Dużo czasu minęło, sporo się wydarzyło, ilość osób wierzących, że coś tutaj jeszcze się pojawi spadła do zera. A więc czas najwyższy spróbować reaktywacji. Na horyzoncie pojawił się cel, który będę próbował osiągnąć.
W 2019 roku na ostatnim jak się później okazało Orlen Maratonie w Warszawie pobiegłem swoją aktualną życiówkę 2:27:16. Miałem wtedy 45 lat. Wiek w jakim raczej minimalizuje się spadki wyników zamiast ich poprawianie.
Dzisiaj mam prawie 49 lat. W międzyczasie wystartowałem w dwóch docelowych maratonach, do których w jakiś tam sposób się szykowałem. Oba były w grudniu i oba w Walencji, oba pobiegłem poniżej 2:30. Do obu szykowałem się zupełnie niestandardowo i zupełnie inaczej. Być może starczy mi zapału po reaktywacji na opisanie obu podejść.
Jakby tak się jednak nie stało to w skrócie napiszę, że w 2021 roku pobiegłem właściwie w ogóle nieprzygotowany biegowo. Trening szedł jak po grudzie, po pandemii COVID-19 nie mogłem się zebrać do treningu, przez przerwy i nieregularne bieganie miałem problemy mięśniowe. Na kilka tygodni przed startem prawie zamieszkałem w namiocie tlenowym, który to spowodował, że biegało mi się jeszcze ciężej. Wynik na mecie 2:29:17, całość przebiegnięta tempem, którego nie dotknąłem przez ponad rok. Efekt hipoksji? a może odpoczęcia i superkompensacji całości dotychczasowego doświadczenia i treningu? Trudno powiedzieć. Być może zastanowię się nad tym w osobnym wpisie.
Drugie podejście do Walencji było rok później. Tym razem na starcie stanąłem po wariackim treningu, który przywoływał uśmiech, u jednych politowania, a u innych niedowierzania. Dużo było tłumaczenia czemu tak, a nie inaczej. Odpowiedzi sam nie znałem, jakoś tak wyszło, zaczęło się rozkręcać, przejęło nade mną kontrolę i trwało prawie do samego startu. Może i te przygotowania dostaną swój własny wpis. Jeśli nie, to w skrócie: biegałem po minimum 30km wybiegań dziennie przez kilka miesięcy. Żadna tam periodyzacja, codziennie monotonne 30+. Oczywiście nie z dnia na dzień, dłuższy czas wydłużałem codzienne biegi. O tempie biegu decydowała dyspozycja dnia, zmęczenie poprzednimi treningami, pogodą i porą dnia. Były biegi bardzo wolne, bliskie 5:00/km, ale i były bardzo szybkie po 3:35/km. Ten trening pozwolił mi pobiec 2:28:47. Jednak podczas samego biegu od połowy gdzieś bolało mnie podbrzusze, nie dawałem rady jeść żeli, ani pić tak jak miałem w planie. Myślę, że to mogło mocno odbić się na wyniku. Jak mocno, tego nie się nie dowiem. Być może taki trening pozwoliłby nawet złamać 2:28.
W tym roku ponownie biegnę w Walencji. Plan minimum to ponowne złamanie 2:30, ale oczekuję biegu bliżej 2:27 niż 2:29. Tym razem chcę zrobić 'porządne' przygotowania. Jednak mimo, że jest to mój główny start tegoroczny to jednak nie jest najważniejszy. Nie jest najważniejszy w planie długoterminowym. Będę chciał coś tam potestować, może poeksperymentować, ale już nie tak hardcorowo jak dwa ostatnie biegi w Walencji. Teraz najważniejszym celem jest pobiec zakładany wynik, dochodząc do niego w pełnym zdrowiu.
Później odpoczynek i rozpocznę najważniejsze przygotowania z dotychczasowych. 7. grudnia 2024 roku kończę 50lat. Rekord Polski w tej kategorii od 1996 roku należy do Ryszarda Marczaka i wynosi 2:27:18, nabiegane w Bostonie. 4 lata temu pobiegłem ciut lepiej, więc pobicie tego wyniku jest moim głównym celem. Jako, że najwcześniej do tego zadania mogę podejść w dzień 50. urodzin to praktycznie cały 2024 będzie podporządkowany temu celowi. W Walencji jest rewelacyjna trasa i obsada pozwalająca biec w dużej grupie na interesujący mnie czas. Bieg rozgrywany jest w pierwszą niedzielę grudnia, a w 2024 będzie to 1. grudnia, następna niedziela to 8. grudnia. Na dziś nie wiem, którą z tych dat wybiorą organizatorzy. Drugi termin byłby dla mnie idealny, dzień po urodzinach, w wieku kiedy spadek wydolności jest już liczony w sporych procentach miesięcznie. Jednak najprawdopodobniej będzie to 1. grudnia, więc o 6 dni za wcześnie dla mnie. W tym wypadu będę musiał wybrać inny bieg. Będę chciał pobiec jak najszybciej po urodzinach (jeśli w 2024 nie wydarzy się nic co by zmieniło to podejście). Tydzień później po Walencji jest maraton w Maladze, a w marcu w Barcelonie. Po udanym czy nieudanym podejściu zima/wiosna następnym wyborem będzie pewnie Berlin.
Jak pisałem wcześniej, jak wystarczy zapału i czasu będę chciał wrzucać tutaj w miarę na bieżąco postępy i przemyślenia związane z podejściem do bicia Rekordu Polski. Na dzień dzisiejszy uważam, że cel jest bardzo realny (o ile ktoś w międzyczasie nie podniesie poprzeczki wyżej). Dodatkowo do tegorocznego startu w Walencji będę się szykował z maratońskim debiutantem, ale bardzo mocnym zawodnikiem Biegu na Orientację, multimedalistę Mistrzostw Polski, medalistę Mistrzostw Świata Juniorów (dawne dzieje, bo dzisiaj to pan po czterdziestce :) ), czołowym polskim zawodnikiem, bardzo mocnym wydolnościowo i siłowo. Jest przyzwyczajony do biegu w mocnym tempie w bardzo ciężkim terenie trwającego nawet do dwóch godzin. W jego przypadku największym problemem będzie monotonia kroku biegowego i asfaltowe podłoże. Myślę, że to też bardzo ciekawy przypadek do analizy.