydłużałem codzienne biegi. O tempie biegu decydowała dyspozycja dnia, zmęczenie poprzednimi treningami, pogodą i porą dnia. Były biegi bardzo wolne, bliskie 5:00/km, ale i były bardzo szybkie po 3:35/km. Ten trening pozwolił mi pobiec 2:28:47. Jednak podczas samego biegu od połowy gdzieś bolało mnie podbrzusze, nie dawałem rady jeść żeli, ani pić tak jak miałem w planie. Myślę, że to mogło mocno odbić się na wyniku. Jak mocno, tego nie się nie dowiem. Być może taki trening pozwoliłby nawet złamać 2:28.

W tym roku ponownie biegnę w Walencji. Plan minimum to ponowne złamanie 2:30, ale oczekuję biegu bliżej 2:27 niż 2:29. Tym razem chcę zrobić 'porządne' przygotowania. Jednak mimo, że jest to mój główny start tegoroczny to jednak nie jest najważniejszy. Nie jest najważniejszy w planie długoterminowym. Będę chciał coś tam potestować, może poeksperymentować, ale już nie tak hardcorowo jak dwa ostatnie biegi w Walencji. Teraz najważniejszym celem jest pobiec zakładany wynik, dochodząc do niego w pełnym zdrowiu. 

Później odpoczynek i rozpocznę najważniejsze przygotowania z dotychczasowych. 7. grudnia 2024 roku kończę 50lat. Rekord Polski w tej kategorii od 1996 roku należy do Ryszarda Marczaka i wynosi 2:27:18, nabiegane w Bostonie. 4 lata temu pobiegłem ciut lepiej, więc pobicie tego wyniku jest moim głównym celem. Jako, że najwcześniej do tego zadania mogę podejść w dzień 50. urodzin to praktycznie cały 2024 będzie podporządkowany temu celowi. W Walencji jest rewelacyjna trasa i obsada pozwalająca biec w dużej grupie na interesujący mnie czas. Bieg rozgrywany jest w pierwszą niedzielę grudnia, a w 2024 będzie to 1. grudnia, następna niedziela to 8. grudnia. Na dziś nie wiem, którą z tych dat wybiorą organizatorzy. Drugi termin byłby dla mnie idealny, dzień po urodzinach, w wieku kiedy spadek wydolności jest już liczony w sporych procentach miesięcznie. Jednak najprawdopodobniej będzie to 1. grudnia, więc o 6 dni za wcześnie dla mnie. W tym wypadu będę musiał wybrać inny bieg. Będę chciał pobiec jak najszybciej po urodzinach (jeśli w 2024 nie wydarzy się nic co by zmieniło to podejście). Tydzień później po Walencji jest maraton w Maladze, a w marcu w Barcelonie. Po udanym czy nieudanym podejściu zima/wiosna następnym wyborem będzie pewnie Berlin.

Jak pisałem wcześniej, jak wystarczy zapału i czasu będę chciał wrzucać tutaj w miarę na bieżąco postępy i przemyślenia związane z podejściem do bicia Rekordu Polski. Na dzień dzisiejszy uważam, że cel jest bardzo realny (o ile ktoś w międzyczasie nie podniesie poprzeczki wyżej). Dodatkowo do tegorocznego startu w Walencji będę się szykował z maratońskim debiutantem, ale bardzo mocnym zawodnikiem Biegu na Orientację, multimedalistę Mistrzostw Polski, medalistę Mistrzostw Świata Juniorów (dawne dzieje, bo dzisiaj to pan po czterdziestce :) ), czołowym polskim zawodnikiem, bardzo mocnym wydolnościowo i siłowo. Jest przyzwyczajony do biegu w mocnym tempie w bardzo ciężkim terenie trwającego nawet do dwóch godzin. W jego przypadku największym problemem będzie monotonia kroku biegowego i asfaltowe podłoże. Myślę, że to też bardzo ciekawy przypadek do analizy.  

5 komentarzy:

  1. Wpadłem tutaj na spontanie, pierwszy raz od kilku lat, bo sam trochę oddaliłem się od biegania. Jaka miła niespodzianka, że zastałem wpis. Jeszcze milej, że jest zapowiedź kolejnych. Trzymaj się! Dużo zdrowia! Kibicuję :)

    Pozdrawiam,

    pz

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, Grzegorz! Jak zawsze kibicuję i życzę powodzenia w Walencji, czekam oczywiście na więcej wpisów :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A może zamiast Malagi lub Barcy która wcale nie jest taka fajna na trasie, wybierzesz Sevillę w lutym?

    OdpowiedzUsuń
  4. Grzegorz pisz, lubię czytać Twoje przemyślenia na temat treningu maratonskiego

    OdpowiedzUsuń
  5. Wpadłem chyba po roku…Pisz proszę częściej, jesteś inspiracją dla zawodników 40+. Powodzenia i do zobaczenia na walach w okolicach Kielczowa! 💪

    OdpowiedzUsuń