wtorek, 7 czerwca 2016

Psychologia zmęczenia


Gatunek homo sapiens pojawił się na ziemi około 200.000 lat temu. Od sobie współczesnych różnił się m.in. rozmiarem mózgu, który był zdecydowanie największy w proporcjach do masy ciała.
Składa się on z ponad 80 miliardów neuronów i zwiększa zapotrzebowanie całego organizmu na energię nawet o 25%. Do jej produkcji niezbędne są mu glukoza i tlen, ale nie posiada żadnych ich zapasów oraz nie potrafi korzystać z tłuszczy czy innych źródeł energii dostępnych w naszym ciele. Aby zaspokoić jego ogromne zapotrzebowanie w każdej sekundzie przepływa przez niego 15% krwii ustrojowej, a już dwuminutowa przerwa w jej dopływie oznacza nieodwracalne uszkodzenia.
Dzisiaj wykarmienie go to nie jakiś większy problem, ale w czasach gdy ewoluował liczyła się każda kaloria. Zdobycie pożywienia wymagało dużego wysiłku i sporego wydatku energetycznego. A jednak jako jedyni ewoluowaliśmy w kierunku jego powiększania. Podczas gdy inne gatunki naczelnych rozwijały sprawność manualną czy powiększały swoje rozmiary zwiększając siłę, my poszliśmy własną drogą. Równolegle ze zwiększaniem rozmiarów mózgu rozwijały się mechanizmy chroniące go i dające mu właściwie władzę absolutną. Ale jak widać to się opłaciło. Dzięki rozmiarom naszego energochłonnego mózgu zapanowaliśmy nad światem, jako gatunek osiągnęliśmy sukces do tej pory nie spotykany na naszej planecie.


Od kilku pokoleń naszym problemem jest zbytnia łatwość zdobycia pożywienia, co skutkuje ogromnym bilansem dodatnim kalorii i wciąż rosnącą otyłością w krajach rozwiniętych. Tak naprawdę przez te 200.000 lat istnienia homo sapiens oprócz ostatnich kilkuset najważniejszą czynnością człowieka było zdobycie pożywienia. Trzeba było o nie zawalczyć, albo bezpośrednią walką, albo długotrwałym wysiłkiem (np marszem). Przez cały ten czas mózg szacował ryzyko oraz wydatek energetyczny na to potrzebny, szacował prawdopodobieństwo sukcesu i wielkość zysku. Naturalna selekcja zadbała o to, aby geny osobników zbyt rozrzutnie podchodzących do bilansu kalorii zostały wyeliminowane.

Kiedy jakaś aktywność szacowana jest jako nieopłacalna mózg generuje dobrze znane nam uczucie zmęczenia. Uczucie które jest wynikiem przeprowadzonego zwykłego szacunku zysków i strat, a także szacowanego powrotu do pełnej sprawności po jej zakończeniu.
Tysiące lat temu samo zachowanie sił na zdobycie pożywienia nie wystarczało, trzeba było wciąż być gotowym na ucieczkę z nim lub jego obronę. Do skrajnego wyczerpania organizmu, czy narażenia się na niebezpieczne dla przeżycia w dzikim świecie uszkodzenia można było sobie pozwolić tylko podczas walki o życie, czy też ucieczki je ratującej. Przez setki tysięcy pokoleń naturalna selekcja wybierała tych, których mózgi dobierały najbardziej optymalne wartości siły którą można poświęcić na pogoń za zwierzyną czy walkę z nią. Dzisiaj wszyscy jesteśmy potomkami tych myśliwych, którzy byli prawdziwymi mistrzami, najlepszymi z najlepszych, elitą elit oszczędzania sił na później, dochodzenia do celu najmniejszym możliwym kosztem.

Przewaga węglowodanów w naszym pożywieniu pojawiła się tak na prawdę dopiero kilkanaście pokoleń temu, okres w ewolucji właściwie pomijalny. Pomijalny gdyż w tak krótkim czasie nie może dojść do żadnych zmian wpływających na losy całego gatunku. A to oznacza, że nasz główny nadzorca i władca absolutny wciąż tkwi w czasach kiedy nie można było za kilka zł kupić czekolady, pączka czy innej bomby cukrowo tłuszczowej. Wciąż tkwi w czasach kiedy zwykłe jabłko miało niewiele fruktozy, za to dużo błonnika, który trzeba było przerzuć i przepchnąć przez jelita. To oznaczało, że zaspokojenie rosnących wymagań mózgu na węglowodany wymagało zjedzenia sporej ilości pokarmu. Przeżywali ci, którzy potrafili podczas krótkich okresów prosperiti zjeść i zgromadzić jako tkankę tłuszczową ogromne ilości pożywienia. Więc posiadamy w naszych organizmach także geny największych łakomczuchów i łasuchów jakich nosiła ziemia.

Niestety, ale nieprzemęczanie się plus opychanie ponad miarę, tak ważne cechy, wręcz niezbędne dawniej dla przetrwania gatunku dzisiaj są główną przyczyną problemów. Dzisiaj sport uprawiamy już tylko dla relaksu lub chęci spalenia nagromadzonych kalorii. Jednak nasz mózg o tym nie wie, przecież on wciąż tkwi w czasach oszczędzania. Steruje naszymi emocjami oraz samopoczuciem za pomocą mechanizmów, które doskonalone przez tysiące lat sprawiły, że dzisiaj latamy choć nie mamy skrzydeł, zdobywamy góry na szczytach których nie ma wystarczającej ilości tlenu aby przeżyć, czy też zdobywamy dna oceanów. Któż z nas nie zna uczucia straszliwego zmęczenia czy chociaż lekkiego zniechęcenia podczas porannego wychodzenia na trening. Tak właśnie mózg reaguje na zupełnie niepotrzebne wg niego marnowanie energii. O ileż więcej przyjemności odczulibyśmy wracając z powrotem do łóżeczka, czy zasiadając z piwkiem i ciastkami przed telewizorem. To mózg decyduje w jakim zakresie pozwoli nam użyć tak ciężko przecież zgromadzonych zapasów.

Kiedy jesteśmy kompletnie zmęczeni, kiedy to nie możemy ruszyć nogą, kiedy możemy jedynie usiąść lub położyć się, kiedy nie podejmujemy walki z przeciwnikiem na trasie, bo nie mamy już sił to tak na prawdę zostało nam pewnie coś między 40-60% tego co zużyliśmy. To ile mózg postanowił zachować zależy od wielu czynników, naszej dotychczasowej historii oraz poziomu hormonów stresu we krwii. Kiedy podejmujemy walkę, której wynik ma znaczący wpływ na nasze życie czujemy poddenerwowanie, wydzielane są duże ilości adrenaliny, hormonu decydującego o wielu procesach zwiększających wydolność. Stąd wyniki na zawodach są właściwie nieporównywalne z tymi na treningach, a pierwszy kilometr zwykle pokonujemy za szybko. Z tego powodu warto trochę podenerwować się przed startem :) W wyniku takiego stresu mózg przechodzi w tryb walki o przeżycie. Jednak przy dłuższych startach to nie wystarczy, mózg po jakimś czasie zaczyna szacować czy zrezygnowanie teraz nie będzie lepsze niż kontynuowanie wysiłku. Być może niebezpieczeństwo zostało już zażegnane. Zamiast trwonić energię i ryzykować uszkodzenia mięśni czy ścięgien, które dawniej mogły oznaczać śmierć z racji niemożliwości polowania, czujemy ogromną pokusę zwolnienia, a nawet zatrzymania się. Szczególnie widoczne jest to na maratonie, kiedy wiemy jak daleką drogę do przebycia jeszcze mamy. Wtedy to mózg uruchamia mechanizmy mające powstrzymać nas przed samodestrukcją.

Bardzo ważnym kryterium dla mózgu jest doświadczenie. To coś jak z braniem kredytu w banku. Z czasem, jeśli będziemy wykazywali się dobrą historią kredytową, czyli jeśli poprzednie pożyczki spłacaliśmy bez większych problemów to nasza zdolność rośnie. Aby rosła niezakłócenie lepiej brać pożyczki w wysokości, którą jesteśmy w stanie spłacić, gdyż wszelkie zaległości zwiększają czujność i nieufność bankierów. To samo dotyczy treningu. Jeśli naszą historią treningowo/startową będziemy w stanie przekonać głównego dyspozytora sił i nadzorcę to nasze możliwości będą rosły. Rzucanie się na zbyt mocny trening doprowadzający do przetrenowania, czy zbyt częste starty są odpowiednikiem braniem kredytów na granicy spłacalności czy wręcz niespłacalnych. Powodują tylko blokowanie mózgu, który w naszych działaniach widzi wielkie zagrożenie dla nas samych.

Jak wielkie są rezerwy ukrywane przed nami można czasami zobaczyć w wiadomościach, gdy pokazują co potrafią zrobić ludzie odurzeni narkotykami, jak nadludzką wręcz siłą potrafią się wykazać. Środki te powodują zablokowanie ośrodków kontroli mózgu i pozwalają użyć większej części możliwości naszych mięśni. Często niestety kończy się to mocnymi uszkodzeniami ciała czy wręcz śmiercią.
Spora część dopingu także ma za zadanie sięgnięcie do tych rezerw. Różnego rodzaju środki pobudzające (legalne i nielegalne) jak kofeina czy amfetamina mają na celu przekonanie naszego ciała do uruchomienia jak największych zapasów. O ile kofeina podtrzymuje tylko zdenerwowanie i stan ekscytacji poprzez zablokowanie wychwytywania związanych z tym stanem przekaźników nerwowych o tyle mocniejsze środki generują euforię i agresję potrzebną do walki.
Sporo jest także doniesień do czego zdolni są ludzie w momencie zagrożenia życia własnego lub np kogoś z rodziny. Tutaj mózg dokonując rachunku zysków i strat można powiedzieć, że idzie na całość, w tym momencie nie liczy się co będzie dalej, najważniejsze jest zażegnanie niebezpieczeństwa.

Większość o ile nie wszystkie te mechanizmy są poza kontrolą naszej świadomości. Oznacza to, że nie możemy siłą woli pokonać zmęczenia, tak jak nie możemy zmieniać częstotliwości uderzeń serca czy jak mocno się pocimy. Widocznie tylko wyłączenie tego spoza naszej kontroli pozwoliło nam dotrwać do dzisiejszych czasów. Oczywiście dzięki sile woli czy lepszemu znoszeniu bólu możemy lepiej przetrwać informacje o zmęczeniu i kontynuować wysiłek, jednak nie wystarczy to do zwiększenia naszych możliwości. Nie da się wmówić sobie, że przecież mam jeszcze około 50% sił i wcale nie jestem tak zmęczony. Są ludzie twierdzący coś innego, roztaczający wizję silnej podświadomości potrafiącej przeciwstawić się zmęczeniu. Za pomocą psychologa możemy zwiększyć zaangażowanie, bardziej świadomie sterować stresem, czy znosić lepiej ból, jednak nie wierzę w opowieści o ludziach potrafiących za pomocą psychiki zajechać się do końca.




5 komentarzy:

  1. Świetny artykuł, dzięki. Ps. pewnie dotarłeś już do pozycji "Jak bardzo tego chcesz" M. Fitzgeralda

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki. Nie czytałem jeszcze tego, ale mam w planie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niezmiennie jest Pan moim motywatorem. Krótki film z yt wprowadziłbym jako obowiązkowy dla większości amatorów biegania. Kawał świetnej roboty i wspaniałej formy! Gratuluje. Oby tak dalej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj w 2023 przyda się wiedza na ten temat...

    OdpowiedzUsuń
  5. Większość ludzi, która teraz biega robi to z “mody”. Ważna jest dla nich tylko liczba przebiegniętych kilometrów albo fotka z maratonu. Ciekawy jest też aktualny spór dietetyków z osobami propagującymi keto czy dietę paleo, która ma niby naśladować żywienie się naszych przodków ;) Na szczęście można jeszcze pozyskiwać jedzenie z dobrej ręki i odżywiać się, ćwiczyć zdrowo. Można sobie też pomóc na wizycie u specjalisty, np. dietetyka czy psychodietetyka https://www.pracowniaemocji.com.pl/post/jak-wygląda-pierwsza-wizyta-u-psychodietetyka

    OdpowiedzUsuń