czwartek, 4 października 2018

TCS New York City Marathon 2018

W tym roku ponownie stanę na starcie Maratonu w Nowym Jorku. Biegłem tam już w 2015 roku. Byłem 33. Open i 25. mężczyzną. Pobiegłem 2:29:09, a jako, że TOP 20 nie liczy się w klasyfikacji kategorii wiekowych zająłem 2. miejsce w M-40.

Wyniki 2015

Bardzo trudna trasa, praktycznie cały czas pod górkę lub z górki, duża szansa na mocny wiatr i relatywnie niewiele osób biegnących na czasy 2:28-2:30. Biegłem raz, zaliczyłem ten legendarny maraton, wystarczy.

Tak myślałem jakoś do stycznia, może początku lutego tego roku :)
Złożyło się kilka czynników (m.in. rozmowa z manager elity i oferta noclegu u znajomych) i jakoś tak wyszło, że wysłałem zgłoszenie z czasem zeszłorocznego Orlenu 02:29:08 i zostałem zakwalifikowany.

W tym roku jestem bogatszy o doświadczenia. Wiem czego dokładnie spodziewać się po trasie. Jak jest wymagająca i co będzie decydujące.
Poprzednim razem półmetek mijałem z czasem 1:13:41 ze świetnym samopoczuciem. Jednak dalej po kolejnym mocnym zbiegu z mostu (Queensboro w kierunku Manhattanu) kompletnie wysiadły mi mięśnie czworogłowe uda. Wydolnościowo i energetycznie było super, jedynie nie mogłem zbiegać... Ból był potworny podczas zbiegania. Na podbiegu trochę bolało, ale dało się wytrzymać. Na prostej było gorzej, musiałem mocno zwalniać, ale zbiegać się nie dało. Od 33. do 38.km, z Bronxu do Central Parku, jest 5km dosyć mocnego podbiegu i tam jakoś biegłem. Na ostatnich dwóch kilometrach są dwie mocne hopki, stromy zbieg i stromy podbieg. Tam cierpiałem najbardziej.

Profil znałem wcześniej, wiedziałem, że będzie spore przewyższenie, jednak trenowałem tylko podbiegi. Tym czasem to zbiegi zniszczyły mi mięśnie. W tym roku biorę to pod uwagę podczas przygotowań.

Półmaraton Nocny


Poprzedni wpis dotyczący wiosny był nieco pesymistyczny, co kilka osób delikatnie mi zasugerowało :)
Wiosna nie poszła mi tak jak sobie to planowałem, kiepsko się układało przez słabiutki występ na Orlenie, aż do zejścia z trasy podczas biegu na 10km dwa tygodnie przed Półmaratonem.

Na szczęście organizm się odbudował w jakiś sobie chyba tyko znany sposób. Byłem pewien obaw jeszcze na starcie biegu, ale dobiegłem w czasie 1:12:24, 10. Open i 1. w M-40. Całość oprócz pierwszych 3km biegłem samotnie.
Półmaraton miał pokazać w jakim jestem miejscu. Gdyby znów poszło źle musiałbym zrobić dłuższą przerwę i zaczynać przygotowania do NYCM praktycznie od zera.
Ale wynik plus samopoczucie podczas biegu pokazały, że wystarczy mi zaledwie kilka dni odpoczynku od biegania i potem jeszcze jakiś tydzień może dwa lekkiego wprowadzenia.
Sam start właściwie bez historii godnej opisania, praktycznie od początku do końca samotny bieg.

Wrocławska Trzydziestka

Po odpoczynku i kilku treningach jakościowych dokładnie miesiąc od Półmaratonu pobiegłem w zawodach-sprawdzianie organizowanym przez Pro-Run na dystansie 30km. Przebiegłem to w 1:54:00 czyli ze średnią 3:48/km. Do 15km biegło się rewelacyjnie, ale później było już coraz ciężej, a ostatnie 6km okrążenie męczyłem mocno. Podczas tego sprawdzianu pobiegłem oddychając tylko nosem, stąd taka dziwna mina na zdjęciu :) Był to eksperyment sprawności oddechowej. Od tego czasu wszystkie wybiegania robię oddychając tylko przez nos.

Wielka Pętla Izerska

fot. Marcin Owczarek
Tydzień później pojechaliśmy do Szklarskiej Poręby. Po raz drugi startowałem w WPI. Tutaj samopoczucie podczas całego biegu było bardzo dobre, dobiegłem jako drugi za Adamem Draczyńskim. Czas gorszy o minutę niż rok temu, ale wina za to została zwalona na pogodę, było gorąco i słonecznie :)

Kontrolna Trzydziestka


Kolejne 2 tygodnie później (5. sierpnia) ponownie zawody-sprawdzian na tej samej trasie co Wrocławska Trzydziestka tylko tym razem organizowane przez MCS Wrocław, czyli organizatora Półmaratonu i Maratonu Wrocław. Tym razem obyło się całkowicie bez kryzysów, w 1:50:56 czyli po 3:41/km.
Planowałem tam zrobić bieg z narastającą prędkością. Wyszło pierwsze 6km po 4:00/km, później 20km przyspieszałem od 3:45 do 3:35 i ostatnie 5km 3:25.
Tym razem nie cisnąłem na maksa z zamkniętymi ustami. Kiedy była potrzeba łapałem całe hausty ustami :)

 Maraton Wrocław


9. września pobiegłem kolejny bardzo mocny trening, Maraton Wrocław. Plan był pobiec około 30km w tempie maratońskim (na wynik 2:28-2:30), a później zobaczymy jak samopoczucie, pozycja i szanse na dobiegnięcie do mety bez bardzo mocnego sponiewierania się. Nie chciałem forsować się zbyt mocno, żeby nie mieć zbyt długiej przerwy po tym biegu.
Samotnie dotarłem do półmetka w zakładanym tempie, czas 1:14:34. Do 23km czułem się rewelacyjnie, nie miałem żadnych problemów. Później jednak tempo zaczęło spadać, musiałem skupić się na trzymaniu go w założonych widełkach. Na 25km doszedł mnie Adam Głogowski, z którym zabrałem się do 28km. Trzymał idealnie moje dotychczasowe tempo. Te 3km pozwoliły mi odpocząć psychicznie, przestałem szarpać i patrzeć na zegarek. Jednak na 28km siły się skończyły, dociągnąłem jeszcze do 31km i wtedy zwolniłem i zacząłem się oglądać. Prowadziłem w kategorii, byłem 10. Open, więc dopóki nikogo na długich prostych nie było za mną widać biegłem tempem wybiegania.
Czas na mecie to 2:34:10. Pozycję utrzymałem.
Pierwszy raz na mecie czułem się lepiej niż na 30km. Pierwszy raz z mety potruchtałem do depozytu. Pierwszy raz na drugi dzień wyszedłem pobiegać.
Czułem zmęczenie w nogach, były sztywne, ale żadnego bólu. Dwa i trzy dni później zrobiłem wybiegania w okolicach 14km. W czwartek czułem się na tyle dobrze, że postanowiłem zrobić bieg ciągły. Przebiegłem 10km poniżej 35min.

BiegIT

Zguby się znalazły. Fot. Andriy Skopets

2 tygodnie później razem z chłopakami z Opery pobiegliśmy w Biegu IT. Dla mnie był to start zastępujący akcent. Nie odpuszczałem przed nim, ani nie robiłem żadnych szybszych odcinków. Jedyne co biegałem dosyć szybko to biegi ciągłe w tempie 3:30/km. Tym razem niestety nie wystarczyło to do zwycięstwa i po raz pierwszy od czterech edycji nie obroniłem tytułu :( Tym razem Michał Wendland ruszył bardzo mocno do przodu, ja na lekko podmęczonych nogach próbowałem go utrzymać, ale nie byłem w stanie tak szybko biec. Razem z Patrykiem Stypułowskim z Łodzi bardzo szybko odeszli mi na jakieś 150-200m.
Mniej więcej taka odległość była między nami na prawie całym dystansie. Prawie całym.
Pod koniec było trochę zakrętów i straciłem z nimi kontakt wzrokowy. Kiedy finiszowałem na Stadionie Olimpijskim speaker ogłosił mnie zwycięzcą, a na mecie przerwałem wstęgę. Byłem mocno zdziwiony, bo jeszcze 3min temu byłem trzeci, a w międzyczasie nikogo nie mijałem. Chłopaki przybiegli kolejne 2min po mnie. Nikt nie pokazał im miejsca skrętu, który nie był widocznie znakowany i pobiegli jakieś 300m prosto zanim się zorientowali i zawrócili.
Z czasu na mecie 33:01 byłem zadowolony, na tej trasie i przy dosyć mocnym wietrze, biegnąc na drugi dzień po treningu siłowym było na prawdę dobrze.

Do tego nasz Operowy zespół zajął II miejsce :)
1. Nokia, 2. Opera Software, 3. Insert

Bardzo dużo pozmieniałem w swoim treningu. Biegam mniej za to sporo 'dojeżdżam' na rowerze. Robię sporo siły typu przysiady, wspięcia na palce, wykroki czy 'yacoolowe' sprężynki. Wzmacniam pośladki, łydki, płaszczkowate, dwójki i czwórki. Sporo jest też siły dynamicznej, podskoków, płotków, skipów. Robię też ćwiczenia oddechowe, o których lekko wspomniałem w tym wpisie. Zobaczymy co z tego wszystkiego wyjdzie.

Na koniec mogę wspomnieć jeszcze o moim debiucie i sukcesie trenerskim :)
Łukasz Jędrzejczyk na Maratonie Warszawskim 30.09. złamał 3h, w końcu po wielu nieudanych próbach. Rozmawialiśmy jakiś czas ze sobą na messengerze, prosił o rady po klęsce na tegorocznym Orlenie, kiedy to musiał zejść po 30km.
Sam nie wiem jak to się stało, że w końcu podjąłem wyzwanie i postanowiłem pokierować go do upragnionego breaking3. Zaintrygował mnie, wszystkie karty jakimi grał dawały teoretycznie możliwe przebiegnięcie 42km szybciej niż średnia 4:15/km. Trochę poukładałem jego trening, skupiliśmy się na odkrytych słabych stronach i jakoś to wyszło. Sporym utrudnieniem jest dzieląca nas odległość, Łukasz mieszka w Mrągowie ja we Wrocławiu. Ale co tam, zobaczymy czy da się coś jeszcze więcej wyciągnąć :)
2:58:25 - Gratulacje Łukasz



15 komentarzy:

  1. Trójka złamana 🙂 Warto też dodać że to pierwszy mój maraton przebiegniety od początku do końca bez zadnych kryzysów 😃 Ale apetyt rośnie 😉 walczymy dalej 💪 Powodzenia w NY!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Grzesiek,
    Powodzenia będziemy trzymać kciuki :-)
    Mam jeszcze pytanie odnośnie logistyki, sam ogarniasz kwestię przelotu i organizacji na miejscu czy posiłkujesz się jakimś biurem podróży czy cos podobnego ?
    I oczywiście gratulacje dla Łukasza !!! tym bardziej że trasa nie była najłatwiejsza choć moim zdaniem bardzo fajna :-)
    Paweł

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki twojej relacji z 2015 byłam przygotowana na podbieg i zbieg z mostu Queensboro.
    "Zło"czaiło się jednak dalej w samym Central Park. Tu miało być szybciej a było jak było.Chociaż PR zaliczony żałuje tych straconych 2 minut. Życzę powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak zdecydowanie Central Park nie jest do szybkiego biegania. Wbrew wyobrażeniom wielu osób to bardzo mocno pofalowany teren :)

      Usuń
    2. Ciekawa jestem strategii ? Lekki NS czy PS +/- 45 s ze względu na trasę? Może jednak wszystko będzie uzależnione od grupy która się zbierze na dany czas.

      Usuń
    3. Na takiej trasie jak w NY ciężko robić założenia czy negative czy positive. Będę improwizował, zobaczymy co wyjdzie :)

      Usuń
  4. Czyli druga część sezonu już dużo bardziej optymistyczna :-) Gratuluje 2 miejsca na półmaratonie w Legnicy. Też biegłem, ale skończyłem z czasem o prawie 20 min gorszym. Myślę o łamaniu 3 godzin w maratonie w przyszłym roku, dlatego wpis na Pana blogu ze wskazówkami na ten temat byłby super pomysłem. Pozdrawiam i życzę powodzenia w NYC

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z 1:32 chcesz łamać 3h w maratonie? Ciekawe obliczenia ;)

      Usuń
    2. Coś będzie o łamaniu 3h. Mam sporo danych na ten temat po udanej próbie Łukasza. Plan jest opisać jego przygotowania.
      Na razie mam mocno rozgrzebany tekst zalatujący biochemią i NYCM niedługo, więc pewnie nie szybciej niż w listopadzie wrzucę coś o 3h

      Usuń
  5. Zacieram ręce na Twój tegoroczny start w NYCM ��
    I czekamy w Barlinku na relację ��

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam w NY będze pierszy start w tej imprezie (maraton nie) i czytam o tej trudnej trasie :) i zastanwaim się nad taktyka .W moich treningach szło wszystko dobrze do półmaratonu w Legnicy:( gdzie temperatura była wysok i nie ukrywam był to 7 dzien treningu wiec na zmęczonych nogach :( miałem pobiec w okolicach 1:28-1:30 a wyszlo najsałbiej chyba od kilku lat 1:34 z tempem docelowym do mararonu a umarłem na połówce . Coś mozesz podpowiedziec na temat tracy NY ? na co uważać jak zacząc ?
    z góry dziękuje Wojtek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trasa jest trudna, ale nie wiem czy trudniejszy nie jest cały poranek przed startem. Trzeba być na nogach długo przed startem, czekać na wielkiej łące i później start właściwie bez rozgrzewki.
      Sam start to 1,5km biegu od razu pod górę na most Verazano. Potem zbieg równie długi z wieloma zakrętami. Na całej trasie praktycznie nie ma płaskiego odcinka. Wracając z Bronxu na Manhattan czeka prawie 5km bieg cały czas lekko pod górkę aż do Central Parku, w którym znowu ostre zbiegi i ostre podbiegi... Na pewno nie warto podpalać się na pierwszej połowie. Myślę, że pierwszą miarodajną informacją będzie samopoczucie na szczycie mostu Queensboro, gdzie jest 25km i kilka km później po bardzo stromym zbiegu na Manhattan. Do szczytu mostu jest długi podbieg, do tego przez układ zabudowy w tamtym rejonie podobno zawsze jest tam mocno pod wiatr. Ja 3 lata temu po zbiegnięciu tam wiedziałem, że będzie bardzo ciężko dalej.

      Usuń
    2. Rady w punkt. Mnie też najbardziej zaskoczyła ilość zakrętów i podbiegi po połówce. Jeżeli do tego dołoży sie tłum zawodników to albo musisz zwolnić albo okrążać dokładając kolejne metry . Mi przy wyniku z HM 1:34 udało się tylko nabiegać 3:23 startując z drugiej fali

      Usuń