wtorek, 2 lutego 2016

2009 rok - Pierwszy maraton


W grudniu 2008 roku razem z żoną wróciliśmy z Japonii z ponad półrocznej delegacji. Opera wysłała mnie tam, żebym był bliżej ważnego klienta i na miejscu pomógł w zakończeniu projektu. Robiliśmy wtedy przeglądarki na kilka telefonów japońskiego operatora KDDI. Kiedy po powrocie stanąłem na wadze ujrzałem 88kg. Mam pewne podejrzenia dlaczego tak dużo, ale ponieważ jest to blog sportowy to nie będę dalej dociekał :)





Już we Wrocławiu spotkaliśmy się z dosyć długo niewidzianymi znajomymi, między innymi z Filipem, który miał za sobą wtedy już kilka maratonów. Biegał m.in. w Nowym Jorku. Tym razem w kwietniu 2009 postanowił pojechać do Zurichu. Ponieważ jechał sam swoim samochodem, a nocował tam u swojego dobrego kumpla to dogadaliśmy, że pojadę z nim jako jego serwis. Moim zadaniem miało być podawanie mu po drodze żeli i picia oraz potrzymanie wartościowszych przedmiotów podczas jego biegu. 

W międzyczasie zrobiłem postanowienie noworoczne, od stycznia zaczynam się ruszać, muszę wrócić do wagi poniżej 80kg, tyle ile miałem wyjeżdżając do Japonii. W szkole średniej biegałem trochę na orientację, więc nie była to dla mnie zupełna nowość. Zacząłem truchtać trzy razy w tygodniu. Teraz sam już nie pamiętam dlaczego, ale pewnego dnia oznajmiłem, że ja też się zgłoszę na ten maraton. Zostało jeszcze sporo czasu (ok 3 miesiące), a jak już i tak tam jadę to spróbuję, a co ja nie dam rady? Poza tym potrzebowałem jakiegoś motywatora do biegania i diety. Wcześniej kiedyś tam kilka razy próbowałem zacząć biegać, jednak nigdy nie trwało to dłużej niż 2 tygodnie.

Po drodze na miesiąc przed Zurichem razem z Filipem sprawdziliśmy jak idą przygotowania podczas Półmaratonu Ślężańskiego. Słyszałem, że tam jest ciężka trasa i jak ktoś poradzi sobie z tym biegiem to i da radę przebiec płaski maraton. Dałem radę, lekko nie było, ale jakoś dotarłem do mety. Podbudowałem się dzięki temu :)

Zająłem 323. miejsce z czasem 1:45:44, pokonując o prawie 10min Filipa :)

Na tydzień przed Maratonem Filip zadzwonił do mnie mówiąc, że jest chory już od tygodnia, że nic nie biegał, że jest słaby i że to bez sensu i że on nigdzie nie jedzie, da mi namiary na swojego kumpla w Zurichu i mam jechać sam. Trochę mi podniósł ciśnienie, jakoś nie wyobrażałem sobie samotnej jazdy do Szwajcarii do jego znajomego, który nawet nie wiem jak wygląda. Powiedziałem mu co o tym myślę, podziękowałem, coś tam chyba wtrąciłem, że nie można na nim polegać i nigdy więcej się z nim nie umawiam na nic :) Zadziałało. Kilka dni później znowu zadzwonił, postanowił jednak jechać, odwiedzić kolegę, ale nie będzie startował. Tak więc miałem jechać jako serwis dla niego, a to on pojechał jako serwis dla mnie.

Do Zurichu zajechaliśmy dzień przed startem. Po rozlokowaniu u Pawła, kolegi Filipa pojechaliśmy z jego żoną i córeczką odebrać mój pakiet i pozwiedzać okolicę.
Takie tam w Zurichu
Z Filipem
Z Pawłem i jego rodziną

Podczas grilla wieczorem przed startem kolega Filipa mimo, że w ogóle nie biegał także postanowił się zgłosić :) Nie wiem ile w tym było zasługi Filipa a ile wpływ na to miała ilość wypitego przez niego wina. W 2009 roku oddawano bardzo ważną obwodnicę Zurichu z 5km tunelem i organizatorzy postanowili uczcić to i puścić tym tunelem maraton. Start był z jednej strony, przebiegaliśmy tunelem na drugą stronę i wracaliśmy z powrotem drugą nitką i potem już po mieście i wzdłuż jeziora. Samochody z obu stron czekały na ostatniego zawodnika, aby przejechać po raz pierwszy. To chyba też zmotywowało Pawła, chciał pokonać tunel na własnych nogach jeszcze przed oddaniem go samochodom. Mimo, że był w niezłej kondycji i grał trochę w piłkę to sił starczyło mu tylko na tunel :) Po pokonaniu 10km w obu jego nitkach wycofał się :)

Maszerujemy z Pawłem autostradą do początku tunelu, gdzie będzie start

Sam maraton był dla mnie jednym wielkim bólem. Od 30 do 40km więcej maszerowałem niż biegłem. Trochę za mocno zacząłem i zapłaciłem za to. To była cenna lekcja. Jednak zawziąłem się i maraton skończyłem.



Tak więc w wieku 35. lat zadebiutowałem w maratonie. Zająłem 2021. miejsce w Open i 559. w M-30 z czasem 3:44:27. Co ciekawe połówkę minąłem w 1:34:15, a więc biegłem do 30km na jakieś 3:10:00 :) Jednak ściana później była tak wielka, że gdzieś zawieruszyły mi się 34 minuty. Do dziś pamiętam dobieg do mety, chyba tylko włosy mnie wtedy nie bolały.

Nabrałem szacunku do maratonu i wyciągnąłem wnioski. Byłem pewny, że jak pobiegam cały rok to dam radę dobiec w te 3:10, a może i lepiej. Niestety nie poszło tak jak sobie postanowiłem. Po maratonie bolała mnie prawa noga z tyłu pod kolanem. Jak odpocząłem kilka dni to ból prawie przeszedł. Wystartowałem jeszcze w biegu na 5km w Żórawinie:

Jednak ten start był moim ostatnim w 2009 roku. Ból nogi był tak mocny, że musiałem odpuścić całkowicie bieganie. Dopiero w grudniu układając listę postanowień noworocznych postanowiłem wrócić do Zurichu i pobiec ten maraton w 3:10. Wyszedłem potruchtać pierwszy raz od 7 miesięcy. Nic nie bolało. Zgłosiłem się więc znowu na maraton w Zurichu i znowu miałem do niego niecałe 4 miesiące.
C.D.N.

5 komentarzy:

  1. Miałem podobny wynik na debiucie na połówce w 2015 roku (Półmaraton Warszawski, chyba 1 sek różnicy), Maraton już 10 min gorzej (też Warszawski - ale szczerze przygotowywałem się z 1.5 mies do niego, niezbyt solidnie :/), teraz liczę na 3:30 na Orlenie, zobaczymy jak pójdzie ;) Ogólnie - fajny blog, pierwszy raz zawitałem zainspirowany przez artykuł na bieganie.pl, ale na pewno będę śledził.

    OdpowiedzUsuń
  2. Powodzenia i do zobaczenia na Orlenie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Od debiutu zrobiłeś niezły postęp, daje motywacje taki przykład :)
    A napisz w dwóch zdaniach jak sportowo wygladały twoje wczesniejsze 35 lat zycia zanim zaczałeś biegać? Czy sądzisz, ze miałeś baze jakąś, która pozwoliła ci dojśc w kilka lat treningu tam gdzie doszedłeś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W szkole średniej zacząłem przygodę z biegiem na orientację, która trwała kilka lat. Mimo, że nie osiągałem tam wielkich wyników to dyscyplina bardzo dobrze przygotowuje zarówno siłowo jak i wydolnościowo. Mimo 15lat przerwy i prawie 30kg na plusie było mi o wiele łatwiej złamać 3h w maratonie. Na resztę trzeba było bardzo mocno zapracować :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Witam,
    też trafiłem tutaj po artykule i filmie na bieganie.pl. Wielki szacunek za to co robisz, czego już dokonałeś!!! Podziwiam, obserwuję i trzymam kciuki(z niecierpliwością czekam na relację z Poznania:()
    Też biegam:)))rekreacyjnie od około 8 lat, w zawodach od tego roku, pierwszy maraton 3:28 (PZU Warszawa, raczej nieudany, delikatna kontuzja i wcześniejsze przeziębieni). Możesz napisać kilka zdań na temat swoich przygotowań do Twojego 2 maratonu, tego na 2:50. Progres był ogromy, jestem bardzo ciekaw programu treningowego.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń