środa, 23 listopada 2016

Koniec sezonu


Zakończyłem właśnie mój najlepszy do tej pory sezon. Poprawiłem życiówki na 10K, półmaratonie i maratonie. Dycha poprawiona w trakcie przygotowań od maratonu, połówka również, ale dodatkowo na bardzo trudnej trasie Półmaratonu Ślężańskiego. Do tego srebro Mistrzostw Świata. Teraz po dobrym sezonie dobry odpoczynek.







Roztrenowanie zacząłem jeszcze w Australii. Na drugi dzień po starcie w Perth polecieliśmy przez cały kontynent do Sydney. W samolocie zaskoczenie, możemy posłuchać płyty Moniki Brodki


Sydney to idealne miejsce o tej porze roku na odpoczynek. Dużo słońca, ciepło, piękne plaże nad oceanem. Po maratonie całą resztę pobytu w Australii spędziliśmy aktywnie, z małą dozą także biegania, ale ograniczonego do spokojnego truchtu z aparatem.





 Spotkaliśmy się także z kolegą, który prawie pięć lat temu przyjechał tutaj do pracy. Znamy się jeszcze ze studiów. Spędziliśmy razem kilka wieczorów przy piwie Kosciuszko :)



Od maratonu w Perth robię 3 tygodnie całkowitej laby. Muszę odpocząć. W tym roku przebiegłem 4 maratony, wszystkie w trudnych warunkach. Przebiegłem też 3 połówki i kilka biegów na krótszych dystansach.

Głównym startem w przyszłym roku będzie Maraton Wrocław, w ramach którego rozegrane zostaną Mistrzostwa Europy Weteranów w Maratonie. Impreza odbędzie się w drugi weekend września i wtedy też będę celował z formą. Po drodze jak zawsze zaliczę maraton na wiosnę. Nie podjąłem jeszcze decyzji gdzie pobiegnę, więc jestem otwarty na wszelkie sugestie i propozycje :) Najprawdopodobniej jak co roku pobiegnę 10. WroActive i Półmaraton Ślężański. Oba biegi z treningu maratońskiego.

W tym roku po raz kolejny zmieniam sposób  przygotowań. Tym razem stawiam na przygotowanie siłowe. Celem moim będzie przygotowanie mięśni do generowania dużej mocy. Będę chciał osiągnąć jak najdłuższy krok przy kadencji 180, czyli na mojej kadencji startowej. Nie mam jeszcze pełnej koncepcji jak tego dokonać, a jedynie szkielet całego treningu. To kolejny w mojej przygodzie biegowej eksperyment. Nie lubię korzystać z gotowców, lubię szukać swojej drogi, sprawdzać różne koncepcje na sobie. To jest to co najbardziej podoba mi się w bieganiu, coś co ciągle mnie przy tym trzyma, powoduje, że nie tylko mnie nie nudzi, ale wręcz wciąga coraz mocniej.
Były progi, trening tlenowy, tempo maratońskie. Teraz przyszedł czas na eksperymenty z siłą, długością kroku, kadencją i balansem, a właściwie złożeniu ich razem w efektywną technikę biegu.
Więcej na ten temat napiszę, kiedy oprócz teoretyzowania zacznę coś robić praktycznego.

Niedawno także obiecywałem napisanie czegoś o Adidas AdiZero Adios  Boost 3, w których pobiegłem maraton w Perth. Dotychczas biegałem wszystkie ważniejsze starty od dychy do maratonu w Nike Zoom Streak 3 i 5. I tak zostanie. Adidasy kompletnie nie pasowały mi. Nie mogę powiedzieć, że gdyby nie buty to pobiegłbym ileś tam lepiej. Nie, tak nie było, buty są bardzo dobre do maratonu. Jednak dla mnie nie były wystarczająco wygodne. Nie wiem jak to określić, opieram się tylko na bardzo niemierzalnym parametrze odczuć własnych. Przez całą drogę czułem, że mam buty na nogach, brakowało mi tego wtopienia się ich w nogę, jakie czuję w nawet pierwszy raz nałożonych na nogach Streakach. Czułem, że je mam i nie czułem się w nich dobrze. Kilka razy przed maratonem miałem je na nogach i od początku to nie było to. Biegnąc szósty maraton w Zoom Streakach 5 we Wrocławiu czułem się lepiej niż biegnąc w nowych butach w Perth. Jeszcze raz może powtórzę, że Boosty obiegałem wcześniej, ale od początku to nie było to, podczas gdy Nike od pierwszego założenia przez cały czas pasują mi wyśmienicie. Wiele osób ma zupełnie odwrotnie. Pewnie sama podeszwa zrobiona jest trochę inaczej i dla różnych konkretnych stóp odczucia są skrajnie różne. Pewnie główną przyczyną jest to, że nie mam żadnej pary treningowej Boostów, ani nigdy wcześniej nie biegałem w butach Adidasa. Tak czy siak, wracam do Zoomów.


5 komentarzy:

  1. Jak mi się nie chce to czytam Ciebie i mi sie juz chce. Taka sytuacja ☺

    OdpowiedzUsuń
  2. Za to ja jak czytam Ciebie to przez dłuższą chwilę nie mogę biegać, bo bolą mnie mięśnie brzucha ze śmiechu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jarek Błażuk10 grudnia 2016 09:43

    Cześć Grzegorz, spróbuj maraton w Gdańsku. 9 kwietnia będzie 3 edycja Gdańsk Maraton. Patrząc na wyniki z dwóch poprzednich to pudło może być Twoje (czasy zwycięzców w okolicach 2:36) ;-). Trasa idealna do zwiedzania Gdańska: po drodze zalicza się ECS , starówke i ładny stadion z wbiegnięciem do wewnątrz obiektu ;-) Polecam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jarek, myślałem o Gdańsku, ale ja bywam tam regularnie kilka razy w roku i właściwie wszystko chyba już tam widziałem, na stadionie też byłem na meczu. W sierpniu też biegłem Maraton Solidarności, więc bieg na zaliczenie i turystycznie nie wchodzi w rachubę :) Czas zwycięzcy 2:36 jest dla mnie raczej argumentem przeciw startowaniu tam. Właściwie gwarantuje to samotny bieg, kiedy ja raczej wolałbym biec w większej grupie zawodników atakujących podobny jak ja czas. Chciałbym na wiosnę pobiec jakiś dobry wynik niż dobre miejsce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jarek Błażuk19 grudnia 2016 20:14

      Ambitny diabeł z Ciebie ;-) . Ja lecę tam swój maraton na wiosnę po nową życiówkę, czas przesunąć się bliżej 3h ;-)

      Usuń