czwartek, 17 grudnia 2015

New York City Marathon - część 2.






Część I

W Nowym Jorku wylądowaliśmy tydzień przed maratonem. Pogoda piękna, jak na koniec października. Ciepło i słonecznie. Jako, że przestawienie na tutejszy czas zrobiłem już w domu, rano wstawałem wyspany i mogłem sobie wcześniej wyjść do Central Parku pobiegać. Potruchtałem w miejsce gdzie rozstawiana była już meta i pawilony. W jednym można było sobie zrobić fotomontaż na tle mety (zdjęcie wyżej). Kiedy tak sobie truchtałem oglądając Central Park za dnia oraz wznoszoną konstrukcję, przez nikogo nie niepokojony bardzo lekkim krokiem minął mnie Wilson Kipsang... Zeszłoroczny zwycięzca, były już rekordzista świata, truchtał sobie lekko pomiędzy (chyba nieświadomym) tłumem joggerów.

wtorek, 15 grudnia 2015

Moc i niemoc



Źródło obrazka: www.magazynbieganie.pl
W piątek zeszło ze mnie powietrze. Nie wiem czy to jakaś infekcja ukryta czy zwykłe przemęczenie. Ledwo dałem radę przetruchtać 11km. Co ciekawe tętno było zupełnie normalne, zarówno rano spoczynkowe jak i podczas biegu. Jedyne czego brakowało to mocy w mięśniach, nie czułem sprężystości wybicia. To nie były obolałe czy zmęczone nogi, jedynie generowały zbyt małą moc. Jakby zbyt mało włókien było rekrutowanych. Zwykle potrzebuję z kilometra, albo i czasem dwóch żeby mięśnie się dogrzały i weszły na optymalne obroty. W piątek jednak czułem od samego początku, że dzisiaj może być ciężej. Po 5km mimo tempa ok 1min/km wolniejszego niż zazwyczaj wiedziałem, że muszę skierować się w kierunku domu jak najszybciej, bo mogę nawet mieć problem z utrzymaniem tej szybkości. Tak też było, słabłem z każdym kilometrem.

piątek, 4 grudnia 2015

Powoli się rozkręcam

Źródło obrazka: www.bodyflex.pl


Czas mija, obciążenia treningowe wzrastają. Aktualnie maksimum czasu poświęcam treningowi aerobowemu oraz sprawności. Z tym czasem różnie bywa, raz lepiej raz gorzej. Plany mam dosyć ambitne, a w sumie w niektóre dni robocze udaje mi się zrobić nawet cztery jednostki treningowe.