tag:blogger.com,1999:blog-5238325452108930632024-01-26T21:57:07.633+01:00Stoat RunGrzegorz Gronostajhttp://www.blogger.com/profile/05784100652777519694noreply@blogger.comBlogger59125tag:blogger.com,1999:blog-523832545210893063.post-52866708311908360782023-09-01T15:06:00.002+02:002023-09-01T15:13:58.163+02:00Akcja Reaktywacja <p>Dużo czasu minęło, sporo się wydarzyło, ilość osób wierzących, że coś tutaj jeszcze się pojawi spadła do zera. A więc czas najwyższy spróbować reaktywacji. Na horyzoncie pojawił się cel, który będę próbował osiągnąć.</p><p>W 2019 roku na ostatnim jak się później okazało Orlen Maratonie w Warszawie pobiegłem swoją aktualną życiówkę 2:27:16. Miałem wtedy 45 lat. Wiek w jakim raczej minimalizuje się spadki wyników zamiast ich poprawianie.</p><p>Dzisiaj mam prawie 49 lat. W międzyczasie wystartowałem w dwóch docelowych maratonach, do których w jakiś tam sposób się szykowałem. Oba były w grudniu i oba w Walencji, oba pobiegłem poniżej 2:30. Do obu szykowałem się zupełnie niestandardowo i zupełnie inaczej. Być może starczy mi zapału po reaktywacji na opisanie obu podejść. </p><p>Jakby tak się jednak nie stało to w skrócie napiszę, że w 2021 roku pobiegłem właściwie w ogóle nieprzygotowany biegowo. Trening szedł jak po grudzie, po pandemii COVID-19 nie mogłem się zebrać do treningu, przez przerwy i nieregularne bieganie miałem problemy mięśniowe. Na kilka tygodni przed startem prawie zamieszkałem w namiocie tlenowym, który to spowodował, że biegało mi się jeszcze ciężej. Wynik na mecie 2:29:17, całość przebiegnięta tempem, którego nie dotknąłem przez ponad rok. Efekt hipoksji? a może odpoczęcia i superkompensacji całości dotychczasowego doświadczenia i treningu? Trudno powiedzieć. Być może zastanowię się nad tym w osobnym wpisie.</p><p>Drugie podejście do Walencji było rok później. Tym razem na starcie stanąłem po wariackim treningu, który przywoływał uśmiech, u jednych politowania, a u innych niedowierzania. Dużo było tłumaczenia czemu tak, a nie inaczej. Odpowiedzi sam nie znałem, jakoś tak wyszło, zaczęło się rozkręcać, przejęło nade mną kontrolę i trwało prawie do samego startu. Może i te przygotowania dostaną swój własny wpis. Jeśli nie, to w skrócie: biegałem po minimum 30km wybiegań dziennie przez kilka miesięcy. Żadna tam periodyzacja, codziennie monotonne 30+. Oczywiście nie z dnia na dzień, dłuższy czas wydłużałem codzienne biegi. O tempie biegu decydowała dyspozycja dnia, zmęczenie poprzednimi treningami, pogodą i porą dnia. Były biegi bardzo wolne, bliskie 5:00/km, ale i były bardzo szybkie po 3:35/km. Ten trening pozwolił mi pobiec 2:28:47. Jednak podczas samego biegu od połowy gdzieś bolało mnie podbrzusze, nie dawałem rady jeść żeli, ani pić tak jak miałem w planie. Myślę, że to mogło mocno odbić się na wyniku. Jak mocno, tego nie się nie dowiem. Być może taki trening pozwoliłby nawet złamać 2:28.</p><p>W tym roku ponownie biegnę w Walencji. Plan minimum to ponowne złamanie 2:30, ale oczekuję biegu bliżej 2:27 niż 2:29. Tym razem chcę zrobić 'porządne' przygotowania. Jednak mimo, że jest to mój główny start tegoroczny to jednak nie jest najważniejszy. Nie jest najważniejszy w planie długoterminowym. Będę chciał coś tam potestować, może poeksperymentować, ale już nie tak hardcorowo jak dwa ostatnie biegi w Walencji. Teraz najważniejszym celem jest pobiec zakładany wynik, dochodząc do niego w pełnym zdrowiu. </p><p>Później odpoczynek i rozpocznę najważniejsze przygotowania z dotychczasowych. 7. grudnia 2024 roku kończę 50lat. Rekord Polski w tej kategorii od 1996 roku należy do Ryszarda Marczaka i wynosi 2:27:18, nabiegane w Bostonie. 4 lata temu pobiegłem ciut lepiej, więc pobicie tego wyniku jest moim głównym celem. Jako, że najwcześniej do tego zadania mogę podejść w dzień 50. urodzin to praktycznie cały 2024 będzie podporządkowany temu celowi. W Walencji jest rewelacyjna trasa i obsada pozwalająca biec w dużej grupie na interesujący mnie czas. Bieg rozgrywany jest w pierwszą niedzielę grudnia, a w 2024 będzie to 1. grudnia, następna niedziela to 8. grudnia. Na dziś nie wiem, którą z tych dat wybiorą organizatorzy. Drugi termin byłby dla mnie idealny, dzień po urodzinach, w wieku kiedy spadek wydolności jest już liczony w sporych procentach miesięcznie. Jednak najprawdopodobniej będzie to 1. grudnia, więc o 6 dni za wcześnie dla mnie. W tym wypadu będę musiał wybrać inny bieg. Będę chciał pobiec jak najszybciej po urodzinach (jeśli w 2024 nie wydarzy się nic co by zmieniło to podejście). Tydzień później po Walencji jest maraton w Maladze, a w marcu w Barcelonie. Po udanym czy nieudanym podejściu zima/wiosna następnym wyborem będzie pewnie Berlin.</p><p>Jak pisałem wcześniej, jak wystarczy zapału i czasu będę chciał wrzucać tutaj w miarę na bieżąco postępy i przemyślenia związane z podejściem do bicia Rekordu Polski. Na dzień dzisiejszy uważam, że cel jest bardzo realny (o ile ktoś w międzyczasie nie podniesie poprzeczki wyżej). Dodatkowo do tegorocznego startu w Walencji będę się szykował z maratońskim debiutantem, ale bardzo mocnym zawodnikiem Biegu na Orientację, multimedalistę Mistrzostw Polski, medalistę Mistrzostw Świata Juniorów (dawne dzieje, bo dzisiaj to pan po czterdziestce :) ), czołowym polskim zawodnikiem, bardzo mocnym wydolnościowo i siłowo. Jest przyzwyczajony do biegu w mocnym tempie w bardzo ciężkim terenie trwającego nawet do dwóch godzin. W jego przypadku największym problemem będzie monotonia kroku biegowego i asfaltowe podłoże. Myślę, że to też bardzo ciekawy przypadek do analizy. </p>Grzegorz Gronostajhttp://www.blogger.com/profile/05784100652777519694noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-523832545210893063.post-61007583131572655542019-09-17T17:17:00.001+02:002019-09-17T17:33:03.348+02:00Słaby start jest lepszy niż najlepszy trening czyli Wrocław Maraton 2019<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZdQdZbHeEL8nMVRW2xyBzg1ybjF4VcrVHWl6OgF-FFhGbNI-3bHT2wxsQmzmK9izdWjD6b-KPmzmF_0b_Sr1sYCuix1Vgi-aSeCyKNFVBOybVXeHFTJKpbix3qPKJH0xI5b_OqtH0iKOV/s1600/FB_IMG_1568664196009.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZdQdZbHeEL8nMVRW2xyBzg1ybjF4VcrVHWl6OgF-FFhGbNI-3bHT2wxsQmzmK9izdWjD6b-KPmzmF_0b_Sr1sYCuix1Vgi-aSeCyKNFVBOybVXeHFTJKpbix3qPKJH0xI5b_OqtH0iKOV/s640/FB_IMG_1568664196009.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Uwaga Spojler - fot. PKO Bank Polski Biegajmy Razem</td></tr>
</tbody></table>
W poprzednim poście narzekałem, że zwykle we Wrocławiu na maratonie jest za ciepło. Tym razem pogoda również nie zawiodła, dzień startu był najcieplejszym w ciągu całego poprzedniego jak i prawdopodobnie następnego tygodnia.<br />
<br />
<a name='more'></a>Rano około 7:00 było jeszcze dosyć chłodno, potrzebowałem bluzy z długim rękawem żeby czuć się komfortowo. Później o 8:30 jak wyszedłem z hali słońce na bezchmurnym niebie podniosło temperaturę na tyle, że w koszulce na ramiączkach nie potrzebowałem zbyt dużo truchtania żeby się rozgrzać.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinbfCkxokosBtbcvgLc9THlhCKBH1KILvSjV_bdJuS5_69NWB-rohBy5Jml1UKCGwTjNT9UfN5EXZ-SG33GRd6zb-P6-xE4A9y95EBtiQgsliQiXe0CbaUpeLWsf4E9ouZd5ItAJNEyLuu/s1600/70061792_1903609743076140_6327999823727296512_o.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinbfCkxokosBtbcvgLc9THlhCKBH1KILvSjV_bdJuS5_69NWB-rohBy5Jml1UKCGwTjNT9UfN5EXZ-SG33GRd6zb-P6-xE4A9y95EBtiQgsliQiXe0CbaUpeLWsf4E9ouZd5ItAJNEyLuu/s640/70061792_1903609743076140_6327999823727296512_o.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. PKO Bank Polski Biegajmy Razem</td></tr>
</tbody></table>
Od organizatorów otrzymałem pakiet oraz zaproszenie do strefy elity. To zdecydowanie podnosi komfort startu. Szybkie rozpoznanie i już wiem, że nie będzie prawdopodobnie z kim biec. Widzę Przemka Dąbrowskiego i Rafała Czarneckiego. Obaj przynajmniej o poziom lepsi ode mnie, chociaż Rafał ukończył zaledwie tydzień wcześniej rozgrywany na bardzo trudnej trasie Koral Maraton podczas Festiwalu Biegowego w Krynicy. Oprócz nich i czterech Kenijczyków z pośród pozostałych osób nie znałem nikogo z kim mógłbym biec.<br />
Ja miałem na ten bieg dosyć prosty plan, jak najdłużej utrzymać tempo około 3:30/km, a później w zależności od sytuacji minimalizować straty lub nawet zejść. Nie byłem w pełni odpoczęty po trzech ciężkich tygodniach treningowych, a priorytetem dla mnie było, aby ten bieg nie został w nogach zbyt długo. Trzeba trenować dalej, docelowy maraton majaczy gdzieś na koniec października.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDo7CmV55e9wYBpR0oxhlk7jYeFPJsh5FHlS-kKM1_pDIGkSWh797oenjz_p9ehDno-f78UUY20snnGr6QSahnaPU0LgSleX_32e86bX1Ut98HaHzIxTP7coCcJCFN8QhpIYZyOkXsUMy0/s1600/wroc_maraton_2019_foto_60-27020-1200-800-100.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="768" data-original-width="1152" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDo7CmV55e9wYBpR0oxhlk7jYeFPJsh5FHlS-kKM1_pDIGkSWh797oenjz_p9ehDno-f78UUY20snnGr6QSahnaPU0LgSleX_32e86bX1Ut98HaHzIxTP7coCcJCFN8QhpIYZyOkXsUMy0/s640/wroc_maraton_2019_foto_60-27020-1200-800-100.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Na pierwszych kilkuset metrach wszystko rozegrało się prawie dokładnie tak jak to przewidywałem. Kenijczycy i Przemek pognali do przodu. Zaskoczył mnie Rafał, który został ze mną i biegliśmy razem. Luka za nami powiększała się prawie z każdym metrem.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIArHOSX-pcqkzhfMo335As8g6k4qgn-jhNXhcXllUpVZBNeY2kYP4Sx28yZoCDUHphKvFt2fzAxA8ee9LOlAKSA_5HAsU3-Ug1n2FftT-1v3_igykPnt59dtqYS8hyB6kXmN4VgQiFnic/s1600/FB_IMG_1568663947419.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIArHOSX-pcqkzhfMo335As8g6k4qgn-jhNXhcXllUpVZBNeY2kYP4Sx28yZoCDUHphKvFt2fzAxA8ee9LOlAKSA_5HAsU3-Ug1n2FftT-1v3_igykPnt59dtqYS8hyB6kXmN4VgQiFnic/s640/FB_IMG_1568663947419.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">3.km - fot. PKO Bank Polski Biegajmy Razem</td></tr>
</tbody></table>
Rafał trzymał się tuż za mną, a ja czekałem kiedy wejdzie na swoje tempo i zacznie mi odjeżdżać. Właściwie już przed startem przyjąłem, że tak właśnie się wydarzy i od pewnego momentu będę sobie swoje tempo maratońskie sprawdzał w samotności.<br />
Co do tego, że będę biegł sam nie pomyliłem się. Rafał około 4km stwierdził, że jednak nie zregenerował jeszcze Krynicy i zwolnił skupiając się na taktycznym biegu na utrzymanie zajmowanego miejsca.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEir2Qlo6ukcv7d9RTZ8bRhRF3akh7RrU7FuChpsI3wNAN6JSmN_6JhtwBGzj_aSKyqnBRsX5fc9IihL5vgdOK2rfK047xxWzow8TB2qtOdthCUhIGgdHoqXro0Uq5TXNbziq4e7c1lcFPr9/s1600/na_punkcie.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="687" data-original-width="1030" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEir2Qlo6ukcv7d9RTZ8bRhRF3akh7RrU7FuChpsI3wNAN6JSmN_6JhtwBGzj_aSKyqnBRsX5fc9IihL5vgdOK2rfK047xxWzow8TB2qtOdthCUhIGgdHoqXro0Uq5TXNbziq4e7c1lcFPr9/s640/na_punkcie.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
W międzyczasie zrobiło się naprawdę ciepło. Na kilku długich prostych wiało odczuwalnie w twarz. Mimo to założone tempo nie sprawiało mi żadnych problemów do 15km, tętno 158-160 co odpowiada mojemu środkowemu II zakresowi. Później intensywność biegu trzymała się wciąż na tym samym poziomie jednak tempo powoli spadało. Czułem rosnące zmęczenie mięśniowe w nogach. Na wykresach widać rosnącą kadencję i spadającą długość kroku.<br />
<br />
Na półmetku czas idealny 1:15:07 czyli tempo 3:33/km. O ile pierwsza dycha weszła bardzo lekko o tyle drugą już czułem dosyć mocno. Od żony, która kibicowała na połówce usłyszałem, że widać było po mnie zmęczenie, biegłem ciężko i jakiś taki usztywniony :)<br />
<br />
Na 25km czułem, że mogę nie ukończyć biegu w tych warunkach biegnąc dalej tym tempem. Od kibiców słyszałem, że jestem 6. Open i 2. Polak ze stratą między dwie a trzy minuty do poprzedniego (Przemka). Za sobą na długich prostych nie widziałem nikogo. Jak dojechał do mnie rowerzysta i powiedział, że bardzo długo mnie gonił i mam kilka minut przewagi nad Rafałem wiedziałem już, że to ten moment kiedy trzeba zwolnić.<br />
<br />
Tempo powoli zeszło do wybieganiowego i w całkiem dobrym zdrowiu dotarłem do mety. Druga połówka w 1:20 czyli 5 min wolniej od pierwszej. Na dobiegu do mety kiedy upewniłem się, że za mną nikogo nie widać biegłem wzdłuż kibiców i poprzybijałem całą furę piątek :)<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOAwnfRp1Nb99FrwEwrS61GWjrYEMoAt5Bvut551q9vBwt8-7spVwnJCv9reI2B9YS7_KsvYWfMzMXZLZeg5Meen6R1LzIFGVMEuJz8LNIHMXM5R3n0eRuX46Zx9DilzNcH2gHMCQBGmFE/s1600/FB_IMG_1568664182665.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOAwnfRp1Nb99FrwEwrS61GWjrYEMoAt5Bvut551q9vBwt8-7spVwnJCv9reI2B9YS7_KsvYWfMzMXZLZeg5Meen6R1LzIFGVMEuJz8LNIHMXM5R3n0eRuX46Zx9DilzNcH2gHMCQBGmFE/s640/FB_IMG_1568664182665.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Gratulacje dla Rafała Czarneckiego - fot. PKO Bank Polski Biegajmy Razem</td></tr>
</tbody></table>
Czas 2:35:00. Słaby, ale nie rozczarowujący :) 6. Open, 3. Polak, 1. M-40, 1. Wrocławianin i Dolnoślązak.<br />
<br />
To był na prawdę dobry trening.<br />
Sam nie zmusiłbym się do takich intensywności biegając gdzieś na wałach. Na drugi dzień żadnych zakwasów czy bóli. <br />
Przede mną teraz kilka dni spokojniejszych rozbiegań i wracamy do mocnego treningu.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgAvbGfz-u8Z9j9f-Toi9iwdBUDs41gyK5L44w4w0DvZZS5SN-mgYSXJ1J1FzrQnX5uMUyDYwPDiCPus8GoB93dDj8tUY0UXJ_k0p7uqTa9dU-qO_29eWGkX2mYBH5oOZxApDwgF1ki-8il/s1600/FB_IMG_1568664202186.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgAvbGfz-u8Z9j9f-Toi9iwdBUDs41gyK5L44w4w0DvZZS5SN-mgYSXJ1J1FzrQnX5uMUyDYwPDiCPus8GoB93dDj8tUY0UXJ_k0p7uqTa9dU-qO_29eWGkX2mYBH5oOZxApDwgF1ki-8il/s640/FB_IMG_1568664202186.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Najlepsi Polacy - fot. PKO Bank Polski Biegajmy Razem</td></tr>
</tbody></table>
Start w swoim mieście to jednak spore przeżycie. Na trasie mimo potu zalewającego mi oczy i okulary udało się poznać wielu znajomych, a po ilości okrzyków mogę wnioskować jak wielu nie rozpoznałem w tłumie. Wielkie podziękowania dla Was za chęć spędzenia niedzieli przy trasie i kibicowania. <br />
<br />
Strefa kibica Pro-Run Wrocław to już klasa sama w sobie :) Na 39km miałem taki hałas o jakim Ronaldo mógłby tylko marzyć :) DZIĘKI LUDZIE!<br />
<br />
Także z wieloma osobami zaglądającymi tutaj udało się przybić piątkę przed i po biegu. Za każdym razem musiałem się tłumaczyć z kiepskich aktualizacji tego bloga, no i oczywiście za każdym razem obiecywałem poprawę :)Grzegorz Gronostajhttp://www.blogger.com/profile/05784100652777519694noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-523832545210893063.post-89976227432989165962019-09-13T15:31:00.000+02:002019-09-13T15:31:51.632+02:00Wrocław Maraton 2019<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEieA3SgMNseh1znPPrYJTKAS5Fa4RSo2DWIDianocXhITb7pLO3j4IY0zZkHY2tl2d-K6D5x7gXfqHCvIB1UZMjMiZo6fVtYfPceZL42QykPwWSK1Y91HdOlega8W2QyTpn1pvNGiW4dnDY/s1600/37-pko-wroclaw-maraton-logo.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="427" data-original-width="550" height="248" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEieA3SgMNseh1znPPrYJTKAS5Fa4RSo2DWIDianocXhITb7pLO3j4IY0zZkHY2tl2d-K6D5x7gXfqHCvIB1UZMjMiZo6fVtYfPceZL42QykPwWSK1Y91HdOlega8W2QyTpn1pvNGiW4dnDY/s320/37-pko-wroclaw-maraton-logo.png" width="320" /></a></div>
W niedzielę wystartuję ponownie w maratonie w moim rodzinnym mieście. Lubię tu startować. Jestem u siebie, mam swoich kibiców, znam dobrze trasę i potrafię ją sobie zwizualizować. Ostatnią noc spędzę w swoim łóżku, bez zmiany rytmu dnia i długiej podróży.<br />
<br />
<a name='more'></a>Niestety Maraton we Wrocławiu rozgrywany jest zawsze w drugą niedzielę września, co jest kiepską datą.<br />
<br />
Po pierwsze na południu Polski prawdopodobieństwo na wysoką temperaturę jest niestety wysokie. Co udowodniło kilka edycji, stając się najcieplejszymi maratonami kiedykolwiek rozegranymi na terenie naszego kraju. Ten z 2016 z temperaturą mocno przewyższającą 30C i pełnym słońcem dzierży palmę pierwszeństwa. Niestety.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-oNYApXtGqBs1wIFYQBzfKiuS6TwERUnCJFNHXivi3k6cXu2yyse87EY9Sd8LNnfU4ZcWqUmILMv6iufB2pg7qwTo0Kg1W88G72cy28XhR9IlHfr3C8Zr6IQxPmERy0E1WM8FLaxcvC-W/s1600/upal.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="506" data-original-width="900" height="358" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-oNYApXtGqBs1wIFYQBzfKiuS6TwERUnCJFNHXivi3k6cXu2yyse87EY9Sd8LNnfU4ZcWqUmILMv6iufB2pg7qwTo0Kg1W88G72cy28XhR9IlHfr3C8Zr6IQxPmERy0E1WM8FLaxcvC-W/s640/upal.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Po drugie termin ten powoduje, że żeby przygotować się porządnie trzeba by zrobić lekkie roztrenowanie i wejście w trening w czerwcu. Co powoduje, że najtrudniejsze treningi wypadają w największe upały czy rodzinne wyjazdy urlopowe, co nie zawsze da się połączyć ze skupieniem nad mocnymi jednostkami. Druga, a właściwie wg liczby startujących pierwsza duża impreza biegowa we Wrocławiu to Półmaraton Nocny, rozgrywany w drugiej połowie czerwca. Jeśli ktoś chce zrobić cały cykl przygotowawczy do Maratonu musi odpuścić ten bieg, albo biec go na roztrenowaniu. Niestety.<br />
<br />
Po trzecie akurat dla mnie najważniejsze, co zrobić dalej z jesiennym sezonem. Szykując szczyt formy na początek września trzeba jakoś dobiegać do początku listopada i wtedy zacząć roztrenowanie. Piszę ze swojego punktu widzenia, bo ja potrzebuję wyraźnego celu przygotowań, jak właśnie maraton. Pod ten start układam plan treningowy. Jeśli start następuje w tak wczesnym terminie to ciężko mi sklecić coś sensownego na 'dobieganie' jesieni. Niestety.<br />
<br />
<br />
Po czwarte Berlin i Warszawa, odpowiednio tydzień i dwa tygodnie później. Jeden z największych i najbardziej znanych maratonów w tym samym prawie terminie, zaledwie 300km na północny zachód. Ciekawe, że wszystkie powyższe zastrzeżenia wymienione przeze mnie dotyczą przecież także Berlina. Jednak nie wiem jak to się dzieje, ale ten tydzień różnicy w terminach w ostatnich latach działał cuda. Wrocław upał, Berlin idealna pogoda i rekord świata... Zbliżony termin z Warszawą również nie pomaga w przyciągnięciu większej liczby uczestników. Niestety.<br />
<br />
Punktów jest o wiele więcej, np dodatkowo dotyczący mnie i zawodników na podobnym poziomie wynikowym to dziura w przedziale 2:25-2:40. To właściwie problem wszystkich polskich maratonów. Bieg na wynik w okolicach 2:30 to prawie zawsze zwiedzanie miasta w samotności. Niestety.<br />
<br />
Bardzo chciałbym mieć najlepszy wynik nabiegany we Wrocławiu, na przecież bardzo dobrej trasie. Ale z powodów opisanych wyżej celowanie w szczyt formy na ten maraton nie jest przeze mnie w ogóle brane pod uwagę. Niestety.<br />
<br />
Maraton jest na moim podwórku, bardzo go lubię, dlatego startuję. Robię to od wielu lat. Raz tylko biegłem tutaj po wynik. W 2010 roku nabiegałem 2:43:40 co było wówczas moją życiówką.<br />
<br />
Niedawno ogłoszono, że to ostatni Wrocław Maraton w takiej formule. Następne będą bardziej festynem biegowym. Start będzie co roku w innym dolnośląskim miasteczku z metą na Stadionie Olimpijskim. Po drodze atrakcje Klubów Gospodyń Wiejskich, Strażaków i mieszkańców mijanych miejscowości. Na punktach kompot, pierogi. Atest bardzo mało prawdopodobny, start nie może być oddalony więcej niż 50% długości trasy od mety. Będzie to typowy bieg z do. Coś w rodzaju Maratonu w Bostonie.<br />
Zmiana formuły zmieniająca mocno grupę docelową powoduje, że zmieni się konkurencyjność tej imprezy w stosunku do innych miejskich maratonów w dużych miastach rozgrywanych w krótkim jesiennym okienku czasowym. Być może pozwoli to na zmianę terminu, gdyż do dzisiaj wg oficjalnych doniesień nie można tego był zrobić z powodu nagromadzenia dużych biegów w każdy weekend aż do listopada.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjf8KvnRmAH_u_sLIRS6HVvlWSthgZi-A51530HhCGt1d0DcWW4oW5ghPiPPTWb_pXUXDqCfR7Y48WMc65hi3Ovp4EawdiVRYGTw3m5Z-rW8ad_VepBlvvzcEeA29-j4z7oIghrJzjBC5Ox/s1600/pakiet-mar.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1126" data-original-width="782" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjf8KvnRmAH_u_sLIRS6HVvlWSthgZi-A51530HhCGt1d0DcWW4oW5ghPiPPTWb_pXUXDqCfR7Y48WMc65hi3Ovp4EawdiVRYGTw3m5Z-rW8ad_VepBlvvzcEeA29-j4z7oIghrJzjBC5Ox/s640/pakiet-mar.jpg" width="443" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ostatni taki pakiet</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Dla mnie tegoroczna ostatnia edycja potraktowana będzie jako długie wybieganie, bez odpuszczania treningu. Zmierzę się ze swoim tempem maratońskim i zobaczymy jakie będzie samopoczucie i jak długo dam radę je utrzymać. Planuję więc bieg gdzieś pewnie do 30km w tempie około 3:30/km, a później na pożegnanie jego formuły w jakikolwiek sposób zgodny z regulaminem dotrę do mety :)<br />
<br />
Docelowo planuję pobiec maraton na koniec października. Na dzień dzisiejszy nie jestem jeszcze nigdzie zgłoszony. Opcje wyjazdowe odpadły. Być może Poznań, ale tam z tego co wiem zgłoszenia już zakończone.<br />
<br />
W przyszłym tygodniu opiszę wrażenia z trasy Wrocław Maratonu 2019 oraz co działo się między Orlenem a tym startem. Przybliżę także trochę sposób przygotowań do jesiennego maratonu, bo ten jak co roku jest inny. Chociaż ponieważ wiosenny Orlen był dla mnie bardzo udany (2:27:16 PB) aktualne przygotowania są lekką wariacją na temat tamtych :)<br />
<br />
<br />Grzegorz Gronostajhttp://www.blogger.com/profile/05784100652777519694noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-523832545210893063.post-66400935695499589712019-04-24T18:01:00.000+02:002019-04-25T11:33:12.651+02:00Tytyna, najkrótszy wpis o najdłuższym słowie świata<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0RrSjyJu8C-HQIZzNIAKKRyOk9WvnvdEA8pY-d00YTml7aD7irOSDxwt2TqnW0NEcVbE7a3iHNRSuMLNkThSAv9EtiA5NIEkvRiSl16i0BODkDX9a1UKbAc6EGEqbpp4k0vLx0hUJKz3-/s1600/tytyna.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="638" data-original-width="1388" height="294" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0RrSjyJu8C-HQIZzNIAKKRyOk9WvnvdEA8pY-d00YTml7aD7irOSDxwt2TqnW0NEcVbE7a3iHNRSuMLNkThSAv9EtiA5NIEkvRiSl16i0BODkDX9a1UKbAc6EGEqbpp4k0vLx0hUJKz3-/s640/tytyna.png" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tytyna (fot. pl.wikipedia.org)</td></tr>
</tbody></table>
Białka są głównym budulcem naszego ciała. To z nich w większości zbudowane są komórki, ścięgna, kości, hormony, przeciwciała, hemoglobina czy różnego rodzaju enzymy zarówno trawienne jak i przyspieszające reakcje chemiczne w naszych komórkach, a nawet paznokcie i włosy.<br />
<br />
<br />
<a name='more'></a>Są niezwykle skomplikowanymi związkami, ale zbudowanymi z zaledwie 20 aminokwasów. Największym dotychczas poznanym jest <b>tytyna</b>, zwana także<b> konektyną</b>. Składa się ona z około 30.000 przeróżnych ich kombinacji.<br />
<br />
Przeciętnie w ciele dorosłego człowieka znajduje się jej około pół kilograma. Białko to jest składnikiem mięśni poprzecznie prążkowanych zapewniając ich elastyczność. Po mocnym rozciągnięciu wraca jak sprężyna do poprzedniej długości. Jej zadaniem jest chronienie elementów komórki mięśnia (filamentów) przed rozerwaniem oraz utrzymanie ich w pozycji centralnej.<br />
<br />
Nazwa <b>tytyna</b> pochodzi od greckich Tytanów, mitologicznych bogów olbrzymów.<br />
Jej wzór to <b style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #333333; font-family: Arial; font-size: 18px; margin: 0px; padding: 0px;">C</b><b style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #333333; font-family: Arial; margin: 0px; padding: 0px;"><span style="font-size: x-small;">132983</span></b><b style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #333333; font-family: Arial; font-size: 18px; margin: 0px; padding: 0px;">H</b><b style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #333333; font-family: Arial; margin: 0px; padding: 0px;"><span style="font-size: x-small;">211861</span></b><b style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #333333; font-family: Arial; font-size: 18px; margin: 0px; padding: 0px;">N</b><b style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #333333; font-family: Arial; margin: 0px; padding: 0px;"><span style="font-size: x-small;">36149</span></b><b style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #333333; font-family: Arial; font-size: 18px; margin: 0px; padding: 0px;">O</b><span style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #333333; font-family: "arial"; margin: 0px; padding: 0px;"><b><span style="font-size: x-small;">40833</span>S<span style="font-size: x-small;">693</span></b></span><br />
Natomiast pełna nazwa chemiczna składa się ze <b>189.819</b> liter i jest najdłuższym słowem świata. Zawiera ona w kolejności wszystkie reszty aminokwasowe wchodzące w skład tytyny.<br />
<br />
Na internecie można znaleźć filmy osób czytających pełną nazwę. A jeśli ktoś ma około 3,5h wolne może <a href="https://www.buzzle.com/templates/chemical-name-of-titin.pdf" target="_blank">tutaj</a> pobrać plik w formacie .pdf (40 stron A4) i spróbować samemu zmierzyć się z tym zadaniem, bądź sprawdzić czy któryś ze śmiałków nie popełnił przypadkiem błędu.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />Grzegorz Gronostajhttp://www.blogger.com/profile/05784100652777519694noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-523832545210893063.post-13581633777020453502019-04-18T17:14:00.002+02:002019-04-18T18:27:28.490+02:00Orlen 2019 relacja<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhgn5bFvngr5TTgxKLGx6N-BaFjSCXCqtUfjF-knsedL7BTJDLSLEZyTXyxp359n72INPbFLadL4sGAlAH_8p5g6INlbHjNoUsBL1Wfdn4yQyBqL3boGduVaahQ5ilPVNPw8dKcrEyiFhCI/s1600/owm-logo.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="174" data-original-width="333" height="167" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhgn5bFvngr5TTgxKLGx6N-BaFjSCXCqtUfjF-knsedL7BTJDLSLEZyTXyxp359n72INPbFLadL4sGAlAH_8p5g6INlbHjNoUsBL1Wfdn4yQyBqL3boGduVaahQ5ilPVNPw8dKcrEyiFhCI/s320/owm-logo.png" width="320" /></a></div>
<br />
Siódma edycja Orlen Maraton w Warszawie i mój siódmy start w tej imprezie. Jest to drugi (oprócz Dziesiątki WroActiv) bieg, którego wszystkie dotychczasowe edycje ukończyłem.<br />
<a name='more'></a><br />
Historia moich startów (czasy netto):<br />
1. 2013-04-21 02:34:16<br />
2. 2014-04-13 <b>02:29:56</b> (ż)<br />
3. 2015-04-26 02:33:04<br />
4. 2016-04-24 <b>02:28:46</b> (ż)<br />
5. 2017-04-23 <b>02:29:08</b> <br />
6. 2018-04-22 02:34:26<br />
7. 2019-04-14<b> 02:27:15</b> (ż)<br />
<br />
To tutaj pierwszy raz złamałem 2:30:00, a w sumie miałem w siedmiu edycjach cztery biegi poniżej tej granicy. To tutaj trzykrotnie poprawiałem życiówkę. Nigdy nie miałem na trasie Orlenu zwykłego biegu, albo był rekord, albo dramatycznie słaby czas (no może oprócz pierwszego, bo biegnąc go miałem życiówkę 2:34:14 z Poznania pół roku wcześniej).<br />
<br />
Po fatalnym zeszłorocznym występie celem minimum było ponowne złamanie 2:30, ale bardzo liczyłem na bieg nawet z 2:28 z przodu.<br />
<br />
Do Warszawy jechałem niepewny swoich możliwości. Przez ostatnie tygodnie dostawałem bardzo sprzeczne informacje na temat mojej dyspozycji. Z jednej strony wiedziałem, że zrobiłem bardzo dobrą robotę na treningu, a organizm zaadaptował się wyśmienicie do dużych obciążeń. Z drugiej jednak dwa starty kontrolne wypadły koszmarnie, nie dając żadnych złudzeń nawet na bieg lepszy niż zeszłoroczne 2:34.<br />
Przygotowania opisałem z grubsza <a href="http://ggronostaj.blogspot.com/2019/04/przygotowania-do-orlen-maraton-2019.html" target="_blank">tutaj</a>.<br />
<br />
W sobotę po przyjeździe odebrałem pakiet i spotkałem się z Łukaszem. Jeśli ja mówię, że mój start zeszłoroczny był fatalny, to Łukasz może użyć chyba tylko wulgaryzmów żeby określić swój. Zakończył na 30km próbę łamania 3h. Tym razem jednak był bardzo pewny swego, zarówno tempa treningowe jak i starty kontrolne pokazały dyspozycję na łamanie 2:50:00. Podczas rozgrzewki wysiadł mu Garmin i maraton musiał biec na czuja. Ale może to i lepiej. Nabiegał 2:48:46, wdzierając się tym samym do grona elilty amatorów :)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJsoy4wuqcCpZoeqOCUODKon5RBfZuRpBtKcaV7JZOCxDtPxokBSmIwUUa11gg85afONMLLzITJ0cSvJH1E7PuEES5JGnVKYAbCTnG1B7ZsiTQb8XRM4KgQ7-lOG_AI38_mS1Klidq_1zN/s1600/Orlen+2019-lukasz.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJsoy4wuqcCpZoeqOCUODKon5RBfZuRpBtKcaV7JZOCxDtPxokBSmIwUUa11gg85afONMLLzITJ0cSvJH1E7PuEES5JGnVKYAbCTnG1B7ZsiTQb8XRM4KgQ7-lOG_AI38_mS1Klidq_1zN/s640/Orlen+2019-lukasz.jpeg" width="480" /></a></div>
<br />
Z biura szybki powrót do hotelu. Krótkie przejrzenie sprzętu, przypięcie numeru, przygotowanie żeli, doładowanie Garmina i odpoczynek.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjFARsL6SLU9Hv_6V9M5xrmzDi1PZvikhyphenhyphen1d7qkv8sFTrlzacEhEiwraioQNfUesJUQAsJYARMbVzlZklazCFWXmq8zS5ALkFBCwwfbMkAPbnwXeR6RMa_vUSjY7EWB8Iib4hPgnQh4WqVf/s1600/winda.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="756" data-original-width="560" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjFARsL6SLU9Hv_6V9M5xrmzDi1PZvikhyphenhyphen1d7qkv8sFTrlzacEhEiwraioQNfUesJUQAsJYARMbVzlZklazCFWXmq8zS5ALkFBCwwfbMkAPbnwXeR6RMa_vUSjY7EWB8Iib4hPgnQh4WqVf/s640/winda.jpg" width="473" /></a></div>
<br />
Rano pobudka, lekkie śniadanie, kawa, Redbull, pakowanie i na półtorej godziny przed startem wyjście z hotelu.<br />
Przed rozgrzewką, w trakcie i tuż przed startem zjadłem jeszcze w sumie trzy żele. Pierwszy raz zastosowałem taką końską dawkę węglowodanów przed biegiem. Ale to jeszcze nie koniec, bo na trasie wciągnąłem kolejne pięć (z kofeiną), co 6km do 30km włącznie. Na każdym punkcie przepłukiwałem usta wodą, kilka łyczków upijałem, a przynajmniej jeden kubeczek wylewałem sobie na głowę.<br />
<br />
Nie robiłem jakiejś wielkiej rozgrzewki, przetruchtałem z depozytu w okolice startu, kilka rundek na 50m prostej wzdłuż swojej strefy. Spotkałem tam Andrzeja Witka (<a href="http://140minut.pl/" target="_blank">140minut.pl</a>) z narzeczoną. Asi zostawiłem bluzę, którą dzięki temu mogłem zabrać ze sobą na rozgrzewkę.<br />
<br />
W strefie startowej dużo znajomych twarzy, ostanie ustalenia kto na ile leci, powitania, dyplomacja i kurtuazja. Z Andrzejem i <a href="http://kamillesniak.com/" target="_blank">Kamilem Leśniakiem</a> już wcześniej byliśmy umówieni na wspólny bieg z międzyczasem 1:14:00 w połowie dystansu. <br />
Po starcie utworzyła się grupa wokół 6 dziewczyn z Afryki i ich pacemakera. Oprócz mnie, Andrzeja i Kamila był w niej też Zbyszek Kalinowski i chłopak którego nie znałem (po biegu sprawdziłem, że to Szwed Patrik Eklund).<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_SaCCjd8_y96vrEiyHHpyoy8gqCIfxw_k1UAl7f-VLrR-V3GA9ahzfL9qIRwXgVvCEe3ak5DKMvABxHw3UVcYBqoxdCzihyphenhyphenIaCTkIOkYX0SCcfdzmKr99m0Yon6V2oSyBYHWWxuSeIJbF/s1600/trasa.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="871" data-original-width="1227" height="454" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_SaCCjd8_y96vrEiyHHpyoy8gqCIfxw_k1UAl7f-VLrR-V3GA9ahzfL9qIRwXgVvCEe3ak5DKMvABxHw3UVcYBqoxdCzihyphenhyphenIaCTkIOkYX0SCcfdzmKr99m0Yon6V2oSyBYHWWxuSeIJbF/s640/trasa.png" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Trasa</td></tr>
</tbody></table>
Pierwsze kilometry pokazywały idealne tempo 3:29-3:30/km. Po nawrocie na 3km biegnąc wzdłuż tłumu będącego około kilometra za nami otrzymaliśmy ogromny doping. Głównie Andrzej, ale i mnie się zdarzyło dosłyszeć swoje imię :) Dziękuję, to było bardzo miłe.<br />
<br />
Pierwszą piątkę mijaliśmy w czasie 17:25.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdC5ITQAcpwUcHEkTCUtBkWZNdh18-CbEPOSIFrZ9M_CdTGYVN7CCPzZatlp0orHoAbhq7i8M8ZVq4zj0R5D4Nk9y05JqBxTW8o74NE9Kw3EYeWoKWd6nbk4NZ8ynKDLidNhkLBw1m5Xkt/s1600/orlen-out_mor19_01_rzs_20190414_091723.jpg-4031.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1060" data-original-width="1600" height="422" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdC5ITQAcpwUcHEkTCUtBkWZNdh18-CbEPOSIFrZ9M_CdTGYVN7CCPzZatlp0orHoAbhq7i8M8ZVq4zj0R5D4Nk9y05JqBxTW8o74NE9Kw3EYeWoKWd6nbk4NZ8ynKDLidNhkLBw1m5Xkt/s640/orlen-out_mor19_01_rzs_20190414_091723.jpg-4031.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Dycha 34:58, czas wg planu, ja czuję się jak na spokojnym wybieganiu. Z tyłu za nami nikogo daleko nie było widać. Przed mostem Świętokrzyskim około 13km zauważyłem, że jest nas o jednego więcej :) Chłopak poinformował nas, że biegnie do 30km i wyszedł na czoło.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgPvdY8QgP4-kzCddBiP0kbCSyHb5_Fp1QD0u5qrqI1VL842XBwj5_jm3CwrOXuD-FnOUV2OY2nZ0KnOt88vqPrmU6ZkhDZZwNg84GbqaUxNyNlGklMuK4hAPQBtsKok_4vkjPTfyBAuoQ/s1600/DSCF2626.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgPvdY8QgP4-kzCddBiP0kbCSyHb5_Fp1QD0u5qrqI1VL842XBwj5_jm3CwrOXuD-FnOUV2OY2nZ0KnOt88vqPrmU6ZkhDZZwNg84GbqaUxNyNlGklMuK4hAPQBtsKok_4vkjPTfyBAuoQ/s640/DSCF2626.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">12km</td></tr>
</tbody></table>
Po 15km zaczęliśmy się zbliżać do pierwszego dłuższego i stromego podbiegu na tej trasie ulicami Myśliwiecką i Górnośląską w kierunku alei Ujazdowskich.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_bR768FPCiDVH4ulWQy99PFC856M6k3DauiJ5otPnCqo_pljk7-v0bTy_EczyyghVLt7XXjJ_QDlgcpCr402UtZ6Ym6lo-dTOcnrS866LQjkwrzzT3qaN0jY7Fj-3aJuYiTF27zQ9h9Pf/s1600/profil.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="396" data-original-width="1339" height="188" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_bR768FPCiDVH4ulWQy99PFC856M6k3DauiJ5otPnCqo_pljk7-v0bTy_EczyyghVLt7XXjJ_QDlgcpCr402UtZ6Ym6lo-dTOcnrS866LQjkwrzzT3qaN0jY7Fj-3aJuYiTF27zQ9h9Pf/s640/profil.png" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Profil trasy</td></tr>
</tbody></table>
Kilkaset metrów bardzo stromo, później przechodzące w lekkie nachylenie, razem około 2km podbiegu. Wówczas pierwszy raz zacząłem tracić kontakt z grupą. Czułem się dobrze, ale na moment mnie przytkało i zostałem z tyłu kilka metrów. Razem ze mną został też Kamil. Tego się nie spodziewałem, przecież z nas wszystkich to on trenuje do dużych przewyższeń jakich nie brakuje w trakcie ultramaratonów górskich. A te dwa mocne podbiegi na tegorocznej trasie uważałem za jego atuty i to tam spodziewałem się ataków z jego strony.<br />
Szybko się zebraliśmy i podkręcając tempo na wypłaszczeniu dociągnęliśmy do pozostałych. Odpadnięcie teraz od grupy i dalszy samotny bieg byłoby sporym błędem taktycznym.<br />
<br />
Na 20km dogoniliśmy pierwszego zawodnika odczuwającego trudy biegu. Litwin Jevgenijus Galuska wyglądał na mocno zmęczonego. W tym punkcie mieliśmy międzyczas 1:09:38 czyli wciąż równo (śr. 3:29/km).<br />
Mimo wymuszonego szarpnięcia po podbiegu czułem się znakomicie.<br />
<br />
Mata pomiarowa mierząca połowę dystansu leżała przy oznaczeniu 21km, więc do międzyczasu 1:13:08, który nam zanotowano trzeba dodać około 20sek. Tyle mniej więcej potrzebowaliśmy na przebiegnięcie brakujących 98 metrów.<br />
<br />
Grupa powoli zaczęła się wykruszać. Szwed i Litwin zostali z tyłu i wciąż tracili do nas dystans. Odpadły również trzy reprezentantki Afryki.<br />
<br />
Przed 25km kolega deklarujący bieg do 30km mocno przyspieszył. Zbyszek Kalinowski ruszył za nim. Szybko oddalili się od nas na kilkanaście metrów. Jakiś czas później straciłem ich obu z oczu.<br />
Zostaliśmy więc tylko ja, Kamil, Andrzej, pacemaker i trzy dziewczyny. Po minięciu połowy dystansu co jakiś czas podjeżdżał do nich samochód techniczny i osoba wystająca przez okno nadawała rytm biegu miarowym 'faster! faster! faster!'. Mobilizował je do szybszego biegu, gdyż w grę wchodził bonus za rekord trasy, na który wciąż miały szansę.<br />
<br />
30km osiągnęliśmy w 1:44:13 tylko we czwórkę. Pacemaker zakończył już swoją pracę i zszedł, niestety również gdzieś się zapodział Kamil i jedna z dziewczyn. Na chwilę za to dołączył do nas dogoniony Darek Nożyński, zwycięzca zeszłorocznego <a href="https://www.wingsforlifeworldrun.com/pl/pl/poznan/" target="_blank">Wings 4 Life</a> w Poznaniu i autor bloga <a href="https://szybkiebieganie.pl/" target="_blank">szybkiebieganie.pl</a>.<br />
<br />
Kilometr dalej czekała na mnie moja rodzinka :) Kiedy ich zobaczyłem dostałem mocnego kopa energetycznego, pojawił się uśmiech i miałem nawet siłę, żeby pomachać do dzieci.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIioc7pPsPXcJUdCmsK5evwsRr9TlpBAZo8JBtUQKwW05dDjmiZXR9kgQfYtwr0WbGqg3qNOZWCb74S0mtxugqMZE4S8kSrFEUPlBz2kWyzI-DWc0Z6c5jB3XABuNGcqAaY_YSqMNypaeg/s1600/DSCF2663.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIioc7pPsPXcJUdCmsK5evwsRr9TlpBAZo8JBtUQKwW05dDjmiZXR9kgQfYtwr0WbGqg3qNOZWCb74S0mtxugqMZE4S8kSrFEUPlBz2kWyzI-DWc0Z6c5jB3XABuNGcqAaY_YSqMNypaeg/s640/DSCF2663.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">31km i radość na widok dzieci :)</td></tr>
</tbody></table>
32km to początek najcięższych 10km biegu. Najpierw stromy podbieg na ul. Tamka, potem koszmarna i nierówna kostka na Krakowskim Przedmieściu, ostry zbieg i ostatnie 4km pod wiatr z lekkim podbiegiem na szczyt mostu Świętorzyskiego. Tuż przed podbiegiem dostaliśmy jeszcze porcję dopingu od naszego sąsiada i towarzysza dużej części przygotowań Jacka Sobasa.<br />
<br />
Na podbiegu ponownie zostałem w tyle. Tym razem bardzo wyraźnie, Andrzej razem z dwiema dziewczynami odskoczyli mi na kilkadziesiąt metrów. Wiedziałem, że ostatnie 8km będę musiał dobiec samotnie. Skontrolowałem sytuację za plecami, która na tą chwilę wyglądała bezpiecznie.<br />
<br />
Tamka i bieg po kostce kosztowały mnie patrząc na międzyczasy około
minuty, która została dopisana tam do mojego wyniku. Z przodu daleko
przede mną widziałem, że grupka się rozerwała. Jedna dziewczyna poszła
mocno do przodu, druga została z Andrzejem. Pewnie kontrolujący tempo manager wyliczył, że trzeba sporo przyspieszyć.<br />
<br />
Ja po zbiegnięciu w końcu z kostki na asfalt na ulicy Miodowej, wyrównałem oddech i wróciłem do tempa 3:30/km. Czułem już trudy biegu, ale bieg z tą prędkością wciąż był wykonalny.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEguewmkx9DbgBscD5ybXhUOu_9B4babug4fzKMIjjXl-OVcDa78GuTE3tgV3JPKP5_aRJEVv0ex0nvoqrlf6GKPcjaJA-O0TjDI86k8NxuWCBLsueNwafx7v_jY_7-3yV78SDroB6WydKBQ/s1600/orlen-out_mor19_01_rkl_20170414_110201_1.jpg-4031.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1065" data-original-width="1600" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEguewmkx9DbgBscD5ybXhUOu_9B4babug4fzKMIjjXl-OVcDa78GuTE3tgV3JPKP5_aRJEVv0ex0nvoqrlf6GKPcjaJA-O0TjDI86k8NxuWCBLsueNwafx7v_jY_7-3yV78SDroB6WydKBQ/s640/orlen-out_mor19_01_rkl_20170414_110201_1.jpg-4031.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">35km</td></tr>
</tbody></table>
W okolicy 35km zobaczyłem, że druga dziewczyna oddala się od Andrzeja, a ja zaczynam się coraz szybciej do niego zbliżać. Poczułem, że mogę do niego dobiec, a razem będzie nam łatwiej jak ustawimy się pod wiatr. Lekko przyspieszyłem i tuż przed zbiegiem na ul. Krajewskiego, mniej więcej na 36km zrównaliśmy się. Coś tam motywującego rzuciłem typu 'dawaj dawaj', ale widziałem, że dalej jednak muszę biec sam.<br />
<br />
Przed sobą widziałem dziewczynę, która jeszcze niedawno biegła z Andrzejem i znowu pomyślałem, że mogę ją dogonić. Dzięki temu trzymałem tempo.<br />
Około kilometra dalej minąłem również ją.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgEM1tSXuqno15oTZh3hpx1ZBf3wJ8sUK-1D6IEf_p7aIg3RXuMqiLvJTbWh1Fm9GS8aw721EF6_vIXnTmpDAlIDvay3dJKSyGQHM91_iWzQ0v43Mn-B3empOEwiE-Pk7IJlW2HEaQxwLGY/s1600/anatomia_dla_opornych.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="719" data-original-width="960" height="478" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgEM1tSXuqno15oTZh3hpx1ZBf3wJ8sUK-1D6IEf_p7aIg3RXuMqiLvJTbWh1Fm9GS8aw721EF6_vIXnTmpDAlIDvay3dJKSyGQHM91_iWzQ0v43Mn-B3empOEwiE-Pk7IJlW2HEaQxwLGY/s640/anatomia_dla_opornych.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">39km (fot. Zabłąkany Aparat)</td></tr>
</tbody></table>
Na 39km, koło Centrum Nauki Kopernik zobaczyłem, że jakieś 20sek przede mną biegnie samotnie Zbyszek Kalinowski. Przez kolejny kilometr dystans między nami utrzymywał się bez zmian.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3gHhn8oKAxcDSTss9w9SzEUVd6ya6h9Pc2uWQzYtUA7Y9_4AKow81XYXYjkbjT4-VBLOz8tDs6P1jtZgXsWsepNGvZirMozngyHCbInYBLWtTUdlYMNssSpsjnyrW5BcN0kLuv85C3NOZ/s1600/40km.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="886" data-original-width="1334" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3gHhn8oKAxcDSTss9w9SzEUVd6ya6h9Pc2uWQzYtUA7Y9_4AKow81XYXYjkbjT4-VBLOz8tDs6P1jtZgXsWsepNGvZirMozngyHCbInYBLWtTUdlYMNssSpsjnyrW5BcN0kLuv85C3NOZ/s640/40km.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">40km (fot. <span style="font-size: 12.8px;">photo-masters.pl)</span></td></tr>
</tbody></table>
Ale po wbiegnięciu na most Świętokrzyski poczułem uderzenie adrenaliny, Zbyszek ewidentnie zwalniał, miał kryzys. Do mety jeszcze ponad 2km, to wciąż daleko. Ruszyłem do ataku. Byłem przekonany, że jest w mojej kategorii i walczymy właśnie o jej wygranie.<br />
<br />
Przed 41km była jeszcze agrafka, która pozwalała obadać sytuację około 200m do przodu i później tyle samo z tyłu po nawróceniu o 360 stopni w miejscu. Kiedy Zbyszek zobaczył, że się zbliżam zebrał siły i przyspieszył. Lekko chyba nawet znowu mi odskoczył, co na mnie niestety zadziałało lekko deprymująco. Straciłem wiarę, że go dogonię.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7dbIM4b-cMFJxS0-FaannNrKHNDjK5GHDgC9XzmpvDYGS1HECp5CFrbyRAgJllcK0oIDUwQCuqvtiutPSrKvIX5cHeF_P3TA-ouolNID9we0UlxDcT16qGOFfOnrW8azhnDV_FG_IrTTh/s1600/orlen-out_mor19_01_rzs_20190414_111939.jpg-4031.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1060" data-original-width="1600" height="422" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7dbIM4b-cMFJxS0-FaannNrKHNDjK5GHDgC9XzmpvDYGS1HECp5CFrbyRAgJllcK0oIDUwQCuqvtiutPSrKvIX5cHeF_P3TA-ouolNID9we0UlxDcT16qGOFfOnrW8azhnDV_FG_IrTTh/s640/orlen-out_mor19_01_rzs_20190414_111939.jpg-4031.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">41km</td></tr>
</tbody></table>
Wiarę ponownie odzyskałem kiedy na niecały kilometr do mety za zakrętem zobaczyłem Zbyszka prawie połowę bliżej niż kiedy on tam skręcał. Biegł ciężko, wyglądało, że przyspieszenie za agrafką kosztowało go sporo sił.<br />
Na jakieś 800m przed metą rozpocząłem mocny finisz. Wciąż miałem w głowie, że muszę wygrać kategorię, muszę i koniec. Obaj rzuciliśmy wszystkie siły jakie mieliśmy. Zbliżałem się bardzo szybko, wciąż szacowałem czy dam radę. Mocno wierzyłem, że go dogonię, minę i wygram M-40.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgyOmYDdB2woyf_vQioaJsCxfB1w8DxqpgoFA9e8nHf6kPZja1EWyVZIvirScevzNzdOHPpHWS7FB0KOMcq2DP7brQmJR0xRJ6mQrftLxjpHs5Md34PF4DO5NcZ3loHaqLwbJVNKRmL0Yff/s1600/DSCF2699.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgyOmYDdB2woyf_vQioaJsCxfB1w8DxqpgoFA9e8nHf6kPZja1EWyVZIvirScevzNzdOHPpHWS7FB0KOMcq2DP7brQmJR0xRJ6mQrftLxjpHs5Md34PF4DO5NcZ3loHaqLwbJVNKRmL0Yff/s640/DSCF2699.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jeszcze 200m, wciąż jest szansa</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjne8u7ePkeK3hE_hSrEPkN1hXq9iM2j7-1N_bsTmrkwBa0J5kOfhKjnmqjA-a6cZSGsLso20UDbszmYF00rgkr2DQFz8ddHTL8DXx7osOHRalI1BTypWNThKcsG8j3DoLWsnNT8J32Td21/s1600/orlen-out_mor19_04_srv_20190414_112713.jpg-4031.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjne8u7ePkeK3hE_hSrEPkN1hXq9iM2j7-1N_bsTmrkwBa0J5kOfhKjnmqjA-a6cZSGsLso20UDbszmYF00rgkr2DQFz8ddHTL8DXx7osOHRalI1BTypWNThKcsG8j3DoLWsnNT8J32Td21/s640/orlen-out_mor19_04_srv_20190414_112713.jpg-4031.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Meta</td></tr>
</tbody></table>
Niestety... zabrakło mi dwóch sekund. Zbyszek był mocniejszy i zdołał się obronić. Jednak na mecie czekała mnie miła niespodzianka. Kiedy mu gratulowałem z uśmiechem stwierdził, że do czterdziestki to mu wciąż jeszcze trochę brakuje. Tak więc oto wygrałem M-40, a dzięki mojej małej pomyłce poprawiłem nam obu życiówki o kilkanaście pewnie sekund :)<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5kJxNJKGIvgQVZjx-lFwWVFBSbPrXS6Gkks-OKyCUNEvJbuTDft_rZ7tCJ1ywHAUPA3D7kxDd8_1Ju6LYHV-D59TDT9Z9yNbdLBMeQLJrfttazu7hBq714RnzOWfJvqiXDwxZPf3HJvhG/s1600/orlen_miedzyczasy.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="625" data-original-width="533" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5kJxNJKGIvgQVZjx-lFwWVFBSbPrXS6Gkks-OKyCUNEvJbuTDft_rZ7tCJ1ywHAUPA3D7kxDd8_1Ju6LYHV-D59TDT9Z9yNbdLBMeQLJrfttazu7hBq714RnzOWfJvqiXDwxZPf3HJvhG/s640/orlen_miedzyczasy.png" width="544" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">tak to wygląda w cyferkach</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Oprócz pościgu na ostatnich dwóch kilometrach całość biegło mi się bardzo fajnie, to był mój dzień. Właściwie wszystko zagrało, dzięki czemu ta życiówka zrobiona była chyba najmniejszym kosztem, a na pewno najmniej bolała. Cały czas czułem pełną kontrolę, miałem zapas. Nawet po ostrym finiszu nie odcięło mnie, a po kilku minutach czułem się już bardzo dobrze.<br />
<br />
<b>2:27:16, 17. Open, 16. Mężczyzna, 9. Polak, 1. M-40</b><br />
<a href="http://live.sts-timing.pl/owm2019/index.php?dystans=1" target="_blank">Pełne wyniki</a><br />
<a href="http://www.140minut.pl/orlen-maraton-spektakl-dramatyczny-relacja/" target="_blank">Relacja Andrzeja</a><br />
<a href="http://kamillesniak.com/orlen-warsaw-marathon/" target="_blank">Relacja Kamila</a><br />
<br />
Zapis mojego biegu na portalu <a href="https://www.strava.com/activities/2288610390" target="_blank">Strava</a><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRjghdBz-O1oVu4YE1WZINnoc8IU_m1QgaxEMex9e-7WGoqfZGyKQ7uWuwwwi5TJgP4pD6Ia4-izo6YUn9ytKVouOPl1K9-j2r2cq0BmNAP0BmLhMxSlpvM17yOSg9tNN-s3jFncY0gVdd/s1600/DSCF2715.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRjghdBz-O1oVu4YE1WZINnoc8IU_m1QgaxEMex9e-7WGoqfZGyKQ7uWuwwwi5TJgP4pD6Ia4-izo6YUn9ytKVouOPl1K9-j2r2cq0BmNAP0BmLhMxSlpvM17yOSg9tNN-s3jFncY0gVdd/s640/DSCF2715.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<br />Grzegorz Gronostajhttp://www.blogger.com/profile/05784100652777519694noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-523832545210893063.post-29304502101618541892019-04-16T19:11:00.000+02:002019-04-17T10:40:00.842+02:00Przygotowania do Orlen Maraton 2019<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgGTnKyXMynGVid4ccG5uDIm14fDvx4qCbEvmM5U5XEoOWO6Xjc8jz3ss9EaKpAuh_RsratvoDaTxn8eNPm3I7r0cHeXkaT97WsxZl7FAGSta_7Giy_owY3bkqej-9WswP8jyV7Uwac8Zmq/s1600/19691186_1263712063740131_836912280_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="768" data-original-width="960" height="512" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgGTnKyXMynGVid4ccG5uDIm14fDvx4qCbEvmM5U5XEoOWO6Xjc8jz3ss9EaKpAuh_RsratvoDaTxn8eNPm3I7r0cHeXkaT97WsxZl7FAGSta_7Giy_owY3bkqej-9WswP8jyV7Uwac8Zmq/s640/19691186_1263712063740131_836912280_n.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<a href="http://ggronostaj.blogspot.com/2019/04/nowy-jork-2018-studium-upadku-clickbait.html" target="_blank">Poprzedni wpis</a> napisałem dwa dni przed startem w tegorocznym Orlenie. Porażka w zeszłorocznym maratonie w Nowym Jorku była dla mnie bardzo ważnym doświadczeniem, nauczką, która miałem wówczas nadzieję nie poszła w las.<br />
Dzisiaj jestem już po starcie w najważniejszym biegu tej części sezonu. Nowa fantastyczna życiówka <b>2:27:16</b>. Przede wszystkim jednak cieszy styl w jakim została osiągnięta, bez kryzysu, skurczów i bóli mięśni. Kompletnie inny bieg niż 7 miesięcy temu. Na mecie radość, ale też i niedosyt, na pewno mogłem pobiec lepiej, miałem na to siły. Kolejny raz moje przygotowania wyglądały inaczej niż dotychczas. Ale też tym razem startowałem świeży i wypoczęty, co jest równie ważne jak przebiegnięte kilometry.<br />
<br />
<a name='more'></a>Po starcie w Nowym Jorku miałem biegowego doła. Rachunek nakładu pracy i wyrzeczeń do osiągniętych zysków wyszedł bardzo niekorzystnie. Zamiast wstawać rano i piłować trening zanim wszyscy w domu wstaną, odmawiać sobie wielu przyjemności, mogłem więcej czasu spędzić z rodziną czy znajomymi, a efekt byłby podobny. Nawet gdybym pobiegł 2 czy 3 minuty gorzej przy dużo mniejszych nakładach byłoby to do przyjęcia.<br />
<br />
Na szczęście dzięki temu, że przylecieliśmy do USA dzień przed startem, zaraz po maratonie mieliśmy prawie 2 tygodnie na wspólne wakacje, w końcu bez biegania, diety, wczesnego wstawania i wiecznego zmęczenia. Spędziliśmy bardzo fajnie czas na południu wśród palm, białych piasków, zjeżdżalni i Myszki Miki. Dużo słońca i ciepełko w połowie listopada pozwoliły odbudować się mentalnie i fizycznie.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_VcIsSI-S7Rkc4LwJjDLx4vHWnePtnGBoM55vtaQ4ngEMoZ8O7x_FC-YHOteT1Sdo0TBT7Y6lHZIOKTERkNA3Tb00apEGbd6HA7hLqse0eX-HK3xC8MHaIoRtXhm5EmDbCsQKn4iol_L4/s1600/IMG_20181107_115413.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_VcIsSI-S7Rkc4LwJjDLx4vHWnePtnGBoM55vtaQ4ngEMoZ8O7x_FC-YHOteT1Sdo0TBT7Y6lHZIOKTERkNA3Tb00apEGbd6HA7hLqse0eX-HK3xC8MHaIoRtXhm5EmDbCsQKn4iol_L4/s640/IMG_20181107_115413.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Roztrenowanie w sumie trwało miesiąc. Na początku grudnia wróciłem do spokojnego truchtania.<br />
Kilka sezonów temu, również po mocno rozczarowującym starcie w maratonie postanowiłem mocno popracować nad bazą. Przez wiele tygodni codziennie biegałem tylko wybiegania 20-25km na granicy I i II zakresu, czyli najmocniejsze tempo jakie byłem w stanie powtarzać dzień po dniu przez długi czas.<br />
<br />
Tak też postanowiłem przepracować zimę w tym roku. Z małą jednak poprawką, pod koniec biegu dorzuciłem lekkie przyspieszenie, bez zakładania tempa, po prostu szybciej, przez jakieś 3km. Całość treningu to 15km. Tempo przyspieszenia oscylowało wówczas między 3:35-3:45/km.<br />
Po dwóch tygodniach dystans zwiększyłem do 17km, w tym pod koniec było już 4km szybsze. Dawało to wówczas 28km tygodniowo w tempie bliskim startowemu (3:30/km), podzielone na krótsze odcinki biegane codziennie zamiast dwóch czy trzech akcentów.<br />
Ideą było sprawdzenie jak zadziała lekki bardzo częsty bodziec, z krótkim czasem na regenerację zastępując dwa 14km biegi ciągłe w II zakresie z dniami odpoczynkowymi pomiędzy.<br />
<br />
Sam nie wiedziałem czego spodziewać się po takim treningu. Nie miałem pojęcia, jak długo dam radę tak biegać, czy to ma jakikolwiek sens. Różne komentarze i pytania dotyczące tego co robię pojawiały się wówczas na moim profilu na platformie Garmin Connect. Niestety w większości przypadków nie byłem w stanie zaspokoić ciekawości, chociażby do kiedy zamierzam tak biegać i czy coś będę zmieniał. Wszystko zależało od reakcji mojego niemłodego już przecież ciała na takie bodźce i jego umiejętności przyjęcia takich obciążeń oraz ich zregenerowania.<br />
<br />
Dosyć szybko zacząłem przekonywać się jak mało wiary mamy w możliwości naszych organizmów. Bardzo naturalnie przyspieszenie wydłużyło się do 5km. Od czasu do czasu dołączał do mnie Jacek Sobas, dzielnie wplatając w swój trening moje przyspieszenia. Pewnego razu po takiej piątce, zapytał mnie jak wielu innych, jakie mam plany dalej. Właśnie tygodniowo robiłem 35km w tempie bliskim startowemu, czułem się wyśmienicie z tym, stwierdziłem więc, że chyba dobre było by biegać 21km w tym 6km tempa maratońskiego. Wychodziłby codziennie półmaraton i raz w tygodniu maraton w tempie na 2:30:00 :)<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
Na następny tydzień musiałem zawiesić eksperyment. Zaczęły się ferie i pojechaliśmy we włoskie Alpy na narty. Śnieg i wielkie przewyższenia komplikowały takie sztywne trzymania tempa czy dystansu. Cały ten czas poświęciłem na codzienne wbieganie 10km na stację narciarską (około 1000m przewyższenia) i zbiegania z powrotem do hotelu. Zastąpiłem jedną monotonię inną :)<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOhT0armLgZtecXHofa0hjyLXKm3PPUY6z_91ohikhZHpior4RQt8eeIVDoqmXc91rX1kgr1TEA_QH7ciAPwweCZOy82PYybTpnSWT-qBYBbtsYGc46eBeEgLHxOooHBYkvZqeq5P-UgTW/s1600/MVIMG_20190128_085950.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOhT0armLgZtecXHofa0hjyLXKm3PPUY6z_91ohikhZHpior4RQt8eeIVDoqmXc91rX1kgr1TEA_QH7ciAPwweCZOy82PYybTpnSWT-qBYBbtsYGc46eBeEgLHxOooHBYkvZqeq5P-UgTW/s640/MVIMG_20190128_085950.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Po wbiegnięciu na stację narciarską w Bormio</td></tr>
</tbody></table>
Powrót do domu i powrót do wcześniejszego schematu. Poza przyspieszeniami, które utrzymywałem na poziomie 3:35/km, resztę wybiegania pokonywałem w okolicach 4:00/km.<br />
W końcu poczułem się gotowy do sprawdzenia czy jestem w stanie biegać te 6km dziennie tempa maratońskiego. Podzieliłem to jednak na 2x3km, rozdzielone odcinkiem 5km. W sumie pokonywałem 21km, a tempo średnie całości wahało się od 3:45 od 3:55/km. Bez problemu taki schemat powtarzałem przez kolejne dwa tygodnie.<br />
<br />
Później trening zaczynał żyć swoim życiem. Różnica tempa między wybieganiem, a przyspieszeniami zaczęła maleć, ze względu zarówno na przyspieszanie pierwszego i lekkie zwalnianie tych drugich. Pod koniec okresu budowania bazy biegałem dwa tygodnie po 22km równym tempem około 3:45/km, oczywiście codziennie :)<br />
Pogoda całą zimę była lekko mówiąc do bani. Ciągle wiało, na przemian padał deszcz, albo wszystko było skute lodem, czasem pojawiał się śnieg. Na przemian było zimno i ciepło. Chciałoby się napisać, że były wzloty i upadki, lepsze i gorsze treningowo dni, jak to w życiu. Ale tak nie było. I to było największym zaskoczeniem dla mnie, mimo ogromnego obciążenia kilometrowego jak i tempowego, czułem się każdego dnia odpoczęty i gotowy do kolejnego bodźca. Fizjologia to jednak nie nauka, to sztuka tajemna :)<br />
<br />
Pierwszy kubeł zimnej wody dostałem na głowę 16.marca podczas <a href="https://wroactiv.pl/" target="_blank">Dziesiątki WroActiv</a>. Faktem jest, że nie biegałem szybciej niż 3:30/km od jakiś 7 miesięcy, no ale czas na mecie 33:42, najgorszy od kilku lat i fatalne samopoczucie podczas biegu zaskoczyły mnie kompletnie i totalnie. Przez cały bieg, bez względu na tempo nie miałem żadnej kontroli, wydawało mi się, że biegnę na krawędzi i nie byłem w stanie z tego czasu urwać nawet sekundy...<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbzxVFsk0PsNXiFWKMXoMczD9yowfZuWQtKsAeoFbP6PnzsUsvnO6qLuiFJojMlBHLMw28eeU7lwasQFm-7vLxRmVH_vNStuWpmWcDQZvonpLT0nUbmGGf8AP9IdS1CrOkjspsm-ECxRxz/s1600/received_398650074284167.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1104" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbzxVFsk0PsNXiFWKMXoMczD9yowfZuWQtKsAeoFbP6PnzsUsvnO6qLuiFJojMlBHLMw28eeU7lwasQFm-7vLxRmVH_vNStuWpmWcDQZvonpLT0nUbmGGf8AP9IdS1CrOkjspsm-ECxRxz/s640/received_398650074284167.jpeg" width="440" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dziesiątka WroActiv, 9.km</td></tr>
</tbody></table>
Tuż przed tym startem zakończyłem mój eksperyment treningowy. Zacząłem normalny BPS, który u mnie to lekkie rozbiegania w tygodniu rozdzielone dwoma akcentami, robionymi głównie na odcinkach 1km albo 2km. Do maratonu zostało 5 tygodni, a dla mnie 10km w tempie 3:25/km to była katorga. Na maratonie mam pobiec cztery takie dyszki w tempie zaledwie 5sek/km wolniejszym każda...<br />
<br />
Na drugi dzień pojechaliśmy z Andrzejem na trasę Półmaratonu Ślężańskiego, na asfalcie i przewyższeniach zrobić spokojną trzydziestkę wykorzystując zmęczenie mięśni po ściganiu na 10km.<br />
<br />
Zamiast spokojnego biegu z kilometra na kilometr przyspieszaliśmy, po 12km biegliśmy już poniżej 3:30/km. Szaleństwo. Na drugi dzień po zawodach. Nauczka z Nowego Jorku kazała mi przerwać ten trening po 22km. Na Andrzeju, aż takiego wrażenia tempo nie zrobiło, dokończył tym tempem całe 30km... Byłem pod ogromnym wrażeniem.<br />
<br />
Następny tydzień to odpoczynek, lekkie rozbiegania, plus 5x2km z Jackiem i Andrzejem czyli 3/4 WrocławskiegoIten.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHQyIywJpy5b4sb6nat4_OQ1FEzx_aoreMU2KNELrtZ6J1P1dGyENTFDb7iwXIi8bHxL5jaHPhEvpsGeAdT38r72EA_VPyKyTT9UFyKj9RCOF9sif4oNbqYNXN7GP-sHiSrfSRFhKo99u9/s1600/MVIMG_20190320_105848.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="889" data-original-width="1600" height="353" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHQyIywJpy5b4sb6nat4_OQ1FEzx_aoreMU2KNELrtZ6J1P1dGyENTFDb7iwXIi8bHxL5jaHPhEvpsGeAdT38r72EA_VPyKyTT9UFyKj9RCOF9sif4oNbqYNXN7GP-sHiSrfSRFhKo99u9/s640/MVIMG_20190320_105848.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Oczywiście pierwsza myśl, to nie dać się ponieść jak przed poprzednim maratonem kiedy to z Jackiem na zapalenie płuc daliśmy radę tylko 3x2km... Tym razem pełna kontrola i ze średnią około 3:20/km zrobiliśmy pełny zaplanowany trening. Pojawiła się nutka optymizmu, pomijając 2min przerwę między odcinkami, zrobiłem właśnie na pełnej kontroli i sporym zapasie 10km w tempie lepszym niż na zawodach 5 dni temu, a przecież była jeszcze pomiędzy Ślęża.<br />
<br />
Niestety na kolejny kubeł zimnej wody musiałem czekać tylko 3 dni. <a href="https://www.polmaratonslezanski.pl/" target="_blank">Półmaraton Ślężański</a> był również najsłabszym moim biegiem na tej trasie od wielu lat, nie licząc zeszłego roku kiedy startowałem z lekkim bólem biodra i dosyć mocno przeziębiony (wtedy zrobiłem 1:14:43). 3 lata temu kiedy na Orlenie pobiegłem życiówkę 2:28:46, trzy tygodnie wcześniej na Ślęży na tej trasie zrobiłem 1:11:24. Tym razem ten półmaraton zakończyłem w 1:14:38. Pięć sekund szybciej niż rok temu chory i kontuzjowany... SUPER! Serio? NIE!<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOxQZDNSd5d0cheKwDtIeRg_OD3SgYCb6co77iuyapyxJ_jT-_X6KkDNPAgFlpQb0lpuugAdp-Dg-PUYtMMeXL4MNhKRbfQSWuIjTHYG_bk1SHynpZKgPdNqo3f7F0OMLXjd4Zm0RpTVkY/s1600/FB_IMG_1553463702071.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="960" data-original-width="1449" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOxQZDNSd5d0cheKwDtIeRg_OD3SgYCb6co77iuyapyxJ_jT-_X6KkDNPAgFlpQb0lpuugAdp-Dg-PUYtMMeXL4MNhKRbfQSWuIjTHYG_bk1SHynpZKgPdNqo3f7F0OMLXjd4Zm0RpTVkY/s640/FB_IMG_1553463702071.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">PANAS Półmaraton Ślężański, 20.km</td></tr>
</tbody></table>
Jednak to był inny bieg niż WroActiv. Biegłem tempem maratońskim dosyć swobodnie, nie zostawiając zdrowia na trasie. Po prostu nie potrafiłem biec szybciej. Biegłem razem z Andrzejem początek. Na podbiegu pod Przełęcz Tąpadła on przyspieszył, a ja zostałem w tyle. Później wciąż się ode mnie oddalał. Za mną za to wiało pustką aż po horyzont.<br />
Niestety 1:14:38... to nie jest nawet międzyczas na maratonie jeśli myślę o życiówce... 1:14:23 zrobione dwukrotnie daje zaledwie jej wyrównanie.<br />
<a href="http://www.140minut.pl/polmaraton-slezanski-relacja-z-zawodow/" target="_blank">Relacja Andrzeja z tego biegu</a>.<br />
<br />
To był chyba ten moment kiedy zacząłem przebąkiwać, że zaryzykowałem zmianą treningu, coś tam sobie sprawdziłem, ale raczej nie było warto. Zacząłem też wahać się nad kolejną teorią, której do tej pory mocno się trzymałem. Wydawało mi się, że nie potrzebuję trzydziestek. Na co mi one jeśli codziennie biegam 22km w II zakresie, co mi da wolniejsze przebiegnięcie o 8km więcej...<br />
<br />
No nic, zostały jeszcze 4 tygodnie. Postanowiłem, że muszę zrobić przynajmniej dwa biegi powyżej 30km w tym czasie. Na drugi dzień po półmaratonie wyszedłem (sam!) na spokojne 35km. Nie muszę się spieszyć, w końcu mięśnie są zmęczone po przewyższeniach Ślęży. Jednak spokojna trzydziestka nie była mi chyba dana w tych przygotowaniach :) Na 6km spotkałem <a href="http://arkadiuszgardzielewski.pl/" target="_blank">Arka Gardzielewskiego</a>, sekunda zawahania i dołączyłem do niego żeby chociaż chwilę pogadać. Arek biegł 35km w tempie 3:50/km. Jakoś tak się wciągnęliśmy w rozmowę i zanim się zorientowałem miałem już z nim przebiegnięte 15km i kawał drogi do domu :) Wyszło mi 33km po 3:50/km. Jak na dzień po ciężkich zawodach nie było źle.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtJdKnjLAnISzEYVoM_rvq-IQj5kQtzu7_bJoByjPHIzDfSn7ZcjgNPgnNiownlj-BvKQR-5vg2-e2kBL8VunOyBveKFLnawaPnquQfoz6yjkTlMdRcJ8WHKeb_Hf3kPNt1THaz9bbcYtY/s1600/IMG_20190324_123704.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtJdKnjLAnISzEYVoM_rvq-IQj5kQtzu7_bJoByjPHIzDfSn7ZcjgNPgnNiownlj-BvKQR-5vg2-e2kBL8VunOyBveKFLnawaPnquQfoz6yjkTlMdRcJ8WHKeb_Hf3kPNt1THaz9bbcYtY/s640/IMG_20190324_123704.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Było ciężko, ale dałem radę z Mistrzem Polski</td></tr>
</tbody></table>
To był ostatni tak mocny akcent. 3 tygodnie do startu. Trzeba odpoczywać, nic nie nadgonię, a wciąż jeszcze czułem gorzki smak zmarnowanej szansy na dobry bieg w Nowym Jorku.<br />
Lekkie rozbiegania plus znowu dwójki z chłopakami, nawet wolniej niż tydzień wcześniej.<br />
Na koniec tygodnia 21,1km w tempie maratonu. Wyszło 1:14:44 (3:32/km), samotnie na asfaltowej pętli na osiedlu. Samopoczucie dobre jedyne co mnie martwiło to ciągły wzrost tętna, aż do bardzo wysokiego dla mnie 172 na końcówce. Na drugi dzień spokojne w końcu 30km po 3:55/km, tym razem z niskim tętnem, nie wchodzącym nawet w II zakres.<br />
<br />
W tygodniu ponownie w stałym składzie dwójki. Tym razem na pełnym luzie i sześć zamiast pięciu, średnia 3:25/km. Po tym treningu zacząłem czuć, że jestem fajnie chyba już obiegany na takich tempach i złamanie 2:30:00 zaczęło wyglądać na możliwe. Ostatnio dokonałem tego dokładnie dwa lata temu, również na Orlenie.<br />
<br />
Tydzień przed startem bardzo lekki akcent, 3x4km w tempie maratonu. Duży luz podczas powtórzeń, niskie tętno, szybko spadające na przerwach.<br />
Po tym treningu podjąłem decyzję o ataku na życiówkę. Złamanie 2:30:00 to minimum, ale jadę po więcej. Spróbuję chociaż miałbym cierpieć, a nawet nie ukończyć biegu. Będę biegł pierwszą połówkę na 1:14:00, a potem niech się dzieje wola nieba :)<br />
<br />
Nie jestem wielkim zwolennikiem diety niskowęglowodanowej, właściwie jestem bardzo sceptyczny co do rezultatów jej stosowania. Jest ciężka zarówno psychicznie, fizycznie jak i logistycznie. 4 dni fatalnego samopoczucia, braku siły i motywacji. Tym razem tego właśnie potrzebowałem. Tak, nie zrobiłem tej diety dla jej cudownego dobicia baków glikogenem po wcześniejszym całkowitym ich opróżnieniu. Chciałem ją zrobić, żeby przez ostatni tydzień czuć się źle, przez to po prostu odpocząć fizycznie, nie biegać jak ostatnio kilometrówek poniżej 3:00... Chciałem, żeby każdy kilometr przebiegnięty na kilka dni przed maratonem był na tyle ciężki, abym robił ich jak najmniej i jak najwolniej.<br />
<br />
W środę wyszliśmy z Andrzejem na 5x1km. Trening, który był gwoździem do trumny poprzednich przygotowań. Tym razem kompletnie bez energii, sił i na fatalnym samopoczuciu pobiegałem to po średnio 3:20. No i super :)<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhVURavFohA69O31Nu2fuT5x1IiYwOGLvTB6_qsO2w_zwoVRVEu9-eJ98m07WywFEWrF9zN8BoiQZZEHWhd27dSqfRyeh5638mcHya4RVvIs_oTOAdawKhTiiL7V0_FFAWVrnFESOwaUvYq/s1600/IMG_20190410_090139.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhVURavFohA69O31Nu2fuT5x1IiYwOGLvTB6_qsO2w_zwoVRVEu9-eJ98m07WywFEWrF9zN8BoiQZZEHWhd27dSqfRyeh5638mcHya4RVvIs_oTOAdawKhTiiL7V0_FFAWVrnFESOwaUvYq/s640/IMG_20190410_090139.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Cztery dni do maratonu</td></tr>
</tbody></table>
Potem już tylko ładowanie akumulatorów energią i wątroby glikogenem. W sobotę na rozruchu czułem się tak koszmarnie, że byłem właściwie pewny, że w Warszawie będę finiszował zadowolony.<br />
<br />
Sam bieg będzie w następnym wpisie, bo ten bardzo mocno się rozciągnął, a obiecywałem kiedyś, że nie będę więcej robił takich długich i nudnawych wpisów. No nic tym razem nie wyszło :)<br />
Jako, że 90% Orlen Maratonu pokonałem razem z Andrzejem to relację z tego biegu można przeczytać jego oczami już teraz na <a href="http://www.140minut.pl/orlen-maraton-spektakl-dramatyczny-relacja/" target="_blank">140minut.pl/</a>.<br />
No i jeszcze jedna para oczu z tej samej grupy podczas Orlenu, zapraszam na relację na stronie <a href="http://kamillesniak.com/orlen-warsaw-marathon/" target="_blank">Kamila Leśniaka</a>.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<br />Grzegorz Gronostajhttp://www.blogger.com/profile/05784100652777519694noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-523832545210893063.post-65786316286674378732019-04-12T18:46:00.003+02:002019-04-12T18:47:53.905+02:00Nowy Jork 2018. Studium Upadku (clickbait)<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhsNB9XgcVQYlegWohJkUXNgmHcJb7QF6jXcbbh6WxA2AR7AmngRmLVktQFn37hIYy_RKz90_-50yBmfyrzx7eIiPD5DHvzrKjTr1go28KKcsb7U1gGbS94EtHtOS0n42AsyMBEQnp_j8up/s1600/porazka.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="413" data-original-width="620" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhsNB9XgcVQYlegWohJkUXNgmHcJb7QF6jXcbbh6WxA2AR7AmngRmLVktQFn37hIYy_RKz90_-50yBmfyrzx7eIiPD5DHvzrKjTr1go28KKcsb7U1gGbS94EtHtOS0n42AsyMBEQnp_j8up/s400/porazka.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
Maraton w <b>Nowym Jorku</b> był moją imprezą docelową w 2018 roku i miał być rekompensatą za średnio udany sezon. Tak jednak nie było. We wcześniejszych postach opisałem zeszłoroczną wiosnę jak i początek przygotowań do tego maratonu.<br />
Wszystko szło gładko i dokładnie tak jak tego oczekiwałem, ale czyż nie tak właśnie zaczyna się większość horrorów produkowanych przez Hollywood?<br />
<a name='more'></a><b><br /></b>
<b>Miesiąc do godziny 0</b><br />
W niedzielę 7. października wpadł start kontrolny podczas półmaratonu w Legnicy. Bieg w większości rozgrywany po alejkach parkowych, na pętlach, z których tylko część pierwszej zahaczyła o boczne uliczki miasta. Nawierzchnia to głównie szuter, ale trafiło się też trochę asfaltu, kostki, a nawet tartanu na stadionie. 3 bardzo mocno pokręcone pętle, jak mocno można zobaczyć na mapce:<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwtdNZ4j0aysYDSKMwmcMk4dA7FcTgdoLrVjs2gD_5weRFMo4nT3M0tmSiQm_Q9FAqFg9Uw7CBq8C0ICPX74KSPq8Fhf2JvJ-IhvZbIEE9kj1uVEQ4554u5kCLCe4KK-yuuoDQP6CFaMNm/s1600/legnica_polmaraton_2018.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="657" data-original-width="620" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwtdNZ4j0aysYDSKMwmcMk4dA7FcTgdoLrVjs2gD_5weRFMo4nT3M0tmSiQm_Q9FAqFg9Uw7CBq8C0ICPX74KSPq8Fhf2JvJ-IhvZbIEE9kj1uVEQ4554u5kCLCe4KK-yuuoDQP6CFaMNm/s640/legnica_polmaraton_2018.png" width="601" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Trasa Półmaratonu Legnica 2018</td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr>
</tbody></table>
Na cztery dni przed tym startem zrobiłem bieg ciągły 15km w tempie maratońskim 3:30/km. Nie przeszkodziło mi to na takiej trasie pobiec 1:12:01. Przegrałem tylko z Adamem Putyrą, a Wrocławskie Iten zgarnęło dwa pierwsze miejsca Open.<br />
<br />
<b>4 tygodnie do godziny 0</b><br />
3 dni po półmaratonie, razem z Jackiem Sobasem wybraliśmy się pobiegać 5x2km w tempie półmaratonu (około 3:25/km). Plany planami, tym razem wygrała adrenalina i chęć rywalizacji. Wyszło z tego 3x2km po 3:10/km, 3:11/km i ostatnia 3:15/km, którą ledwo ukończyłem.<br />
Po następnych trzech dniach, również z Jackiem pościgałem się na Biegu Trzech Wzgórz we Wrocławiu. Trudna trasa (GPS zmierzył około 10,5km) i sporo przewyższeń. Byłem pierwszy, a Wrocławskie Iten ponownie zgarnęło dwa pierwsze miejsca Open.<br />
<br />
<b>3 tygodnie do godziny 0</b><br />
Dwa dni odpoczynku i meldujemy się z Jackiem gotowi na 5x2km. Tym razem nie spaliliśmy się i trening wyszedł tak jak był planowany w okolicach 3:20/km. Mimo sporej ostatnio ilości szybkiego biegania było całkiem lekko i swobodnie.<br />
Następny akcent (15km w tempie maratońskim) planowałem po dwóch dniach odpoczynku, ale wtedy fundacja Kilometry Pomocy miała zaplanowany bieg charytatywny, w którego organizację byłem zaangażowany. Moim zadaniem było rozwieszenie znaczników i taśm na 5km trasie, rozprowadzenie wolontariuszy na miejsca wymagające zabezpieczenia i przejechanie rowerem jako pilot przed czołówką.<br />
Wiedziałem, że mimo najszczerszych chęci ciężko będzie mi to pogodzić z dłuższym treningiem. Skróciłem więc odpoczynek do jednego dnia i zrobiłem planowane 15km po 3:30/km.<br />
<br />
Pracę przy zabezpieczaniu trasy skończyłem jakieś 10min przed startem biegu. Uznałem, że trasa jest tak znakomicie przygotowana, że pilot nie jest potrzebny. Czułem się dobrze i pomyślałem, że szybsza piąteczka nie zaszkodzi. Dystans pokonałem w 17:15, co daje 3:23/km. Był to trzeci akcent w ciągu 4 dni.<br />
<br />
<b>2 tygodnie do godziny 0</b><br />
Po takiej dawce mocniejszego biegania, zamiast kolejnego dłuższego biegu ciągłego wyszedłem na 3x4km maratońskiego. Noga kręciła niesamowicie lekko, płuca przerzucały litry powietrza, tętno niskie. Średnia kilometra tego treningu to 3:23. Dłuższy dystans niż na ostatnich dwójkach, a tempo podobne.<br />
W niedzielę na dokładnie tydzień przed maratonem miało być już bardzo spokojnie. Wyszło 15km po 3:32/km.<br />
<br />
<b>Cztery dni do godziny 0</b><br />
No teraz to już na pewno trzeba zluzować. Z taką myślą na cztery dni przed startem postanowiłem pobiegać ostatni pobudzający akcent. 4x1km. Plan tempo około 3:20.<br />
Ponownie oparłem się na samopoczuciu, nie patrzyłem zbytnio na zegarek, a przynajmniej nie zamierzałem poddać się jego dyktatowi. Poszczególne kilometrówki wyszły: 3:05, 3:05, 3:05, 3:00. Na ostatniej drugie 500m przebiegłem w tempie aktualnego rekordu świata w maratonie, coś koło 2:55/km. Mimo świetnego samopoczucia i ogromnego optymizmu, jak się później okazało tego treningu nie dałem rady już zregenerować.<br />
<br />
<b>Trzy dni do godziny 0</b><br />
Na drugi dzień całą rodziną byliśmy już w podróży. Z Wrocławia wylecieliśmy do Warszawy, tam przesiadka i lot na <b>JFK</b>.<br />
Biegnąc w Nowym Jorku w 2015 roku <a href="http://ggronostaj.blogspot.com/2015/12/new-york-city-marathon-czesc-2.html" target="_blank">poleciałem tam już tydzień przed startem</a>. Miałem czas na odpoczynek, przestawienie się i poczucie atmosfery tego maratonu.<br />
Tym razem zaplanowaliśmy na ten czas dwutygodniowe wakacje dla całej rodziny. Nie chciałem połowy z tego czasu siedzieć w Nowym Jorku czekając na start.<br />
<br />
Istnieją dwie strategie startu w innych strefach czasowych, jedna to lot minimum na tydzień przed. Zwykle cztery dni trzeba liczyć na przestawienie się organizmu do nowej pory spania i czuwania. Dzięki temu mamy szansę na start po przespanych przynajmniej dwóch nocach. Druga strategia to lot na dzień przed startem. Wówczas nieprzestawienie organizmu nie jest aż tak ważne.<br />
<br />
Start maratonu w Nowym Jorku jest o godzinie 15:00 naszego czasu, więc wydaje się, że przy odrobinie szczęścia ma to sens.<br />
<br />
Oczywiście jeśli mamy lot z przesiadką, rzeczami w bagażu nadawanym i nieprzekraczalnym terminem odbioru pakietu tego szczęścia trzeba bardzo ogromną odrobinę.<br />
W Warszawie mieliśmy godzinę na przesiadkę, a Polskie Linie Lotnicze LOT planowały w tym czasie strajk (koniec października, zwiększony ruch na Wszystkich Świętych). Jakakolwiek obsuwa, która by spowodowała, że nie odlecimy o czasie naszym samolotem z Warszawy jeśli nie uniemożliwiała dotarcia na czas to komplikowała go bardzo mocno. Zadania nie ułatwiała podróż z dziećmi (5 i 9 lat).<br />
<br />
W Nowym Jorku planowo mieliśmy być około 21:00 tamtejszego czasu w piątek. Sobota rozruch oraz odbiór pakietu (nieprzekraczalny czas 21:00). Niedziela 4:00 rano pobudka, 5:00 wymarsz na zbiórkę, 6:00 wyjazd autobusu sub-elity na start. Jeśli autobus odjedzie beze mnie to nie wystartuję.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjy5FERhc08I1w5rG7vMhvK9-ypkKEZ0oil6spBYm8L3yIde7XcGDSRXTC_PnhCLVaCI2nFchj-Aypdr5JI8b99zAqL8F_00z8WCWt5nw4wI-M_u_GmVt9HWDOTtYTkqHLQw9HWlqX0F7xB/s1600/received_255953361768990.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><span style="color: black;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjy5FERhc08I1w5rG7vMhvK9-ypkKEZ0oil6spBYm8L3yIde7XcGDSRXTC_PnhCLVaCI2nFchj-Aypdr5JI8b99zAqL8F_00z8WCWt5nw4wI-M_u_GmVt9HWDOTtYTkqHLQw9HWlqX0F7xB/s640/received_255953361768990.jpeg" width="480" /></span></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: small;">Po wylądowaniu w Warszawie dzieci zostały zaproszone do kabiny pilotów</span></td></tr>
</tbody></table>
<b>Dwa dni do godziny 0</b><br />
Oczy mieliśmy czerwone od wpatrywania się w ekrany telefonów sprawdzając czy z Wrocławia samoloty startują planowo. Do bagażu podręcznego wrzuciłem buty startowe, koszulkę i spodenki, wszystko inne w razie czego na miejscu zdobędę, jakby bagaż zaginął. Do Warszawy dotarliśmy planowo, nawet z lekkim zapasem, który wykorzystaliśmy na wizytę w kabinie pilotów :)<br />
Z Warszawy również wylecieliśmy planowo, w końcu mogłem się trochę wyluzować, na chwilę zamknąć oczy i odsapnąć. Była 16:00, a ja na prawdę miałem już dosyć, mimo, że wszystko poszło bardzo gładko.<br />
<br />
Niestety jedynie na około godziny. Mniej więcej tyle po starcie w samolocie usłyszeliśmy komunikat "Czy na pokładzie wśród pasażerów znajduje się lekarz?". Po kilku minutach dwa rzędy przed nami, pod przeciwnym oknem, jeden z pasażerów w asyście stewardes reanimował starszą kobietę.<br />
No i stres co dalej? Zawrócenie samolotu, albo międzylądowanie było bardzo prawdopodobne. Nie podawano żadnych komunikatów, na mapce lotu wyglądało, że lecimy zaplanowaną trasą. Po jakimś czasie sytuacja wyglądała na opanowaną, pani nawet co jakiś czas powolutku spacerowała wzdłuż korytarza w asyście stewardes. Ja miałem akurat dobry widok na tamtą część pokładu, co w pokonaniu stresu nie pomagało.<br />
Kiedy minęła 22:00 naszego czasu dzieci zasnęły. Syn spał na moich kolanach kompletnie uniemożliwiając mi możliwość rozprostowania nóg. Ja czuwałem i wciąż obserwowałem zmieniającą się na straży przy starszej pani załogę. Na szczęście stan był na tyle dobry, że obeszło się bez zmiany trasy.<br />
<br />
W Nowym Jorku wylądowaliśmy o 22:00, czyli z godzinnym opóźnieniem. Dla nas była 4:00 nad ranem. Później jeszcze godzina stania żeby przekroczyć granicę i odebrać bagaże. Oczywiście ze śpiącymi dziećmi na rękach. Na lotnisku w hali przylotów czekał na nas Kamil, znajomy, który blisko pracuje, około 21:00 kończył, no i zadeklarował pomoc. Stwierdził, że i tak będzie jechał do domu obok centrum, więc chętnie nas zabierze do hotelu :) Niestety dla niego i dla nas spotkaliśmy się dopiero o 23:00. Dzięki niemu w hotelu byliśmy około północy, sami potrzebowalibyśmy pewnie godziny więcej. Kamil również startował w maratonie za 35h a od naszego hotelu do domu jechał jeszcze 2.<br />
<br />
I tak oto o 6:00 rano naszego czasu można było w końcu odsapnąć, wykąpać się i położyć do łóżka.<br />
<br />
<b>Jeden dzień do godziny 0 </b><br />
Po drzemaniu bardziej niż śnie około 10:00 wyszedłem na rozruch do Central Parku.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg90Q0eDDTCwGQqjifxsUo-YGg2Mad_xQ2ZNcUDA5v-jcdYsfbBWl01kPdW0Z3CyH6GfuaVMleq6VV_IxJLZE4TeDgoldWspOqvnL_tE60qOTwmXOlPd8M358MPD2H3wvIXxqS_3vx5SUfE/s1600/central_park.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="895" data-original-width="753" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg90Q0eDDTCwGQqjifxsUo-YGg2Mad_xQ2ZNcUDA5v-jcdYsfbBWl01kPdW0Z3CyH6GfuaVMleq6VV_IxJLZE4TeDgoldWspOqvnL_tE60qOTwmXOlPd8M358MPD2H3wvIXxqS_3vx5SUfE/s640/central_park.png" width="538" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Garmin na Manhattanie miał problem z zasięgiem, dopiero w parku złapał sygnał GPS</td></tr>
</tbody></table>
I zaskoczenie. Czułem się świetnie, lekko i rześko. Zrobiłem około 8km z przebieżkami, całość po około 4:25/km. Szybka kąpiel, śniadanie i poszliśmy na piechotę około 2km do biura Maratonu.<br />
<br />
Spotkaliśmy się z Kamilem i odebraliśmy pakiety<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEglyRIQULbOHNIA1M-tcV5Y99rZfpVVxZ-03dvO3gNqAAyi7U-uu7raDNB4ai-OCcIO05UHY2Jus1uYspJFx3v9tXps-Kl-S_RUe2i0LvAeGbsAGMTNgQjfVHaheJGrOytCUGYb5DcY7PuK/s1600/IMG-20181103-WA0010.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="966" data-original-width="1288" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEglyRIQULbOHNIA1M-tcV5Y99rZfpVVxZ-03dvO3gNqAAyi7U-uu7raDNB4ai-OCcIO05UHY2Jus1uYspJFx3v9tXps-Kl-S_RUe2i0LvAeGbsAGMTNgQjfVHaheJGrOytCUGYb5DcY7PuK/s640/IMG-20181103-WA0010.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
Potem kilometry po stoiskach. Spotkaliśmy się z Prezesem i Prezesową klubu biegowego Polska Running Team, w barwach którego startowałem.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6OwlSkZG1PIi4hDgyoiqCu9V8rtJ35FYb_0ysQA1ftVOprsTtlLfqUEm3QX3ic6N1WH51rSwn2vQkg31CkYromh6hK1S8fvX1RBcgDUCtOQyKKHVr77bbzjZK993Baix1T8IBHME1Q7ll/s1600/received_258853288318823.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6OwlSkZG1PIi4hDgyoiqCu9V8rtJ35FYb_0ysQA1ftVOprsTtlLfqUEm3QX3ic6N1WH51rSwn2vQkg31CkYromh6hK1S8fvX1RBcgDUCtOQyKKHVr77bbzjZK993Baix1T8IBHME1Q7ll/s640/received_258853288318823.jpeg" width="640" /></a></div>
<br />
<b>Pięć godzin do godziny 0</b><br />
Po średnio przespanej nocy, właściwie jeszcze w jej połowie musiałem wstać.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPfCutmxIn3vkjNBspcOLpXh463LQEjeN2reGlzxI9bRwja6J6iykl3tTMwa4pkJGFR0JF0nLrnD22uzbdYyEVR2e9yC63_fQd1HbG6NmHuopnhREQtj8UFNqUYw_Z8qAJA2Nc49M6-hxX/s1600/IMG_20181104_051901.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPfCutmxIn3vkjNBspcOLpXh463LQEjeN2reGlzxI9bRwja6J6iykl3tTMwa4pkJGFR0JF0nLrnD22uzbdYyEVR2e9yC63_fQd1HbG6NmHuopnhREQtj8UFNqUYw_Z8qAJA2Nc49M6-hxX/s640/IMG_20181104_051901.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Moja droga na zbiórkę wiodła ulicą Maratońską</td></tr>
</tbody></table>
<b>Jedna godzina do godziny 0</b><br />
Już na rozgrzewce czułem, że to nie jest mój dzień. Czułem, że cała ta dyspozycja, którą aż kipiałem przez cały miesiąc gdzieś uleciała. Porobiłem trochę fotek z gwiazdami światowego maratonu i bardzo niepewny stanąłem na linii startu.<br />
<br />
<b>1:13:44 po godzinie 0</b><br />
W takim czasie dotarłem do połowy dystansu, tej łatwiejszej. Zaczynałem tracić kontakt z grupą i czułem, że będzie na prawdę ciężko.<br />
<br />
Kilka minut później w połowie podbiegu na most Queensboro łączący Queens z Manhattanem na 24km wiedziałem na pewno, że będzie cholernie ciężko. W tym miejscu skończył się dla mnie bieg na wynik, a rozpoczął na ukończenie. Od tego miejsca to było jedne z najtrudniejszych 18km na trasach maratonu.<br />
<br />
<b>Czas na mecie to 2:32:03</b>, gorszy o 3min od uzyskanego 3 lata wcześniej. Wydaje mi się, że jeszcze tydzień wcześniej przygotowany byłem na pobiegnięcie szybciej niż 2:29:09 z 2015 roku.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiX6UFpm9jjPGBA5Rg7YN8QjZF-OcjNtKvLOutFuVeue-1bPB2IEF4Vk390LmKpdYbbKdJesNnVcOsRcG_ce-gfRY9KJ6Xu9Khe2C_OU7V-tF7iH9tyA43O_PS_dJNacijrSPK453lQV2nJ/s1600/received_1892635390826957.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="960" data-original-width="720" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiX6UFpm9jjPGBA5Rg7YN8QjZF-OcjNtKvLOutFuVeue-1bPB2IEF4Vk390LmKpdYbbKdJesNnVcOsRcG_ce-gfRY9KJ6Xu9Khe2C_OU7V-tF7iH9tyA43O_PS_dJNacijrSPK453lQV2nJ/s640/received_1892635390826957.jpeg" width="480" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">W połowie byłem zawiedziony wynikiem, ale w połowie szczęśliwy, że dobiegłem mimo potężnego kryzysu</td></tr>
</tbody></table>
<br />
---------------<br />
<b>Clickbait</b> czyli wg Wikipedii "celowe przyciąganie uwagi czytelnika za pomocą tytułów bądź miniaturek, które przesadnie wyolbrzymiają faktyczną treść i znaczenie określonego artykułu".<br />
<br />Grzegorz Gronostajhttp://www.blogger.com/profile/05784100652777519694noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-523832545210893063.post-53730375493358610072018-10-12T11:58:00.002+02:002018-10-12T11:58:46.547+02:00Sztuczka ze znikającym tłuszczemJak najlepiej stracić na wadze? Stara mądrość ludowa mówi, że najlepiej kupić wagę za 300zł i sprzedać za 100zł.<br />
Innym sposobem, nie tak szybkim i nie tak pewnym jest aktywność fizyczna.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNvXsibwbjqbPChed3zkhW4gNqgOHvpnpZZES3D-pkmF2Lsv0ZN6aJycZqpbXrVhJdgIAQhd8sotOactZWtA5o6SH4DDCi01ZdWNtfcDm78KqzvZ18KdGpFTIMDe4SOvPeUdmbM1B2wM0R/s1600/fat-3400535_1920.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="865" data-original-width="1016" height="340" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNvXsibwbjqbPChed3zkhW4gNqgOHvpnpZZES3D-pkmF2Lsv0ZN6aJycZqpbXrVhJdgIAQhd8sotOactZWtA5o6SH4DDCi01ZdWNtfcDm78KqzvZ18KdGpFTIMDe4SOvPeUdmbM1B2wM0R/s400/fat-3400535_1920.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">pixabay.com</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<a name='more'></a><br />
<h4>
Czysta magia </h4>
Kiedy obserwujemy sztuczkę ze znikającą monetą wykonywaną przez zręcznego magika, jesteśmy przekonani, że właśnie rozpłynęła się ona w powietrzu. Mimo tego co właśnie zobaczyliśmy podświadomie wiemy, że moneta wciąż gdzieś tam jest, dobrze ukryta przed naszym wzrokiem.<br />
Takie samo przekonanie towarzyszy nam kiedy po udanym treningu stajemy na wadze pokazującej masę tłuszczu i widzimy, że oto znowu troszkę ubyło. Właśnie jak prawdziwy iluzjonista wykonaliśmy sztuczkę ze znikaniem. Ponownie wiemy, że tak na prawdę nasz tłuszcz zamienił się w coś innego, ale najważniejsze, że go nie ma. Jakość każdego magicznego pokazu zależy od zmylenia widza, skierowania jego uwagi w innym kierunku, wręcz zasugerowania rozwiązania. W tym wypadku rozgrzane ciało i kilometry zarejestrowanie przez zegarek z GPSem wydają się podawać oczywistą wręcz odpowiedź: <b>ciepło i ruch mięśni</b>, na to zamienił się mój tłuszcz. Zajrzyjmy więc głębiej w sekrety sztuczki ze znikającym tłuszczem czy tak było na prawdę.<br />
<br />
<h4>
Trochę teorii na początek </h4>
W każdej komórce naszego ciała nieustająco zachodzą reakcje spalania węglowodanów i tłuszczów. Pośrednio w wyniku uzyskanej z nich energii dochodzi do skurczu włókien mięśniowych, przesyłu impulsów nerwowych, trawienia czy podniesienia temperatury ciała. Pośrednio, ponieważ energia ta gromadzona jest najpierw w cząsteczkach ATP, które są akumulatorami naszych komórek. Później wykorzystywana jest do zasilania wszystkich procesów zachodzących w naszym ciele.<br />
<br />
<h4>
Prawie niewyczerpalne zasoby </h4>
<br />
Ciała nawet najchudszych zawodników elity maratonu mają zmagazynowane kilkanaście tysięcy kalorii w postaci tłuszczu. Jest on zapasowym źródłem energetycznym. Tym podstawowym, wystarczającym jednak tylko na około 90 minut mocnego wysiłku są węglowodany. Oznacza to, że tłuszcze stają się najważniejszym składnikiem energetycznym podczas pokonywania dłuższych dystansów, a ich znaczenie rośnie wraz z wydłużaniem się dystansu ponad półmaraton.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgco33SPzmRzeZx1od5I2iPImQ92A105WU8ROHJVtiEYH7NcPAMh29RQ5Ly320F2gbCHJA0L5JtbdCgnW3BA6id_yr0gyiU1uV4Vo8eHd7SO8hsvZf439ckwdi6cdSPdjk8O_SWZN7XKtF7/s1600/molecules-1818492_960_720.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="540" data-original-width="960" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgco33SPzmRzeZx1od5I2iPImQ92A105WU8ROHJVtiEYH7NcPAMh29RQ5Ly320F2gbCHJA0L5JtbdCgnW3BA6id_yr0gyiU1uV4Vo8eHd7SO8hsvZf439ckwdi6cdSPdjk8O_SWZN7XKtF7/s640/molecules-1818492_960_720.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">pixabay.com</td></tr>
</tbody></table>
<h4>
Ile czego i dlaczego, co się opłaca i kiedy </h4>
Jesteśmy przyzwyczajeni do podziału wysiłku na <b>tlenowy i beztlenowy</b>. Tak na prawdę w naszych komórkach przez cały czas zachodzą obie te reakcje. Na początku cząsteczka glukozy (jako glikogen) rozbijana jest beztlenowo na dwie cząsteczki <b>kwasu pirogronowego</b>. Jest on niezbędny do rozpoczęcia procesów, w których utlenione zostaną kwasy tłuszczowe (<b>cykl Krebsa</b>). Jeśli tlenu jest wystarczająco to pirogronian jest transportowany do mitochondrium w tej samej komórce i albo 'dopalany' tlenowo, albo zostaje użyty do zapoczątkowania reakcji utleniania kwasów tłuszczowych. Cykl Krebsa w obecności wystarczającej ilości tlenu raz zapoczątkowany jest samowystarczalny. Na jego końcu produktem jest ponownie pirogronian, który służy do rozpoczęcia następnego cyklu. Stąd powiedzenie o tłuszczach palących się w ogniu węglowodanów. Przy czym kwasy tłuszczowe nasycone dają więcej energii niż nienasycone. O wydajności reakcji decyduje jeszcze stężenie L-karnityny w komórce, gdyż odpowiedzialna jest ona za transport tłuszczów do mitochondrium.<br />
Jeśli tlenu jest jednak zbyt mało to pirogronian w komórce zamieniony zostaje beztlenowo na mleczan (kwas mlekowy).<br />
<br />
Całkowicie beztlenowa redukcja cząsteczki glukozy daje w efekcie <b>4 wysokoenergetyczne cząsteczki ATP</b>.<br />
<br />
Ta sama cząsteczka glukozy spalona tlenowo pozwala już na uzyskanie <b>36 ATP</b> przy czym potrzebnych do tego jest 6 cząsteczek tlenu (uproszczona reakcja utleniania):<br />
<b>C<span style="font-size: xx-small;">6</span>H<span style="font-size: xx-small;">12</span>O<span style="font-size: xx-small;">6</span> + 6O<span style="font-size: xx-small;">2</span> -> 6CO<span style="font-size: xx-small;">2</span> + 6H<span style="font-size: xx-small;">2</span>O</b><br />
<br />
Spalenie cząsteczki kwasu tłuszczowego to prawie <b>140 ATP</b>, przy koszcie 23 cząsteczek tlenu (uproszczona reakcja):<br />
<b>C<span style="font-size: xx-small;">16</span>H<span style="font-size: xx-small;">32</span>O<span style="font-size: xx-small;">2</span> + 23O<span style="font-size: xx-small;">2</span> -> 16CO<span style="font-size: xx-small;">2</span> + 16H<span style="font-size: xx-small;">2</span>O</b><br />
<br />
Jak widać wysiłek przewyższający możliwości dostarczania tlenu jest bardzo mało wydajny energetycznie, powodując dużo szybsze wyczerpanie źródeł węglowodanów. Jednak dopóki wciąż kontynuujemy oddychanie to w komórkach cały czas trwa produkcja ATP także poprzez utlenianie, jedynie brakująca część energii powstaje z beztlenowego rozpadu glukozy.<br />
<br />
Warto o tym pamiętać dobierając tempo podczas maratonu. Produkcja energii przez utlenianie glukozy jest dużo wydajniejsza niż z przemian beztlenowych, jednak wciąż wygląda jak ogromne marnotrawstwo przy porównaniu z przemianami tłuszczów.<br />
<br />
Reakcje dające w efekcie mniej ATP są krótsze przez co wielokrotnie szybsze, dzięki temu produkują sumarycznie więcej energii w jednostce czasu. Póki mamy pełne baki węglowodanów daje to wrażenie utrzymywania komfortowego tempa. Jednak kiedy zaświeci się rezerwa, jedyną możliwością kontynuacji wysiłku jest skorzystanie z bardziej ekonomicznego procesu tworzenia ATP. Oznacza to nagły deficyt tlenu i natychmiastową potrzebę zwolnienia, a przypomina zderzenie ze ścianą, maratońską ścianą.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgR-DbuQLcUJeQlJgrhzCjNhJiYLroONkiwkSThDJ_F5VB6Wv4yN1kVia_Ph9sayfkGWVEeXKgwrAJgQY5tnhajwaH2hJOUnN8QAPf0dKZpGD04IgMB58yqZWwYqA07_CLhTqncobGYHjTs/s1600/adrenaline-2938901_960_720.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="540" data-original-width="960" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgR-DbuQLcUJeQlJgrhzCjNhJiYLroONkiwkSThDJ_F5VB6Wv4yN1kVia_Ph9sayfkGWVEeXKgwrAJgQY5tnhajwaH2hJOUnN8QAPf0dKZpGD04IgMB58yqZWwYqA07_CLhTqncobGYHjTs/s640/adrenaline-2938901_960_720.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">pixabay.com</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<h4>
Wyjaśnienie sztuczki</h4>
Więc dlaczego tłuszcz znika dzięki aktywności fizycznej? Czyżby zamieniał się na ciepło i energię kinetyczną skurczu włókna nerwowego? Takie wyjaśnienie wydaje się być zgodne z obserwacjami. Jednak podobnie jak w sztuczce ze znikającą monetą najprostsze wyjaśnienie jest mylące.<br />
<b>Podstawowa zasada chemii, zasada zachowania masy nie pozwala na takie rozwiązanie.</b> Bez względu na to ile energii zostanie wytworzone, suma masy cząstek wchodzących w reakcję chemiczną jest równa masie jej produktów. Tego nie da się przeskoczyć, jest to podstawowe prawo natury.<br />
<br />
Wyobraźmy sobie mechaniczny zegarek z nakręconą sprężyną. Zostawmy go w kontrolowanym i izolowanym środowisku na 12 godzin. W tym czasie duża wskazówka zrobi dwanaście obrotów wokół tarczy, mała jedno. Mechanizm pokonując siłę tarcia zwiększy temperaturę zarówno swoją jak i otoczenia, czyli sporo energii zostanie wypromieniowane. Jednak czy sam zegarek po tych 12 godzinach pracy będzie lżejszy niż przed? Oczywiście nie, bo zamiana jednej energii na inną (w tym wypadku energię potencjalną sprężyny na kinetyczną ruchu wskazówek oraz cieplną tarcia) nie spowoduje żadnego ubytku masy.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6czcaUfHGHFJOS8WOyRiplsGRMmC1HNKC2-m-ifQ-vcH2Mbp48_i5BB2f16JfA5jhLo6HIppFIIvXslFyvh0TX43TIWRqq4InRw2UYrpZnQKQHmHWmr2z_flI_1Jfy39FOp8Q7sMDqqQk/s1600/clock.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="960" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6czcaUfHGHFJOS8WOyRiplsGRMmC1HNKC2-m-ifQ-vcH2Mbp48_i5BB2f16JfA5jhLo6HIppFIIvXslFyvh0TX43TIWRqq4InRw2UYrpZnQKQHmHWmr2z_flI_1Jfy39FOp8Q7sMDqqQk/s640/clock.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">pixabay.com</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Przyjrzyjmy się więc produktom spalania tłuszczów. Przy pełnym utlenieniu otrzymamy <b>dwutlenek węgla CO<span style="font-size: xx-small;">2</span></b> oraz <b>wodę H<span style="font-size: xx-small;">2</span>O</b>. Ich masa będzie dokładnie taka sama jak tłuszczu oraz tlenu. Jeszcze raz uproszczone równanie:<br />
<b>C<span style="font-size: xx-small;">16</span>H<span style="font-size: xx-small;">32</span>O<span style="font-size: xx-small;">2</span> + 23O<span style="font-size: xx-small;">2</span> -> 16CO<span style="font-size: xx-small;">2</span> + 16H<span style="font-size: xx-small;">2</span>O</b><br />
(Oczywiście utlenienie kwasu tłuszczowego nie jest takie proste, ten wzór pokazuje jedynie końcowy efekt kilkunastu bardziej złożonych reakcji Cyklu Krebsa).<br />
<br />
Powstały dwutlenek węgla CO<span style="font-size: xx-small;">2</span> wędruje z mięśni do krwi, a z nią dalej do płuc i tą drogą wydostaje się w końcu z naszego organizmu. Ponieważ tlen O<span style="font-size: xx-small;">2</span> został wcześniej dostarczony wraz z wdychanym powietrzem, to w składzie mieszanki wydychanej jako nowe pojawiają się tylko atomy węgla C w dwutlenku węgla. <b>I to jest właśnie sposób w jaki tracimy masę</b>. Z każdym wydechem usuwamy z naszego organizmu atomy węgla, które wcześniej wchodziły w skład tłuszczów i węglowodanów.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhizRTuLPfzBsFq64vP2GTei0N9b0tbT9TBXuS8ewY4L4Fnnm6b8bqKwpAW3FPehd-QO1w-Nzw3Ht6CKnX2nQHhh8gb3vuTwMHu487udgrvWkWrNzOdUSvOrLLo4Wb1-zUnwJ8D84QnfUBg/s1600/co2-3139225_960_720.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="504" data-original-width="960" height="336" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhizRTuLPfzBsFq64vP2GTei0N9b0tbT9TBXuS8ewY4L4Fnnm6b8bqKwpAW3FPehd-QO1w-Nzw3Ht6CKnX2nQHhh8gb3vuTwMHu487udgrvWkWrNzOdUSvOrLLo4Wb1-zUnwJ8D84QnfUBg/s640/co2-3139225_960_720.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">pixabay.com</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Produktem reakcji jest jeszcze woda, jednak jej nie będziemy liczyć jako, że nie jest całkowicie usuwana. Woda jest niezbędna do życia, jeśli brakuje jej to również ta ze spalania tłuszczów jest użyta, a jeżeli zostanie usunięta to i tak będzie musiała w końcu być uzupełniona z innego źródła. Jej bilans będzie stały.<br />
<br />
Podczas wysiłków tlenowych nie tylko ekonomiczniej korzystamy ze źródeł energetycznych, zamiast mleczanów produkujemy łatwo wydalany dwutlenek węgla, to jeszcze dodatkowo poprawiamy nawodnienie organizmu. Całość energii powstaje ze zmian rodzajów wiązań chemicznych, co ciekawe podczas utleniania tłuszczu to właśnie produkcja wody wyzwala jej większość w czasie reakcji. <br />
<br />
Podsumowując, to <b>nie skurcz mięśnia czy wydzielane ciepło redukuje masę ciała, ale wydychanie dwutlenku węgla</b>. A że zwiększenie aktywności fizycznej prowadzi do zwiększenia jego ilości w wydychanym powietrzu sport staje się tym samym niezbędnym składnikiem każdej diety. Samo szybsze oddychanie nie pomoże, gdyż żeby coś usunąć trzeba to najpierw wyprodukować i prędzej zemdlejemy podczas hiperwentylacji niż schudniemy dzięki CO<span style="font-size: xx-small;">2</span> powstającym podczas pracy przepony :)<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxgZT0jUdUXHBeeLwuLXHtQ4S9kRddnjcp8t5wDdWoWKdDIBK82ETDXYJo3ESnjOli7XvXu0EAT-g188lQN63m0fqNq_5uTEonMuheFXEHh8adVnHfFymd8auKHQuzEVk_BqlZ4UqsZBc2/s1600/radioactive-2056863_960_720.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="540" data-original-width="960" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxgZT0jUdUXHBeeLwuLXHtQ4S9kRddnjcp8t5wDdWoWKdDIBK82ETDXYJo3ESnjOli7XvXu0EAT-g188lQN63m0fqNq_5uTEonMuheFXEHh8adVnHfFymd8auKHQuzEVk_BqlZ4UqsZBc2/s640/radioactive-2056863_960_720.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">pixabay.com</td></tr>
</tbody></table>
Inną ciekawostką jest droga, którą podążyło życie na naszej planecie. Czyli pobieranie energii z wiązań chemicznych, zamiast fizycznej fuzji lub rozszczepienia jądra atomu. Gdybyśmy w naszych ciałach dokonywali kontrolowanej reakcji rozpadu jądra atomu wówczas 1g pierwiastka rozszczepialnego wystarczyłby pewnie za źródło energii dla kilku pokoleń. Przy nierealnym właściwie założeniu, że zapotrzebowanie energetyczne i długość życia byłoby na poziomie znanym nam dzisiaj. Ale to już teoretyzowanie i może materiał na zupełnie inny wpis.Grzegorz Gronostajhttp://www.blogger.com/profile/05784100652777519694noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-523832545210893063.post-13675279816681832252018-10-04T18:05:00.003+02:002018-10-05T17:02:42.244+02:00TCS New York City Marathon 2018W tym roku ponownie stanę na starcie <a href="https://www.tcsnycmarathon.org/">Maratonu w Nowym Jorku</a>. Biegłem tam już w 2015 roku. Byłem 33. Open i 25. mężczyzną. Pobiegłem 2:29:09, a jako, że TOP 20 nie liczy się w klasyfikacji kategorii wiekowych zająłem 2. miejsce w M-40.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWnJbXvpnkCQZQiMsk8WdvNQnck7Dqpvb9TkxFN58mV5lFtrZA5SDmOpJ7qO-RjraK9tdY6mynAgqhG7zjyQ1w7KlgqBHdwoMo9KsUsSLJjtsg5ccwfD-GuvCivsXmcM5zkHMvO2UBYxh4/s1600/tcs-nyc-marathon-2018.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="250" data-original-width="940" height="169" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWnJbXvpnkCQZQiMsk8WdvNQnck7Dqpvb9TkxFN58mV5lFtrZA5SDmOpJ7qO-RjraK9tdY6mynAgqhG7zjyQ1w7KlgqBHdwoMo9KsUsSLJjtsg5ccwfD-GuvCivsXmcM5zkHMvO2UBYxh4/s640/tcs-nyc-marathon-2018.jpg" width="640" /></a></div>
<a href="https://results.nyrr.org/event/M2015/finishers">Wyniki 2015</a><br />
<br />
<a name='more'></a>Bardzo trudna trasa, praktycznie cały czas pod górkę lub z górki, duża szansa na mocny wiatr i relatywnie niewiele osób biegnących na czasy 2:28-2:30. Biegłem raz, zaliczyłem ten legendarny maraton, wystarczy.<br />
<br />
Tak myślałem jakoś do stycznia, może początku lutego tego roku :)<br />
Złożyło się kilka czynników (m.in. rozmowa z manager elity i oferta noclegu u znajomych) i jakoś tak wyszło, że wysłałem zgłoszenie z czasem zeszłorocznego Orlenu 02:29:08 i zostałem zakwalifikowany.<br />
<br />
W tym roku jestem bogatszy o doświadczenia. Wiem czego dokładnie spodziewać się po trasie. Jak jest wymagająca i co będzie decydujące.<br />
Poprzednim razem półmetek mijałem z czasem 1:13:41 ze świetnym samopoczuciem. Jednak dalej po kolejnym mocnym zbiegu z mostu (Queensboro w kierunku Manhattanu) kompletnie wysiadły mi mięśnie czworogłowe uda. Wydolnościowo i energetycznie było super, jedynie nie mogłem zbiegać... Ból był potworny podczas zbiegania. Na podbiegu trochę bolało, ale dało się wytrzymać. Na prostej było gorzej, musiałem mocno zwalniać, ale zbiegać się nie dało. Od 33. do 38.km, z Bronxu do Central Parku, jest 5km dosyć mocnego podbiegu i tam jakoś biegłem. Na ostatnich dwóch kilometrach są dwie mocne hopki, stromy zbieg i stromy podbieg. Tam cierpiałem najbardziej.<br />
<br />
Profil znałem wcześniej, wiedziałem, że będzie spore przewyższenie, jednak trenowałem tylko podbiegi. Tym czasem to zbiegi zniszczyły mi mięśnie. W tym roku biorę to pod uwagę podczas przygotowań.<br />
<br />
<h3>
Półmaraton Nocny</h3>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgd8JwcYh40tacN_6G6ODlSJDHDJrPTzOf_h0qafeaDn3_7HZG_HLGex3hOjIPM0boy_lvfc299KQ0gjJngLyqsiZpkE6fT9-bZ6KV9fm3PsI72pHDREh8RcfmoW5uMIW4kBzbiSw_JVv8n/s1600/IMG_0322.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgd8JwcYh40tacN_6G6ODlSJDHDJrPTzOf_h0qafeaDn3_7HZG_HLGex3hOjIPM0boy_lvfc299KQ0gjJngLyqsiZpkE6fT9-bZ6KV9fm3PsI72pHDREh8RcfmoW5uMIW4kBzbiSw_JVv8n/s640/IMG_0322.jpg" width="640" /></a></div>
Poprzedni wpis dotyczący wiosny był nieco pesymistyczny, co kilka osób delikatnie mi zasugerowało :)<br />
Wiosna nie poszła mi tak jak sobie to planowałem, kiepsko się układało przez słabiutki występ na Orlenie, aż do zejścia z trasy podczas biegu na 10km dwa tygodnie przed Półmaratonem.<br />
<br />
Na szczęście organizm się odbudował w jakiś sobie chyba tyko znany sposób. Byłem pewien obaw jeszcze na starcie biegu, ale dobiegłem w czasie 1:12:24, 10. Open i 1. w M-40. Całość oprócz pierwszych 3km biegłem samotnie.<br />
Półmaraton miał pokazać w jakim jestem miejscu. Gdyby znów poszło źle musiałbym zrobić dłuższą przerwę i zaczynać przygotowania do NYCM praktycznie od zera.<br />
Ale wynik plus samopoczucie podczas biegu pokazały, że wystarczy mi zaledwie kilka dni odpoczynku od biegania i potem jeszcze jakiś tydzień może dwa lekkiego wprowadzenia.<br />
Sam start właściwie bez historii godnej opisania, praktycznie od początku do końca samotny bieg.<br />
<br />
<h3>
Wrocławska Trzydziestka</h3>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmKfWK5cHKs8TA74Td6JFNUKdjvicXimbbiC9alhVCbL1gqDwh3ktoFImvIm3xhpHlx4RR6kl1aHrvy_GnGVVlQkqOKeVxxwxbtETCec0DLnrZ_tre1eeiAV4EO1pO2cEjq4oLaFxYBA3r/s1600/wroclawska_trzydziestka_2018.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="783" data-original-width="495" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmKfWK5cHKs8TA74Td6JFNUKdjvicXimbbiC9alhVCbL1gqDwh3ktoFImvIm3xhpHlx4RR6kl1aHrvy_GnGVVlQkqOKeVxxwxbtETCec0DLnrZ_tre1eeiAV4EO1pO2cEjq4oLaFxYBA3r/s400/wroclawska_trzydziestka_2018.jpg" width="252" /></a></div>
Po odpoczynku i kilku treningach jakościowych dokładnie miesiąc od Półmaratonu pobiegłem w zawodach-sprawdzianie organizowanym przez Pro-Run na dystansie 30km. Przebiegłem to w 1:54:00 czyli ze średnią 3:48/km. Do 15km biegło się rewelacyjnie, ale później było już coraz ciężej, a ostatnie 6km okrążenie męczyłem mocno. Podczas tego sprawdzianu pobiegłem oddychając tylko nosem, stąd taka dziwna mina na zdjęciu :) Był to eksperyment sprawności oddechowej. Od tego czasu wszystkie wybiegania robię oddychając tylko przez nos.<br />
<br />
<h3>
Wielka Pętla Izerska</h3>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijgYzVutpZS9xYhviwtoPrIB8FlXI5eBMdqpurSulEeBKOe4dRkB5QMUVImQsQLICjLAAx6Mh_sBE18B7vrdL5Foe74iLjKnRczYfxMFbiaOe9X_HNDND2hdrRGw51Yvyy2AgUZKt4eWk2/s1600/wpi_2018.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="590" data-original-width="890" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijgYzVutpZS9xYhviwtoPrIB8FlXI5eBMdqpurSulEeBKOe4dRkB5QMUVImQsQLICjLAAx6Mh_sBE18B7vrdL5Foe74iLjKnRczYfxMFbiaOe9X_HNDND2hdrRGw51Yvyy2AgUZKt4eWk2/s640/wpi_2018.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Marcin Owczarek</td></tr>
</tbody></table>
Tydzień później pojechaliśmy do Szklarskiej Poręby. Po raz drugi startowałem w WPI. Tutaj samopoczucie podczas całego biegu było bardzo dobre, dobiegłem jako drugi za Adamem Draczyńskim. Czas gorszy o minutę niż rok temu, ale wina za to została zwalona na pogodę, było gorąco i słonecznie :)<br />
<br />
<h3>
Kontrolna Trzydziestka</h3>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjTLliTH0aX3GttXO2pMrlK-nlZ-fW3MLyu9msRtbf6OEmL8GvCaQGf8rywHRCjwWOVCx3PpYZueR5cVczxeQVgMx2bjgf9EatYerr69DKfOQ3nceSk6b4-GY-u5I0TEVIbBEghxn0_aOjb/s1600/kontrolna_trzydziestka_2018.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="949" data-original-width="1088" height="558" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjTLliTH0aX3GttXO2pMrlK-nlZ-fW3MLyu9msRtbf6OEmL8GvCaQGf8rywHRCjwWOVCx3PpYZueR5cVczxeQVgMx2bjgf9EatYerr69DKfOQ3nceSk6b4-GY-u5I0TEVIbBEghxn0_aOjb/s640/kontrolna_trzydziestka_2018.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Kolejne 2 tygodnie później (5. sierpnia) ponownie zawody-sprawdzian na tej samej trasie co Wrocławska Trzydziestka tylko tym razem organizowane przez MCS Wrocław, czyli organizatora Półmaratonu i Maratonu Wrocław. Tym razem obyło się całkowicie bez kryzysów, w 1:50:56 czyli po 3:41/km.<br />
Planowałem tam zrobić bieg z narastającą prędkością. Wyszło pierwsze 6km po 4:00/km, później 20km przyspieszałem od 3:45 do 3:35 i ostatnie 5km 3:25.<br />
Tym razem nie cisnąłem na maksa z zamkniętymi ustami. Kiedy była potrzeba łapałem całe hausty ustami :)<br />
<br />
<h3>
Maraton Wrocław</h3>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijC_Ibv4fo7PhnUb_TvzAGB0vDiJQ_aiiPhKvnfGIScPYC2cJqL_rj2GvP8npDC5_Mj27bvUGJIEU5CMPPcyqIuiKTKgw5RLUd1_v8N8zGHPMpGmcm1sNVLSdsgU5zyUj1GDLQhI7n6PV4/s1600/41503570_255490728439029_210800894717984768_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijC_Ibv4fo7PhnUb_TvzAGB0vDiJQ_aiiPhKvnfGIScPYC2cJqL_rj2GvP8npDC5_Mj27bvUGJIEU5CMPPcyqIuiKTKgw5RLUd1_v8N8zGHPMpGmcm1sNVLSdsgU5zyUj1GDLQhI7n6PV4/s640/41503570_255490728439029_210800894717984768_n.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
9. września pobiegłem kolejny bardzo mocny trening, Maraton Wrocław. Plan był pobiec około 30km w tempie maratońskim (na wynik 2:28-2:30), a później zobaczymy jak samopoczucie, pozycja i szanse na dobiegnięcie do mety bez bardzo mocnego sponiewierania się. Nie chciałem forsować się zbyt mocno, żeby nie mieć zbyt długiej przerwy po tym biegu.<br />
Samotnie dotarłem do półmetka w zakładanym tempie, czas 1:14:34. Do 23km czułem się rewelacyjnie, nie miałem żadnych problemów. Później jednak tempo zaczęło spadać, musiałem skupić się na trzymaniu go w założonych widełkach. Na 25km doszedł mnie Adam Głogowski, z którym zabrałem się do 28km. Trzymał idealnie moje dotychczasowe tempo. Te 3km pozwoliły mi odpocząć psychicznie, przestałem szarpać i patrzeć na zegarek. Jednak na 28km siły się skończyły, dociągnąłem jeszcze do 31km i wtedy zwolniłem i zacząłem się oglądać. Prowadziłem w kategorii, byłem 10. Open, więc dopóki nikogo na długich prostych nie było za mną widać biegłem tempem wybiegania.<br />
Czas na mecie to 2:34:10. Pozycję utrzymałem. <br />
Pierwszy raz na mecie czułem się lepiej niż na 30km. Pierwszy raz z mety potruchtałem do depozytu. Pierwszy raz na drugi dzień wyszedłem pobiegać.<br />
Czułem zmęczenie w nogach, były sztywne, ale żadnego bólu. Dwa i trzy dni później zrobiłem wybiegania w okolicach 14km. W czwartek czułem się na tyle dobrze, że postanowiłem zrobić bieg ciągły. Przebiegłem 10km poniżej 35min. <br />
<h2>
</h2>
<h3>
Bie<span style="background-color: black;"></span>gIT</h3>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJ80tfS9k8e4b7RwtzTnqBu8Vn_YuJV1p6wIltLPp9pZaXQBbajKm4ZH0H2NE_N3Rbt9ppRhPVlBead-3ok5TEH1Q0jDpAafpdDDGKCga-qUxqB7MvwM6Q9DwN5_D5R-VEjDeAp3iFqgB8/s1600/40463773_324123081727708_4520995424729926600_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1080" data-original-width="1080" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJ80tfS9k8e4b7RwtzTnqBu8Vn_YuJV1p6wIltLPp9pZaXQBbajKm4ZH0H2NE_N3Rbt9ppRhPVlBead-3ok5TEH1Q0jDpAafpdDDGKCga-qUxqB7MvwM6Q9DwN5_D5R-VEjDeAp3iFqgB8/s640/40463773_324123081727708_4520995424729926600_n.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zguby się znalazły. Fot. Andriy Skopets</td></tr>
</tbody></table>
<br />
2 tygodnie później razem z chłopakami z Opery pobiegliśmy w Biegu IT. Dla mnie był to start zastępujący akcent. Nie odpuszczałem przed nim, ani nie robiłem żadnych szybszych odcinków. Jedyne co biegałem dosyć szybko to biegi ciągłe w tempie 3:30/km. Tym razem niestety nie wystarczyło to do zwycięstwa i po raz pierwszy od czterech edycji nie obroniłem tytułu :( Tym razem Michał Wendland ruszył bardzo mocno do przodu, ja na lekko podmęczonych nogach próbowałem go utrzymać, ale nie byłem w stanie tak szybko biec. Razem z Patrykiem Stypułowskim z Łodzi bardzo szybko odeszli mi na jakieś 150-200m.<br />
Mniej więcej taka odległość była między nami na prawie całym dystansie. Prawie całym.<br />
Pod koniec było trochę zakrętów i straciłem z nimi kontakt wzrokowy. Kiedy finiszowałem na Stadionie Olimpijskim speaker ogłosił mnie zwycięzcą, a na mecie przerwałem wstęgę. Byłem mocno zdziwiony, bo jeszcze 3min temu byłem trzeci, a w międzyczasie nikogo nie mijałem. Chłopaki przybiegli kolejne 2min po mnie. Nikt nie pokazał im miejsca skrętu, który nie był widocznie znakowany i pobiegli jakieś 300m prosto zanim się zorientowali i zawrócili.<br />
Z czasu na mecie 33:01 byłem zadowolony, na tej trasie i przy dosyć mocnym wietrze, biegnąc na drugi dzień po treningu siłowym było na prawdę dobrze. <br />
<br />
Do tego nasz Operowy zespół zajął II miejsce :)<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBH4exutD3eCjE5klDcRa2JhQxtG0I9CrxY8gpmL8sa_gr4X4rC4-o2gdUMEvvIeUj8e6EonzJP0UthPnNHcvUg4icEHu9l1Ex3sxY9vlyCy1Z0ibPWXcMNllBdPs33eDSUgsSY0Xr9ZLs/s1600/DSCF1693.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBH4exutD3eCjE5klDcRa2JhQxtG0I9CrxY8gpmL8sa_gr4X4rC4-o2gdUMEvvIeUj8e6EonzJP0UthPnNHcvUg4icEHu9l1Ex3sxY9vlyCy1Z0ibPWXcMNllBdPs33eDSUgsSY0Xr9ZLs/s640/DSCF1693.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">1. Nokia, 2. Opera Software, 3. Insert</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Bardzo dużo pozmieniałem w swoim treningu. Biegam mniej za to sporo 'dojeżdżam' na rowerze. Robię sporo siły typu przysiady, wspięcia na palce, wykroki czy 'yacoolowe' sprężynki. Wzmacniam pośladki, łydki, płaszczkowate, dwójki i czwórki. Sporo jest też siły dynamicznej, podskoków, płotków, skipów. Robię też ćwiczenia oddechowe, o których lekko wspomniałem w tym wpisie. Zobaczymy co z tego wszystkiego wyjdzie.<br />
<br />
Na koniec mogę wspomnieć jeszcze o moim debiucie i sukcesie trenerskim :)<br />
Łukasz Jędrzejczyk na Maratonie Warszawskim 30.09. złamał 3h, w końcu po wielu nieudanych próbach. Rozmawialiśmy jakiś czas ze sobą na messengerze, prosił o rady po klęsce na tegorocznym Orlenie, kiedy to musiał zejść po 30km.<br />
Sam nie wiem jak to się stało, że w końcu podjąłem wyzwanie i postanowiłem pokierować go do upragnionego breaking3. Zaintrygował mnie, wszystkie karty jakimi grał dawały teoretycznie możliwe przebiegnięcie 42km szybciej niż średnia 4:15/km. Trochę poukładałem jego trening, skupiliśmy się na odkrytych słabych stronach i jakoś to wyszło. Sporym utrudnieniem jest dzieląca nas odległość, Łukasz mieszka w Mrągowie ja we Wrocławiu. Ale co tam, zobaczymy czy da się coś jeszcze więcej wyciągnąć :)<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKR0jWINWmadti4zOrgfKgKTmI4dBYPBIoS4GghjOpMGjTV5Oed5Kr4Bx_yLp3HDGHEskKnhmoJmDe1Zo3l1MbTxnz30ld_U-GpNNgRWRKO55ftopDTT31U81DllHD838sTfJBlrJb8eRi/s1600/lukasz_j.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="323" data-original-width="485" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKR0jWINWmadti4zOrgfKgKTmI4dBYPBIoS4GghjOpMGjTV5Oed5Kr4Bx_yLp3HDGHEskKnhmoJmDe1Zo3l1MbTxnz30ld_U-GpNNgRWRKO55ftopDTT31U81DllHD838sTfJBlrJb8eRi/s640/lukasz_j.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">2:58:25 - Gratulacje Łukasz</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
<br />Grzegorz Gronostajhttp://www.blogger.com/profile/05784100652777519694noreply@blogger.com15tag:blogger.com,1999:blog-523832545210893063.post-584988132952455042018-06-14T13:57:00.003+02:002018-06-18T11:54:27.083+02:00Sezon wiosenny prawie podsumowanie<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1ew1xRvMry5ybDWaKYOz0anpcqlBJbIhh96fxWOFF1PeGuTwZ6DgNt32r8g_KrlH8MWpkvPbf3TuF6_Mbt0DHVTdI83Cvr2SDgChnlJFKXSeuA8EoXNs1VZgD6TV87K33axLrLB3uSpaV/s1600/DSC_0007_przyciety.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="651" data-original-width="552" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1ew1xRvMry5ybDWaKYOz0anpcqlBJbIhh96fxWOFF1PeGuTwZ6DgNt32r8g_KrlH8MWpkvPbf3TuF6_Mbt0DHVTdI83Cvr2SDgChnlJFKXSeuA8EoXNs1VZgD6TV87K33axLrLB3uSpaV/s320/DSC_0007_przyciety.jpg" width="271" /></a></div>
<br />
Do końca sezonu wiosennego pozostał jeden start. Sobotni <a href="http://pol.wroclawmaraton.pl/">VI Nocny Półmaraton Wrocław</a> zakończy niezbyt udaną dla mnie (ze sportowego punktu widzenia) pierwszą połowę 2018 roku. Zima zapowiadała wspaniałą formę, do połowy marca wszystko szło bardzo pięknie. Niestety efekty były dosyć opłakane. Ale to chyba jest właśnie w treningu najbardziej fascynujące, jego nieprzewidywalność. Chyba każdego w jego biegowej historii spotkały niespodzianki typu super wyniki z byle jakiego treningu oraz ogromne rozczarowania po wzorowo (w zamyśle) przepracowanych tygodniach czy nawet miesiącach.<br />
<br />
<a name='more'></a>Ta druga część dotyczy mnie. Trening zimą szedł znakomicie. Dzięki roztrenowaniu jesiennemu zregenerowałem się całkowicie. Wszelkie bóle poszły w zapomnienie, biegałem dużo i mocno.<br />
<br />
Coś gdzieś jednak pękło. Jeszcze w lutym biegałem po 160km tygodniowo, w tym jeden krótszy akcent w III zakresie intensywności (szybciej niż tempo maratońskie 3:30/km) i jeden bardzo długi (25-35km) w II zakresie (tempa były od 3:45 do 4:00/km).<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnWl9UvxqqZrG-Fjv9dIRJnApxneiKrmo8sWn59sGf_vdBmCv8Qb-GXL1PDePDJnbNF3hfMFfrk0sJEasbupGrggV3YKnqzq0NwEIkFxBa3BX-v9FPUxVlK9OPgVpZBC0y5PW8UAnU1fv1/s1600/Opera+Zdj%25C4%2599cie_2018-03-12_101013_sport.m-foto.eu.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="801" data-original-width="1200" height="425" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnWl9UvxqqZrG-Fjv9dIRJnApxneiKrmo8sWn59sGf_vdBmCv8Qb-GXL1PDePDJnbNF3hfMFfrk0sJEasbupGrggV3YKnqzq0NwEIkFxBa3BX-v9FPUxVlK9OPgVpZBC0y5PW8UAnU1fv1/s640/Opera+Zdj%25C4%2599cie_2018-03-12_101013_sport.m-foto.eu.png" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">WroActiv, z Adamem Putyrą i Jackiem Sobasem</td></tr>
</tbody></table>
W marcu praktycznie z pełnego treningu pobiegłem <a href="http://wroactiv.pl/">Dziesiątkę WroActiv</a>. Byłem bardzo zadowolony z tego startu, wynik 32:54 (3:16/km). Poprzedni tydzień 160km, tydzień startowy 150km. Na drugi dzień wyszedłem zrobić spokojne dłuższe wybieganie wykorzystując uszkodzenia mięśni i zmęczenie z WroActiv'u. Na dużym wręcz luzie zrobiłem 35km po 4:00/km.<br />
<br />
Jednak to był ostatni dobry trening w tym sezonie... Na drugi dzień wieczorem poczułem mocne drapanie w gardle, następnego dnia rano byłem mocno chory. Wychodziłem rano na lekkie truchty, głównie dlatego, że oczyszczały mi zatoki i nos, a te miałem tak zatkane, że nic nie pomagało oprócz biegania. Za dnia nie mogłem normalnie funkcjonować, nie działały żadne krople czy spraye do nosa. Nie miałem temperatury czy jakiś innych charakterystycznych bóli mięśni, tylko zawalone zatoki i nos.<br />
Jako, że wypacanie dobrze mi robiło, po raz pierwszy wszedłem chory do sauny. Zadziałało na jakieś 2 dni. Później wszystkie objawy wróciły ze zdwojoną siłą, plus całkowite osłabienie.<br />
<br />
Dwa tygodnie po WroActive był mój tradycyjny start w <a href="http://www.polmaratonslezanski.pl/">Półmaratonie Ślężańskim</a>. Bardzo lubię tą imprezę, trasę i ludzi w nią zaangażowanych. Tydzień zleciał mi na walce z chorobą, niewiele biegałem. Niestety po tym tygodniu luzu zaczęło mnie boleć pod prawym kolanem, wtedy jeszcze myślałem, że chyba naciągnąłem łydkę. Pewnie gdzieś krzywo stanąłem, tak kombinowałem sobie w głowie. Przez to następny tydzień, bezpośrednio poprzedzający Półmaraton minął na bardzo lekkich rozbieganiach.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg34d08m8xqyItKZR3GXzbuuVoZWwHYDYDoS9jKoClSwnv26IwBq0pbGbtO0MhTRJEqWxu-VMXpxdM1-w-Cit11wNZRvExVxDMteYfnbNVNrLYZ6Lpe0scyazfHBS8K-twzzAGks4FC4UEf/s1600/29064041_582262865485697_418471511971814455_o.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1101" data-original-width="1600" height="440" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg34d08m8xqyItKZR3GXzbuuVoZWwHYDYDoS9jKoClSwnv26IwBq0pbGbtO0MhTRJEqWxu-VMXpxdM1-w-Cit11wNZRvExVxDMteYfnbNVNrLYZ6Lpe0scyazfHBS8K-twzzAGks4FC4UEf/s640/29064041_582262865485697_418471511971814455_o.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Podbieg na Przełęcz Tąpadła</td></tr>
</tbody></table>
Do Sobótki pojechałem w koszmarnej formie psychicznej. Mocno bolało mnie pod prawym kolanem, od wewnątrz, a oprócz tego wciąż trzymała mnie choroba, nos i zatoki zatkane. Na rozgrzewce kuśtykałem i biłem się z myślami. Kto biegł Ślężański ten wie, że obiegamy górę Ślężę, nie da się zejść w trakcie. W połowie drogi jest wymagający podbieg na Przełęcz Tąpadła i chyba nawet bardziej wymagający zbieg z tej przełęczy.<br />
O nos i zatoki się nie bałem. Wiedziałem, że po pierwszych kilometrach będą czyste, w optymalnej formie nie jestem, ale na pewno nie przeszkodzą mi w dobiegnięciu do mety. Jednak kolano mnie martwiło. Płaski bieg OK, nie powinno być problemu, ale 2km podbiegu i 2km karkołomnego zbiegu może robić różnicę.<br />
Do mety dobiegłem w czasie 1:14:44 co jest moim najsłabszym czasem od 2011 roku kiedy pobiegłem tam 1:16:52. W poprzednich latach biegałem między 1:11:24 a 1:12:30.<br />
Początek fatalny wydolnościowo, tak jak podejrzewałem potrzebowałem kilku km żeby wyrzucić z siebie wszystko co zalegało w górnych drogach oddechowych. Na podbiegu kolano zaczęło lekko kłuć, jednak o zbieganiu prawie nie było mowy. Ból był bardzo mocny.<br />
Na drugi dzień w drugiej nodze, czyli w lewej potężne zakwasy w czwórkach. Wyglądało, jakbym obiegł Ślężę na jednej nodze :) Organizm przerzucił obciążenia z bolącej prawej nogi.<br />
<br />
Choroba w końcu odpuściła, a kolano udało się zdiagnozować. Gęsia stopka, czyli miejsce pod kolanem gdzie zbiega się kilka przyczepów mięśni tylnych nogi. Rolowanie pasma, dwójek, łydek i zmniejszenie intensywności treningu. Udało się w miarę zaleczyć kontuzję.<br />
Na dwa tygodnie przed Orlen Maratonem pobiegłem jeszcze kontrolny start w <a href="http://h2opolmaraton.pro-run.pl/">H2O Półmaratonie</a> we Wrocławiu. Pobiegłem go w tempie maratońskim, czułem się słabo i wiedziałem, że nie jest dobrze.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjYo3lr614kfg_4PRDEU7vdmpM3b5eTlARPJAmj2apNY80GgBRZfhASWX3diYU0MI0LC37bViseSupWYZAOm8TO_xVUKBkJ_x4B0RMg0qKGVjs95dNPrUKAu8UL9Cagu51I8arABbqtBX1y/s1600/7km.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="714" data-original-width="1038" height="440" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjYo3lr614kfg_4PRDEU7vdmpM3b5eTlARPJAmj2apNY80GgBRZfhASWX3diYU0MI0LC37bViseSupWYZAOm8TO_xVUKBkJ_x4B0RMg0qKGVjs95dNPrUKAu8UL9Cagu51I8arABbqtBX1y/s640/7km.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Orlen Maraton, 8.km</td></tr>
</tbody></table>
Orlen poszedł źle. 2:34:30 to najgorszy mój wynik na tej trasie. Oprócz lekkiego kłucia gęsiej stopki, które pojawiło się po jakiś 15km, znowu przeciążyłem lewe biodro. Oczywiście był to wynik długiego i mocnego biegu z bólem w drugiej nodze. W tym roku na maratonie warunki były kiepskie, słońce i mocny wiatr, ale biorąc pod uwagę dyspozycję jaką miałem jeszcze w marcu na pewno nie przeszkodziłyby mi złamać 2:30. Przez tydzień po biegu nie mogłem do siebie dojść, miałem potworne zakwasy.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjrjVu7O8vpNYHaZsXJ6h3dQBNSKqK8JijpNfTylGtvESt8K8xNxEebYgVgD6CnRCyTtRq17rGph1ONCdVT66hre0FChvsRORwBUBdPhfQcMnz3bbMXExBWY4UjcMFjoXgKGb1jkAzOvjLB/s1600/31102437_1640075926106069_9193972393008168960_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="960" data-original-width="637" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjrjVu7O8vpNYHaZsXJ6h3dQBNSKqK8JijpNfTylGtvESt8K8xNxEebYgVgD6CnRCyTtRq17rGph1ONCdVT66hre0FChvsRORwBUBdPhfQcMnz3bbMXExBWY4UjcMFjoXgKGb1jkAzOvjLB/s640/31102437_1640075926106069_9193972393008168960_n.jpg" width="424" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Orlen Maraton,25km, tutaj już wiedziałem, że to będzie bardzo zły bieg</td></tr>
</tbody></table>
Zrobiłem tydzień kompletnego luzu, po czym wystartowałem po raz pierwszy od wielu lat w Biegu na Orientację. Temu tematowi poświęcę osobny wpis, bo warto :)<br />
<br />
Rytmu treningowego ani startowego nie udało mi się już w tym półroczu złapać. To co biegałem było raczej rozczarowujące. Na treningach biegałem niewiele uzupełniając wysiłek 36km (2x18km) jazdą na rowerze do i z pracy. To dawało w dni robocze dodatkowe około 2h intensywności tlenowej.<br />
<br />
Czarę goryczy przelała klęska pod Siechnicami. Tam podczas biegu na 10km <a href="http://pro-run.pl/2018/02/06/biegaj-w-siechnicach-2018/">"Biegaj w Siechnicach"</a> zanotowałem najgorszy chyba mój start w historii. Po 3km przebiegniętych w tempie około 3:20/km odcięło mnie kompletnie. Czułem się jakby ktoś wyłączył mi prąd, myślałem, że za chwilę upadnę. Wielką trudność sprawiło mi dotruchtanie 2km do końca pięciokilometrowej pętli. Pierwszy raz zszedłem z trasy, bo nie miałem siły biec dalej. Do startu w Nocnym Półmaratonie Wrocław zostały 2 tygodnie, a ja nie jestem w stanie nawet przebiec 5km... Jedyny dobry objaw to kompletny brak jakichkolwiek bóli mięśniowych. Rower uzupełniający kilometry biegania, to chyba w moim wieku jedyna recepta na spędzenie sporej ilości czasu na wysiłku tlenowym.<br />
<br />
Następny tydzień poświęciłem na odpoczynek, lekkie rozbiegania przeplatane z wolnym. Na tydzień przed Półmaratonem pojechałem do <a href="http://smoleckazadyszka.pl/">Smolca</a> na kolejny test 10km. Pierwszy raz bałem się czy dam radę przebiec cały dystans. Na starcie pojawili się Adam Putyra, Arek Gardzielewski i Michał Wendland. Na rozgrzewce było dobrze, czułem się lepiej niż na ostatnich rozbieganiach. Arek i Adam chcieli biec po 3:15/km, Michał mówił o tempie połówki czyli 3:20-3:30. Postanowiłem podłączyć się na początku pod Arka i Adama i zobaczyć na odczucie tempa. No i ogromne zaskoczenie, przez 4km czułem się bardzo komfortowo. Chłopaki trzymali równiutko tempo jakie zaplanowali. Na piątym kilometrze jednak lekko się ode mnie oddalili i zacząłem odczuwać ciężar biegu. Od 7km było ciężko a od 8. bardzo ciężko. Całość pobiegłem po 3:22/km w 33:50.<br />
Myślę, że gdybym pobiegł od początku bardziej zachowawczo to czas poniżej 33:30 był do pobiegnięcia, co w tym momencie, po wszystkich porażkach tego sezonu byłoby fantastycznym wynikiem. Pierwsze 5km przebiegnięte w tempie 3:15/km samo w sobie jednak podbudowało mnie wyjątkowo mocno. Później było ciężko, ale to było zmęczenie jakie dobrze znam, z którym potrafię się zmierzyć, zupełnie inne od tego czegoś co dopadło mnie w Siechnicach.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjpsVvoxOxunLLo58kM6-l7Qqt8gUwYXUFPS_5A35-kHUNT6z6j2UVJYjjC5qRawsycXwamQvBY5S4JRSCtm3zohPtI-hOt3DihP8v3ONdzA78oBV1Wyc_H6Pkm32YJm0l_Lf1px3t9AG5W/s1600/FB_IMG_1528634476924.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="502" data-original-width="720" height="446" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjpsVvoxOxunLLo58kM6-l7Qqt8gUwYXUFPS_5A35-kHUNT6z6j2UVJYjjC5qRawsycXwamQvBY5S4JRSCtm3zohPtI-hOt3DihP8v3ONdzA78oBV1Wyc_H6Pkm32YJm0l_Lf1px3t9AG5W/s640/FB_IMG_1528634476924.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Smolec, chwilę po starcie</td></tr>
</tbody></table>
Za dwa dni <b>VI Nocny Półmaraton Wrocław</b>. Później trochę luzu i kolejne przygotowania do maratonu. Tym razem obejdę się ze swoim organizmem delikatniej. Mniej kilometrów bieganych, więcej roweru. Będzie też trochę skakania i siły dynamicznej. Może druga część sezonu będzie bardziej udana, czego sobie i Wam wszystkim życzę :)<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />Grzegorz Gronostajhttp://www.blogger.com/profile/05784100652777519694noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-523832545210893063.post-60162814134205723392017-11-27T18:01:00.000+01:002017-11-27T18:01:03.248+01:00Roztrenowanie 2017<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgAf3axfgPHH1Buweo3OBs7gztuULT7qYWLvlxYFhgZX-2z-qVNqWsl4MZLv3KwXUSgP6Yl-e0W1Mou2IQ49_PMLGdmEOKN-4Xm4_NRJnWvXZWnKGa4mXLxRV4bmmkpj-3JmZ_IpJH3oD7/s1600/zakaz_biegania.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1168" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgAf3axfgPHH1Buweo3OBs7gztuULT7qYWLvlxYFhgZX-2z-qVNqWsl4MZLv3KwXUSgP6Yl-e0W1Mou2IQ49_PMLGdmEOKN-4Xm4_NRJnWvXZWnKGa4mXLxRV4bmmkpj-3JmZ_IpJH3oD7/s320/zakaz_biegania.jpg" width="233" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr>
</tbody></table>
W tym roku roztrenowanie zacząłem o miesiąc szybciej niż w latach poprzednich. Przez ciągnące się różnego rodzaju urazy ledwo dociągnąłem trening do Poznań Maratonu. Na mecie wiedziałem, że to koniec biegania, trzeba się zregenerować. Zacząłem wcześniej więc więcej czasu mogłem spędzić nie wkładając butów do biegania. Pierwszy tydzień minął całkowicie bez żadnej aktywności fizycznej.<br />
<a name='more'></a><br />
W ogóle nie czułem potrzeby biegania. Nawał roboty w pracy pozwolił mi całkowicie zająć głowę innymi sprawami. Nie czułem kompletnie potrzeby jakiegokolwiek fizycznego zmęczenia. Wiele razy wcześniej robiąc przerwę dosyć szybko ciągnęło mnie z powrotem na trasy. Głównym celem tego roztrenowania było całkowite zgojenie wszelkich uszkodzeń i odpoczynek przeciążonego biodra. Dałem sobie czas nawet do końca listopada (czyli półtora miesiąca) na całkowite zaleczenie.<br />
<br />
Po siedmiu dniach laby w następnym tygodniu wyszedłem 3 razy na rower. Dopiero wówczas zacząłem zastanawiać się nad przygotowaniami do kolejnego sezonu. Na pewno chciałem zachować przebieżki z metronomem pod lekkie nachylenie. Spokojne wejść w trening biegami tlenowymi, a później zakresy nie szybsze niż tempo maratońskie. To taki zgrubny plan.<br />
<br />
Cel ciągle nieustalony. Najprawdopodobniej jesień to Berlin i to byłby główny start w 2018 roku. Na wiosnę także maraton, ale albo będę szukał grupy do biegu (co wg wstępnych rozpoznań będzie bardzo trudne, wręcz niemożliwe...), albo potraktuję go jako element treningu do W4L, co do którego nie podjąłem jednak też jeszcze decyzji czy chcę tam startować.<br />
<h3>
Sprawa wagi ciężkiej</h3>
<div>
Dzięki uprzejmości <a href="http://alterg.pl/">BTL ALTER-G</a> i zaproszeniu Adama Kleina naczelnego <a href="http://www.bieganie.pl/">portalu Bieganie.pl</a> na około 2 tygodnie przed Maratonem Poznań miałem okazję pobiegać na bieżni antygrawitacyjnej. Brzmi to zagadkowo, ale w praktyce oznacza to bieg na bieżni elektrycznej od pasa w dół w poduszce powietrznej. Ciśnienie w tej poduszce wypycha biegnącego do góry powodując zmniejszenie nacisku nóg na pas bieżni, czyli w efekcie powoduje zmniejszenie masy ciała obciążającej nogi. Unosi nam jednak tylko środek ciężkości, więc duże łydki nadal ciążą tak samo jak na normalnej bieżni :)</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Przed próbą w siedzibie firmy, rozmawialiśmy z Adamem nad przydatnością tego rodzaju urządzeń. Ja chciałem spróbować na ile odjęcie kilogramów ma realny wpływ na wydajność biegu, natomiast Adam bardziej widział taki trening jako wzmocnienie zginaczy bioder. Podczas biegu z odczuciem zmniejszenia grawitacji większy napęd daje uniesienie wyżej kolana niż dalekie wybicie. Było to ciekawe podejście i prawdę mówiąc pierwszy raz wówczas zastanowiłem się nad treningiem tych mięśni.</div>
<div>
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.blogger.com/video.g?token=AD6v5dycRhWGlMY6EBXOGAeNtM1l0YFAkhQVJHV_qQ51LhGK-vC7kurMPUR9mzRyFEH8iIwJoJcc_W2qhU9bi8BRwg' class='b-hbp-video b-uploaded' frameborder='0'></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Nagranie Adam Klein, Bieganie.pl</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"><br /></span></div>
<div>
Napisałem o tym, gdyż zarówno sam bieg jak i rozmowa z Adamem miały wpływ na kolejne tygodnie mojego roztrenowania, ale i na przygotowania do następnego sezonu. Sam test bieżni polegał na 3 kilometrowym biegu tempem maratońskim na 100% wagi ciała, następnie 6km 90% i ostatni kilometr ponownie 100%. Ponieważ w sali gdzie stała maszyna było dosyć gorąco i duszno, jak i sama bieżnia nie dawała całkowitej swobody ruchu, te 3km w tempie 3:30/km były dla mnie niespodziewanie trudnym bodźcem. Kiedy bieżnia dopompowała swój balon nagle ciężki zakres zrobił się lekkim wybieganiem. Wyrównał się oddech, mogłem swobodnie rozmawiać, przestało być mi duszno i gorąco. Było to wręcz nieprawdopodobne uczucie, luz jaki się nagle pojawił był wręcz przyjemniejszy niż zatrzymanie. Kiedy minąłem 6km czułem, że mógłbym tak biec jeszcze długo, ale niestety musiałem przerwać sielankę i wrócić do swojej wagi na ostatni kilometr. Nogi się pode mną ugięły, a te ostatnie 1000m uświadomiło mi jaki jestem ciężki :) </div>
<div>
Bieżnia zmieniała moją wagę z wyjściowych 70kg do 63kg. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że efekt był potęgowany przez nagłe zabranie ciężaru, a i zrzucenie 7kg oznacza nie tylko pozbawienie się balastu ale i mięśni go przenoszących. Jednak doświadczenie tego uczucia mocno odbiło się na mojej psychice :)</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Nie chciałem już eksperymentować tuż przed Poznaniem, ale postanowiłem sobie, że zmniejszenie wagi będzie moim priorytetem. Problemem jest to, iż mimo tego co wiele osób myśli nie jest to takie proste podczas mocnego treningu. Ludzie mówią, że przy dużej ilości kilometrów, intensywnym bieganiu schudnięcie to przecież najprostsza rzecz pod słońcem. Otóż nie, przynajmniej nie w moim przypadku. Jakiekolwiek próby przycinania kalorii czy niedojadania zawsze w takim przypadku w najlepszym razie kończą się niekontrolowanymi napadami czyszczenia lodówki. Gorzej jest jeśli uda mi się nad sobą zapanować, wówczas sypie się trening, samopoczucie i zdrowie. Kilka razy próbowałem i zawsze kończyło się tak samo. Jeśli kombinuję z dietą to zawsze cierpi na tym trening, w taki czy inny sposób.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Da się to oczywiście załatwić profesjonalnie rozpisaną dietą, dobraną odpowiednio dla mnie. To jednak wciąż temat odległy. W tym roku postanowiłem zrobić to inaczej. Tym razem postanowiłem inaczej niż w latach ubiegłych poświęcić roztrenowanie na schudnięcie. Zawsze odpoczynek kończyłem sporą nadwagą (rok temu z Australii przywiozłem prawie 5kg obywatela więcej). Spróbowałem zrzucić jak najwięcej nawet kosztem samopoczucia czy osłabienia. Póki nie biegam i mogę sobie pozwolić na rozdrażnienie i osłabienie mogę zaryzykować. Później wystarczy wagę utrzymać podczas mocnego treningu, co już nie będzie wymagało wielkiego reżimu.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Z 71kg po pierwszym tygodniu roztrenowania udało mi się dojść do nawet blisko 66kg. Cel osiągnąłem. Mocne odcięcie kalorii spowodowało, że złapałem infekcję, byłem nie do zniesienia, rozkojarzony i mocno osłabiony. Byłem na to przygotowany więc jakoś to zniosłem, gorzej z moim otoczeniem, ale może jakoś to będzie. Teraz tylko nie mogę tego zmarnować.</div>
<div>
<br /></div>
<h3>
O co chodzi z chodzeniem</h3>
<div>
Zapotrzebowanie kaloryczne na przejście jednego kilometra odpowiada niemal kilometrowi przebiegniętemu. Wygląda więc na to, że tempo pokonywania dystansu nie ma zbyt wielkiego znaczenia jeśli myślimy o paleniu tkanki tłuszczowej. Jedynie decydujący jest czas jaki zamierzamy poświęcić na aktywność. A ponieważ ja od biegania chciałem odpocząć minimum 4 tygodnie, postanowiłem wyjść kilka razy na dłuższy spacer. Zawsze można dzięki temu trochę więcej kalorii zjeść.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Chodzenie nigdy nie było moją domeną, nic więc dziwnego, że po pierwszych marszach nogi miałem sztywne, a plecy obolałe. Jednak ogromnym zaskoczeniem były dla mnie potworne zakwasy. Najbardziej bolały... zginacze bioder. I oto przypomniałem sobie rozmowy z Adamem Kleinem o roli tych mięśni podczas biegu, szczególnie na ostatnich kilometrach maratonu. Wówczas zachwalał trening na bieżni antygrawitacyjnej w celu ich wzmocnienia, kiedy tym czasem mnie wystarczyło przespacerować się kilka kilometrów i efekt podobny.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Zacząłem mocno zastanawiać się nad chodzeniem. Dzięki praktycznie nieudarowej w odróżnieniu od biegania pracy mięśnie nie są tak bardzo narażone na uszkodzenia. Energia podczas marszu pochodzi prawie w całości z siły mięśni, generowanej podczas tlenowych przemian metabolicznych. Biegnąc spora część energii ruchu pochodzi ze sprężystości samych mięśni, a wielkość jej udziału zależy głównie od tempa i techniki. </div>
<div>
Budowa naszego ciała wskazuje na bardzo dobre przystosowanie do chodzenia jak i do biegania. Wpłynęły na to setki tysięcy lat ewolucji, kiedy to ludzie piechotą pokonywali ogromne ilości kilometrów co jakiś czas ścigając zwierzynę, bądź uciekając przed drapieżnikami.</div>
<div>
<br /></div>
<h3>
Eksperyment</h3>
<div>
Zaczęło się od chęci dopalenia kalorii, ale w miarę pokonywania kolejnych kilometrów piechotą zacząłem widzieć w tym coraz więcej sensu. Moje treningi nigdy nie były zwyczajne, zawsze coś tam próbowałem i różnie bywało. Tym razem zamierzam wpleść chodzenie. Chcę, aby to był codzienny dodatek do biegania. Jako drugi, a czasem i jako jedyny trening. Do pracy z domu mam prawie dokładnie 10km, zamierzam więc część czasu poświęcanego na dotarcie do pracy czy z powrotem do domu przeznaczyć na marsz.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
28. listopada zakończyłem pierwszy tydzień wprowadzenia do treningu. To pierwszy tydzień kiedy biegałem prawie codziennie spokojnie tlenowo. Rano bieg 12km, po południu 10km marszu z pracy. </div>
<div>
Zamierzam to kontynuować, przedłużając powoli dystans przebiegnięty, oraz dodając być może poranny marsz do pracy. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Taki jest więc plan na najbliższe tygodnie. Biegać, ale znaleźć także czas na zrównoważenie biegowych obciążeń chodzeniem. Postaram się połączyć to z dbaniem o wagę, aktualna mnie właściwie już zadowala, więc teraz muszę ją tylko utrzymać. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Jest jeszcze praca siłowa i sprawnościowa nad moimi biodrami. Sporo wymachów, przysiadów, rozciągania i rolowania. Staram się pracować nad nimi codziennie. Na razie ponad 5 tygodni od maratonu w Poznaniu biodra, szczególnie lewe, dają odczucie, że są ponownie gotowe do walki. Nic nie boli.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
</div>
Grzegorz Gronostajhttp://www.blogger.com/profile/05784100652777519694noreply@blogger.com15tag:blogger.com,1999:blog-523832545210893063.post-55767216399269014962017-10-18T21:26:00.000+02:002017-10-19T09:01:35.399+02:00Maraton Poznań 2017<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBs_cKQ8SK_gpd7_Z8m53r494c26usfV2qdRpZNyvFGj09ab784bvz5AdV9tpzbuTAnF2GKIJDwzGa7M7RLHGXMik9-QJTx3AHKSOfM5k4FPTaBZWwwuNn292Mhn6bK2b5vLZ0xKkm4RA5/s1600/DSCF3816.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBs_cKQ8SK_gpd7_Z8m53r494c26usfV2qdRpZNyvFGj09ab784bvz5AdV9tpzbuTAnF2GKIJDwzGa7M7RLHGXMik9-QJTx3AHKSOfM5k4FPTaBZWwwuNn292Mhn6bK2b5vLZ0xKkm4RA5/s400/DSCF3816.JPG" width="400" /></a></div>
<br />
Po słabszym biegu we Wrocławiu postanowiłem zaryzykować kolejny maraton. 5 tygodni wydawało się wystarczającym okresem czasu na odpoczęcie po Mistrzostwach Europy. Wystartowałem w Poznaniu, bo wolałbym w razie czego żałować tego, że pobiegłem niż tego, że nie spróbowałem.<br />
<br />
<a name='more'></a>W Poznaniu interesował mnie tylko wynik. Plan minimum łamanie 2:30. Nastawiałem się na bicie życiówki (2:28:46), lub nawet zejście poniżej 2:28.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhhjKhzVg6YxmY63K83SE2cBexzBf9OtUfl5LA0VgOj4JxeswUsutZ7ggzBhQwrKUPA5FswSh2JI9kW89u-5g5KKK9nnAtvmpMEG5gFI9E8kJNW6fOacrN_P-DgTVp3Zn3VSCl-jLEvRZ2b/s1600/DSCF3813.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhhjKhzVg6YxmY63K83SE2cBexzBf9OtUfl5LA0VgOj4JxeswUsutZ7ggzBhQwrKUPA5FswSh2JI9kW89u-5g5KKK9nnAtvmpMEG5gFI9E8kJNW6fOacrN_P-DgTVp3Zn3VSCl-jLEvRZ2b/s640/DSCF3813.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">pakiet odebrany</td></tr>
</tbody></table>
Z takim zamiarem stanąłem na linii startu i od samego początku zacząłem go realizować. Nie wiedziałem do końca czy jestem na to gotowy. Wiedziałem za to czym ryzykuję. Maraton nie bierze jeńców, jak mawia stare chińskie przysłowie. Bieg w tempie tylko delikatnie zbyt optymistycznym po 30km zwykle kończy się koszmarnymi cierpieniami. Po bólu, który był moim udziałem we Wrocławiu wiedziałem, że mocne tempo będzie miało fatalne skutki. Mimo to zaryzykowałem, tłumacząc sobie, że wóz, albo przewóz. 'Na wozie, albo przed wozem' jakby powiedziała Wiola z Brzyduli :) W razie gdyby podczas samego maratonu międzyczasy lub samopoczucie wskazywały na brak możliwości zmieszczenia się choćby w planie minimum, po prostu zejdę z trasy.<br />
<br />
Lekka rozgrzewka, toaleta i mocno skoncentrowany ustawiłem się na starcie. Niestety zamieszanie z zabezpieczeniem trasy spowodowało, że rozpoczęcie biegu zostało przełożone o 45min. Dopiero o 9:35 dowiedzieliśmy się, że wystartujemy za 10min. Na szczęście nie było zimno, więc nie zmarzłem, ale mięśnie straciły temperaturę, a i motywacja lekko poszła w dół. Przez cały czas oczekiwania zamiast skupiać się na biegu rozmawiałem z innymi zawodnikami na tematy często odległe od czekającego nas biegu. Dzięki opóźnieniu dowiedziałem się, że sporo stojących tam ze mną osób zagląda tutaj czasem. Rozmowa z Wami była bardzo budująca i przyczyniła się chyba też do tego co wydarzyło się po strzale startera.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjDHTmhbtgavjXOGIzd51YPAkHZwYRo1OczITQbCH3TfaHQonsKxu2Ic3pQ2m-zaxFcFZUU1EliJ0MeUcXlN1K4QOTwmjaWRDhEfgz3NKWlqsD-Ir3YlirxVrL5HIzhHSEkTEmoGpN67z05/s1600/adam_ciereszko_22426476_1676398545725474_3429585896957928583_o.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjDHTmhbtgavjXOGIzd51YPAkHZwYRo1OczITQbCH3TfaHQonsKxu2Ic3pQ2m-zaxFcFZUU1EliJ0MeUcXlN1K4QOTwmjaWRDhEfgz3NKWlqsD-Ir3YlirxVrL5HIzhHSEkTEmoGpN67z05/s640/adam_ciereszko_22426476_1676398545725474_3429585896957928583_o.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Gdzie jest Wally? (fot. Adam Ciereszko)</td></tr>
</tbody></table>
Po ogłoszeniu dokładnej godziny startu, zrobiłem chwilkę truchtu i stanąłem w strefie dla elity. Padł strzał, a właściwie dwie eksplozje materiałów pirotechnicznych. Po 100m uformowała się grupa ścisłej elity biegu, za nimi biegłem ja, a za mną mniejsza grupka.<br />
<br />
Po 500m podział był już bardzo wyraźny, odstępy między nami znaczne. W okolicy 5km był nawrót, na którym realnie mogłem ocenić odległości. Do zawodników biegnących przede mną miałem już kilkadziesiąt metrów, za to za mną z grupki pościgowej oderwał się ktoś i najwyraźniej mnie gonił.<br />
Pierwszą piątkę zacząłem sporo za szybko (czasy wg Garmina):<br />
1.<span style="white-space: pre;"> </span>3:28.9<span style="white-space: pre;"> </span>3:28<br />
2.<span style="white-space: pre;"> </span>3:24.9<span style="white-space: pre;"> </span>6:53<br />
3.<span style="white-space: pre;"> </span>3:27.3<span style="white-space: pre;"> </span>10:21<br />
4.<span style="white-space: pre;"> </span>3:27.6<span style="white-space: pre;"> </span>13:49<br />
5.<span style="white-space: pre;"> </span>3:24.4<span style="white-space: pre;"> </span>17:13<br />
średnia wyszła około 3:25/km, kiedy cały maraton planowałem przebiec po około 3:30/km.<br />
<br />
Biegło mi się bardzo lekko, nic nie bolało, oddech równy. Adrenalina zatankowana do pełna na starcie podczas rozmów z 'czytelnikami' zadziałała. Kiedy po nawrocie mijałem tłum biegnący w przeciwną stronę otrzymałem całe mnóstwo pozdrowień, dopingu, okrzyków i braw. Pierwszy raz coś takiego przeżyłem. To spowodowało, że zacząłem biec jeszcze szybciej :)<br />
<br />
Na zakrętach spoglądałem lekko do tyłu. Postać za mną wciąż się zbliżała. Kontrolowałem swoje tempo na GPSie i znacznikach kolejnych kilometrów. Wciąż biegłem ciut za szybko, a on wciąż się zbliżał. To był dobry znak, mocny gość, jest szansa na bieg we dwóch, a może jeszcze kogoś dogonimy. Zmiany na prowadzeniu, przytrzymanie pleców w razie kryzysu. To wszystko zwiększa wielokrotnie szansę na uzyskanie zadowalającego czasu na mecie.<br />
<br />
W końcu w okolicy 12km usłyszałem tuż za sobą kroki i miarowy oddech. Chwilę później <a href="https://bieganie.pl/statystyka/index.php?p=showrunner&runner_id=11765">Karol Kaliś</a> wyszedł przede mnie.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKdTktgABUiMIobOm5ficCzTSzCaLWIfjefD6T450XuuvBSs0TxFZoiTPJ4KiJyS8ZoqNaS2qnBCQU-xMcUpDzLGEe5GCX4ExR_MEttcb_rhM_yBuXdImvPs2NreRG3WkldAVJ3B1l_JQe/s1600/DSCF3839.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKdTktgABUiMIobOm5ficCzTSzCaLWIfjefD6T450XuuvBSs0TxFZoiTPJ4KiJyS8ZoqNaS2qnBCQU-xMcUpDzLGEe5GCX4ExR_MEttcb_rhM_yBuXdImvPs2NreRG3WkldAVJ3B1l_JQe/s640/DSCF3839.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">12,5km, jest dobrze, we dwóch powinno być łatwiej</td></tr>
</tbody></table>
Wskoczyłem mu na plecy i około 500m trzymałem jego tempo. Wyrównałem oddech i rozluźniłem się. Jednak przed 13km, lekko pod wiatr Karol zaczął zwalniać. Pomyślałem, że spoko teraz ja trochę poprowadzę. Wyszedłem do przodu, ale po chwili zostałem ponownie sam. Na 15km miałem już sporą przewagę. Zbyt dużo sił prawdopodobnie kosztowało go dogonienie mnie na pierwszych 10km.<br />
Kolejne kilometry:<br />
6.<span style="white-space: pre;"> </span>3:29.6<span style="white-space: pre;"> </span>20:43<br />
7.<span style="white-space: pre;"> </span>3:24.3<span style="white-space: pre;"> </span>24:07<br />
8.<span style="white-space: pre;"> </span>3:24.6<span style="white-space: pre;"> </span>27:32<br />
9.<span style="white-space: pre;"> </span>3:25.5<span style="white-space: pre;"> </span>30:57<br />
10.<span style="white-space: pre;"> </span>3:28.7<span style="white-space: pre;"> </span>34:26<br />
11.<span style="white-space: pre;"> </span>3:25.5<span style="white-space: pre;"> </span>37:51<br />
12.<span style="white-space: pre;"> </span>3:31.3<span style="white-space: pre;"> </span>41:23<br />
13.<span style="white-space: pre;"> </span>3:25.3<span style="white-space: pre;"> </span>44:48<br />
14.<span style="white-space: pre;"> </span>3:24.5<span style="white-space: pre;"> </span>48:12<br />
15.<span style="white-space: pre;"> </span>3:32.7<span style="white-space: pre;"> </span>51:45<br />
<div>
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7EiLZdIGeVfiU2iDvUdiY0DLEGzDJxf-7axhxMcXTCBa8fTpsTxaSHqqOONrx39EX-VtOFi-PVWsS8L94ClkICIPgmX3AKO3CEd9SZqS8PUdqiCq9UDHnVgbwPfSAnOHDqgJuQ6Uxi3zL/s1600/DSCF3847_.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="893" data-original-width="1600" height="356" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7EiLZdIGeVfiU2iDvUdiY0DLEGzDJxf-7axhxMcXTCBa8fTpsTxaSHqqOONrx39EX-VtOFi-PVWsS8L94ClkICIPgmX3AKO3CEd9SZqS8PUdqiCq9UDHnVgbwPfSAnOHDqgJuQ6Uxi3zL/s640/DSCF3847_.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">15km i ponownie samotność długodystansowca</td></tr>
</tbody></table>
Po minięciu 16km pierwszy raz podczas tego biegu pomyślałem, że może być ciężko. Tempo zaczęło lekko spadać, a ja musiałem coraz więcej myśleć nad tym żeby nie zwalniać. Obserwująca mnie na 12, 15 i 18km żona mówiła, że wyraźnie widać było zmianę stylu biegu. 12km lekki miękki krok, a na 18km cięższy i widać było jakbym lekko kulał.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjy-z7FIqj0BNZSu-HtDBSOgMWnzxYgpSBED8SkfHeIWrJEFgBTcJEcM-43zAcCq_Gx5U31w7wQvPpYGOpAI8R8XWR_IvkKDJofKHwy_bCm9lkxNLnY0ELaTHTBGaPfSvaxzqHv-pAeBZqM/s1600/DSCF3877_.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="831" data-original-width="1600" height="332" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjy-z7FIqj0BNZSu-HtDBSOgMWnzxYgpSBED8SkfHeIWrJEFgBTcJEcM-43zAcCq_Gx5U31w7wQvPpYGOpAI8R8XWR_IvkKDJofKHwy_bCm9lkxNLnY0ELaTHTBGaPfSvaxzqHv-pAeBZqM/s640/DSCF3877_.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Z przodu i z tyłu pusto, i tak już będzie do samego końca</td></tr>
</tbody></table>
Zmiana stylu biegu oznaczała zbliżające się niestety problemy z lewym biodrem i pośladkiem. Póki co do półmetka udało się utrzymać tempo wciąż dające niezłą życiówkę na mecie. 21,1km minąłem w czasie 1:13:43. Ale czułem, że podczas drugiej części dystansu nie utrzymam tego tempa.<br />
<br />
16.<span style="white-space: pre;"> </span>3:31.1<span style="white-space: pre;"> </span>55:16<br />
17.<span style="white-space: pre;"> </span>3:33.6<span style="white-space: pre;"> </span>58:50<br />
18.<span style="white-space: pre;"> </span>3:32.0<span style="white-space: pre;"> </span>1:02:22<br />
19.<span style="white-space: pre;"> </span>3:34.8<span style="white-space: pre;"> </span>1:05:57<br />
20.<span style="white-space: pre;"> </span>3:34.2<span style="white-space: pre;"> </span>1:09:31<br />
21.<span style="white-space: pre;"> </span>3:29.4<span style="white-space: pre;"> </span>1:13:00<br />
22.<span style="white-space: pre;"> </span>3:39.0<span style="white-space: pre;"> </span>1:16:39<br />
23.<span style="white-space: pre;"> </span>3:30.7<span style="white-space: pre;"> </span>1:20:10<br />
24.<span style="white-space: pre;"> </span>3:35.9<span style="white-space: pre;"> </span>1:23:46<br />
25.<span style="white-space: pre;"> </span>3:37.3<span style="white-space: pre;"> </span>1:27:23<br />
26.<span style="white-space: pre;"> </span>3:32.7<span style="white-space: pre;"> </span>1:30:56<br />
<br />
Do 26km wyglądało to jeszcze nieźle, wciąż byłem 'w życiówce'. Niestety kolejny kilometr odebrał mi wszelkie nadzieje. Podczas podbiegu od Malty do ul. Warszawskiej zostałem pozbawiony złudzeń, a ten odcinek pokazał, że będzie bardzo ciężko. Było mocno pod górkę, zrobiło się już bardzo ciepło i do tego mocno wiało w twarz.<br />
<br />
Na ul. Warszawskiej przez moment było lekko z górki, jednak wiejący w twarz wiatr powodował, że zamiast odpoczynku dalej trzeba było walczyć. Od tego momentu, aż do 35km było pod wiatr i w większości pod górkę.<br />
<br />
Na 30km miałem już koszmarnie dosyć. Tempo spadło do 3:45/km i gorzej. Życiówka bezpowrotnie odjechała, biodro bolało już bardzo mocno. Samopoczucie fatalne, kredyt zaciągnięty na pierwszych kilometrach trzeba było zacząć spłacać wraz z lichwiarskimi odsetkami. Na 31km ponownie stała moja żona, podbiegłem do niej i stwierdziłem, że zgodnie z zapowiedziami kończę bieg. Nie mam zamiaru cierpieć dla kolejnego nic nie dającego mi wyniku.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmeCJSGvtFsXcL0yhSrHGG8rVGmiCpnl9CY1tr-AvIbVl0Ghf7XzG4nhnc2gAa_7hsowMhFHETCzJpp6D9_bHAVEn-9hI-JzGp_TNITKIUzSPAxzngj5Lz5H79LIcewU01EqrWz2XPrpwA/s1600/DSCF3904_.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1559" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmeCJSGvtFsXcL0yhSrHGG8rVGmiCpnl9CY1tr-AvIbVl0Ghf7XzG4nhnc2gAa_7hsowMhFHETCzJpp6D9_bHAVEn-9hI-JzGp_TNITKIUzSPAxzngj5Lz5H79LIcewU01EqrWz2XPrpwA/s640/DSCF3904_.jpg" width="622" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">31km, chyba czas zakończyć tą męczarnię...</td></tr>
</tbody></table>
Jednak żona powiedziała żebym biegł dalej, na 30km miałem przewagę równo 2min nad następnymi. A oni także stracili sporo z wcześniejszego tempa. Ci przede mną także wyglądali bardzo słabo. Byłem w tym momencie 6. Open, 1. w M40 i 1. w Mistrzostwach Polski Informatyków. Mimo wielkiego cierpienia postanowiłem, że spróbuję biec dalej.<br />
<br />
Kilometr dalej czekał na mnie <a href="https://www.instagram.com/marcinwacko/">Marcin Wacko</a>, od niedawna Poznaniak, wcześniej Warszawiak i Wrocławianin. Przez kilka lat mieszkał i biegał także w Hiszpanii. Znamy się od wielu lat, kiedy jeszcze pracowaliśmy razem w Operze. Kiedyś spora nadwaga, dzisiaj 2:40 w maratonie :) Biegł obok mnie do 34km wciąż zagrzewając mnie do biegu. Ja średnio kontaktowałem i jedynie tylko coś tam odburkiwałem o tym, że nie wiem czy dam radę :)<br />
A tak moja walka na tym odcinku wyglądała w cyferkach:<br />
27.<span style="white-space: pre;"> </span>3:59.2<span style="white-space: pre;"> </span>1:34:55<br />
28.<span style="white-space: pre;"> </span>3:38.6<span style="white-space: pre;"> </span>1:38:34<br />
29.<span style="white-space: pre;"> </span>3:46.6<span style="white-space: pre;"> </span>1:42:20<br />
30.<span style="white-space: pre;"> </span>3:48.5<span style="white-space: pre;"> </span>1:46:09<br />
31.<span style="white-space: pre;"> </span>3:55.7<span style="white-space: pre;"> </span>1:50:04<br />
32.<span style="white-space: pre;"> </span>3:47.7<span style="white-space: pre;"> </span>1:53:52<br />
33.<span style="white-space: pre;"> </span>3:49.2<span style="white-space: pre;"> </span>1:57:41<br />
34.<span style="white-space: pre;"> </span>3:56.7<span style="white-space: pre;"> </span>2:01:38<br />
35.<span style="white-space: pre;"> </span>4:05.9<span style="white-space: pre;"> </span>2:05:44<br />
36.<span style="white-space: pre;"> </span>4:14.7<span style="white-space: pre;"> </span>2:09:58<br />
<br />
Jak widać słabłem w oczach. Nic więc dziwnego, że oglądając się na 37km zobaczyłem daleko z tyłu biegnącą postać. Z dwuminutowej przewagi zostało pewnie około minuty. Na szczęście trasa się wypłaszczyła i ustawiłem się z wiatrem. Biodro bolało, ale biegłem dalej. Co jakiś czas oglądając się za siebie, żeby nie powtórzyła się sytuacja z Maratonu Wrocław kiedy to przeoczyłem Aleksandra Krzempka i właściwie cudem nie straciłem wtedy medalu Mistrzostw Europy.<br />
<br />
Na ile byłem w stanie kontrolowałem więc odległość jaką Mateusz Łańduch miał do mnie. Wciąż się zbliżał, co motywowało mnie do przyciśnięcia jeszcze troszkę. Udało się do mety dowieźć 25sek przewagi. Nie wiem jakim cudem, ale ukończyłem ten maraton. Niestety z fatalnym czasem 2:34:34, ale dotarłem do mety.<br />
Końcówka wyglądała tak:<br />
37.<span style="white-space: pre;"> </span>4:00.2<span style="white-space: pre;"> </span>2:13:59<br />
38.<span style="white-space: pre;"> </span>3:52.7<span style="white-space: pre;"> </span>2:17:51<br />
39.<span style="white-space: pre;"> </span>3:45.9<span style="white-space: pre;"> </span>2:21:37<br />
40.<span style="white-space: pre;"> </span>3:57.5<span style="white-space: pre;"> </span>2:25:35<br />
41.<span style="white-space: pre;"> </span>3:51.0<span style="white-space: pre;"> </span>2:29:26<br />
42.<span style="white-space: pre;"> </span>3:44.2<span style="white-space: pre;"> </span>2:33:10<br />
M<span style="white-space: pre;"> </span>1:23.2<span style="white-space: pre;"> </span>2:34:33<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg4TU1GdL8uTJmJlSK2oGxb9fYKHii9QYZgEVfiy3lnoSKuKnIMj9_cSTVdLXiC5LWrTY4UDEnpQ88U2JRKcNrHBAfKZDpaFOM4WkP-P0VNe3X9_eOoW-oeyzoiUx0JvqmonXjaoqFWfSHp/s1600/2aea3c33414fafdf644de086368e2bb6-172.20.23.104_01_20171015121859992_TIMING.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="720" data-original-width="1280" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg4TU1GdL8uTJmJlSK2oGxb9fYKHii9QYZgEVfiy3lnoSKuKnIMj9_cSTVdLXiC5LWrTY4UDEnpQ88U2JRKcNrHBAfKZDpaFOM4WkP-P0VNe3X9_eOoW-oeyzoiUx0JvqmonXjaoqFWfSHp/s640/2aea3c33414fafdf644de086368e2bb6-172.20.23.104_01_20171015121859992_TIMING.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Może nie przeszedłem przez metę na czworakach, ale i tak było bardzo ciężko</td></tr>
</tbody></table>
Utrzymałem 6. miejsce Open, 1. w kategorii i 2. Polak. Udało mi się także po raz drugi wygrać Mistrzostwa Polski Informatyków. Pocieszeniem jest, że nawet gdybym wzbił się na niewyobrażalne wyżyny i pobiegł niesamowitą życiówkę to miejsce miałby dokładnie to samo. Emil Dobrowolski był miejsce przede mną, ale z czasem 2:22:48.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgr-LbISrPW3J9iWheZdnvo1CN1i6jS16OWoEiKbCGmc3SOMu4yG8WS4q_Kgsxg0zFsCj9NGT2rLzAM24zGG6fTPJnT4WlDq2BaQgfcla69elircnCz_RZOLCRsQ_YBQ15POYoIL34ChB0w/s1600/DSCF3957.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgr-LbISrPW3J9iWheZdnvo1CN1i6jS16OWoEiKbCGmc3SOMu4yG8WS4q_Kgsxg0zFsCj9NGT2rLzAM24zGG6fTPJnT4WlDq2BaQgfcla69elircnCz_RZOLCRsQ_YBQ15POYoIL34ChB0w/s640/DSCF3957.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Najlepsi informatycy w maratonie, na drugim Tomek Regimowicz, na trzecim Bartosz Stasikowski</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgBKUZlA96rIi_Y65hVdfFIEUk3npMuWNmBkSNq30Kkm7Ikw1sHfprr1wmwGyYeMFbGhHGL5zCiKHc7zi5h__ARkGC6_mXEY5Vai94ayqE4Rznz_EkGzyscooPE9JbtJfZSYUUh9u6yNkG3/s1600/tempo_tetno.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="593" data-original-width="1600" height="236" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgBKUZlA96rIi_Y65hVdfFIEUk3npMuWNmBkSNq30Kkm7Ikw1sHfprr1wmwGyYeMFbGhHGL5zCiKHc7zi5h__ARkGC6_mXEY5Vai94ayqE4Rznz_EkGzyscooPE9JbtJfZSYUUh9u6yNkG3/s640/tempo_tetno.png" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">tempo i tętno</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkzWzuJ6MlIGKU7cEPZ_PS-sGftLWNLVmD3hT5zww909dQniPzp9T7F_catcvH_ndQjGMMmhv4cD-Ck5l850YyJ3X7YSzJNa-1Bgx3lM_QYNcFi9bUzueD10jzdn0MvRrGXJEJ_78nQwLz/s1600/miedzyczasy.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="372" data-original-width="392" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkzWzuJ6MlIGKU7cEPZ_PS-sGftLWNLVmD3hT5zww909dQniPzp9T7F_catcvH_ndQjGMMmhv4cD-Ck5l850YyJ3X7YSzJNa-1Bgx3lM_QYNcFi9bUzueD10jzdn0MvRrGXJEJ_78nQwLz/s1600/miedzyczasy.png" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Poszczególne piątki wg oficjalnego pomiaru z chipa</td></tr>
</tbody></table>
<br />Grzegorz Gronostajhttp://www.blogger.com/profile/05784100652777519694noreply@blogger.com23tag:blogger.com,1999:blog-523832545210893063.post-87274156115682683542017-10-13T22:47:00.001+02:002017-10-13T23:04:58.428+02:00Wrocław Maraton i Mistrzostwa Europy Masters<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIb4UhgEqqaOKF-qcjbGRgKZK_LEfBRoFJysqX2IVvP755LjXRBO2v6vf0WjuWfelWC7IfZz4s29999O8YvkeUQDlLQqc_i6eGrndXOSzXWUxpCAUj2eAx8H-v4n8UM-fHkudfjyvOzLkN/s1600/DSCF3156_.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="889" data-original-width="1600" height="221" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIb4UhgEqqaOKF-qcjbGRgKZK_LEfBRoFJysqX2IVvP755LjXRBO2v6vf0WjuWfelWC7IfZz4s29999O8YvkeUQDlLQqc_i6eGrndXOSzXWUxpCAUj2eAx8H-v4n8UM-fHkudfjyvOzLkN/s400/DSCF3156_.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wrocław Maraton, piątka z córką na 22.km</td></tr>
</tbody></table>
Tegoroczny Wrocław Maraton był moim głównym startem w tym roku. Nie poszło tak jak się tego spodziewałem, więc mimo brązowego medalu Mistrzostw Europy Masters w Maratonie nie jestem zadowolony. Kiepski czas i słaby styl w jakim pokonałem trasę odbiegają od tego co sobie zaplanowałem. Przyszedł czas na podsumowanie tego startu i zastanowienia się nad przyszłością.<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
To już tradycja, że co roku przemodelowuję kompletnie sposób przygotowania do maratonu. Wiosną były eksperymenty z metronomem, później wczesnym latem bieganie krótszych odcinków na prędkościach jakich nigdy wcześniej nie dotykałem. Pełnia lata to trzy pokonane treningowo biegi na dystansie 42,195m. Sporo startów, w tym jeden półmaraton górski podczas Wielkiej Pętli Izerskiej.<br />
<br />
Niestety pojawił się ITBS, który może nie rozwalił, albo bardzo skomplikował i utrudnił mi ostatni miesiąc treningu. Ból pojawiał się tylko dzień po mocnym akcencie, a później znikał, albo był na tyle łagodny, że mogłem biegać. Do startu zostały ostatnie tygodnie, więc o odpoczynku wystarczająco długim żeby zaleczyć kontuzję nie było mowy. Robiłem co mogłem, chodziłem na zabiegi, rolowałem i biegałem.<br />
<br />
Jednak na 8 dni przed maratonem pod koniec lekkiego rozbiegania ból kolana zrobił się tak mocny, że ledwo dotarłem do domu. Przez następne dni bolało mocno już także podczas chodzenia, czy siadania.<br />
<br />
Na szczęście z dnia na dzień tkliwość kolana robiła się coraz mniejsza, co dawało nadzieję, że może uda się wystartować. W dniu Maratonu praktycznie nie bolało, jedynie jak to w takich stresujących sytuacjach coś czułem, ale sam nie byłem pewny czy to ból czy moja projekcja bólu. Nie wiedziałem też jak ponad tygodniowa zupełna przerwa od biegania na mnie wpłynęła i czy kolano pozwoli mi przebiec całość dystansu.<br />
<br />
W czwartek byłem u fizjoterapeuty, który podczas zabiegu zauważył, że lewa czwórka jest sporo większa od prawej (ITBS miałem na prawej nodze). Był to efekt uboczny treningu z bólem. Odciążanie jednej to przeciążanie drugiej nogi i prosta droga do kolejnej kontuzji.<br />
<br />
Na Wrocław Maraton przygotowałem sobie 5 żeli. Pierwszego zjadłem stojąc już na linii startu, około minutę przed wystrzałem, kolejne planowane były co 8km. Ustawiłem się w drugiej, lub trzeciej linii. Przywitałem się ze znajomymi, odnalazłem się z Andrzejem. On planował 30km w tempie mojego startu, później schodzi lub spokojne dobiega sobie do mety. Jego główny start (wówczas planowany) miał być dopiero 5 tygodni później w Poznaniu.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHDkOPqqqvTN7ihia19U7VnnTpzOX9VxZV_7EWcEc2qcoEKKQ-6QpZZG6I9zGOCYfMVDYferoTpBxRxrq_P323L4WRSCzApYUQEOLAW3LM2hnYjQfqf8xhaWhJ6CqY6xsbxUYQmTGOfiIA/s1600/z22349391V%252C35--PKO-Wroclaw-Maraton.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="639" data-original-width="960" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHDkOPqqqvTN7ihia19U7VnnTpzOX9VxZV_7EWcEc2qcoEKKQ-6QpZZG6I9zGOCYfMVDYferoTpBxRxrq_P323L4WRSCzApYUQEOLAW3LM2hnYjQfqf8xhaWhJ6CqY6xsbxUYQmTGOfiIA/s400/z22349391V%252C35--PKO-Wroclaw-Maraton.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Po mojej prawej Francuz Jerome Chiquet</td></tr>
</tbody></table>
Główny pretendent do złota w mojej kategorii Adam Draczyński od startu ruszył bardzo mocno. Ja podczas rozgrzewki nie czułem żadnych objawów ITBSa, jednak początek postanowiłem zacząć delikatniej i wsłuchać się w sygnały płynące z nóg. Te nie bolały, ale jednak były ciężkie i jakby trochę sztywne.<br />
<br />
Po wybiegnięciu ze stadionu olimpijskiego rozejrzałem się za Andrzejem. Nie było go, co trochę mnie zdziwiło. Byłem raczej pewny, że nie ma go przede mną. Dopiero na mecie dowiedziałem się, że zaliczył upadek tuż po starcie i przez dłuższą chwilę nie mógł się podnieść przez ludzi, którzy na niego wpadali.<br />
<br />
Zanim minąłem znacznik pierwszego kilometra ukształtowały się grupki zawodników biegnących w podobnym tempie. Adam biegł przede mną jakieś 50m, Koło mnie kolejni rywale z kategorii Tomek Sobczyk, Szymon Knobloch i Francuz Jerome Chiquet. Na początku było też kilka osób, których nie kojarzyłem. W końcu dobiegł do nas także Andrzej.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7DyRbT-FI7QpiFgj3ESZcjVolsLO6Ok2B6oAqdSNm8_eyrDPTV_gTmwFCgZbOKgFaTqucRR5qQjPbUwFvoAo2nA7bfNcECtCgpnY5pbVi9BY1LyNuANCVu7nqYmQUAGsjRAvtdao2PphK/s1600/21616220_1398033696910778_2806405504393552431_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="960" data-original-width="960" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7DyRbT-FI7QpiFgj3ESZcjVolsLO6Ok2B6oAqdSNm8_eyrDPTV_gTmwFCgZbOKgFaTqucRR5qQjPbUwFvoAo2nA7bfNcECtCgpnY5pbVi9BY1LyNuANCVu7nqYmQUAGsjRAvtdao2PphK/s400/21616220_1398033696910778_2806405504393552431_n.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wrocław Maraton, 5km (fot. Kuba Figiel)</td></tr>
</tbody></table>
Na 5.km biegło nas czterech z M-40 oraz Andrzej Witek. Francuz przez cały czas biegł na końcu grupki, skulony, koszmarnie technicznie. Mocno sapał i co jakiś czas zostawał lekko w tyle po czym nas doganiał. Ani razu nie wyszedł na prowadzenie, sprawiał wrażenie kogoś kto biegnie resztką sił, których wystarcza mu ledwo na trzymanie grupy. Oceniłem, że nie warto się nim przejmować, bo za chwilę zostanie i będzie cierpiał po tej szarży z nami. Niestety nie doceniłem go.<br />
<br />
Po początkowo ostrożnym biegu właściwie zapomniałem o tym, że jeszcze tydzień temu ledwo chodziłem. Biegło się coraz lepiej. Czułem się na tyle dobrze, że dawałem mocne zmiany na prowadzeniu grupy.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_kqt2dxpd3wQMo8jVx8_M_rzOEqfc_Jaey1fSKtApvd6X9wn_gpmwtIDrKAMcQiCOcw-pu0zR8cN4zQ9voS8VuubVLZDepwSoHhWGEOB_ibSBbktI2J3zn9X4ua90vLA1fgw1Ko3MHVXy/s1600/21433137_1398033620244119_6617254659999024796_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="959" data-original-width="960" height="398" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_kqt2dxpd3wQMo8jVx8_M_rzOEqfc_Jaey1fSKtApvd6X9wn_gpmwtIDrKAMcQiCOcw-pu0zR8cN4zQ9voS8VuubVLZDepwSoHhWGEOB_ibSBbktI2J3zn9X4ua90vLA1fgw1Ko3MHVXy/s400/21433137_1398033620244119_6617254659999024796_n.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
Temperatura była idealna do biegu, nie było także słońca. Jedynie wiatr dosyć mocno wiał z zachodu. Niestety trasa miała dwie długie proste pod wiatr, od 10 do 14km oraz od 17 do 25km. Mijając 10km poczułem, że to nie będzie mój najłatwiejszy maraton w życiu. Kiedy poczułem na twarzy wiatr, zrobiło się ciężko. Na prowadzenie wyszedł Andrzej i dzięki niemu utrzymaliśmy tempo. Biegło się coraz gorzej, ale o dziwo nie mięśniowo lecz wydolnościowo i oddechowo. Tętno wyraźnie podwyższone, kiepskie samopoczucie.<br />
<br />
Kiedy na 13.km ustawiliśmy się do wiatru plecami trochę odżyłem. Wyszedłem nawet na zmianę do przodu. W okolicy 15km biegliśmy we trzech z kategorii, Tomek Sobczyk odpadł na odcinku pod wiatr. Przed nami, teraz już ledwo widoczny biegł Adam Draczyński, nas było trzech, wyglądało więc, że jeden z nas biegnących razem w grupie zostanie bez medalu. Wciąż wtedy jeszcze byłem pewny, że będzie to Francuz, który pewnie dalej niż połowa dystansu nie da rady z nami biec.<br />
<br />
2km dalej ponownie ustawiliśmy się pod wiatr. Tym razem na prawie 8km. Znowu zacząłem czuć się słabo. Schowałem się za Andrzejem i Szymonem, którzy parli do przodu rozbijając napierające na nas powietrze. Francuz kilka metrów za nami.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEht-wBiI8VOAZkuSB-qP0GyqRMmdM458sZSdAPhvH_lxFib3Z59fL4wRooSo_g5nk87wq9jP-YZWXasFAWMVCRi7oSnK69TiyvXfvTOKACbAVOtrPJRvTFc1Mt1Fck88T-oLMq7zb-Vp_at/s1600/21552498_10212299862443277_455653646_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="593" data-original-width="960" height="246" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEht-wBiI8VOAZkuSB-qP0GyqRMmdM458sZSdAPhvH_lxFib3Z59fL4wRooSo_g5nk87wq9jP-YZWXasFAWMVCRi7oSnK69TiyvXfvTOKACbAVOtrPJRvTFc1Mt1Fck88T-oLMq7zb-Vp_at/s400/21552498_10212299862443277_455653646_n.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">17.km</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Powoli udało się wyrównać oddech, siły zaczęły wracać. Jerome znowu doskoczył do nas. Spojrzałem na zegarek i już wiedziałem dlaczego mija kryzys. Bardzo mocno zwolniliśmy. Z wcześniejszych kilometrów mijanych z tempem około 3:30 zwolniliśmy do 3:45, a momentami nawet 3:50.<br />
<br />
Postanowiłem zareagować. Wyskoczyłem do przodu i mocno szarpnąłem.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhdQ582Lep2BoPL1KJ148PXFgslZaGBzCF1uGiB4L2s53hcyVU47mwyp6fgrIKAoN-d093bJ7CRwbDxlKlwi1POKcRx8V_89h2ZcfkgTyQWjIagyx-kbOEeYQo7hd_l6s3UlPUEnfFlyrEg/s1600/21552517_1398026836911464_1529555361_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="503" data-original-width="960" height="208" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhdQ582Lep2BoPL1KJ148PXFgslZaGBzCF1uGiB4L2s53hcyVU47mwyp6fgrIKAoN-d093bJ7CRwbDxlKlwi1POKcRx8V_89h2ZcfkgTyQWjIagyx-kbOEeYQo7hd_l6s3UlPUEnfFlyrEg/s400/21552517_1398026836911464_1529555361_n.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Okolice 24km</td></tr>
</tbody></table>
Momentalnie odskoczyłem, ale chwilę później znowu biegliśmy w grupie. Jak później się okazało ten moment był przełomowy dla Andrzeja. Od 25km zaczął od nas odstawać, parę kilometrów dalej zrezygnował (wg wcześniejszych planów) z dalszego biegu. Zostałem sam z Szymonem i o dziwo wciąż biegnącym swoim koszmarnym stylem Francuzem.<br />
<br />
Przed 30km ponownie zaatakowałem. Wciąż było nas trzech, co oznaczało jednego za dużo do medalu (licząc wciąż biegnącego daleko przed nami Adama). Tym razem odpuścił Szymon, Francuz sapał kawałek za mną, ale ciągle biegł. W okolicy 32km biegliśmy znowu razem. Obejrzałem się do tyłu, Szymon wyraźnie słabł, wyglądało więc, że medal prawie pewny.<br />
<br />
Wtedy poczułem mocny ból w nodze. Ale nie była to prawa noga z ITBSem. Ból pojawił się w biodrze i pośladku nogi lewej. Nie było to kłucie, czy nagłe szarpnięcie, czyli coś wskazującego na naderwanie czy naciągnięcie mięśnia. Ból pojawił się dużo wcześniej tylko nie zdawałem sobie z niego sprawy. Bolało najpierw bardzo lekko, ale cały czas odczucie się potęgowało. W okolicach właśnie 32km zdałem sobie sprawę, że czuję mocny ból. Było to uczucie towarzyszące przemęczeniu mięśnia, kiedy boli on podczas narzucenia mu zbyt dużych obciążeń. Był to niestety efekt odciążania, nawet nieświadomego, nogi kontuzjowanej. Po prawie 2h biegu lewa noga miała dosyć tego nierównego rozdzielania zadań.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhO18-oeKKWp35sTnpF0KtJmaYXLMdpE_D9vejAgsL1XD4EZs3UWYCJENjh9TcHHKgrYlJevgAhcwGKGGCeYmWXe13KIHqjd2VdUfpl5P3u7ochjQS8f70_Tkzznrx8g_1bgcnvRrQG4crB/s1600/21584582_1398026856911462_1012284987_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="960" data-original-width="960" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhO18-oeKKWp35sTnpF0KtJmaYXLMdpE_D9vejAgsL1XD4EZs3UWYCJENjh9TcHHKgrYlJevgAhcwGKGGCeYmWXe13KIHqjd2VdUfpl5P3u7ochjQS8f70_Tkzznrx8g_1bgcnvRrQG4crB/s400/21584582_1398026856911462_1012284987_n.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Boli już na prawdę mocno, muszę zwolnić</td></tr>
</tbody></table>
Zaczynam lekko kuleć i zwalniać. Francuz natychmiast atakuje. W ciągu kilku minut robi przewagę kilkudziesięciu metrów. Oprócz bólu czuję też ogromne zmęczenie. Oglądam się za siebie, nikogo nie widać. To wystarczy, zwalniam mocno i zaczynam odliczać metry do mety.<br />
<br />
Na 40.km Francuza nie widać już z przodu. Nagle słyszę mocny oddech i rytmiczne kroki. O nie, myślę, Szymon się przebudził i właśnie tracę medal. Obracam się. Nigdy wcześniej nie ucieszyłem się tak z mijającego mnie Piotra Pobłockiego :) Za nim droga pusta. Piotrek jest w kategorii M-50 i właśnie pokazuje mi jakie to uczucie kiedy mija Cię ktoś o 10lat starszy :) Piotrek minął mnie jak furmankę i za chwilę na zakrętach już go nie widziałem.<br />
<br />
Na dobiegu do stadionu oglądałem się co chwilę. Cierpiałem niemiłosiernie. Gdyby minął mnie ktoś z kategorii to natychmiast przestałbym biec. Na trasie trzymała mnie tylko myśl o medalu. Musiałem go mieć. Nie mogłem go stracić po tych 10km ledwo przebiegniętych.<br />
<br />
Jeszcze na 800m przed metą, biegnąc piękną aleją dębową na terenie Stadionu Olimpijskiego obejrzałem się i nikogo nie zobaczyłem. Miałem łzy w oczach, że jednak się udało. Zwolniłem praktycznie do truchtu. Przybiłem piątkę dzieciom moim stojącym przy samym wbiegu na bieżnię stadionu żużlowego gdzie 200m dalej stał transparent z napisem META.<br />
<br />
Widząc kiepski czas, czując koszmarny ból w obu już nogach truchtałem do mety. I kiedy przez nią przebiegłem i ledwo zatrzymałem czas, tuż obok mnie pojawił się Aleksander Krzempek z mojej kategorii. Wbiegł 4 sekundy za mną... Nie byłem kompletnie świadomy, że jest tak blisko mnie. Gdyby meta była 10m dalej tuż przed samą linią straciłbym medal.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYC-BWOh4MTfTT1oDYCUKvZLySTk5SrF8C8NpO8klc3SrpQTsMrOuwHKp_fA9U7ivSOMvkQJ-7PSiAjZ1gb3zDJDNi1S5_WCuJvowDA8BftUGM8RxzEqZ7eX6BJu_JHUk7ttwpqAVaRquo/s1600/z22349995V%252C35--PKO-Wroclaw-Maraton.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="639" data-original-width="960" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYC-BWOh4MTfTT1oDYCUKvZLySTk5SrF8C8NpO8klc3SrpQTsMrOuwHKp_fA9U7ivSOMvkQJ-7PSiAjZ1gb3zDJDNi1S5_WCuJvowDA8BftUGM8RxzEqZ7eX6BJu_JHUk7ttwpqAVaRquo/s400/z22349995V%252C35--PKO-Wroclaw-Maraton.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Przez 15min nie mogłem się podnieść</td></tr>
</tbody></table>
Nie wiem jak to się stało, że go przeoczyłem patrząc do tyłu. Musiał biec blisko krawężnika lub płotu oddzielającego kibiców od trasy biegu. A może byłem już tak zmęczony, że widziałem to co chciałem zobaczyć...<br />
<div>
<br /></div>
<div>
Na moje szczęście meta była w odpowiednim miejscu i cały mój trud dobiegnięcia do końca opłacił się.</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3fKkUaS_LU99hoM8RFNKnO-8T7yQkt1ZJg48PPsxPNTwqtb4rx0gNBX3LyfxfE8ABqMThckzwhw1HL7ucFpBSoOoh_uVLG5iSUAZxpUx_2OF_TflZ8UFKLMLhZL8xB_s1ZTSSLCr0Jhve/s1600/21558535_149817728942412_5778133632729450429_n_2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="455" data-original-width="528" height="343" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3fKkUaS_LU99hoM8RFNKnO-8T7yQkt1ZJg48PPsxPNTwqtb4rx0gNBX3LyfxfE8ABqMThckzwhw1HL7ucFpBSoOoh_uVLG5iSUAZxpUx_2OF_TflZ8UFKLMLhZL8xB_s1ZTSSLCr0Jhve/s400/21558535_149817728942412_5778133632729450429_n_2.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jest 3. miejsce. Na 1. Adam Draczyński, na 2. Jerome Chiquet</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoekVUb7-qi1f0fsT1Yl_kxdWNr4Xv4z8zFBO8P11yVZQXEjnqN383bMWkRnddhgs6cET_qjUl8xngHHDzubgU_J9Fw38plozFFIFjemLUhyphenhyphenxzDlxsFxr2e_SqmyGnPJvvwauYMLl6ry44/s1600/21551696_1554660394555810_4898279569393682888_o.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoekVUb7-qi1f0fsT1Yl_kxdWNr4Xv4z8zFBO8P11yVZQXEjnqN383bMWkRnddhgs6cET_qjUl8xngHHDzubgU_J9Fw38plozFFIFjemLUhyphenhyphenxzDlxsFxr2e_SqmyGnPJvvwauYMLl6ry44/s400/21551696_1554660394555810_4898279569393682888_o.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Razem z Adamem i Aleksandrem Krzempkiem zdobyliśmy złoto drużynowo</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZLIN79rlVieSVAT76Wwq0jyMf_1-n9jePAKotqlFEd1h0atVNZCndEx7ZJ3rJ7uu3KEYqLrN4kpuZWcjg9pWK-sdCKUUOUEhp4booyv-pUnoNzbAYL016Qs6Vg_YJbERA-yo1J8_EQ5JZ/s1600/mi%25C4%2599dzyczasy.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="699" data-original-width="788" height="353" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZLIN79rlVieSVAT76Wwq0jyMf_1-n9jePAKotqlFEd1h0atVNZCndEx7ZJ3rJ7uu3KEYqLrN4kpuZWcjg9pWK-sdCKUUOUEhp4booyv-pUnoNzbAYL016Qs6Vg_YJbERA-yo1J8_EQ5JZ/s400/mi%25C4%2599dzyczasy.png" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Międzyczasy</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgVqRJmKsU1j-Q6IutnhXcV4I-OA_bytmLl1PtKCEinrqjalr1aPrXLVmUBelRQeOEtqmH6ktNAfGuk-AFYNskXzs1l0Iyx_9lfHgHRDg9q6m8DZADNc_oUDBjzVL4xAwmtZUpow0jjQ4W_/s1600/tetno-tempo.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="1600" height="148" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgVqRJmKsU1j-Q6IutnhXcV4I-OA_bytmLl1PtKCEinrqjalr1aPrXLVmUBelRQeOEtqmH6ktNAfGuk-AFYNskXzs1l0Iyx_9lfHgHRDg9q6m8DZADNc_oUDBjzVL4xAwmtZUpow0jjQ4W_/s400/tetno-tempo.png" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Muszę przyznać, że to był chyba mój jeden z najtrudniejszych maratonów. Dawno nie miałem tak mocnego kryzysu i nie czułem takiego bólu. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Uważam, że jeszcze miesiąc wcześniej mogłem myśleć o czasie poniżej 2:28. Jednak to jest maraton, tutaj nie da się oszukać organizmu. Miesiąc biegania z kontuzją plus tydzień przerwy tuż przed startem wystarczyły, aby z najważniejszego startu w roku o mały włos wyszła największa klapa.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Zaraz po Maratonie stwierdziłem, że to koniec sezonu, że muszę się doleczyć. Ale kilka dni przerwy, rolowanie i później rozbiegania pozwoliły spojrzeć na moją sytuację trochę spokojniej. W 2 tygodnie praktycznie wyleczyłem ITBS. Przez kolejny miesiąc kolano nie odezwało się ani razu. Mocno przemęczone przeciwległe biodro wygląda na odpoczęte.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Dlatego pojawiła się myśl o starcie w Poznaniu. Żal było mi całych przygotowań, a może jest jeszcze szansa wyciągnięcia z nich dobrego wyniku. Po Wrocławiu 2 tygodnie leczyłem ITBS biegając bardzo lekko niewielką ilość km. Później dwa razy w tygodniu 10km w tempie około maratońskim. Żadnych problemów mięśniowych.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
2 tygodnie przed Poznaniem wystartowałem w <a href="http://www.biegit.pl/">BieguIT</a> na 10km. Wygrałem z czasem 33:15, po 2 tygodniach luzu i tygodniu lekkiego biegania.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Tak więc jadę do Poznania po nową życiówkę :) 2:28:48 do złamania. Z takim zamiarem ustawię się na linii startu już w następną niedzielę 15. października. Prognozy mówią o słońcu i temperaturze w południe przekraczającej nawet 20C.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Ja się tak łatwo nie poddaję :)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_RUi8BqAnVJT2-3hM5YswYBhh46PpnQ3GFmeSDjZucQnKC4PFS2hFumpRAniteG73jJ1j02kFWmdRR5dMdLyiN4JNl6xSf-BPur6YKvhBATpbtIXpyiDbnQP1jxKZVu1lkUBvKydZ5rEQ/s1600/DSCF3281.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_RUi8BqAnVJT2-3hM5YswYBhh46PpnQ3GFmeSDjZucQnKC4PFS2hFumpRAniteG73jJ1j02kFWmdRR5dMdLyiN4JNl6xSf-BPur6YKvhBATpbtIXpyiDbnQP1jxKZVu1lkUBvKydZ5rEQ/s640/DSCF3281.JPG" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<br /></div>
Grzegorz Gronostajhttp://www.blogger.com/profile/05784100652777519694noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-523832545210893063.post-28078258407143908182017-09-01T18:06:00.000+02:002017-09-01T18:06:08.883+02:00Wielka Pętla Izerska 2017<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgHzqbZFbeJG6xRzXw7x1bKam1AfXIq0AaMclujnFEKYYTbIcTcGeKXTXSl7hyphenhypheni7PGn_ivRxFQlUkbW-x0WHH10n_TEK9ZBEsvhHRINgT0Yq1qg126qs8Y7Or4nDJm9LpDoFJ3fnK6Ubni5/s1600/IMG_0373.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="890" data-original-width="1335" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgHzqbZFbeJG6xRzXw7x1bKam1AfXIq0AaMclujnFEKYYTbIcTcGeKXTXSl7hyphenhypheni7PGn_ivRxFQlUkbW-x0WHH10n_TEK9ZBEsvhHRINgT0Yq1qg126qs8Y7Or4nDJm9LpDoFJ3fnK6Ubni5/s640/IMG_0373.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Stromy zbieg po kamieniach, szosowcy tego nie lubią :) (fot. Ania Sz)</td></tr>
</tbody></table>
Decyzję o starcie <a href="https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=523832545210893063#editor/target=post;postID=2807825840714390818">Wielkiej Pętli Izerskiej</a> podjąłem właściwie rano w dniu biegu. Po przejechaniu całego kraju z północy na południe i średniej ilości snu, stwierdziłem, że mimo wszystko spróbuję. <a href="http://ggronostaj.blogspot.com/2017/08/maratony-dwa.html">Poprzednie dwa tygodnie</a> nie należały do najłatwiejszych, a WPI to bieg górski, z dużymi przewyższeniami i ciężkiej (dla szosowca) nawierzchni.<br />
<a name='more'></a>Do Szklarskiej Poręby zajechaliśmy z żoną i dziećmi około półtorej godziny przed biegiem. W biurze udało się wszystko sprawnie załatwić. Spotkałem kilku znajomych, lekko zdziwili się, że się pojawiłem i w ogóle planuję startować w takim biegu :)<br />
<br />
Po analizie listy startowej ze wstępnych szacunków wyszło mi, że jeśli nie będzie tragedii mięśniowej to powinienem dać radę wejść w pierwszą szóstkę Open. Na rozgrzewce spotkałem Jacka Sobasa, sąsiada z Psiego Pola i partnera treningowego z <a href="http://wroclawskieiten.pl/">Wroclawskiego Iten</a>. Razem z nim i Karoliną zrobiliśmy kilka kółek na bieżni stadionu i kilka minut przed wystrzałem zameldowaliśmy się w okolicach startu. Kolejne przywitania, trochę żartów, trochę tłumaczeń jak to wszystkim nam ciężko, lekkie przebieżki i oczekiwanie na rozpoczęcie biegu.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhTfm-egScHjHGIwEee0R-jWIMx3c2Gy51niixVbYPitXI6bEKmKzMf8M7K3hSPEHlgRA2ihnU5roVe6eYgUYtNO3QDXSgOYdVmUVhdi3jHumYmJkE8cdrEJteo3T41tBBX-r5kqAwpM66j/s1600/profil.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="616" data-original-width="1431" height="273" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhTfm-egScHjHGIwEee0R-jWIMx3c2Gy51niixVbYPitXI6bEKmKzMf8M7K3hSPEHlgRA2ihnU5roVe6eYgUYtNO3QDXSgOYdVmUVhdi3jHumYmJkE8cdrEJteo3T41tBBX-r5kqAwpM66j/s640/profil.png" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wielka Pętla Izerska - profil trasy</td></tr>
</tbody></table>
Jeszcze podczas rozgrzewki Jacek postraszył mnie profilem trasy. 14km mocnego podbiegu do Kopalni, z lekkimi hopkami po drodze. No ale jesteśmy w górach, to i musi być pod górę :) Biorąc to pod uwagę, jak i to, że nie jestem zbyt dobry w bieganiu poza asfaltem, szczególnie na szlakach górskich, postanowiłem rozpocząć spokojnie. Nie mam pojęcia o bieganiu takich tras, więc żeby nie było za mocno ani za słabo będę pilnował grupy, w której będą biegli moi rywale i obserwował rozwój wydarzeń.<br />
<br />
Od razu do ataku rzucili się główni faworyci, Sergii Rybak z Ukrainy oraz wiecznie drugi na tej imprezie <a href="http://www.adamdraczynski.pl/">Adam Draczyński</a>. Chłopaki oddalili się bardzo szybko, w wolnej za nimi przestrzeni, dokładnie tak jak to planowałem ukształtowała się kilkuosobowa grupka, na której końcu się podczepiłem.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhwpzDT6gDqrJLA_E0aSlTLtCneAGontr2Oy8BPUQ2hWrku7fGlxAlUYFtRXBjYLoXGlF2VrHTVOXrCltYSQqRW8_YyPalvE6aIUH0guHORtozP4T0Gj3tKQtd_1tpUe-eVz8MffnUcWEmB/s1600/20368774_1060232844107600_8547145280217451813_o.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="667" data-original-width="1000" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhwpzDT6gDqrJLA_E0aSlTLtCneAGontr2Oy8BPUQ2hWrku7fGlxAlUYFtRXBjYLoXGlF2VrHTVOXrCltYSQqRW8_YyPalvE6aIUH0guHORtozP4T0Gj3tKQtd_1tpUe-eVz8MffnUcWEmB/s640/20368774_1060232844107600_8547145280217451813_o.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Okolice 3km</td></tr>
</tbody></table>
Tempo nadawali Jacek Sobas i Piotrek Holly, tyły pilnowałem ja i Krzysiek Bartkiewicz. Mimo wcześniejszych obaw o dyspozycję dnia, było naprawdę dobrze. Pewnie spokojne pierwsze kilometry miały w tym spory udział.<br />
<br />
Na czwarty kilometr był krótki, ale stromy podbieg i zaraz za nim równie stromy zbieg z nierówną drogą z dwoma koleinami po kołach samochodów terenowych i plątaniną korzeni. Tam zaatakował Jacek, dosyć szybko odskoczył nam na kilkadziesiąt metrów. Miał dużą przewagę techniczną, nie byłem w stanie go utrzymać. Dopiero po wbiegnięciu na w miarę równy odcinek przesunąłem się na czoło grupy i zacząłem żmudne odrabianie strat.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHRFjn8-D1r7C0OfwtQr4IJJl5SYQDMRdsnBoA_bf8QWE8vfldCDfwd5h-e7GHPduL22j0-EgBD6e7dXe3fdCLV9zQiHs6kAL888eQbnlup0b2zTsB-_6QFoxmvdR36lxSUKh9_K2It24M/s1600/20232653_694445047426970_7460072147110407126_o.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHRFjn8-D1r7C0OfwtQr4IJJl5SYQDMRdsnBoA_bf8QWE8vfldCDfwd5h-e7GHPduL22j0-EgBD6e7dXe3fdCLV9zQiHs6kAL888eQbnlup0b2zTsB-_6QFoxmvdR36lxSUKh9_K2It24M/s640/20232653_694445047426970_7460072147110407126_o.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Okolice 5km</td></tr>
</tbody></table>
Odległość do Jacka wciąż malała, tak jak i nasza grupka. W końcu zostaliśmy tylko we dwóch z Jackiem Stadnikiem (nr 130). Od mniej więcej 6km zaczęła się cudowna (!) utwardzona nawierzchnia. Nie pamiętam dokładnie, ale chyba nawet był to asfalt. W końcu można było zacząć biec :) Jako, że nie spodziewałem się, aby tak dobre warunki potrwały zbyt długo mocno przyspieszyłem. Przed 7km byłem już obok Jacka Sobasa, drugi z Jacków został trochę za nami.<br />
<br />
Zaczęło to całkiem dobrze wyglądać. Byliśmy na 3. i 4. miejscu Open, niby bez szans na przesunięcie do przodu, ale też co jakiś czas oglądając się można było stwierdzić, że dystans za nami także był bezpieczny i cały czas się powiększał.<br />
<br />
Kiedy minęliśmy 7km powiedziałem na głos, że oto mamy 1/3 trasy i póki co jakiś wielkich gór nie było :) Jacek kolejny raz dzisiaj postraszył mnie podbiegiem pod Kopalnię w okolicy 14km. Póki co jednak czułem się dobrze i optymistycznie patrzyłem w przyszłość :)<br />
<br />
Ramię w ramię dobiegliśmy do Szosy Czeskiej w Jakuszycach, okolice 8km. Tam zrobiło się w miarę płasko, ale też i dosyć wąsko, bo biegliśmy wydzieloną na poboczu wąską ścieżką wzdłuż głównej drogi. Wykorzystałem okazję i kolejne 500m wypłaszczenia pobiegłem w okolicach 3:20/km. Jacek nie skontrował, pozwolił mi się trochę oddalić, licząc, że zapłacę za to na tym stromym podbiegu pod Kopalnię.<br />
<br />
Po wbiegnięciu do lasu w Jakuszycach, droga okazała się bardzo przyjemna do biegu z niezłą nawierzchnią asfaltową. Było w górę, ale nie jakoś stromo, można było trzymać równe, mocne tempo. Co jakiś czas kontrolowałem sytuację za moimi plecami. Widać było, że Jacek boi się tego podbiegu przed Kopalnią, bo nie tylko mnie nie gonił, ale dystans między nami rósł. Ja czułem się całkiem dobrze i mijające kolejne kilometry podbudowywały mnie psychicznie. Z każdym kolejnym byłem coraz bliżej 14km i zbiegu.<br />
<br />
Ale jak się okazało, to nie podbieg był koszmarem na tej trasie, ale wcześniej zlekceważony i wyczekiwany zbieg... Trudna nawierzchnia i spory kąt nachylenia drogi spowodowały, że zbiegałem beznadziejnie słabo. Bałem się żeby sobie czegoś nie zrobić. Wciąż oglądałem się za Jackiem, który jako doświadczony góral leciał pewnie za mną na złamanie karku.<br />
<br />
Na szczęście wypracowana na podbiegu przewaga pozwoliła mi dobiec do mety 20sek wcześniej i zająć 3. miejsce Open z czasem 1:16:25. Na mecie byłem bardzo zadowolony. Udało się wejść w pudło mimo mocnego zmęczenia i do tego pokonać kilku na prawdę świetnych górali.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiCIh2aGo4X5t1cqsJaRPrI8WAsduM63HyWa_6d_fYx8vXdqsN8mRDHgjdn1_Y_i8W3UJtHm49SR3yXjIUJwIvVUcwToBqqJnZEn2IcUONWW46_LoMaSJtTRhOdPj2AbS-4uZzSssYe8wQW/s1600/20228523_1060049040792647_2835632674570485562_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="540" data-original-width="960" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiCIh2aGo4X5t1cqsJaRPrI8WAsduM63HyWa_6d_fYx8vXdqsN8mRDHgjdn1_Y_i8W3UJtHm49SR3yXjIUJwIvVUcwToBqqJnZEn2IcUONWW46_LoMaSJtTRhOdPj2AbS-4uZzSssYe8wQW/s640/20228523_1060049040792647_2835632674570485562_n.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
Niestety na drugi dzień już nie było tak wesoło. Podczas lekkiego biegu na drugi dzień bardzo mocno zaczęło boleć mnie prawe kolano od zewnętrznej strony. Po treningu miałem problem z zejściem po schodach i wstaniem z krzesła. Wystraszyłem się, że po tym mocnym bieganiu po szlakach coś sobie uszkodziłem. Na szczęście okazało się, że to nie kolano, ale <a href="https://bieganie.pl/?show=1&cat=25&id=2407">ITBS</a>, czyli chyba najłagodniejszy wymiar kary.<br />
<br />
Rozmasowałem, wyrolowałem i na następny dzień bólu nie było. Uznałem, że jest ok i trzy dni po WPI zrobiłem bieg ciągły z <a href="http://www.140minut.pl/">Andrzejem</a>. W planie było 15km po 3:30/km czyli tempem maratońskim, niestety po 12km kolano znowu zaczęło boleć i musiałem przerwać bieg.<br />
<br />
Tym razem zrobiłem 2 dni odpoczynku, podczas których masowałem i rolowałem całe pasmo, od pośladka po kostki. Niestety do dzisiaj (koniec sierpnia) po każdym mocniejszy bieganiu na drugi dzień kolano boli dosyć mocno. Plus jest taki, że dzięki rolowaniu następny kolejny dzień jest już wolny od bólu, do kolejnego akcentu lub startu...<br />
<br />
Teraz kiedy o tym myślę, wydaje mi się, że są przynajmniej trzy przyczyny pojawienia się u mnie ITBSa. Pierwsza to wygrana walka z drażnionym nerwem kulszowym w lewej nodze. Udało się rozluźnić i odciążyć mięsień gruszkowaty, który to powodował wcześniejsze bóle (opisałem je przy okazji relacji z <a href="http://ggronostaj.blogspot.com/2017/05/wings-for-life-2017.html">Wings 4 Life</a>). Siła działająca do tej pory na ten mięsień została wyrównana między obie nogi, co spowodowało zwiększenie obciążeń prawej. A właśnie drugi z powodów, to sporo intensywnego biegania (w tym 2 maratony w tydzień) z całkiem wariackim ostatnim tygodniem. Mocny i nierówny zbieg na WPI to już tylko wisienka na torcie. Pewnie gdyby był asfaltowy i mniej stromy, albo gdybym w ogóle Szklarską odpuścił to ITBS pojawiłby się tak czy siak, ale kilka dni później.<br />
<br />
Jako, że ból pojawiał się tylko tuż po mocnym bieganiu i znikał po wyluzowaniu jednego dnia, plany przygotowań nie zmieniły się zbytnio. Było kilka mocnych treningów i startów. Nie pobiegłem jednak już więcej żadnego treningowego maratonu, chociaż wcześniej planowałem jeszcze przynajmniej jeden przed <a href="http://wroclawmaraton.pl/">35. PKO Wrocław Maratonem</a>. Wystartowałem za to w dwóch kolejnych półmaratonach z dużymi przewyższeniami, czyli Henryków i Wałbrzych. Do tego była jeszcze mocna, kontrolna trzydziestka, przełaje w Obornikach Śląskich i kilka mocnych ciągłych.<br />
Wszystko to zbiorę i opiszę w następnym wpisie.<br />
<br />Grzegorz Gronostajhttp://www.blogger.com/profile/05784100652777519694noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-523832545210893063.post-82846729094919267382017-08-23T17:09:00.000+02:002017-08-28T10:32:11.627+02:00Maratony dwa<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgPe7mbWTkFxtOKTGXdSjU-J4zgVHT_TKlI1sVSCiwAc_vHwMVNMR5bL9aizDktI9CFSjvgttwpxyRj9OnSLqU5RPi78NMWYXl7NAIzpd07ViYZGob0hErARsUFARsOmbbqn3mPDehrHZEO/s1600/20232653_694445047426970_7460072147110407126_o.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgPe7mbWTkFxtOKTGXdSjU-J4zgVHT_TKlI1sVSCiwAc_vHwMVNMR5bL9aizDktI9CFSjvgttwpxyRj9OnSLqU5RPi78NMWYXl7NAIzpd07ViYZGob0hErARsUFARsOmbbqn3mPDehrHZEO/s400/20232653_694445047426970_7460072147110407126_o.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wielka Pętla Izerska 2017, okolice 5km</td></tr>
</tbody></table>
Po <a href="http://ggronostaj.blogspot.com/2017/08/czy-to-jest-madre.html">jubileuszowym maratonie</a> nie czułem żadnego większego zmęczenia. Co ciekawe czułem się lepiej niż po niejednym dłuższym treningu progresywnym. Nie straciłem ani jednego dnia treningowego, ani jednego treningu jakościowego. A tego właśnie bałem się planując długie bieganie podczas przygotowań. Co z tego, że pobiegam trochę dłużej, jak będę musiał również dłużej odpoczywać. Tym razem z okazji jubileuszu pobiegłem, do tego z sumowanym zmęczeniem z <a href="http://ggronostaj.blogspot.com/2017/06/5-pko-nocny-wrocaw-pomaraton.html">rekordowego Półmaratonu</a> i przekonałem się, że nie taki wilk straszny :)<br />
<br />
<a name='more'></a>Później wpadło trochę mocniejszych akcentów, dłuższych i krótszych. Nie czułem na nich żadnego wpływu przebiegniętych wcześniej 42km.<br />
<br />
9. lipca pojechaliśmy rodzinnie na wygrany podczas <a href="http://www.biegit.pl/">Biegu IT 2016</a> weekend w SPA <a href="http://www.slonecznyzdroj.pl/">Słoneczny Zdrój</a> w Busku Zdroju. Rewelacyjne miejsce do wypoczynku i treningu, jedna z lepszych nagród jakie wygrałem. Polecam szczególnie z dziećmi, nasze były zachwycone.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPSkLjeDwF-KLhydZmr0gDSm4bBZ9pieP7_s3FBbCmsq2HlReNAEy40S6GOmDbubasAnigEM2dVDP_5W6bQbEY_Z0iN4yjyTrF5r48M8LAwJQPDNMogw1wYrr_cRotbFmr1r0mQfdWa0jo/s1600/IMG_20170708_081542.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPSkLjeDwF-KLhydZmr0gDSm4bBZ9pieP7_s3FBbCmsq2HlReNAEy40S6GOmDbubasAnigEM2dVDP_5W6bQbEY_Z0iN4yjyTrF5r48M8LAwJQPDNMogw1wYrr_cRotbFmr1r0mQfdWa0jo/s400/IMG_20170708_081542.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Przy hotelu oprócz naturalnych także asfaltowa droga przez las, idealna na biegi tempowe</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjUar6iMDrHhnrml3V3X6lfkg6mZRYNrshavSm4kw68AjJwUZG1BhW9-kOA_ca-zcTfS0uwEJvD9h28Ceb_2t42ApKIC6iQyouDzKkRwAjJ2Wu1TOvFFp_RpQUATzs3WlF5g4NWS8HUnlbk/s1600/IMG_20170709_122043.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjUar6iMDrHhnrml3V3X6lfkg6mZRYNrshavSm4kw68AjJwUZG1BhW9-kOA_ca-zcTfS0uwEJvD9h28Ceb_2t42ApKIC6iQyouDzKkRwAjJ2Wu1TOvFFp_RpQUATzs3WlF5g4NWS8HUnlbk/s400/IMG_20170709_122043.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Sala dla dzieci z animatorami</td></tr>
</tbody></table>
Po powrocie, we wtorek 11.lipca postanowiłem jeszcze raz zaatakować maraton na treningu. Tym razem jednak żeby bardziej udziwnić postawiłem na 3km asfaltową pętlę, na której biegamy akcenty. Ułatwiło mi to logistykę związaną z butelkami z wodą. Tej ponownie były dwie 0,5l butelki. Pętla na 3km odcinku ma 14m przewyższenia, niby nie dużo, ale biegając ją 14 razy wchodzi w nogi.<br />
Biec ponownie zacząłem o 4:00 nad ranem, znowu po ciemku, ale tym razem na oświetlonej trasie. Maraton wyszedł w 2:41:27, co dało średnie tempo 3:49/km na tętnie 152. Tym razem było już trochę ciężej niż poprzenio, ale wciąż nie był to jakiś ekstremalny wysiłek.<br />
<br />
Wieczorem pojechaliśmy do teściów do Wejherowa. Tam trochę biegania po lasach i górkach. I znowu nie czułem kompletnie maratonu w nogach. Zacząłem przekonywać się, że jednak bieganie pełnego dystansu maratonu odpowiednio wolniej wcale nie musi być takie głupie jak wiele osób uważa. Ale żeby mieć jeszcze większą pewność zaplanowałem kolejny dokładnie tydzień po ostatnim.<br />
<br />
W piątek (3 dni po) zrobiłem bardzo luźno 14km biegu ciągłego w drugim zakresie po 3:32/km i tętnie 157. Sobota i niedziela to wybiegania na sporych przewyższeniach odpowiednio 15 i 18km.<br />
<br />
We wtorek pojechałem z rodzinką do Pucka, gdzie wysiadłem z dwoma buteleczkami 0,3l wody w rękach i <a href="https://www.tabele-kalorii.pl/kalorie,Zelki-Haribo-Roulette-Haribo.html">malutką paczką żelków Haribo</a> w kieszonce. Jakoś za późno się zorientowałem, że nie mam żadnego żela na trening i to było najbardziej podobne co w spożywczaku znalazłem... Niestety nie nadają się jak się później okazało, są zbyt twarde i ciężko je zjeść podczas biegu.<br />
Tym razem nie biegłem na wskazanie Garmina, ale trasę sobie wcześniej wymierzyłem w Google Maps, spod McDonald'sa w Pucku pod pomnik Obrońców Helu. Tam mieliśmy się spotkać za około 2h i 50min.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgHitfDt-1n76tSRdCE_QzlPyTet9fDN9ptTH5F-CMt7AZyUdjYuwABYsFualjVgYhsG832DW2b1LMJ_wBjJhDzdUajx_z49agOLnovljtRC8YzG85ikZUHD5fZ4fFEAs95BX0uPpEBSQi-/s1600/puck_hel.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="608" data-original-width="1029" height="378" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgHitfDt-1n76tSRdCE_QzlPyTet9fDN9ptTH5F-CMt7AZyUdjYuwABYsFualjVgYhsG832DW2b1LMJ_wBjJhDzdUajx_z49agOLnovljtRC8YzG85ikZUHD5fZ4fFEAs95BX0uPpEBSQi-/s640/puck_hel.png" width="640" /></a></div>
<br />
Na początku biegło się fajnie, chociaż od Pucka do Władysławowa przewyższenia są na prawdę spore, byłem tym mocno zaskoczony. Było też dosyć ciepło. Mimo, że mapka pokazuje zachmurzenie to jednak świeciło dosyć mocno słońce, a spora część trasy jest w terenie odkrytym.<br />
<br />
Po 10km wziąłem kilka łyków z buteleczki. Plan był pić z obu po troszkę, żeby mniej więcej równo obciążały mi ręce. Niestety pierwszy kontakt z nakrętką butelki zweryfikował moje zamiary. Śliskie od potu palce pozwoliły wyskoczyć z ręki nakrętce, którą mogłem tylko wzrokiem odprowadzić gdzieś w trawę przy ścieżce rowerowej, którą biegłem. Oto zostałem z jedną zamkniętą i jedną otwartą buteleczką w rękach. Oczywiście podczas biegu woda chlapała na wszystkie strony, nie miałem jej za wiele, więc trzeba było ratować to co jeszcze zostało. Wepchnąłem środkowego palca do szyjki zatykając jej prześwit. Spowodowało to dosyć niewygodne trzymanie całości w dłoni. Musiałem co jakiś czas zmieniać ręce, bo dosyć szybko ta z otwartą butelką się męczyła, mimo, że to ta druga była cięższa.<br />
<br />
Żelki zacząłem żuć gdzieś od 15km, chociaż były tak twarde, że można to raczej nazwać ssaniem. Wcześniej jednak musiałem uwolnić jedną rękę, zrobiłem to wypijając na siłę wodę otwartej buteleczki..<br />
<br />
Tak więc logistycznie jeśli chodzi o żywienie podczas treningu PAŁA. W dosyć dobrej formie, mimo fatalnej jakości nawierzchni z kostki bauma i ogromnych ilości ludzi na ścieżce rowerowej, dotarłem do 34km w Juracie. Nigdy wcześniej nie pokonywałem drogi na Hel inaczej niż statkiem, pociągiem czy samochodem, więc dopiero teraz miałem się przekonać dlaczego nie ma tej trasy w przewodniku dla biegaczy :)<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxXHeOvfhwpA2S1Hg2SSi2BdAZqvQ3c_OgQVbaIYAvyXbewY-528cRub8qcsWq-DJ_pD-JCz8luR9H7P4Wa0CII9FOzAred655KN7bz-F816GeNE7cnPnosk4vonDhYlXeKnJKNXMxqg9j/s1600/tetno_puck_hel.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="595" data-original-width="1482" height="256" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxXHeOvfhwpA2S1Hg2SSi2BdAZqvQ3c_OgQVbaIYAvyXbewY-528cRub8qcsWq-DJ_pD-JCz8luR9H7P4Wa0CII9FOzAred655KN7bz-F816GeNE7cnPnosk4vonDhYlXeKnJKNXMxqg9j/s640/tetno_puck_hel.png" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ostatnie 8km, tętno rośnie tempo maleje</td></tr>
</tbody></table>
Ścieżka nagle przeskoczyła na drugą stronę drogi i fatalna kostka zamieniła się w pełną kamieni i korzeni wąską, leśną ścieżkę, na której nie ma nawet kilku metrów płaskiego i prostego odcinka. Cały czas hopki w górę i w dół, ostry slalom między drzewami no i oczywiście turystami. Ten odcinek kosztował mnie dużo więcej niż całość dobiegnięta do jego początku... Odliczałem każdy metr. Przez straty czasowe na ostatnich 8km nie udało się złamać 2:40:00, a dobiegając do Pomnika byłem ledwo żywy.<br />
<br />
Ale rano niespodzianka. Byłem pewny, że sama końcówka tego treningu dała popalić moim mięśniom. Nic takiego chyba jednak się nie stało, bo zrobiłem 12km rozbiegania na zupełnie lekkich nogach. Dwa dni później powtórzyłem 14km BC2, przy cieplejszej pogodzie zrobiłem je po 3:31/km i identycznym tętnie jak tydzień wcześniej, 157ud/min. Znowu nie czułem żadnych negatywnych skutków 42km.<br />
<br />
W Wejherowie zrobiłem jeszcze jedno wybieganie 15km i wróciliśmy w piątek późno w nocy do Wrocławia. Rano w sobotę zapada kolejna decyzja na kontynuowanie eksperymentu. Tym razem jednak nie jest to kolejny maraton, zdecydowałem się na start w <a href="http://izerskiweekendbiegowy.pl/">Wielkiej Pętli Izerskiej</a>, organizowanej przez przyjaciół z <a href="http://tsregle.pl/">TS Regle Szklarska Poręba</a>.<br />
<br />
Dwa maratony tydzień w tydzień, w tym jeden prawie do odcięcia. Dwa dni po nim mocny zakres, jazda przez całą Polskę, mało snu, start w górskim półmaratonie. Brzmi groźnie nawet dla dwudziestolatka :) Czy to jest mądre?<br />
<br />
<br />
<br />
<br />Grzegorz Gronostajhttp://www.blogger.com/profile/05784100652777519694noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-523832545210893063.post-17398491985826345592017-08-01T16:33:00.000+02:002017-08-01T16:39:58.173+02:00Czy to jest mądre?<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEip_4dDker9GauTvklsV9aNBMt5uVmAp4KEoZwDqYFpPu0zcBK_fidqwGnJ3S2r6b809cfOT1Y5EgbNyoIM7lBTdmKU2hr2tXr39c4goyjZrx-5dVEekBJ0cquwoYgKLntSb5XFz0pwuw3l/s1600/19621717_1263711987073472_1660515859_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="720" data-original-width="960" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEip_4dDker9GauTvklsV9aNBMt5uVmAp4KEoZwDqYFpPu0zcBK_fidqwGnJ3S2r6b809cfOT1Y5EgbNyoIM7lBTdmKU2hr2tXr39c4goyjZrx-5dVEekBJ0cquwoYgKLntSb5XFz0pwuw3l/s400/19621717_1263711987073472_1660515859_n.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">WrocławskieIten z perspektywy z jakiej widzi nas większość :) (fot. Joanna Antoniak)</td></tr>
</tbody></table>
Różnymi kanałami dostaję dużo pytań dotyczących różnych etapów mojego treningu. Głównie dotyczą one serii długich wybiegań przez wiele dni bez żadnych innych akcentów, czy też ostatniego biegania z metronomem. Wszystkie właściwie sprowadzają się do trzech słów: czy to działa? Odpowiedź na nie nie jest taka prosta, gdyż te eksperymenty następowały na jakimś konkretnym poziomie biegowym, czasem wynikały z bezradności, a czasem z przemyśleń i poszukiwań. Jednak po <a href="http://ggronostaj.blogspot.com/2017/06/5-pko-nocny-wrocaw-pomaraton.html">Półmaratonie Nocnym</a> zmiana w treningu spowodowała pojawienie się zupełnie nowego pytania, właśnie takiego jak w tytule tego wpisu.<br />
<br />
<br />
<a name='more'></a>Wcześniej w poście <a href="http://ggronostaj.blogspot.com/2017/04/wiek-maratonski.html">Wiek Maratoński</a> pisałem o magii liczb i dat i związanym z nimi jubileuszem 42 lat i 195 dni przypadającym równo dwa dni po Półmaratonie. Ponieważ po samym starcie czułem się bardzo dobrze, postanowiłem zrealizować to co wcześniej planowałem.<br />
<br />
Po dwóch dniach odpoczynku, we wtorek 20. czerwca ustawiłem budzik na 3:00 rano. Wyprowadziłem lekko zaskoczoną sukę labladora (musiałem ją budzić). Przygotowałem dwie butelki 0,5 wody, dwa żele z Decathlonu, wypiłem kawę i o 3:45 rano wyszedłem na trening. Po raz pierwszy od kilku miesięcy znowu pojawiłem się na wałach nad Widawą jeszcze przed wschodem słońca.<br />
<br />
Celem było przebiegnięcie dystansu 42.195m z okazji 42 lat i 195 dni. Ponieważ był to zwykły dzień pracujący w domu musiałem być z powrotem na 7:00. Moim zadaniem było zaliczenie dystansu za wszelką cenę, właściwie nie przejmując się czasem. No może prawie nie przejmując się, uznałem, że muszę dać radę złamać 3h (zostawiłem sobie 15min dodatkowego bufora :) ).<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiAdABq9ziI61Cmh8nZyx6JYPc_49yuIwDpnEqqfHuyyFOt6YL29d_ueR6uezTq2piLEKvAzavm_zgvshsKgLNj2ICVStBSqslhFmT-x4RvP9nhNBCuErnMuaGJkSjkWZ2iGlC7W5aCM0Cy/s1600/19679548_1263712040406800_921423064_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="720" data-original-width="960" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiAdABq9ziI61Cmh8nZyx6JYPc_49yuIwDpnEqqfHuyyFOt6YL29d_ueR6uezTq2piLEKvAzavm_zgvshsKgLNj2ICVStBSqslhFmT-x4RvP9nhNBCuErnMuaGJkSjkWZ2iGlC7W5aCM0Cy/s400/19679548_1263712040406800_921423064_n.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">WrocławskieIten widziane od przodu przez nielicznych :) (fot. Joanna Antoniak)</td></tr>
</tbody></table>
Niestety próba storpedowania planów nadeszła z najmniej spodziewanej strony... Mój Garmin 630, wieczorem dzień przed zawiesił się, po czym mówiąc potocznie zdechł... Hard reset nie pomógł. Mimo podpięcia pod ładowarkę nie wstał przez resztę pozostałej do startu nocy. Na szczęście moja żona posiada 220 i tak się złożyło, że akurat we wtorek między 4:00 a 7:00 rano nie potrzebowała go, ale fart :)<br />
<br />
Ruszyłem od razu spod domu, bez żadnej rozgrzewki czy rozciągania, co w połączeniu z wczesną godziną dało pierwszy kilometr w 4:25. Luzu nie było, zapowiadał się ciężki poranek. Dobiegłem z dwoma butelkami do drugiego kilometra, gdzie zaczynałem 5km pętlę. Tam je zostawiłem i po 7km przebiegając tamtędy ponownie zabrałem jedną z nich. Opróżniłem ją do połowy do 16km i w jego rejonie rzuciłem ją w trawę. Po 21,1km robiłem nawrót więc około 26km mogłem znowu pociągnąć z niej kilka łyków wody. Na 35km dobiegłem ponownie do 5km pętelki gdzie czekała na mnie wcześniej zostawiona tam butelka. Żele zjadłem na 16 i 30km.<br />
<br />
Po pierwszym cięższym kilometrze, dogrzaniu i rozbudzeniu maszyna zatrybiła i kilometry mijały coraz szybciej. Całość przebiegłem 2:44:28 ze średnim tętnem 147 i tempem 3:54/km. Kończąc pod domem byłem bardzo mocno zaskoczony i zdziwiony. Poszło na prawdę bardzo lekko, cały czas się rozpędzałem. Od 30 kilometra biegłem poniżej 3:50/km, ostatnie 3km poniżej 3:40/km. Nie miałem żadnych problemów mięśniowych czy energetycznych, wyłączając stoper czułem, że spokojnie w tym tempie pobiegłbym jeszcze kilka kilometrów. Również przez resztę dnia nie czułem żadnych negatywnych skutków tego treningu.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQgaCZqxMetUUCkw6T8X3TRMM8IhVt4DLA0Lro0XcTC5EE9nXuvlfOPK7bfU6HZNagUsxZJMLAdO10yl_8h4ISor3sVYmbPZynFXnm6-EeE6OosE571EmUo0RTlKYjNGvv4SdPIptq1xFW/s1600/tempo-tetno-jubileuszowy-maraton.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="605" data-original-width="1464" height="264" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQgaCZqxMetUUCkw6T8X3TRMM8IhVt4DLA0Lro0XcTC5EE9nXuvlfOPK7bfU6HZNagUsxZJMLAdO10yl_8h4ISor3sVYmbPZynFXnm6-EeE6OosE571EmUo0RTlKYjNGvv4SdPIptq1xFW/s640/tempo-tetno-jubileuszowy-maraton.png" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">tempo/tętno - wahnięcia tempa to sięganie w trawę po butelki z wodą</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Po powrocie z pracy musiałem jednak lekko się przespać, tym bardziej, że wieczorem byliśmy umówieni na spotkanie w sprawie organizacji <a href="http://kilometrypomocy.pl/">Biegu Dla Poli</a> (na który to z resztą wszystkich bardzo mocno zapraszam).<br />
<br />
Na miejscu okazało się, że oto zamiast rozmów o toitojach, zabezpieczeniach, trasie, pucharach itp moja żona przygotowała mi niespodziankę na ten mój 42'195 jubileusz. Na działce u <a href="https://www.facebook.com/Tuchol-Team-tata-biega-1936033683287071/">Tuchola</a> pojawiło się sporo znajomych z biegania, ale też i cywili :) Była impreza, prezenty, śpiewy, śmiechy, wspomnienia. Kiedy zgromadzeni dowiedzieli się, że przed 4:00 wyszedłem sobie we wtorek przed pracą przebiec maraton w 2:44 ponownie pojawiło się pytanie 'czy to jest mądre?'<br />
<br />
Jednym z prezentów był voucher na obóz w Iten, tym w Kenii, nie tym we Wrocławiu :) Do zrealizowania w styczniu, lutym lub marcu przyszłego roku. Czyli jest szansa dobrego przygotowania do wiosennego maratonu :)<br />
<br />
Jednak moje szaleństwo jednorazowe jak się wydawało, pomogło mi udowodnić coś o czym wiele razy wspominałem. Zawodnik na poziomie 2:30 może maraton biegać co tydzień w czasie 2:45-2:50 bez potrzeby tracenia tygodnia na odpoczynek. Wygląda na to, że zamienię moje trzydziestokilometrowe wybiegania na 42km. Jesień powinna zweryfikować czy to jest mądre :)<br />
<br />
<u>Część dopisana dużo później</u>:<br />
Ten tekst powstał dosyć dawno temu. W międzyczasie przebiegłem jeszcze dwa razy maraton w odstępach tygodniowych, szybciej niż ten jubileuszowy, między nimi mocne treningi tempowe i na dokładkę start w <a href="http://izerskiweekendbiegowy.pl/">Wielkiej Pętli Izerskiej</a>.<br />
Jednym z powodów odkładania publikacji była próba odpowiedzi na tytułowe pytanie. Kolejne treningi pokazywały, że tak, jest mądre. Dzisiaj, początek sierpnia nie jestem już taki pewny :)<br />
Po starcie w Szklarskiej dopadły mnie symptomy ITBSa. No nic, zobaczymy co będzie dalej. Raport z tych kilku tygodni i Wielkiej Pętli Izerskiej mam już w przygotowaniu.Grzegorz Gronostajhttp://www.blogger.com/profile/05784100652777519694noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-523832545210893063.post-23202992236526660342017-06-27T19:57:00.000+02:002017-06-27T20:07:02.514+02:005. PKO Nocny Wrocław Półmaraton<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnm9J7bkUtaVodnKOua_B4wa5fmwVSY3kde8qFO7xNg1bAzT30YnrRV78BoEKcmTEq6INlZMVjY4XXeHUh0eMFupaKBJoLH92tBFlCygqWRamnYgJDalXiZxnx4pcVAUPta4q1triGMDxh/s1600/5polnocny.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="142" data-original-width="222" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnm9J7bkUtaVodnKOua_B4wa5fmwVSY3kde8qFO7xNg1bAzT30YnrRV78BoEKcmTEq6INlZMVjY4XXeHUh0eMFupaKBJoLH92tBFlCygqWRamnYgJDalXiZxnx4pcVAUPta4q1triGMDxh/s1600/5polnocny.jpg" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Półmaraton był docelowym startem na zakończenie wiosenno-letniego sezonu 2017. Jest życiówka i bardzo dobry bieg, ale nie jestem do końca zadowolony. Jak zawsze chyba :) Apetyt miałem na 1:10:59 i na tyle uważam byłem przygotowany. Skończyło się 1:11:14, czyli 15 sek do celu. Niecała sekunda na każdy z 21 kilometrów dystansu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<a name='more'></a><div style="text-align: justify;">
Na <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Stadion_Olimpijski_we_Wroc%C5%82awiu">Stadion Olimpijski</a> wybrałem się dużo wcześniej niż zwykle przed zawodami. W tym roku otrzymałem zaproszenie do studia podczas relacji live z Półmaratonu. Miałem odpowiedzieć na kilka pytań na około godzinę przed startem. Podczas przygotowań do wejścia na antenę pojawiły się jednak problemy techniczne i zaczęło robić się powoli ciasno z czasem. Nie byłem ani przebrany ani przygotowany jeszcze do biegu. Samochód, w którym miałem swoje rzeczy oddalony był od centrum zawodów około kilometra. Zacząłem się lekko stresować, stąd po wejściu na antenę byłem lekko rozkojarzony, co chwilę się rozglądałem i patrzyłem na zegarek (czego wielu znajomych nie przeoczyło) :)</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4CdZqsi3nZEoEZjuVjesuaBPMQKcI_a2dGwyhVhzNf-ccmS0Uk4eK_l_mGr7tn6asITstH_-ehbHWPshMqgEq1M60Axuiu2_bQIdBWi3TLCT2Jv_Ee6DoNG9oyR89_VsA95zHUVKPSS6w/s1600/19238078_1904313749789572_7517271268435592222_o.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="710" data-original-width="1272" height="356" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4CdZqsi3nZEoEZjuVjesuaBPMQKcI_a2dGwyhVhzNf-ccmS0Uk4eK_l_mGr7tn6asITstH_-ehbHWPshMqgEq1M60Axuiu2_bQIdBWi3TLCT2Jv_Ee6DoNG9oyR89_VsA95zHUVKPSS6w/s640/19238078_1904313749789572_7517271268435592222_o.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Na szczęście do samochodu dotarłem na ponad pół godziny przed startem, miałem więc wystarczająco dużo czasu na przygotowanie się i rozgrzanie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Na starcie stanęliśmy w specjalnie na tą okazję przygotowanych koszulkach <b>Wrocławskie Iten</b>. Oprócz mnie w drużynie biegli jeszcze <a href="http://www.140minut.pl/">Andrzej Witek</a> i Adam Putyra. Wszyscy trzej mieliśmy numery elity, więc komfortowo mogliśmy zająć miejsca na czele stawki.</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJUnv2kO0GPL38wQuatBO-wlYOzLPIeNDs5oTbN1BW7U7r94orF2YLm34lP8SAdPI4EenvMnnUsuZFxCeW5N8LphJO8EVZ5Qu4nGN83wGhYP5HHAB1GxOSfrC9iROitrEehmshpztueg4K/s1600/wroclaw_polmaraton_noc_2017_597+%25281%2529.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="698" data-original-width="1018" height="438" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJUnv2kO0GPL38wQuatBO-wlYOzLPIeNDs5oTbN1BW7U7r94orF2YLm34lP8SAdPI4EenvMnnUsuZFxCeW5N8LphJO8EVZ5Qu4nGN83wGhYP5HHAB1GxOSfrC9iROitrEehmshpztueg4K/s640/wroclaw_polmaraton_noc_2017_597+%25281%2529.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Z Adamem na starcie</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Po wystrzale od razu utworzyła się grupa 8 osobowa biegnąca około 3:20/km co dawało na mecie wynik nawet poniżej 1:10:00. Kilometry leciały dosyć szybko, mimo wysokiego tempa czułem spory zapas i lekkość biegu. Na Moście Grunwaldzkim (3km) nasza drużyna była ciągle jeszcze w komplecie</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.blogger.com/video.g?token=AD6v5dwEHoG6iFwxdJa00pHA_J9kJTqR2nV2h57ugwdntYrcOZlCR5KHjMAd2fsMGKZxKpkHysA4yRoBGed4uqkhCw' class='b-hbp-video b-uploaded' frameborder='0'></iframe></div>
<br />
Chwilę później na podbiegu pod estakadę na Placu Społecznym Adam lekko przyspieszył, a Andrzej lekko zwolnił. Od tego momentu zaczął się dla mnie samotny bieg prawie do samej mety. Właściwie bez historii, bez kryzysów, cierpienia i zwątpienia, które to towarzyszyły mi w poprzednich edycjach tej imprezy.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjc568w0S_1qKtL8FmEkuNJb36wBsNWQUO6fe0jLfxfVeMEC1C8vXZ_M_7A2eTvajxJi_uAiEuMJElQmjuaPhrtdL9_u0VZtxGcgUNqLG3aY4kXO2F26y7UpT-G1Q0gFJ4z9xrZy3UdSYaX/s1600/P%25C3%25B3%25C5%2582maraton+Wroc%25C5%2582aw+012.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="581" data-original-width="871" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjc568w0S_1qKtL8FmEkuNJb36wBsNWQUO6fe0jLfxfVeMEC1C8vXZ_M_7A2eTvajxJi_uAiEuMJElQmjuaPhrtdL9_u0VZtxGcgUNqLG3aY4kXO2F26y7UpT-G1Q0gFJ4z9xrZy3UdSYaX/s640/P%25C3%25B3%25C5%2582maraton+Wroc%25C5%2582aw+012.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">5.km - fot. Sławek Wiśniewski</td></tr>
</tbody></table>
W okolicach 17km dogoniłem Szymona Halczaka i to była jedyna rozrywka w tej części biegu, niestety Szymon nie był zainteresowany wspólnym biegiem i za chwilę ponownie byłem sam.<br />
<br />
Cały bieg zakończyłem samotnym finiszem na bieżni odnowionego na <a href="http://theworldgames2017.com/">World Games 2017</a> Stadionu Olimpijskiego.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEX3tN2w1AWyPOjAEx7M1GtX8DXX0Sv7OGRq-2vAWgTeYpIehhDQ4W-xZ9mhpWB9aeLstaC2PYKHUpF89FOBcxnlu6gzNqXLceqOCQyy5s4Jo23MEzl4eyoWgjvjbPHgoeGcQDOJTg0Wa8/s1600/88808-PWR17-46-21-000101-pwr17_02_mp_20170617_231151.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEX3tN2w1AWyPOjAEx7M1GtX8DXX0Sv7OGRq-2vAWgTeYpIehhDQ4W-xZ9mhpWB9aeLstaC2PYKHUpF89FOBcxnlu6gzNqXLceqOCQyy5s4Jo23MEzl4eyoWgjvjbPHgoeGcQDOJTg0Wa8/s640/88808-PWR17-46-21-000101-pwr17_02_mp_20170617_231151.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Całość wyszła średnio po 3:21/km i na kadencji 179kr/min, długość kroku 166cm. Wygląda więc, że moje bieganie z metronomem pozwoliło mi wydłużyć krok na tyle, aby przyspieszyć z 3:33 do 3:21/km przy tym samym rytmie biegu. Jak <a href="http://ggronostaj.blogspot.com/2016/12/10cm.html">pisałem wcześniej</a> celem mojego treningu w tym roku było zwiększenie długości kroku o 10cm przy kadencji 180, oraz utrzymanie tego przez ponad godzinę. Teraz jeszcze tylko trzymać to przez drugie tyle i mogę myśleć o maratonie w 2:20 :) </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tętno miałem bardzo stabilne podczas całego biegu, ze średnią 165ud/min, co jest moim II zakresem. Na wykresie widać nawet lekki spadek tętna na ostatnich kilku kilometrach i związane jest to ze spadkiem tempa na tym odcinku. Mimo, że nie czułem się gorzej to ciężko było mi utrzymać międzyczasy wcześniejszych kilometrów.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzNey0iAy-_r4fQ3PkC_hsrMzAjv5juy6T9H4Ns07Z0JDxNsjNB6MArZJ4-23B6KodKJZoKl8TSLf8MhnnCEm6cgGgzAiBx5P3ksHLHLI3wej4mvh17kC5b-xdidze0Peb7k_zgOpm1SRz/s1600/tetno.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="637" data-original-width="1600" height="254" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzNey0iAy-_r4fQ3PkC_hsrMzAjv5juy6T9H4Ns07Z0JDxNsjNB6MArZJ4-23B6KodKJZoKl8TSLf8MhnnCEm6cgGgzAiBx5P3ksHLHLI3wej4mvh17kC5b-xdidze0Peb7k_zgOpm1SRz/s640/tetno.png" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_TiEWEPRgKLh06tfARejxwoJRSInczwry8Jw9VztvdWdZNF_0TQjovMozRGkoMxo-9pZlCQEq0XoPprOhd5pJL-g-S7s0SagduS7g_wFme7ztjk-iWiiUugWWFUWGASHQylzhXUU39R6-/s1600/miedzyczasy.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="875" data-original-width="1141" height="489" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_TiEWEPRgKLh06tfARejxwoJRSInczwry8Jw9VztvdWdZNF_0TQjovMozRGkoMxo-9pZlCQEq0XoPprOhd5pJL-g-S7s0SagduS7g_wFme7ztjk-iWiiUugWWFUWGASHQylzhXUU39R6-/s640/miedzyczasy.png" width="640" /></a></div>
<br />
Zająłem 13. miejsce w Open, 1. miejsce w kategorii M-40 oraz razem z Adamem (1:09:17) i Andrzejem (1:14:59) wygraliśmy klasyfikację drużynową. Oprócz wyniku poniżej 1:11:00 wszystkie cele zostały osiągnięte.<br />
<br />
To, że wysiłek włożony przeze mnie w ten bieg nie był ekstremalny świadczy to co działo się dwa dni później we wtorek. To już temat na kolejny wpis, zdradzę tylko, że ma związek <a href="http://ggronostaj.blogspot.com/2017/04/wiek-maratonski.html">tym postem</a>.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRQFY-MXnFqIDqmK3wyuraLLQXIDAvWhpIbv2Yis1sZtnZycqYDajDsHt1YcMJj2exPB7dqXR39zsPqBY_BSDsZRnegOnzxHGX-dXLE3txW_YvdqfS8LGEcxzp5q7wj_9u8Zhpvq4zz3lY/s1600/c_DSC_0664.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="891" data-original-width="1340" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRQFY-MXnFqIDqmK3wyuraLLQXIDAvWhpIbv2Yis1sZtnZycqYDajDsHt1YcMJj2exPB7dqXR39zsPqBY_BSDsZRnegOnzxHGX-dXLE3txW_YvdqfS8LGEcxzp5q7wj_9u8Zhpvq4zz3lY/s640/c_DSC_0664.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Grzegorz Gronostajhttp://www.blogger.com/profile/05784100652777519694noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-523832545210893063.post-83175570036558109472017-06-16T22:54:00.003+02:002017-06-17T09:54:59.757+02:00Sztafety, Interwały czyli szybkie bieganie<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9JLIhnWDbBZ5fX1zZ6LVvNtJ1RAqbahpoStfkOhL4y7vDrshrJdYdrZxlawg4EhzQ3teAkj7bHur21N2z7Xdq9ToFZJ_wryhXXDhtwkPzQnp050xgzI5HqMNo1wwxHQGmF1NsM9HDlt9q/s1600/18527468_1574569595900820_1083886852445421529_o.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1205" data-original-width="1440" height="532" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9JLIhnWDbBZ5fX1zZ6LVvNtJ1RAqbahpoStfkOhL4y7vDrshrJdYdrZxlawg4EhzQ3teAkj7bHur21N2z7Xdq9ToFZJ_wryhXXDhtwkPzQnp050xgzI5HqMNo1wwxHQGmF1NsM9HDlt9q/s640/18527468_1574569595900820_1083886852445421529_o.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Opera Team na sztafety podczas Biegu Firmowego we Wrocławiu</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Już jutro biegnę w <a href="http://pol.wroclawmaraton.pl/">PKO Nocnym Półmaratonie</a> we Wrocławiu. Po całej zimie i wiośnie zamulania na</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
rozbieganiach i II zakresie, ostatnie 5 tygodni spędziłem na naprawdę szybkim bieganiu. Szybkim dla mnie, raczej unikającego biegania na prędkościach poniżej tempa maratońskiego.</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<a name='more'></a><div style="text-align: justify;">
<a href="http://ggronostaj.blogspot.com/2017/05/wings-for-life-2017.html">Wings For Life zakończył się dla mnie na 64km</a> przebiegniętych w tempie wybiegania. Dwa tygodnie później zaplanowany miałem start w <a href="http://www.biegfirmowy.pl/miasto/wroclaw/program/">Biegu Firmowym</a> w zespole <a href="http://www.opera.com/pl">Opera Software</a>.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Po WFL zakwasy w czwórkach trzymały mnie właściwie do piątku, czyli pięć dni. W środę razem z <a href="http://www.140minut.pl/">Andrzejem Witkiem</a> i <a href="https://www.facebook.com/sobas.jacek/posts/973299989381914">Jackiem Sobasem</a> wyszliśmy potruchtać dyszkę. Cały tydzień zleciał na bieganiu w okolicach 5:00/km. Dopiero w niedzielę zdecydowaliśmy się na 21km w tempie 4:20/km. Jednak lekkości wielkiej w nogach nie było.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kolejny tydzień to tylko wybiegania w okolicach 15-17km w spokojnym tempie 4:30/km. Nic szybszego, żadnych zakresów czy rytmów.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W niedzielę biegłem na pierwszej zmianie zespołu Opera Software w pięciozmianowych sztafetach, długość trasy około 5km, na starcie obok mnie Adam Putyra i Paweł Matner. Obaj przygotowani szybkościowo i gotowi do ścigania. Ja w zasadzie źle się nie czułem, jednak bieg w tempie poniżej 3:20/km był dla mnie wielką zagadką. Mimo braku akcentów szybkościowych czy kompletnego braku kontaktu moich mięśni z dużymi ilościami kwasu mlekowego byłem dobrej myśli. Głównym planem tego startu było właśnie przetarcie się i zobaczenie na jakich prędkościach jestem w stanie biegać. Moim najważniejszym startem przed wakacjami jest Nocny Półmaraton.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jako, że całą zimę i wiosnę miałem wyjątkowo dużo biegania na niższych prędkościach postanowiłem do Półmaratonu zastosować szkołę Artura Lydiarda, czyli mocne odcinki biegane podczas ostatnich pięciu tygodni przed startem docelowym.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8dpDdwHMGy_CoTyn2vXqQPhI3iOfo52_HDnQqUn77nakgeItCcye0vvuxup763vOnUEXgFUjrNVtR7lI-cHfA2IPhkaKqm8XmIXS-fYRP7OObYEpXjCAfunNjLrtPBgJCyQnMmG_HDU_P/s1600/18527314_1445168558838328_2140555626917407164_o.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="425" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8dpDdwHMGy_CoTyn2vXqQPhI3iOfo52_HDnQqUn77nakgeItCcye0vvuxup763vOnUEXgFUjrNVtR7lI-cHfA2IPhkaKqm8XmIXS-fYRP7OObYEpXjCAfunNjLrtPBgJCyQnMmG_HDU_P/s640/18527314_1445168558838328_2140555626917407164_o.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Bieg Firmowy - fot. Mieszko Wiktorski</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Plan na Bieg Firmowy był prosty, trzymać się chłopaków ile dam radę. Udawało się to zaskakująco długo. Do 4km biegliśmy we czterech, wtedy Paweł zaatakował. Przez kilkadziesiąt metrów trzymałem się, ale kiedy Adam skontrował musiałem odpuścić. We dwóch bardzo szybko zaczęli się oddalać ode mnie i Jacka Lesieckiego. Na końcówce Jacek okazał się szybszy i na swojej zmianie dobiegłem na IV miejscu z czasem 15:45. Później pobiegłem jeszcze na trzeciej zmianie w innej drużynie Opera Software, tym razem już całość w strefie komfortu, jako taki mocniejszy II zakres w czasie 16:48.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Na drugi dzień nie tylko nie czułem żadnego zmęczenia tym biegiem, ale wręcz byłem pobudzony i pełen sił :) Pobiegłem sobie na pełnym luzie 20km po 4:15/km.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Na środę już z chłopakami z <b>#WrocławskiegoItem</b> umówiliśmy się na interwały, 5x1000m na wale, czyli na nawierzchni szutrowej. Nie pamiętam kiedy ostatnio robiłem taki trening, a oto umówiłem się na tak przeze mnie szkalowane interwały. Wykonanie tego treningu zawdzięczam tylko bieganiu go w grupie razem z Andrzejem i Jackiem. To oni zmieniali się na prowadzeniu i robili całą robotę żeby trening wyszedł dobrze jakościowo. Moim zadaniem było jedynie trzymać się jak najdłużej na ich plecach. Na każdym odcinku dobiegałem kilka metrów za nimi, bardzo mocno zmęczony.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Pierwszy odcinek wyszedł w 3:08. Na drugim poddałem się po 500m przebiegniętych w tempie 3:02/km. Myślałem, że to koniec dla mnie tego treningu, ale jakoś się zebrałem i kolejne trzy odcinki dałem radę przebiec w całości, jednak tracąc do chłopaków spory dystans. Wyszły kolejno w 3:11, 3:12 i 3:11.</div>
<div style="text-align: justify;">
To był bardzo ciężki trening dla mnie. Po piątym odcinku ledwo stałem na nogach.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dzień odpoczynku i biegliśmy bieg ciągły. Plan był 10km w tempie maratońskim. Chłopaki tyle zrobili, ja po 7km miałem nogi ciężkie i tempo z 3:30 spadło mi na 3:50/km. Po 8km musiałem odpuścić. Ponownie byłem bardzo mocno zmęczony.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwxnEvBz1d5z6j2WF4yingrs8Xq_rzw8w8F3v6Vdi6ju_Z50FOHfoKCm1SHTqRoO3anfsk4n6TiEq9X5b9VJwwbGPwbyRGSJ6Trli3KPruu4RkFNfk9dg7WaqkBPckOg3i6KaU9-RGM8wT/s1600/18738330_1452511888103995_2245402101487616229_o.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwxnEvBz1d5z6j2WF4yingrs8Xq_rzw8w8F3v6Vdi6ju_Z50FOHfoKCm1SHTqRoO3anfsk4n6TiEq9X5b9VJwwbGPwbyRGSJ6Trli3KPruu4RkFNfk9dg7WaqkBPckOg3i6KaU9-RGM8wT/s640/18738330_1452511888103995_2245402101487616229_o.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Start Biegu dla Maćka - fot. Mieszko Wiktorski</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Dwa dni później w niedzielę kolejny start. Tym razem 10km w <a href="http://maciekbiega.org/aktualnosci/">Biegu dla Maćka</a>. Kolejna okazja żeby szybko pobiegać. Nie wiem czy to stres czy coś z jedzeniem, ale od rana miałem mocne ciśnienie w jelitach, ale wizyty na ubikacji nie kończyły się ich opróżnieniem. Do samego startu jak nigdy nie udało mi się załatwić. Bieg otworzyliśmy we trzech z Andrzejem i Tomkiem Sobczykiem pierwsze dwa km po 3:15/km. Jak na moje wcześniejsze męczenie w podobnym tempie kilometrowych odcinków to bardzo szybko. Dodatkowo było bardzo gorąco i słonecznie. Na 6km kiedy biegliśmy już tylko we dwóch z Andrzejem poczułem, że to co nie udawało mi się rano w tej chwili jest bardzo pilne, wręcz palące. Ból brzucha był coraz mocniejszy. Od 8km musiałem zwolnić, bo ucisk na przeponę utrudniał oddychanie, a ściskanie pośladków miało mocny wpływ na technikę biegu :) Mijając 9km musiałem zatrzymać się w celu rozwiązania problemu. Andrzej odskoczył na bezpieczną odległość, do mety dobiegłem ostatecznie drugi.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Mimo wcześniejszych obaw i problemów żołądkowych, podczas tego biegu coś się odblokowało. Czułem się naprawdę dobrze na prędkościach rzędu 3:20/km. Nie było odcięcia czy ciężkich nóg, właściwie cały czas czułem, że jestem w stanie kontynuować bieg w takim tempie do mety.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W środę (czyli trzy dni później) kolejne interwały. Tym razem 4x1500m. Ponownie to chłopaki wzięli na siebie utrzymanie tempa. Jednak moje odczucia były zupełnie inne niż przy bieganych w tym samym miejscu tysiączkach. Odcinki wyszły równo po 3:10/km, a po zakończeniu ostatniego byłem zmęczony, ale nie tak jak tydzień wcześniej.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W piątek ponownie II zakres - 15km w tempie maratońskim, i tym razem przebiegłem bez problemu cały dystans w tempie 3:29/km.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Niedziela to 25km po 4:10, na początku tempo wydawało się luźne, ale po przekroczeniu 20km było już dosyć ciężko.</div>
<div style="text-align: justify;">
Na drugi dzień, w poniedziałek, kolejna porcja interwałów. 4x2000m. Trzy pierwsze po 3:10, ostatni 3:15/km. I znowu mimo spadku tempa na czwartym odcinku, nie czułem się jakoś strasznie mocno zmęczony. Organizm widać zaakceptował tak szybkie bieganie :)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dzień przerwy i ponownie II zakres. Miało być znowu 15km w tempie maratońskim. Wyszło po 3:26/km. Chyba jeden z lepszych treningów jakie ostatnio biegałem. Zarówno patrząc na tempo jak i samopoczucie. Mimo dużego nawarstwienia akcentów i krótkich przerw pomiędzy mocnymi treningami adaptacja następowała dosyć szybko.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihy5d7euwQsG6P4ETQcLG-RVxGCXNe5jIc6unckeoKJopH93cUEf4nQX2Bj78X69UarRSAS0jHgRiB5cxQTjZzYaVrh3mWrIFawFz0QCG8qqYrOwekNqU3ItMDtII64xnRa-DRA-bU7lf_/s1600/17620385_1328651677173924_2399182061162669282_o.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="1600" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihy5d7euwQsG6P4ETQcLG-RVxGCXNe5jIc6unckeoKJopH93cUEf4nQX2Bj78X69UarRSAS0jHgRiB5cxQTjZzYaVrh3mWrIFawFz0QCG8qqYrOwekNqU3ItMDtII64xnRa-DRA-bU7lf_/s400/17620385_1328651677173924_2399182061162669282_o.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Żeby to potwierdzić dwa dni później czyli w sobotę pojechaliśmy z Andrzejem na <a href="https://enduhub.com/pl/wyniki/2017/06/10/bieganie/8-zmigrodzki-bieg-smoka,29385/">Bieg Smoka</a> do Żmigrodu. Na bardzo krętej trasie o trudnej do określenia długości (GPSy pokazywały od 200 do 400m więcej) pobiegałem 33:06. I ponownie biegło się całkiem przyjemnie oddechowo, jedynie mięśniowo czułem się dużo gorzej. Do Półmaratonu jeszcze tydzień więc jest czas żeby odpocząć.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Od poniedziałku przyszedł czas na zmianę rytmu dobowego. Na co dzień wstaję o 4:30 rano i około 20:00 zaczynam przechodzić w tryb odrętwienia wieczornego. Wyjście o tej godzinie na bieganie jest niezwykle ciężkie dla mnie. Tydzień spania do 7:00, chodzenia spać około 23:00 i biegania o 20:00 powinien wystarczyć.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W środę wieczorem umówiliśmy się na ostatni wspólny trening w trzyosobowym składzie Wrocławskiego Iten, w którym walczyć będziemy w kategorii drużynowej: ja, Andrzej Witek i Adam Putyra. Pobiegaliśmy 4x1000m, wyszły 3:10, 3:10, 3:04, 3:04 na sporym zapasie. Trening który 3 tygodnie wcześniej byłyby główną jednostką tygodnia, tego dnia był tylko pobudzeniem trzy dni przed startem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ciekawy jestem wyniku takiego podejścia do ostatnich tygodni przed startem. Myślę, że do dychy czy połówki to może być dobry trening, jednak do maratonu taka końcówka przygotowań nie jest najlepszym pomysłem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jakie plany na Półmaraton? Przede wszystkim życiówka czyli wszystko poniżej 1:11:24. Wynik nabiegany na bardzo trudnej trasie wokół góry Ślęży, z dużymi przewyższeniami. Wydaje mi się, że jestem przygotowany na dużo lepszy rezultat. Marzeniem jest 1:10:59, czy się uda zobaczymy już jutro. Żeby tylko pogoda dopisała.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tym razem nie będę biegł w białej koszulce Opery, wypatrujcie na trasie trzech kolesi w jaskrawo zielonych koszulkach z napisem <b>#WrocławskieIten</b> :)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzCHe8Zx-fONuwpuNcHzs40w5_iBVGy0P0FRgu0uoxOfO3enazmniPLdmUA-fVglSUGz7KgCxEoS6nlAgS0vXVYohYsMs9LTf-YT-AS88T_gHfvmKPH_ha8SI_uFc06L09Ag6rUxqpq-Cy/s1600/IMG_20170617_094023.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzCHe8Zx-fONuwpuNcHzs40w5_iBVGy0P0FRgu0uoxOfO3enazmniPLdmUA-fVglSUGz7KgCxEoS6nlAgS0vXVYohYsMs9LTf-YT-AS88T_gHfvmKPH_ha8SI_uFc06L09Ag6rUxqpq-Cy/s400/IMG_20170617_094023.jpg" width="300" /></a></div>
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8Y-bs6s7c04cHQf45pPdKLAyQAlyBORC0fWV-_nzcVAuL_vwP1_zh6ILfHN-7gtpARsXd9X_kUWqmY2i6AEq2xuQbK9WJF-i4F0uBskJC2PqmjlxO8l1ZfZT3Gkc-kssDrtFaTlq6gvVE/s1600/18673300_1452516388103545_2249357067213293382_o.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8Y-bs6s7c04cHQf45pPdKLAyQAlyBORC0fWV-_nzcVAuL_vwP1_zh6ILfHN-7gtpARsXd9X_kUWqmY2i6AEq2xuQbK9WJF-i4F0uBskJC2PqmjlxO8l1ZfZT3Gkc-kssDrtFaTlq6gvVE/s640/18673300_1452516388103545_2249357067213293382_o.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Grzegorz Gronostajhttp://www.blogger.com/profile/05784100652777519694noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-523832545210893063.post-34255771140193118822017-05-10T15:51:00.000+02:002017-05-11T10:08:58.551+02:00Wings For Life 2017<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjT7YPnPigAVgU05pgHfa-XbqUGoTbq5lNSbmnYE0AonWleoN4FjXxFf_5CLjh7gXnQ1SsnbRp5OBZQO2quBhyfBXz4TkqtCHOs_94nDKLg6kHp82A_lUcqq0Vl_d0QY8epPanj1VWhaPAa/s1600/logo.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjT7YPnPigAVgU05pgHfa-XbqUGoTbq5lNSbmnYE0AonWleoN4FjXxFf_5CLjh7gXnQ1SsnbRp5OBZQO2quBhyfBXz4TkqtCHOs_94nDKLg6kHp82A_lUcqq0Vl_d0QY8epPanj1VWhaPAa/s320/logo.png" width="320" /></a></div>
<br />
Debiut w ultra zaliczony. Nowe doświadczenia zdobyte, nogi obolałe, no i w końcu dowiedziałem się co jest dalej poza magiczną granicą 42km.<br />
<a name='more'></a>Przebiegłem zaledwie 64 z planowanych 70km, drugi dzień po wciąż mam problemy z chodzeniem, ale mimo to uważam, że przebiegnięcie 80km w takiej formule zawodów dla zawodnika z poziomu około 2:30 w maratonie jest osiągalne. Mi zabrakło kilku specyficznych treningów przygotowujących do tego co czekało na mnie na trasie.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhw6Hmu_eLqrKyEWmZ2xPqQVGDVWQOrsoIwjWrusLthh43AfQY73RpC8MpdzyUAU33gTZ1ag2i_oDhq-q_i86blVxtP2EYfiYtr27kgNtJ9UbR2SUzbrU25cnnI1oaxM76xJ3yYmVtRi4WB/s1600/trasa.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="225" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhw6Hmu_eLqrKyEWmZ2xPqQVGDVWQOrsoIwjWrusLthh43AfQY73RpC8MpdzyUAU33gTZ1ag2i_oDhq-q_i86blVxtP2EYfiYtr27kgNtJ9UbR2SUzbrU25cnnI1oaxM76xJ3yYmVtRi4WB/s400/trasa.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Gdzieś tutaj planowałem dobiec...</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Ledwo chodzę, więc pewnie zabrzmi to dziwnie, ale uważam, że podszedłem do tego startu zbyt asekuracyjnie. Byłem mocno wystraszony ogromnymi liczbami - 4,5h godziny biegu i 65-70km do pokonania. Wówczas wciąż jeszcze były to niewyobrażalnie wielkie liczby, porównywałem je z wycieńczeniem na mecie maratonu po zaledwie 2,5h godziny wysiłku. Zdawałem sobie sprawę, iż trening do Orlen Marathon nie był zbyt optymalny do Wingsa. Z drugiej strony tempo 3:56/km potrzebne na przebiegnięcie 70km wydawało mi się śmiesznie niskie. W końcu wiele razy mając kryzys na maratonie 'truchtałem' do mety w takim tempie.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCcNtF6ZzMCoYt5vPvezyRW65xLXm-S0Q43D4uBHHQ7VQYb5HFzJKqhyYntd01q31DHby-fXbnlLiaZelZ1CqLvgehXiD11yubEINahZman2kVpJywgSobwa5aE7EbpcR8K8Kx-in-5wKh/s1600/brama_startowa.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="225" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCcNtF6ZzMCoYt5vPvezyRW65xLXm-S0Q43D4uBHHQ7VQYb5HFzJKqhyYntd01q31DHby-fXbnlLiaZelZ1CqLvgehXiD11yubEINahZman2kVpJywgSobwa5aE7EbpcR8K8Kx-in-5wKh/s400/brama_startowa.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<br />
Nie byłem także pewny swojego zdrowia. Po Orlenie tydzień lekko biegałem, nie zrobiłem ani dnia przerwy, nic mnie nie bolało, czułem się dobrze. Drugi tydzień spędziłem u rodziny w Trójmieście i tam już tak wesoło nie było. Po długiej podróży (trzy razy stanie w korkach na autostradach) bardzo mocno bolał mnie lewy mięsień gruszkowaty, uciskał mi na nerw kulszowy i generalnie czułem ból w całej lewej nodze. Dzięki Piotrkowi Sucheni i za namową mojej żony odwiedziłem w Redzie gabinet fizjoterapeuty. Tam okazało się, że mam mocny stan zapalny mięśnia gruszkowatego. Zostało 5 dni do startu, trzy z nich spędziłem na bardzo bolesnej terapii polem elektromagnetycznym, jeden na lekkim truchcie. Cztery dni nie biegałem. Podczas powrotu do Wrocławia jednak kulszowy wciąż pobolewał. Dzień przed Wingsem znajomy <a href="http://www.slezawroclaw.pl/grzegorzmilejski">fizjo</a> nakleił mi jeszcze tejpy na pośladek żeby gruszkowaty odciążyć.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhs6dzgmey36O69Jl3g-IC3fQotOTPCW6xtXus7F-Yu0K1qPWCKlHa6KzeDavG1Z46EjJzOtwXub8_1KgUpkEneVCzfAH5SV6hrxFaAinTY18TbFNKkkn7dqql0oJyWIMmOkaAOA0IHxGVg/s1600/IMG_20170505_090517.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhs6dzgmey36O69Jl3g-IC3fQotOTPCW6xtXus7F-Yu0K1qPWCKlHa6KzeDavG1Z46EjJzOtwXub8_1KgUpkEneVCzfAH5SV6hrxFaAinTY18TbFNKkkn7dqql0oJyWIMmOkaAOA0IHxGVg/s400/IMG_20170505_090517.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Przy okazji leczenia gruszkowatego zdecydowałem się też na drenaż limfatyczny</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<a href="http://ggronostaj.blogspot.com/2017/04/aktualizacja-planow.html">Wcześniej</a> już pisałem, że moim celem będzie bieg razem z <a href="http://www.140minut.pl/">Andrzejem Witkiem</a> w tempie 3:55 - 4:00min/km, z braku doświadczenia reakcji na wysiłek trwający tak długo bałem się większych prędkości. Przez większą część dystansu w głowie tliły się myśli jak cholernie jeszcze daleko. Kompletnie nie widziałem czego się spodziewać, czy za 20, 30km nie będę miał jakiegoś ultra kryzysu. Okazało się, że tempo nasze przypasowało jeszcze kilku chłopakom. Zebrała się większa grupka, o liczebności zmiennej, ale najdłużej oprócz nas dwóch biegli jeszcze z tego co pamiętam Kamil Leśniak, Kamil Kunert, Arnold Perez, Paweł Kaszyca i Maurycy Oleksiewicz.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiyoS-Scfxd30mIBDw20bDvcvWrH6H8VwOH8X5C8iT1OT1NGU2g5G5AyN3gPpePijSKq7SWrTia47DxALp02vpDZucjc_RnIl557ML_fc67_LUHALlSti6trgwfeK6wCpr038uDGLwtzgx8/s1600/18359140_1273391382709223_4907476812627404015_o.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="265" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiyoS-Scfxd30mIBDw20bDvcvWrH6H8VwOH8X5C8iT1OT1NGU2g5G5AyN3gPpePijSKq7SWrTia47DxALp02vpDZucjc_RnIl557ML_fc67_LUHALlSti6trgwfeK6wCpr038uDGLwtzgx8/s400/18359140_1273391382709223_4907476812627404015_o.jpg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
Od wybiegnięcia z Poznania trasa prowadziła wciąż lekko pod górę, od 50m npm na rogatkach aż do 127m gdzieś w okolicach 51km gdzie był najwyższy punkt mojego biegu. Później lekko w dół z wręcz stromym zbiegiem do 60km i 2km wspinaczką do 63km.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_RzxYOd4W-11azS-ePdIQvfC51pacUER3PbFnDmMbVQZu3bLFsImI_2MAVS5Gb41mWL7-k2Szv4WAPny0JKDGc5vG8HIl7YCNtWS1T2f0F8TUBs554n5wqzOz5yLYq8Eqr3M1yyfP65db/s1600/profil.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="177" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_RzxYOd4W-11azS-ePdIQvfC51pacUER3PbFnDmMbVQZu3bLFsImI_2MAVS5Gb41mWL7-k2Szv4WAPny0JKDGc5vG8HIl7YCNtWS1T2f0F8TUBs554n5wqzOz5yLYq8Eqr3M1yyfP65db/s400/profil.png" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">profil trasy</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Tempo tak jak przewidywałem wydawało mi się wręcz spacerowe. Przez pierwsze 30km moje tętno rzadko przekraczało 150 ud/min, czyli właściwie nie wchodziłem nawet w drugi zakres. Problemy zaczęły się w okolicach trzydziestego kilometra. Pojawiły się bóle w pośladku, promieniujące na całą lewą nogę. Musiałem lekko zwalniać, próbowałem trochę inaczej stawiać nogę i to pomagało. Po kilkuset metrach ból znikał i mogłem wrócić do tempa. Po kilku kilometrach wszystko się powtarzało.<br />
<br />
W końcu zacząłem lekko odstawać od grupy, która w międzyczasie mocno się rozciągnęła. Do przodu samotnie ruszył Andrzej, dalej Kamil Leśniak z Arnoldem i kawałek za nimi ja z Kamilem Kunertem. Po kolejnym wymuszonym zwolnieniu zostałem sam, Kamil trzymał tempo i odskoczył mi na kilkadziesiąt metrów. W okolicach 40km Andrzeja nie było już widać, gdzieś daleko na horyzoncie jeszcze majaczył Kamil Leśniak. Maraton mijałem w 2:46. Chwilkę wcześniej minąłem Arnolda, który nie wytrzymał tempa Kamila L, do Kamila K. zacząłem bardzo szybko się zbliżać. Od tego momentu było bardzo ciężko, biegliśmy pod mocny wiatr. W okolicach 50km byłem już na piątej pozycji, maraton mijałem jako 8 - 10.<br />
<br />
Biegło mi się bardzo ciężko, oddechowo źle nie było, ale mięśnie bolały już solidnie. Taktyka Andrzeja była chyba jednak lepsza, uszkodzenia w czworogłowych nie zależały liniowo od prędkości biegu, ale od jego długości. Cierpiał więc podobnie jak ja, ale był już dużo dalej :) W okolicach 60km dogoniłem i minąłem Kamila Leśniaka wychodząc na 4. pozycję.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHkPEcXfHsILS4SW35bpHNQ5AD4TBXj8cFDkgig_pcYRcc4_D31qRbbN9Mp9be8Ls29mTd8ovomdqQwlNY4_6PDHh_2SLpEjdrpOMcsEgigx_rie7zOGe3C4VtzwuHSKQ03GCVwb3GyrOY/s1600/tetno-tempo.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><span style="color: black;"><img border="0" height="173" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHkPEcXfHsILS4SW35bpHNQ5AD4TBXj8cFDkgig_pcYRcc4_D31qRbbN9Mp9be8Ls29mTd8ovomdqQwlNY4_6PDHh_2SLpEjdrpOMcsEgigx_rie7zOGe3C4VtzwuHSKQ03GCVwb3GyrOY/s400/tetno-tempo.png" width="400" /></span></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: small;">Tempo i tętno</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: left;">
Rowerzyści poprzedzający samochód Adama Małysza pojawili się koło mnie w okolicach 62km i poinformowali mnie żebym biegł prawą stroną, gdyż meta jest około kilometra za mną. Ja wtedy zaczynałem właśnie wspinaczkę na podbiegu, którego końca przez zakręty nie widziałem. Miałem mieszane uczucia, męczyć się dalej na tej morderczej górce uciekając czy przerwać w końcu tą męczarnie. Chłopaki na rowerach dopingowali mnie do mocnego biegu, mydlili oczy, że podbieg kończy się zaraz za zakrętem i sporo jeszcze mogę dystansu dorzucić.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
Mimo beznadziejności sytuacji (nikogo przede mną i nikogo za mną) i palącego bólu w nogach zerwałem się jeszcze do sprintu (w stanie w którym byłem oznaczało to bieg po 4:10/km) i dotarłem do 64km. Dopiero wówczas się wypłaszczyło, ale ja miałem już dosyć. Po minięciu chorągiewki z dystansem mocno zwolniłem czekając na naszego skoczka za kierownicą samochodu mety.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdFA-a76zS5DGwdPXjKJrh8WTyDSqd7nggOeQjAm3enz-WFxMB8KTCwk1sKz36G7Kb4i8HQg1PwoQ-4_PqMzNyxVLIIyt16Ujo63ePQ74rE7P5lVjrv8pJs9dD1Vyhc_pPEAY68vcb9CFH/s1600/10ff2c88-c0db-11e3-8740-0025b511229e.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="223" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdFA-a76zS5DGwdPXjKJrh8WTyDSqd7nggOeQjAm3enz-WFxMB8KTCwk1sKz36G7Kb4i8HQg1PwoQ-4_PqMzNyxVLIIyt16Ujo63ePQ74rE7P5lVjrv8pJs9dD1Vyhc_pPEAY68vcb9CFH/s400/10ff2c88-c0db-11e3-8740-0025b511229e.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr>
</tbody></table>
Zatrzymując się myślałem, że to koniec i zaraz wsiądę do autobusu i pojadę na metę. Ten jeden przeznaczony dla zawodników pojawił się po około 10min, przez które lekko zmarzłem. Chciałem truchtać, jednak ostygnięte mięśnie bardzo mocno bolały, o biegu nie było mowy. Starałem się maszerować, ale to też kiepsko mi wychodziło.<br />
<br />
W końcu wsiadłem do autobusu pełnego zawodników, którzy skończyli wcześniej. Patrząc po jego wypełnieniu i jak w końcówce byliśmy rozciągnięci na trasie to większość ludzi w środku siedziało już pewnie ponad godzinę. Niestety nie było tam już ani wody ani folii termicznej. Zapowiadała się długa jazda, jechaliśmy po trasie biegu, w tempie samochodu mety, czyli 20km/h, do centrum zawodów było około 40km. Zabraliśmy jeszcze Andrzeja z 67km i Darka Nożyńskiego z prawie 69km. W okolice startu dotarliśmy około 2,5h po ukończeniu przeze mnie biegu.<br />
Byłem mocno odwodniony i przemarznięty. Kiedy wysiadałem z autobusu musiłem jeszcze na moich sztywnych i obolałych nogach dotrzeć jakieś 800m w okolicę startu. Tam dopiero mogłem się napić, coś zjeść i w końcu zdjąć mokre ciuchy.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjttMaXRdcsOJ3ifKHIzRXyY5d2GNT_OeL2n9PThNjOpgdHxKxew5FDChuOdSHuxhGk1pXC41JP44Rc8J-o5xJBYgdARQl5Zzhy2-D2VZRcoVj4aTKA2PHaDtVOoATbP8o9iaXp467KuQD5/s1600/po_wszystkim.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjttMaXRdcsOJ3ifKHIzRXyY5d2GNT_OeL2n9PThNjOpgdHxKxew5FDChuOdSHuxhGk1pXC41JP44Rc8J-o5xJBYgdARQl5Zzhy2-D2VZRcoVj4aTKA2PHaDtVOoATbP8o9iaXp467KuQD5/s400/po_wszystkim.jpg" width="225" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">W końcu dotarliśmy do centrum zawodów</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Powrót na miejsce startu był chyba najsłabszym momentem całej imprezy. Nie jestem pewny czy upchanie tak dużej ilości zawodników będących po 3h i dłuższym wysiłku bez wody i jedzenia na tak długo jest do końca rozsądne. Pod wpływem emocji i zmęczenia obaj z Andrzejem deklarowaliśmy, że bieganie ultra po asfalcie jest bez sensu i to był ostatni raz. Czy tak będzie pewnie czas pokaże :)<br />
<br />
Na trasie zjadłem 7 żeli 32g z kofeiną i BCAA, brałem je mniej więcej co 8-10km. Piłem na każdym punkcie, na początku kilka łyków, a po 50km większą część półlitrowej butelki, wylewając resztę na głowę.<br />
<br />
W tej chwili najpilniejszą sprawą jest zajęcie się mięśniem gruszkowatym. Do Półmaratonu Nocnego zostało niecałe 5 tygodni, do tego czasu sprawa musi być załatwiona :)<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgoL62DXsOxUJgBC9VsYibGCSYi7lDm9gKC7aQHiGIh5lAUwnS77jnyzCgMQyX8xCpWJZK_biXbLytO2-vd6R9zTvvXQTZdDat3q0WWsXghjyi0w_8HILGAw2OluMBrgC8Bl_GLRXEXsyUi/s1600/dziewczyny.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgoL62DXsOxUJgBC9VsYibGCSYi7lDm9gKC7aQHiGIh5lAUwnS77jnyzCgMQyX8xCpWJZK_biXbLytO2-vd6R9zTvvXQTZdDat3q0WWsXghjyi0w_8HILGAw2OluMBrgC8Bl_GLRXEXsyUi/s640/dziewczyny.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dziewczyny tym razem czekały na nas prawie 7 godzin, zwykle uwijamy się dużo szybciej :)</td></tr>
</tbody></table>
<br />Grzegorz Gronostajhttp://www.blogger.com/profile/05784100652777519694noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-523832545210893063.post-21103549180864467972017-04-28T15:07:00.003+02:002017-05-10T14:46:20.719+02:00Aktualizacja planów<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrIeFy74VlavNcwi5d3mr9FDPY98gQkEMfVWHDpe3It4QG9TGhsT8QqBXV0qx3anrPGWkhQ-3ExnegCRK5LagjjFMjtwk7eqEX1K90M34Jsnh_Wll0dcUPj4iVaLFcYwGYra0h32n5rWGv/s1600/18055880_407108116342690_3238480011618499955_o.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrIeFy74VlavNcwi5d3mr9FDPY98gQkEMfVWHDpe3It4QG9TGhsT8QqBXV0qx3anrPGWkhQ-3ExnegCRK5LagjjFMjtwk7eqEX1K90M34Jsnh_Wll0dcUPj4iVaLFcYwGYra0h32n5rWGv/s400/18055880_407108116342690_3238480011618499955_o.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
Nadszedł czas na podsumowania i zdradzenie najbliższych planów. Mija prawie tydzień od maratonu. Jak było wiecie zarówno z <a href="http://ggronostaj.blogspot.com/2017/04/orlen-warsaw-marathon-2017.html">mojej relacji</a>, jak i z dwóch napisanych przez Andrzeja Witka (<a href="http://www.140minut.pl/?p=474">część pierwsza - przebieg biegu</a>, <a href="http://www.140minut.pl/?p=496">druga - zadyma na mecie</a>).<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
Po raz kolejny zmieniłem sposób przygotowań. Zeszłoroczny plan przyniósł trzy nowe życiówki: dycha, połówka i maraton. W tym roku nie poprawiłem się na żadnym dystansie, ale ze wszystkich startów jestem zadowolony. Wyniki były tylko o sekundy gorsze: dycha 11 sek, połówka 41 sek i maraton 21 sek.<br />
<br />
<a href="https://www.blogger.com/null" name="more"></a><br />
Jak nigdy dotychczas największy nacisk kładłem na siłę mięśni nóg, a dokładniej na moc przez nie generowaną. Głównym bodźcem były lekkie, szybkie podbiegi i biegi ciągłe z metronomem. Uważam, że to zadziałało, kadencja spadła, a więc długość kroku wydłużyła się. Dlatego też do jesiennego <a href="http://wroclawmaraton.pl/">Wrocław Maratonu</a> nie planuję żadnych zmian w planie treningu. Metronom nadal zostanie przy mnie na niektórych jednostkach treningowych. Planuję nawet zagęszczenie szybkich biegów rytmowych.<br />
<br />
Na dobre przygotowanie mięśniowe wskazuje także kompletny brak bólu po mocnym <a href="http://www.polmaratonslezanski.pl/">Półmaratonie Ślężańskim</a> jak i <a href="https://www.orlenmarathon.pl/">Orlen Marathon</a>. W zeszłym roku po obu tych imprezach właściwie dopiero w czwartek mogłem mówić o chodzeniu bez bólu i jakimkolwiek bieganiu. W tym mimo podobnego wyniku po Ślężańskim na drugi dzień zrobiłem bez problemu mocną progresywną trzydziestkę, a po Orlenie zupełnie bezbolesne rozbieganie.<br />
<br />
Muszę przyznać, że brak bólu wywołuje u mnie spory niedosyt i lekki mętlik w głowie. Proste rozumowanie prowadzi do wniosku, iż mogłem dać z siebie dużo więcej. Pytanie jednak czy to tak działa. Być może wzmocniłem mięśnie na tyle, że są bardziej odporne na uszkodzenia i przy odpowiednim dostarczaniu substratów i odprowadzaniu metabolitów są w stanie generować dłużej większą moc. Szwankować może właśnie ta druga część i by skorzystać z ich pełnej funkcjonalności muszę dotrenować się wydolnościowo.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh1l2rS7CEEmHW4etUBJupgGW8b3RjndE1UwtWLnTa3mY2iQlb2IvIBFZrsPOC-Puewds76s0-6Bll0OGGTn8xS75Kgo0F4qOYtK5pKt_EnayHZ7udVdsHGNFzx9m4Luo9CIRkrmKtSE-j5/s1600/4b98e-P1234312.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh1l2rS7CEEmHW4etUBJupgGW8b3RjndE1UwtWLnTa3mY2iQlb2IvIBFZrsPOC-Puewds76s0-6Bll0OGGTn8xS75Kgo0F4qOYtK5pKt_EnayHZ7udVdsHGNFzx9m4Luo9CIRkrmKtSE-j5/s400/4b98e-P1234312.JPG" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Orlen, 39km</td></tr>
</tbody></table>
Czy można to przetestować? Nie wiem czy można, ale nadarzyła się okazja żeby to sprawdzić :) Jeśli rozumowanie jest prawidłowe, powinienem mocno poprawić się na dłuższym dystansie przy sporo mniejszej intensywności. Będę mógł to sprawdzić już za trochę ponad tydzień. Postanowiłem pobiec na dystansie dłuższym niż maraton. Ile dłuższym? To już zależy od tempa :) Tak, mimo, że nie planowałem tego, moje samopoczucie i chęć sprawdzenia się pomogły mi podjąć tą decyzję, pobiegnę <a href="http://www.wingsforlifeworldrun.com/pl/pl/poznan/">Wings For Life w Poznaniu</a>. Zapisałem się ostatnim rzutem na taśmę, praktycznie rejestrowałem się kiedy zostało zaledwie poniżej 80 pakietów. Rano na drugi dzień zapisy były już zamknięte.<br />
<br />
Nie mam pojęcia na co mnie stać. Nie wiem co na to mój nerw kulszowy, póki co się nie odzywa. Na wszelki wypadek asekuracyjnie napiszę, że jadę tam po naukę :) Na pewno nie będę chciał się wyeksploatować całkowicie, mam cały czas w głowie start w <a href="http://pol.wroclawmaraton.pl/">Półmaratonie Nocnym</a> we Wrocławiu zaledwie 5 tygodni później. Jest to dla mnie start dużo ważniejszy, z próbą mocnej poprawy życiówki. Tak więc wielkiej presji na wynik nie mam. Jest mi o tyle łatwiej, że znając listę startową w Poznaniu i znając swoje miejsce w szeregu będę tam jechał bez specjalnego stresu i presji. Zrobię ile się da, bez zbędnego parcia na osiągnięcie czegokolwiek za wszelką cenę. Faworytem w Poznaniu jest zeszłoroczny zwycięzca <a href="http://bieganie.pl/statystyka/index.php?p=showrunner&runner_id=12666">Tomek Walerowicz</a>, który jest bardzo doświadczonym ultrasem (<a href="http://www.festiwalbiegow.pl/biegajacy-swiat/tomasz-walerowicz-o-krok-od-medalu-ms-100-km#.WQM4C6AWXRY">IV miejsce na Mistrzostwach Świata w biegu na 100km</a>) ze wspaniałą życiówką w maratonie 2:25:33 sprzed zaledwie trzech tygodni. Pod znakiem zapytania chyba stoi start czołowego polskiego maratończyka <a href="http://bieganie.pl/statystyka/index.php?p=showrunner&runner_id=943">Pawła Ochala</a>. Patrząc na jego wyniki na krótszych dystansach powinien (jeśli wystartuje) być głównym faworytem, ale jak sam przyznaje nie ma pojęcia co będzie się z nim działo po minięciu 42km.<br />
<br />
Mój plan jest prosty, oczywiście bieg z Andrzejem (który też biegnie po doświadczenie) tempem w okolicach 3:55-4:00/km. Teoretycznie nie jest to zbyt wymagające, ale bieg po asfalcie powyżej 42km dla mnie też jest na razie kompletnie nieznanym rejonem. Wydolnościowo wiem, że to nie będzie ciężki bieg, gorzej pewnie ze zmęczeniem mechanicznym mięśni, ścięgien i stawów. Do tego zadecyduje doświadczenie, przekładające się bezpośrednio na żywienie, picie no i najważniejsze, psychikę. Głowa będzie grała ogromną rolę.<br />
No nic startowe przelane, trzeba będzie się zmierzyć ze swoimi słabościami. Przynajmniej będzie o czym pisać :)<br />
<br />
Na majówkę, cały tydzień jedziemy do Wejherowa do rodziny. Można powiedzieć, że zrobię sobie obóz przed Wingsem. Bez pracy, wstawania o 4:30, za to z wybieganiami o 13:00 (godzina startu Wings For Life). Myślę, że odpocznę i do Poznania zajadę gotowy.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8xuM__jfBNsMYoGlu9xB4680K3PbgVEfZi38ekdACbxHFULDJbJVBhgqv1mzsn6a9A5L5C2vv04kx_hdNEz91OFG8DyLpAUWiqkDFmzO4MtoFmXNPGD31Wb3_75l04G6DaqdWt7iA3Xzs/s1600/18156068_407137649673070_7795544194733569970_o.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8xuM__jfBNsMYoGlu9xB4680K3PbgVEfZi38ekdACbxHFULDJbJVBhgqv1mzsn6a9A5L5C2vv04kx_hdNEz91OFG8DyLpAUWiqkDFmzO4MtoFmXNPGD31Wb3_75l04G6DaqdWt7iA3Xzs/s400/18156068_407137649673070_7795544194733569970_o.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Orlen, 40km</td></tr>
</tbody></table>
<br />Grzegorz Gronostajhttp://www.blogger.com/profile/05784100652777519694noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-523832545210893063.post-50093753729972813102017-04-24T16:17:00.002+02:002017-04-26T09:47:28.209+02:00Orlen Warsaw Marathon 2017<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7THw8OQ51PQ0bHbs5WSgYC8B2QU1Hg6HUpuD7v70U_fo06gsJ8q3n8hUMlYXk05PU2dbJfsPJJuNaIiPvOrBtt_snHsWl0_E0_hyCCGB5UtilprRZh3SMHkCJdbE32YwotPOkSj6I7B8T/s1600/IMG_20170422_111626.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="263" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7THw8OQ51PQ0bHbs5WSgYC8B2QU1Hg6HUpuD7v70U_fo06gsJ8q3n8hUMlYXk05PU2dbJfsPJJuNaIiPvOrBtt_snHsWl0_E0_hyCCGB5UtilprRZh3SMHkCJdbE32YwotPOkSj6I7B8T/s400/IMG_20170422_111626.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
To był bardzo ciekawy weekend, pełny emocji, walki i niepewności. Przyczyniły się do tego rodzinny pobyt w stolicy, pogoda, regulamin biegu, kontrola antydopingowa i oczywiście sam start. Minął jeden dzień, kurz po walce już opadł, emocje prawie uspokojone, ale wciąż jednak palce przesuwają się na klawiaturze w kierunku gorączkowej relacji. Część osób pewnie już wie co się działo, dlaczego ten maraton zapamiętam na długo. Nie jest moim zamiarem nikogo obrażać ani podgrzewać atmosfery wokół jednego ze związków sportowych (który nawiasem mówiąc ma kiepską passę tej wiosny), a jedynie opisać wydarzenia tego weekendu z mojego punktu widzenia.<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
Wrocławskie Iten w Warszawie pojawiło się w komplecie wraz z rodzinami. Ja z <a href="http://www.140minut.pl/">Andrzejem</a> na maraton, <a href="https://www.facebook.com/sobas.jacek/">Jacek</a> na 10km. W podróż do stolicy wybraliśmy się na dwie ekipy, maratończycy w sobotę jeszcze przed południem. Andrzej od razu udał się do hotelu, ja z rodziną do <a href="http://www.kopernik.org.pl/">Centrum Nauki Kopernik</a> gdzie spędziliśmy kilka godzin. Trzeba przyznać, że bardzo fajne miejsce i warto wybrać się tam zarówno ze starszymi jak i z młodszymi pociechami. No może nie dzień przed maratonem, bo chęć pobawienia się tymi wszystkimi eksponatami potrafi zatracić w czasie. Po przejściu przez kilka działów zdałem sobie sprawę, że jestem naprawdę mocno już zmęczony i dosyć głodny.<br />
<br />
Odbiór pakietu poszedł bardzo szybko, krótkie przejrzenie ofert na expo i jazda do hotelu. Dzięki wielu wcześniejszym wyjazdom nazbieraliśmy trochę punktów i zebrało się ich akurat na jeden nocleg w <a href="http://www.warsawmarriott.pl/">Warsaw Marriott</a>. Darmowy, więc nie nastawialiśmy się na wielkie wygody, raczej na wersję ekonomiczną :) Jednak po odebraniu kluczy czekała nas wielka niespodzianka, pokój na 30.piętrze z pięknym widokiem na centrum Warszawy.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4zczIzoM9DdLuYl6y11ux09xobWd0JIf0rgWlJ1oUbudJFfRGMFRTew4MHIpZsgx01AXC7S8hsgmXFk7IiXRm5ok7BBZsQWNlyco5b3_bdSBQr_q8A9mCVbU-7hyphenhyphenjcbKL6Mz4wFrXbTU8/s1600/IMG_20170422_153807.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4zczIzoM9DdLuYl6y11ux09xobWd0JIf0rgWlJ1oUbudJFfRGMFRTew4MHIpZsgx01AXC7S8hsgmXFk7IiXRm5ok7BBZsQWNlyco5b3_bdSBQr_q8A9mCVbU-7hyphenhyphenjcbKL6Mz4wFrXbTU8/s400/IMG_20170422_153807.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
W takich warunkach można wypoczywać i szykować się do startu. Jak macie okazje to zbierajcie punkty, bo jak widać warto :)<br />
<br />
Zrobiłem jeszcze popołudniu krótkie rozbieganie, częściowo po trasie maratonu, w okolicach stojącego już oznaczenia ósmego kilometra. Wiał lodowaty, porywisty wiatr, ale mimo to biegło się bardzo dobrze, musiałem mocno się hamować, żeby nie biegać szybciej niż moje zwykłe tempo wybiegań. Czułem się gotowy do rywalizacji, jedyne co zaprzątało głowę to pogoda. Za dobrze pamiętam to co działo się podczas <a href="http://ggronostaj.blogspot.com/2016/04/orlen-warsaw-marathon-2016.html">zeszłorocznego Orlen Marathon</a>, kiedy to wiatr rozdawał karty.<br />
<br />
Postanowiłem biec w moich starych sprawdzonych startówkach Nike Zoom Streak 5. To był 7. maraton w nich, a wciąż trzymają się bardzo dobrze. Nie widać zużycia mimo ogromnej (jak na startówki) liczby kilometrów, a oprócz maratonów było też kilka połówek i dyszek. Wciąż nadają się do dalszego klepania asfaltu, ale czas na sprawienie sobie nowej pary. Po niezbyt udanej próbie polubienia się z AdiZero pozostanę chyba przy Streak'ach.<br />
<br />
O przygotowaniach i planach napisałem chyba wystarczająco dużo, zainteresowani mogą znaleźć co trzeba lub dopytać. W skrócie celem minimum był kolejny bieg poniżej 2:30, a całkiem realnym bieg nawet poniżej 2:27. Zmieściłem się w widełkach, czas na mecie 2:29:07, co przy pogodzie i przebiegu maratonu uważam za dobry czas. Czy odzwierciedla trudy przygotowań, czy w zwykłym rachunku zysków i strat wyszedłem na plus ciężko powiedzieć. Nie ma życiówki, a to jest głównym celem i motywacją podczas przygotowań. Pobiegłem 21 sek. słabiej niż najlepszy wynik (zeszły rok również na Orlenie) i 2 sek. lepiej niż poprzedni z NYCM 2015. Jednak to ten bieg był 'najcięższy'. Napisałem to w cudzysłowie, bo chodzi nie tylko o warunki, ale o moją wagę. Tym razem stając na linii startu byłem ponad 3kg cięższy niż w obu pozostałych przypadkach... To dobrze, bo mam margines na zdjęcie sporo z tego wyniku :)<br />
<br />
Przyszedł czas na pierwszą wzmiankę o PZLA, niestety nie ostatnią. Wszystko zaczęło się kiedy przejrzałem regulamin Orlenu. Jak co roku pojawił się punkt o darmowym zgłoszeniu dla osób posiadających II klasę sportową. Wskaźnik dla maratonu to coś około 2:33. Rok w rok mimo niezarejestrowania w żadnym klubie zrzeszonym w PZLA moje nazwisko znajdowało się na liście klas sportowych. W tym roku mnie nie było, ani innych niezrzeszonych osób biegnących Orlen w 2016. Co ciekawe takie osoby (niezrzeszone), które nabiegały wyniki w Łodzi czy nawet Rotterdamie były. Napisałem do organizatorów, którzy zgodnie z własnym regulaminem odesłali mnie do PZLA w celu wyjaśnienia sprawy. Tam dowiedziałem się, że klasami poniżej I zajmuje się Okręgowy ZLA odpowiedni dla rejonu kraju, z którego pochodzi mój klub, a że nie jestem w żadnym klubie to nie ma takowego, więc nic nie mogą dla mnie zrobić. Co roku byłem na listach mimo wszystko, w tym są na nich osoby niezarejestrowane, ale startujące w innych maratonach. Zagadka, rozwiązanie wciąż mi nieznane, ale też nie drążyłem tematu, uznałem temat za wyczerpany i zgłosiłem się do biegu tradycyjną drogą.<br />
<br />
Na kilka tygodni przed startem odezwał się do mnie i Andrzeja <a href="http://bieganie.pl/statystyka/index.php?p=showrunner&runner_id=9804">Piotr Mielewczyk</a> z zapytaniem czy nie pomoglibyśmy <a href="http://bieganie.pl/statystyka/index.php?p=showrunner&runner_id=1371">Izie Trzaskalskiej</a> pobiec na wynik poniżej 2:30 dający minimum na tegoroczne <a href="http://www.iaafworldchampionships.com/">Mistrzostwa Świata</a>. Nie było żadnej umowy na prowadzenie, gdyż sami posiadamy zbyt mały zapas żeby podejmować się odpowiedzialności za utrzymanie równego tempa i biegnięcie z myślą o pomocy jeszcze komuś innemu. Bieg poniżej 2:30 zarówno dla mnie jak i dla Andrzeja jest wciąż obciążony sporym ryzykiem porażki. Jednak z braku oficjalnego pacemakera zgodziliśmy się zrobić co w naszej mocy, z zastrzeżeniami które przytoczyłem. Jako, że sami planujemy bieg w takim tempie zgodziliśmy się, aby Iza korzystała z naszego tempa i osłony od wiatru. Dzięki temu na kilka minut przed strzałem startera zostaliśmy wprowadzeni do strefy elity, żeby Iza nie musiała na nas czekać czy my jej gonić z naszej pozycji startowej.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh30dw4ykNgGwHhqjmScpukS8j3K6btIYxHlb4cNO9ESAAuPRi0HwSCSRDxJ07PceHBi0N26pa8aSJw08QzrNfnw_LmrT_tJJEIsfalestkVL9XwHHYdo3THUBD6s5PBltgbjY4eMr_BGjp/s1600/orlen_warsaw_marathon_d_28.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh30dw4ykNgGwHhqjmScpukS8j3K6btIYxHlb4cNO9ESAAuPRi0HwSCSRDxJ07PceHBi0N26pa8aSJw08QzrNfnw_LmrT_tJJEIsfalestkVL9XwHHYdo3THUBD6s5PBltgbjY4eMr_BGjp/s400/orlen_warsaw_marathon_d_28.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
Podczas biegu zebrała się pokaźna grupa płci obojga chętna do korzystania z naszego prowadzenia. Niestety bez osób chętnych do dokonywania zmian. Tak więc od początkowych metrów staliśmy się pacemakerami dla kilkunastu osób. Zachętą do utworzenia się tak dużej grupy było pewnie niezbyt wymagające tempo pierwszych 5km. Pokonaliśmy je po 3:40/km mijając znacznik w 18:10, w tempie dającym na mecie 2:35. Wpływ na to miał mocno wiejący wiatr w twarz przez około 3km oraz dosyć wymagający podbieg.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiojP0YY2K9QftLAmW8-eyDRsf-4cv2uXNc1D58qk2bbbR_RTsUPHzDGzDR-o41-z0-Ejezy0HrGLEkppKgAEHWfqcueXT4OGkL1GJutx8CQ5uo5xcslPpg4cP4GqnopCxLb0_CRw28ffCX/s1600/18119353_279437872517011_9132299238585973193_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiojP0YY2K9QftLAmW8-eyDRsf-4cv2uXNc1D58qk2bbbR_RTsUPHzDGzDR-o41-z0-Ejezy0HrGLEkppKgAEHWfqcueXT4OGkL1GJutx8CQ5uo5xcslPpg4cP4GqnopCxLb0_CRw28ffCX/s400/18119353_279437872517011_9132299238585973193_n.jpg" width="397" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">6.km</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Dalej było już znacznie szybciej. Weszliśmy na tempo z przedziału 3:25-3:30/km. Poszczególne kilometry różniły się od siebie przez zawiewający z różnych stron wiatr. Przez pierwszą połowę dystansu czułem się znakomicie, biegłem na bardzo dużym zapasie. Musiałem mocno pilnować tempa, bo samoczynnie przyspieszałem, o czym Iza, która miała chyba bardzo dobrze wybieganą prędkość potrzebną jej do minimum, informowała bardzo szybko :)<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi58z0NZdCg5gmQDo_nx1psi4tC_KPKjeOrMWBhOrpfDDIYjhUNV8e28FehI9BslPu0lrCd-tqGeSJpAb-cskV_I3LFgIevvEtDwWtW2DFqHCNshDjia4qM1BWT2-GTpynhKU5QmlUryxXW/s1600/received_1025642204236527.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="265" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi58z0NZdCg5gmQDo_nx1psi4tC_KPKjeOrMWBhOrpfDDIYjhUNV8e28FehI9BslPu0lrCd-tqGeSJpAb-cskV_I3LFgIevvEtDwWtW2DFqHCNshDjia4qM1BWT2-GTpynhKU5QmlUryxXW/s400/received_1025642204236527.jpeg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. Łukasz Woźniacki</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Do półmetka nadrobiliśmy straty i znacznik 21,1km minęliśmy w 1:14:10, co podwojone na mecie dawało 2:28:20. Pierwsza piątka była dużo wolniejsza więc pozostałe 16km trochę pogoniliśmy :)</div>
Spojrzenie do tyłu i okazuje się, że z dużej grupy zostaliśmy z Andrzejem my i cztery dziewczyny. Samopoczucie dalej bardzo dobre, tempo komfortowe, zostaje tylko je utrzymać i mamy świetny wynik.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWLxz_Ir5LJHJ0PUFK6cYz-8VyGiG15bD6WbL1FQFXEZvGO6Z6FfV4tzt-_7x-chqdp51VBhi8hCPJ-IUAbIWcdGznZ3A3cEBbrAWolpcHNeAnGj4FQGWPgT4qtdlUfaDy88qni1BjKIQR/s1600/17990882_10210692171572783_4309411487297476429_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWLxz_Ir5LJHJ0PUFK6cYz-8VyGiG15bD6WbL1FQFXEZvGO6Z6FfV4tzt-_7x-chqdp51VBhi8hCPJ-IUAbIWcdGznZ3A3cEBbrAWolpcHNeAnGj4FQGWPgT4qtdlUfaDy88qni1BjKIQR/s400/17990882_10210692171572783_4309411487297476429_n.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">20km, punkt kibicowania Parkrun Ursynów (fot. Sebastian Wojciechowski)</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: left;">
Zbieg z ulicy Gąsek i powtarza się historia z roku ubiegłego, ustawiamy się pod wiatr i zaczynam czuć trudy biegu. Około 25km w pośladkach i na przyczepach mięśni dwugłowych pojawia się niezbyt mocny, ale uporczywy ból. Związany jest raczej z nerwem kulszowym niż jakimiś problemami z mięśniami. Kulszowy potrafię już odróżnić, czuć ciągnięcie, sam ból potrafi się przesuwać. Moc mięśni zaczyna spadać, czuję, że aby utrzymać się w grupie muszę coraz mocniej się wysilać. Tętno mocno wędruje w górę, jest ciężko. Mam wrażenie, że Andrzej mocno przyspieszył, ale to raczej mój krok stawał się coraz mniej efektywny, a co bardzo prawdopodobne obie te rzeczy zdarzyły się równocześnie. Na dystansie kilkudziesięciu metrów Andrzej oddalił się od grupy, biegnące dotychczas za moimi plecami Etiopki zareagowały natychmiast omijając mnie i doklejając do niego. Za nimi również ruszyła Iza i biegnąca cały czas z tyłu grupy Białorusinka.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZdvZVbeU9LX-OiWBqBOcjm0oN0Bjx-Ha8bOeS2AOB4W-yuoDnZAdoPaQ0d7UJu9no_VLotdZ3l_zQVRLTj4AKHRSQLeOCJepSOB6am_OO1vpgPZN7KKKwqbTwbSSP_F6Ux9NIP5s1UgNJ/s1600/tempo_tetno.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="204" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZdvZVbeU9LX-OiWBqBOcjm0oN0Bjx-Ha8bOeS2AOB4W-yuoDnZAdoPaQ0d7UJu9no_VLotdZ3l_zQVRLTj4AKHRSQLeOCJepSOB6am_OO1vpgPZN7KKKwqbTwbSSP_F6Ux9NIP5s1UgNJ/s640/tempo_tetno.png" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tempo i tętno. 160ud/min to lekki bieg w II zakresie</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Mi przez głowę przeszła myśl, że nie mogę zostać tutaj sam. Przy tym wietrze samotny bieg przy rosnącym kryzysie praktycznie oznacza poddanie biegu. Zmobilizowałem się i dogoniłem dziewczyny, mimo złego samopoczucia robiłem wszystko żeby trzymać się grupy. Andrzej chyba też zaczynał czuć zmęczenie, próbował namówić Afrykanki do wyjścia na czoło i zmierzenie się z wiatrem. Ustępował im drogę i gestem pokazywał chęć schowania się za nimi przed wiatrem. Ja ledwo trzymałem się na końcu, wyjście na czoło w ogóle nie wchodziło w rachubę. Dziewczyny również nie były zainteresowane prowadzeniem, powtarzały każdy ruch Andrzeja umiejętnie wciąż zostając w osłoniętym przez niego przed wiatrem miejscu.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Pierwsza grupę opuściła Iza, narzekając na kolkę. Rzuciłem tylko żeby spróbowała wyrównać oddech, to powinno pomóc. Ponieważ biegłem na własny wynik i rachunek to jedyne co mogłem zrobić, zostanie z Izą nie wchodziło w rachubę.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Następna z grupy odpadła Białorusinka, jednocześnie oddalać do przodu zaczął się Andrzej. W okolicach chyba 35km z przodu biegł Andrzej, za nim kilkanaście metrów dwie Etiopki, a za nimi w podobnej odległości ja. Do tyłu się nie oglądałem, nie wiedziałem czy kolka wyeliminowała Izę z walki o minimum, czy dała radę ją przełamać. Pewny byłem jedynie, że Białorusinka przeszarżowała biegnąc z nami i teraz do mety będzie zwalniała. Jakież więc było moje zdziwienie gdy na kilka km przed metą nagle wyprzedziła mnie biegnąc właściwie bez objawów zmęczenia. Bardzo szybko dogoniła dwie rywalki przed nami i równie szybko zostawiła je za sobą, wygrywając cały maraton w kategorii kobiet. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Na 39km ja również wyminąłem mocno zmęczone Etiopki. W końcówce jeszcze poprawiłem pozycję w Open o 3 miejsca, mijając chłopaków, którzy mocno przeszarżowali. Posilając się energią mijanych przyspieszyłem i powalczyłem jeszcze o wynik. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjyJorW2TxVyI0V1FI13UbB5pJRzCr0e_gk3-Clmb26hmknmv6GxTkKjGsUsDgnmLvFCTMQ7E1Ep2CTRsF_FKNbl9Z7xb_KKrW-0syGRIGY8KGGySo0nltXrCEDxD3aH-G2jjcz2CC_DHqE/s1600/miedzyczasy.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="372" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjyJorW2TxVyI0V1FI13UbB5pJRzCr0e_gk3-Clmb26hmknmv6GxTkKjGsUsDgnmLvFCTMQ7E1Ep2CTRsF_FKNbl9Z7xb_KKrW-0syGRIGY8KGGySo0nltXrCEDxD3aH-G2jjcz2CC_DHqE/s400/miedzyczasy.png" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Międzyczasy</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Na mecie zaskoczenie, wolontariusze <a href="http://www.antydoping.pl/">WADA</a> informują mnie i Andrzeja, który dotarł na metę prawie równo minutę przede mną, iż zajmujemy III i IV miejsce w Mistrzostwach Polski więc musimy odbyć kontrolę antydopingową. Na nasze sugestie, że nie mamy licencji i generalnie wg regulaminu do tychże Mistrzostw zgłoszeni nie byliśmy, stwierdzili że mają swoje wytyczne i czterech pierwszych Polaków na mecie ma przejść całą procedurę kończącą się dopiero po wysiusianiu do słoiczka i zamknięcia go hermetycznie przez odpowiedzialną za badanie osobę. I tak oto prosto z mety, bez odebrania rzeczy (które w moim przypadku były w depozycie, Andrzeja u jego dziewczyny, a nie jak reszty badanych osób w strefie elity) samochodami udaliśmy się na teren Stadionu Narodowego w celu dopełnienia formalności.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Tam bardzo miło spędziliśmy czas na rozmowie z najlepszym Polakiem, olimpijczykiem <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Artur_Koz%C5%82owski">Arturem Kozłowskim</a>, czekając na moment kiedy uda się na tyle uzupełnić płyny w organizmie, aby był on chętny do oddania ich części na zewnątrz. Dekoracja Mistrzostw Polski nadeszła jednak szybciej niż ten ważny przy badaniu moment i tak jak siedzieliśmy w mokrych ciuchach startowych ponownie zostaliśmy przewiezieni w pobliże mety. Ja byłem IV i nie musiałem nigdzie na podium wychodzić, więc udało mi się przekonać mojego opiekuna (pozdrawiam Staszka i powodzenia na <a href="http://www.pzucracoviamaraton.pl/">Cracovi</a>) żebyśmy udali się do depozytu gdzie mógłbym wziąć swoje rzeczy i przebrać się chociaż w suchą koszulkę. Ponieważ było zimno, a ja nie mogłem opanować drżenia mięśni pozwolono nam na opuszczenie strefy i udania się do depozytu po rzeczy.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
W tak zwanym międzyczasie okazało się, że jednak regulaminowi stanie się za dość i nie będziemy liczeni w MP, zamiast Andrzeja na podium wywołany został <a href="http://bieganie.pl/statystyka/index.php?p=showrunner&runner_id=14037">Radek Kasprzak</a>, który jako kolejna osoba po naszej dwójce spełniała wszystkie warunki regulaminu MP. Cała radość z uzyskania świetnych miejsc w Mistrzostwach skromnych chłopaków z Psiego Pola nagle prysła. Poczuliśmy się jak dzieci, którym dano ciastko i tuż przed ugryzieniem zabrano... Prawie 2 godziny marznięcia, nawadniania na siłę i ganiania z miejsca na miejsce na nic.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Oczywiście regulamin znaliśmy od momentu zgłoszenia, od początku wiedzieliśmy, że nie będziemy klasyfikowani. Jednak kiedy okazało się, że jesteśmy pomiędzy licencjonowanymi, Andrzej ma czas dający brąz, myśleliśmy (kontrola nas tylko w tym upewniła), że pewnie sędziowie PZLA reagują szybko i jako obywatele Polski będziemy brani pod uwagę, żeby nie było kolejnego tematu do dywagacji na forach przeróżnych. Niestety te nadzieje zostały bardzo brutalnie rozwiane.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Na osłodę dowiedzieliśmy się, że Iza pobiegła 2:29:55 i spełniła swoje marzenie, wspaniały nowy rekord życiowy i minimum na Mistrzostwa Świata. To głównie jej zasługa, pokonała dzielnie ciężki kryzys w końcówce i dała radę, jednak trochę nieskromnie muszę przyznać, że pewnie gdyby nie Wrocławskie Iten to skazana była by na samotną walkę z wiatrem i tempem mając zagraniczne zawodniczki walczące tylko o miejsca na plecach. Wtedy jej wynik nie byłby już taki pewny :)</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjg-mSBRJcyq3xiJ69RZ22d_wlbzt3pPCVyyXe4SnF3jd9TJbtjRSWAZeyHby55_mFPwz-2Nvdm8o5hgL5Mysj7kctiV21wtLZ6zQjFDKZwqovmt7grMRdE1uTwXlXcjbSP5Q_XWFPVkRG/s1600/43zx-750x400.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="170" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjg-mSBRJcyq3xiJ69RZ22d_wlbzt3pPCVyyXe4SnF3jd9TJbtjRSWAZeyHby55_mFPwz-2Nvdm8o5hgL5Mysj7kctiV21wtLZ6zQjFDKZwqovmt7grMRdE1uTwXlXcjbSP5Q_XWFPVkRG/s320/43zx-750x400.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: left;">
Co do Mistrzostw Polski naszła mnie taka myśl, że trochę chyba PZLA zagarnia dla siebie znaczenie słowa Polska. Wg mnie nazywanie zawodów Mistrzostwami Polski oznacza objęcie klasyfikacją wszystkich posiadających obywatelstwo naszego kraju. Jeśli na Mistrzostwach pojawiają się jakieś dodatkowe wymagania dotyczące klasyfikowania powinny być ujęte w nazwie, np: Mistrzostwa Polski Informatyków, Strażaków czy Nauczycieli. Idąc tym tropem rozegrane podczas Orlen Marathon były Mistrzostwa Polski PZLA, w których my nieposiadający licencji nie braliśmy udziału, tak jak i nie braliśmy w Mistrzostwach Polski Policjantów rozgrywanych podczas Półmaratonu Ślężańskiego.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
Grzegorz Gronostajhttp://www.blogger.com/profile/05784100652777519694noreply@blogger.com9Warszawa, Polska52.2296756 21.01222870000003751.9184766 20.366781700000036 52.5408746 21.657675700000038tag:blogger.com,1999:blog-523832545210893063.post-11559131675972963382017-04-20T15:35:00.001+02:002017-04-20T15:48:49.749+02:00Wiek maratoński<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><span style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhaNxSNsV815ICEGVN4opnFBDyMCQTavnzQ7rcgguctcUD7zb2Fh4q16-cCVZ76fHZA4aoUkOt3bbaw2hkI2DbvmxpQVxOTN2f_t-abLAIsFa3tEW0NlpIBraLqzIxr5TgfLSyYbhKUcehI/s400/liczby.jpg" width="400" /></span></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. naukawpolsce.pap.pl</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Magia liczb otacza nas z każdej strony, wciąż doszukujemy się ich symboliki i wpływu na nasze życie. Niektóre przynoszą pecha inne szczęście. Na co dzień używamy tych z systemu dziesiętnego, mamy dziesięć palców u rąk, więc przyjęcie takiej podstawy do liczenia jest całkowicie naturalne. Okrągłe liczby to te, które wymagają pokazania obu lub tylko jednej dłoni, szczególnie jeśli dotyczy to wieku. Dziesiętne rocznice rozpalają umysł, uważamy je za coś specjalnego, oczekujemy ich dużego wpływu na nasze życie, a tak na prawdę jedynie te 18te cokolwiek zmieniają.<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
Ja swoje czterdzieste okrążenie wokół słońca, tak się złożyło, świętowałem dosyć hucznie. Było głośno i jak to mówią 'na bogato'. Nie moja w tym zasługa, a zbiegu okoliczności, że akurat przebywałem w miejscu, w którym w tym czasie było tak ciekawie. Było to związane ze <a href="http://www.magazynbieganie.pl/challenge-bahrain-2014/">sportem</a>, więc może o tym jeszcze kiedyś napiszę :)<br />
<br />
Z racji profesji (jestem informatykiem) lubię też liczby okrągłe w systemie binarnym. Będą to więc kolejne potęgi liczby <b>2</b>: 2, 4, 8, 16, 32, 64, 128 itd. Wynika z tego, że kolejna okrągła rocznica moich urodzin w tym systemie przypadnie dopiero za ponad 20 lat i będzie to już niestety ostatnia taka ładna data w moim życiu.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiK6yP96xLOlIoifYaoRzpjl8o4jfwWyIZ46g-uieOmb0oT0_hdJdHDCMDzUflr5LTE2FzFKSbyHKb36s7_MyKN-huQT7Mhh7FsukYwf6ohjutLrpw89Uev8_ILVTT4QAUEyZiAkehptG93/s1600/binary-blue-tunnel.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="251" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiK6yP96xLOlIoifYaoRzpjl8o4jfwWyIZ46g-uieOmb0oT0_hdJdHDCMDzUflr5LTE2FzFKSbyHKb36s7_MyKN-huQT7Mhh7FsukYwf6ohjutLrpw89Uev8_ILVTT4QAUEyZiAkehptG93/s640/binary-blue-tunnel.png" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fot. remote.uwo.ca</td></tr>
</tbody></table>
Na szczęście systemów grupowania liczb jest bardzo dużo i da się znaleźć następną ciekawą datę dużo wcześniej. Pojawi się ona już w tym roku, a dokładnie 20. czerwca. Tego dnia osiągnę <b>wiek maratoński</b>, będę miał dokładnie <b>42</b> lata i <b>195</b> dni. Jako, że w ciągu roku ziemia przebywa drogę 939.887.974 km <span style="color: #222222; font-family: sans-serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14px;">można wyliczyć dystans jaki do tego dnia przemierzę wraz z naszą planetą: 39.977.426.839,3 km</span><span style="font-size: 14px;"> czyli ok. <b>40 miliardów</b> km. Taką długość powinna mieć nowa właśnie wymyślona przeze mnie jednostka astronomiczna: <b>jeden maraton słoneczny</b>. <a href="http://polskabiega.sport.pl/polskabiega/1,105613,14626152,Dlaczego_maraton_wynosi_42_195_km__a_nie_40_km__Trop.html">Jeśli nastąpi ingerencja Anglików, którzy będą chcieli pokazać ją swojej królowej</a> pewnie zmienią ją na <b>42,195 mi</b></span></span><b style="color: #222222; font-family: sans-serif; font-size: 14px;">liarda km</b><span style="color: #222222; font-family: sans-serif; font-size: 14px;">.</span><br />
<br />
Te liczby robią wrażenie, nie dziwota, że tak dużo osób popada w kryzys wieku średniego, nazywany też syndromem czerwonego ferrari. Człowiek za wszelką cenę chce udowodnić ile jeszcze jest wart, że metryka niewiele znaczy. Pokonywanie młodszych staje się celem samym w sobie. Zderza się to niestety (a może właśnie dlatego jest takie ekscytujące) z ogólnie przyjętą opinią o szkodliwości nadmiernego wysiłku dla osób po czterdziestce.<br />
<br />
Wiele razy słyszałem, że w moim wieku nie powinienem się już forsować, żebym robił badania prawie co tydzień i ogólnie uważał na siebie. Najlepiej nordic walking, a jeśli bieganie to tylko kilka razy w tygodniu bez nadmiernego obciążania organizmu. Jednak wystarczy prześledzić wyniki najlepszych na świecie w mojej kategorii wiekowej, <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Mebrahtom_Keflezighi">Meb Keflezighi</a> czy <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Bernard_Lagat">Bernard Lagat</a> wciąż są w ścisłej czołówce, startują z sukcesami na Mistrzostwach Świata oraz Igrzyskach Olimpijskich.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUWoxw3J-bVWOqmf4FgNoDnTlEwcRgV0TbIEbGKYCDFcTtunQas5KCdSA3zrvVrLnInieNxiKSBj1GPvalrHndNcPMF0-5I3t_dWjOMqAiPW9-Rp9ZpPlkDJFDGAlRUKem-TLPnbFMfLsW/s1600/meb_keflezighi.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUWoxw3J-bVWOqmf4FgNoDnTlEwcRgV0TbIEbGKYCDFcTtunQas5KCdSA3zrvVrLnInieNxiKSBj1GPvalrHndNcPMF0-5I3t_dWjOMqAiPW9-Rp9ZpPlkDJFDGAlRUKem-TLPnbFMfLsW/s640/meb_keflezighi.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">z Mebem Keflezighi (NY 2015)</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Najważniejsze to nie dać sobie wmówić, że jesteśmy na cokolwiek za starzy, że oto przyszedł czas na emeryturę sportową. Oczywiście z racji pogorszonych możliwości regeneracji organizmu nie ma już miejsca na młodzieńczą fantazję, ale wciąż można trenować naprawdę bardzo mocno. Wystarczy zadbać o odpowiedni czas na odpoczynek i racjonalnie zaplanować akcenty.<br />
<br />
Ja w tygodniu robię zwykle dwa akcenty, po jednym w środę i sobotę. Biegam codziennie, bardzo rzadko robię dni wolne, powód musi być bardzo ważny, ciężka choroba albo mocny start. Podczas przygotowań do maratonu zdarzają się także tygodnie z treningami dwa razy dziennie, przy czym podstawowy jest zawsze rano, a wieczorem lekkie rozbieganko.<br />
<br />
Pewnie to dziwne, ale lubię biegać wcześnie rano. Z racji innych zajęć trening muszę zrobić dosyć wcześnie. Zwykle samo bieganie zajmuje około 1,5 godziny, do tego jeszcze trzeba doliczyć czas na umycie się i przebranie. Żeby wyrobić się do 7:45 wychodzę o 5:30 rano. Wstaję godzinę wcześniej, czyli o 4:30, pewnie z racji wieku potrzebuję trochę czasu na rozbudzenie się, nie lubię iść na trening prosto z łóżka. Mam dzięki temu także czas na streching, spokojną prasówkę na telefonie z <a href="http://www.opera.com/">Operą</a>, wypicie kawy oraz poranny spacer z psem.<br />
<br />
Po przebudzeniu jakieś 15 min spędzam jeszcze w łóżku delikatnie rozciągając głównie mięśnie gruszkowate, dwu i czworogłowe. Później już po toalecie i spacerze trochę rozciągania i rolowania. Takie dogrzanie szczególnie ważne jest dla mnie w okresie zimowym kiedy na dworze o tak wczesnej porze jest ciemno i mroźno. Po treningu kąpiel z bąbelkami i o 8:00 rano jesteśmy z córką w szkole, 8:10 z synem w przedszkolu, a o 8:30 w pracy. Z żoną pracujemy w jednej firmie, co ułatwia mocno logistykę.<br />
<br />
Sporo czasu spędzam na wspomaganiu regeneracji. Dwa razy w tygodniu wieczorem korzystam z sauny, a po wyjściu z niej od razu wskakuję do lodowatej wody. Praktycznie po każdym treningu kilka minut siedzę w wannie z hydromasażem, co kilka dni robię także samą zimną kąpiel. Oprócz tego sporo się wałkuję czy stosuję inne metody automasażu. Dzięki firmie, w której pracuję mam także dostęp do tradycyjnego masażu. W trakcie pracy 2 razy w tygodniu masaż pleców, a oprócz tego także dodatkowo raz w tygodniu masaż nóg. Gdyby ktoś potrzebował masażystki we Wrocławiu to mocno polecam i służę danymi kontaktowymi, ale ostrzegam, że znalezienie wolnego terminu może graniczyć z cudem :)<br />
<div>
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkX2f5iLBrKlAzYbhOubOTuDq51m272c_Njq0plo4N5_owe4PCrjn11eK8Y3tU84mdwwWpgVJTQZlUFcDzPOoPVkv1zEIfUMpGIFnU93AgnXMAPr_sMwsFOhE_v-E0ddHwExm1VYr0NcXS/s1600/p4106182.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkX2f5iLBrKlAzYbhOubOTuDq51m272c_Njq0plo4N5_owe4PCrjn11eK8Y3tU84mdwwWpgVJTQZlUFcDzPOoPVkv1zEIfUMpGIFnU93AgnXMAPr_sMwsFOhE_v-E0ddHwExm1VYr0NcXS/s400/p4106182.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dębno 2011</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
Mimo dosyć dużych obciążeń treningowych i wieku póki co takie podejście uchroniło mnie od większych urazów, a więc także przerw w bieganiu.<br />
<br />
Za kilka dni <b>Orlen Maraton</b> (dla chcących śledzić wyniki online mój numer to <b>6791</b>), następnie w planie ważniejszym startem będzie <b>Nocny Półmaraton</b> we Wrocławiu. Ten drugi wypada 17. czerwca w tym roku, a więc nieszczęśliwie tuż przed moim dniem <b>wieku maratońskiego</b>, który to jest 20. czerwca. Zastanawiałem się jak ten dzień spędzić, w sumie wypadałoby przebiec w tym terminie 42.195 m.<br />
W sumie samo biegnięcie maratonu na zaliczenie trzy dni po półmaratonie nie jest jakimś problemem, który by mnie powstrzymał, jednak jest to wtorek i nie ma żadnego organizowanego maratonu z atestowaną trasą w tym terminie, a przynajmniej ja nic o nim nie wiem... Najbliższy zorganizowany jest w niedzielę 25.czerwca w <a href="http://raz.szczecin.pl/aktualnoci/item/332-maraton-szczecinski-i-jego-3-edycja-w-2017-roku">Szczecinie</a>. Pytanie czy to się liczy? 5 dni więcej i już magia liczb znika, z pięknej okrągłej daty robi się niewiele znaczące 42 lata i 200 dni... Czy lepiej wyjść i z chętnymi (większość pewnie będzie startowała w Półmaratonie 3 dni wcześniej) przebiec wg wskazań Garmina te 42,2km. A może jednak pojechać do Szczecina i zafiniszować 5m dalej, zamykając 42lata i 200 dni w super hiper dystansie 42km i 200m z czego ostatnie 5m metrów będzie bez atestu :)<br />
<br />
A może olać to i napić się piwa oglądając TV :)<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZ7HFVRXcnUFTLWFhU-8XdIxRA-z2BqFpOT8Q8kTTNyfxpQTxz_lNrt1mL_ABtdhQVZHvkED7m7Xqt598KjLRFd4vMx1SMSq5bnwuyQ6vQCQI1O8K3joagoVG-WAz2RVTksPTircPcLisu/s1600/DSC01153.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZ7HFVRXcnUFTLWFhU-8XdIxRA-z2BqFpOT8Q8kTTNyfxpQTxz_lNrt1mL_ABtdhQVZHvkED7m7Xqt598KjLRFd4vMx1SMSq5bnwuyQ6vQCQI1O8K3joagoVG-WAz2RVTksPTircPcLisu/s400/DSC01153.JPG" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wrocław 2012</td></tr>
</tbody></table>
<br />Grzegorz Gronostajhttp://www.blogger.com/profile/05784100652777519694noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-523832545210893063.post-34932614319891855982017-04-09T18:14:00.001+02:002017-04-09T20:51:33.083+02:00Ostatni mocny tydzieńDo startu w <a href="https://www.orlenmarathon.pl/">Orlen Maratonie</a> zostały równo 2 tygodnie. Zaczynam ostatnie odliczanie. W sobotę planowo pobiegliśmy <a href="http://h2opolmaraton.pro-run.pl/">H<span style="font-size: x-small;">2</span>O Półmaraton</a>. Żeby mieć pogląd na jego wyniki potrzebna jest trochę szersza perspektywa.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwyTys-hROl21bnUYAefUEOAtcx8ZbRstu1etAomXHA9gk1jjRqGP16O_WLeelHsb1NCPhSXKHwnIjyEAWv3xnCU79mEwrZi6hMbCUq_21SaowDau7BPed2LLHk0P4GWRUEeUJEd9iBguv/s1600/h2o_dzieci.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="225" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwyTys-hROl21bnUYAefUEOAtcx8ZbRstu1etAomXHA9gk1jjRqGP16O_WLeelHsb1NCPhSXKHwnIjyEAWv3xnCU79mEwrZi6hMbCUq_21SaowDau7BPed2LLHk0P4GWRUEeUJEd9iBguv/s400/h2o_dzieci.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<a name='more'></a><h3>
Kontekst</h3>
<div>
Wkleję po raz kolejny kilometry poszczególnych tygodni tego roku uzupełnione o kolejne:</div>
<div>
</div>
<br />
<ol style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif;">
<li style="font-size: 14.85px; margin: 0px 0px 0.25em; padding: 0px;">02.01 - 08.01 <b>105 km</b></li>
<li style="font-size: 14.85px; margin: 0px 0px 0.25em; padding: 0px;">09.01 - 15.01 <b>125 km</b></li>
<li style="font-size: 14.85px; margin: 0px 0px 0.25em; padding: 0px;">16.01 - 22.01 <b>130 km</b></li>
<li style="font-size: 14.85px; margin: 0px 0px 0.25em; padding: 0px;">23.01 - 29.01 <b>140 km</b></li>
<li style="font-size: 14.85px; margin: 0px 0px 0.25em; padding: 0px;">30.01 - 05.02 <b>150 km</b></li>
<li style="font-size: 14.85px; margin: 0px 0px 0.25em; padding: 0px;">06.02 - 12.02 <b>165 km</b></li>
<li style="font-size: 14.85px; margin: 0px 0px 0.25em; padding: 0px;">13.02 - 19.02 <b>175 km</b></li>
<li style="font-size: 14.85px; margin: 0px 0px 0.25em; padding: 0px;">20.02 - 26.02 <b>200 km</b></li>
<li style="font-size: 14.85px; margin: 0px 0px 0.25em; padding: 0px;">27.02 - 05.03 <b>170 km</b> (w niedzielę start kontrolny w <a href="http://wroactiv.pl/" style="color: #6699cc; text-decoration-line: none;" target="_blank">Dziesiątce Wroactiv</a>)</li>
<li style="font-size: 14.85px; margin: 0px 0px 0.25em; padding: 0px;">06.03 - 12.03 <b>205 km</b></li>
<li style="font-size: 14.85px; margin: 0px 0px 0.25em; padding: 0px;">13.03 - 19.03 <b>215 km</b></li>
<li style="font-size: 14.85px; margin: 0px 0px 0.25em; padding: 0px;">20.03 - 26.03 <b>150 km </b>(w sobotę start kontrolny w <a href="http://www.polmaratonslezanski.pl/">Półmaratonie Ślężańskim</a>)</li>
<li style="font-size: 14.85px; margin: 0px 0px 0.25em; padding: 0px;">27.03 - 02.04 <b>145 km</b></li>
<li style="margin: 0px 0px 0.25em; padding: 0px;"><span style="font-size: 14.85px;">03.04 - 09.04 <b>150 km</b> (w sobotę start kontrolny w <a href="http://h2opolmaraton.pro-run.pl/">H2O Półmaratonie</a>)</span></li>
</ol>
<div>
<span style="color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif;"><span style="font-size: 14.85px;">Po rekordowych ponad 200 kilometrowych tygodniach ostatnie trzy były już krótsze. </span></span></div>
<div>
<span style="color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif;"><span style="font-size: 14.85px;">Dzień po Półmaratonie Ślężańskim zrobiłem niespodziewaną też dla mnie mocną progresywną trzydziestkę. Czułem się mocno, ale zmęczenie przyszło dopiero w kolejnych dniach. </span></span></div>
<div>
<span style="color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif;"><span style="font-size: 14.85px;">W środę ledwo dałem radę pobiec 5km po 3:36/km, planowałem minimum 10km, ale czwórki mocno zmęczone spowodowały, że musiałem przerwać.</span></span></div>
<div>
<span style="color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif;"><span style="font-size: 14.85px;"><br /></span></span></div>
<div>
<span style="color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif;"><span style="font-size: 14.85px;">Sobota ponownie progresywna trzydziestka, niedziela <a href="http://ggronostaj.blogspot.com/2017/04/kibic-podczas-berlin-halbmarathon-2017.html">wycieczka biegowa po Berlinie</a>. </span></span></div>
<div>
<span style="color: #333333; font-family: "arial" , "tahoma" , "helvetica" , "freesans" , sans-serif;"><span style="font-size: 14.85px;"><br /></span></span></div>
<h3>
Tydzień z H<span style="font-size: x-small;">2</span>O Półmaratonem, trzy tygodnie do Orlenu</h3>
<div>
Razem z Andrzejem Witkiem i Jackiem Sobasem zaplanowaliśmy ten tydzień jako jeden z najmocniejszych w całych tegorocznych przygotowaniach. Razem ze startem mieliśmy pobiegać trzy mocne akcenty. Wtorek, czwartek i sobota, czyli co drugi dzień.</div>
<div>
Celem było wystartowanie na mocnym zmęczeniu mięśniowym i mimo wszystko utrzymanie przez 21,1km tempa maratońskiego.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Nawet biegając w mocnej grupie, kiedy zawsze ktoś ma mocny dzień i poprowadzi resztę, ciężko jest zrobić tak mocny akcent. Dlatego warto włączać do planu treningowego starty z zaplanowanym tempem. Cała otoczka towarzysząca przygotowaniom do biegu powoduje większą mobilizację całego organizmu. Rytuały przygotowania zwiększają poddenerwowanie i <a href="http://ggronostaj.blogspot.com/2016/06/psychologia-zmeczenia.html">nasz nadzorca</a> pozwoli na sięgnięcie po głębsze rezerwy. Dzięki temu odczucie tempa maratońskiego będzie dużo bliższe temu, które będziemy mieli biegnąc docelowy maraton, a startując na pewnym poziomie zmęczenia możemy nawet zasymulować jak będziemy się czuli w okolicach 30km.</div>
<div>
<br /></div>
<h3>
Wrocławskie Iten</h3>
<div>
<b>Poniedziałek</b>, po wycieczce do Berlina, o 5:30 rano 21km po 4:20/km. Wieczorem sauna.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
We <b>wtorek</b> postawiliśmy na bardzo mocne bieganie. Na naszej pętli na Psim Polu we Wrocławiu pobiegliśmy 15km w tempie 3:22/km. Moje średnie tętno 165, kadencja 179. Zmęczyłem się bardzo mocno, właściwie czułem, że nic szybciej tego dnia bym nie pobiegł. Sam akcent zaczynaliśmy około 6:00 na czczo. Całość treningu z rozgrzewką i rozbieganiem 23km.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<b>Środa</b> 5:30 rano ledwo 16km po 4:40/km. Wieczorem sauna.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<b>Czwartek</b> bladym świtem kolejny akcent. Planowałem 15km po 3:40/km. Nogi ciężkie, tętno wysokie, dałem radę trzymać tempo jedynie do 12km, dalej już mięśnie nie były w stanie pracować na takich obrotach. Chłopaki pobiegli całość.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<b>Piątek</b> spotykamy się ponownie o 5:30 i na ciężkich nogach truchtamy 15km po 4:40/km. Wiemy, że na drugi dzień łatwo nie będzie.</div>
<div>
<br /></div>
<h3>
H<span style="font-size: x-small;">2</span>O Półmaraton</h3>
<div>
Na bieg pojechaliśmy z Andrzejem z planem minimum, utrzymać przynajmniej tempo maratońskie na całym dystansie półmaratonu. Patrząc wstecz na poprzedzający tydzień nie wyglądało to na zbyt proste zadanie do wykonania.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Na rozgrzewce czułem, że lekko nie będzie, nogi zmęczone. Ruszyłem więc jak planowaliśmy po 3:30 i mimo złych przeczuć biegło się lekko i przyjemnie. Od drugiego kilometra tempo samoczynnie ustabilizowało się na 3:25/km. Od początku prowadziłem coraz mniejszą grupkę biegaczy. W okolicach 3km zostało nas czterech z Andrzejem, Adamem Putyrą i Tomkiem Sobczykiem. Znamy się bardzo dobrze i od początku było wiadomo, że podium w Open będzie raczej na pewno składało się z trójki z tej właśnie grupy.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Andrzej w planie miał trzymać się tempa maratońskiego i sprawdzić jak na nie reaguje, ja zachęcony samopoczuciem postanowiłem trzymać 3:20-3:25/km jak najdłużej się da. To spowodowało, że Andrzej zaczął lekko zostawać. Ja czułem się bardzo dobrze, po zmęczonych nogach nie było ani śladu. Na 5km postanowiłem sprawdzić na ile mogę sobie dzisiaj pozwolić i przyspieszyłem kilkaset metrów do 3:15. Tomek odpuścił i od tego momentu biegłem już tylko z Adamem. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Znacznik 10km minęliśmy w czasie 33:35, wg wskazań Garmina w 33:50. Nie miałem żadnych problemów oddechowych czy mięśniowych. Czułem się bardzo mocno i co najważniejsze czułem spory zapas. Przez głowę przeszła mi nawet myśl o rekordzie życiowym w półmaratonie (1:11:24), ale w okolicach 15km zacząłem czuć trudy przygotowań do maratonu. Coraz więcej trudu kosztowało mnie utrzymanie tempa, nie było już luzu, musiałem cisnąć.</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhGbJDdm03FRHblYyFa5RRvbN4BwGViKXbMcphJrvObYxN4SVEpRKwzK9OUIZ3YANWpZjCysA2ZYOUprlT0e8q4NJI6pjn9gOxe2CiUSNoGBJOo0BwpL6ZqUDo1zROAseaODRAhDntasNCF/s1600/h2o_1.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhGbJDdm03FRHblYyFa5RRvbN4BwGViKXbMcphJrvObYxN4SVEpRKwzK9OUIZ3YANWpZjCysA2ZYOUprlT0e8q4NJI6pjn9gOxe2CiUSNoGBJOo0BwpL6ZqUDo1zROAseaODRAhDntasNCF/s400/h2o_1.jpeg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Z Adamem na 17km (fot. Joanna Antoniak)</td></tr>
</tbody></table>
<div>
<br /></div>
<div>
Biegnący do tej pory za moimi plecami Adam zrównał się ze mną i dalej biegliśmy już ramię w ramię. Siły opuszczały mnie coraz szybciej. Na 18km było już bardzo ciężko, do tego wbiegliśmy na ponad kilometrowy odcinek po kiepskiej jakości chodniku i kostce brukowej. </div>
<div>
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgAmdM03Sp4wJJyHUImM4n7yI3-uYE5OWJUkrSHEKsXEdGwCF9GCAnBsKI5LToo-w6mTVlYYe7ZEZsvS8A7IxG1-m6PGdcA2WLEcVqHRR7WkJfmHtxZZ5HW7qY4IWri9zbhcimFznSn3iPy/s1600/h2o_2.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgAmdM03Sp4wJJyHUImM4n7yI3-uYE5OWJUkrSHEKsXEdGwCF9GCAnBsKI5LToo-w6mTVlYYe7ZEZsvS8A7IxG1-m6PGdcA2WLEcVqHRR7WkJfmHtxZZ5HW7qY4IWri9zbhcimFznSn3iPy/s400/h2o_2.jpeg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">400m do mety, w tle kibicuje moja rodzinka (fot. Joanna Antoniak)</td></tr>
</tbody></table>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
Adam czując spadek tempa wyszedł do przodu i przyspieszył. Po 19km zaczął się ode mnie oddalać. Do mety dobiegłem drugi ze stratą 15 sekund, zamykając czas w 1:12:02.</div>
<div>
Trzeci przybiegł Andrzej pokonując cały dystans z założonym wcześniej tempem maratońskim.</div>
<div>
Dzięki temu, że udało mu się minąć Tomka Sobczyka całe podium było zajęte przez naszą grupę treningową. Jacek Sobas nie wystartował z nami, ale za to na drugi dzień na Półmaratonie w Miękini wygrał. Tak więc ten weekend był bardzo dobry dla 'Wrocławskiego Iten' :)</div>
<div>
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRAkSw5mj6n_lKGaR2qkRYttSZCoZU6TeT82Oc1nql7-BhCRk72f4ZeBFt0oQgSBtVdIXMt7h1_TQYvHEtf7auXpFdVhZk4IvOQnuLWBWYeJTWoImaQwel9DE1QgDzE_CYfk56p-QbReoU/s1600/h2o_podium.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="225" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRAkSw5mj6n_lKGaR2qkRYttSZCoZU6TeT82Oc1nql7-BhCRk72f4ZeBFt0oQgSBtVdIXMt7h1_TQYvHEtf7auXpFdVhZk4IvOQnuLWBWYeJTWoImaQwel9DE1QgDzE_CYfk56p-QbReoU/s400/h2o_podium.jpg" width="400" /></a></div>
<div>
<br /></div>
<h3>
Jest dobrze</h3>
<div>
Trochę może zbyt optymistyczny nagłówek, być może zapeszający, ale trudno, zaryzykuję :)</div>
<div>
1:12:02 (po 3:25) w czasie tak mocnego tygodnia brzmi bardzo obiecująco. Zabrakło mocy w mięśniach, ale 3/4 dystansu nie miałem żadnych problemów z tempem nawet 10sek szybszym niż planowane na za dwa tygodnie. </div>
<div>
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIADKFRI7YokxZdZP62U-XnA-v0b_RPnIVgohpIuzUhQotsy95KmHkzJ_1EsWVcu2Q94zKuTrxh93wb-TUl0Bk57JojLqpzM_GbFvqWo6akyfVcDQ7NBXAjT1xwre4akaOFrD_LjPZt8S7/s1600/h2o_wg_dystansu.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="151" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIADKFRI7YokxZdZP62U-XnA-v0b_RPnIVgohpIuzUhQotsy95KmHkzJ_1EsWVcu2Q94zKuTrxh93wb-TUl0Bk57JojLqpzM_GbFvqWo6akyfVcDQ7NBXAjT1xwre4akaOFrD_LjPZt8S7/s400/h2o_wg_dystansu.png" width="400" /></a></div>
<div>
<br /></div>
<div>
Całość pobiegłem na tętnie średnim 160, czyli był to dla mnie przeciętnie mocny II zakres. A kadencja wyszła 178. </div>
<div>
Jeśli w dzień maratonu mięśnie będą wypoczęte, pogoda dopisze i niczego nie popsuję to na Orlenie 2:27 powinno wejść dosyć gładko. W tyle będę celował, ale gdzieś z tyłu głowy pojawiła się nawet myśl o czasie lepszym niż 2:26:59. Wygląda, że na tyle jestem gotowy zarówno mięśniowo, wytrzymałościowo, energetycznie i mechanicznie.</div>
<div>
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfjPYGGGEpMmEszQFE9YASNpd7rsehV0yjQTP9qDePUrBIgpWmios0J2qKA0UJHmFpxAMQvCqtPE7KeV9pZL83jAvQ2_NRCVdB7TsiGt_XJsuwCP61qzbpDu8wMBhNubAetm8y3_Yyo6TP/s1600/h2o_trasa.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="223" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfjPYGGGEpMmEszQFE9YASNpd7rsehV0yjQTP9qDePUrBIgpWmios0J2qKA0UJHmFpxAMQvCqtPE7KeV9pZL83jAvQ2_NRCVdB7TsiGt_XJsuwCP61qzbpDu8wMBhNubAetm8y3_Yyo6TP/s400/h2o_trasa.jpg" width="400" /></a></div>
<div>
<br /></div>
Grzegorz Gronostajhttp://www.blogger.com/profile/05784100652777519694noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-523832545210893063.post-14526306536254913702017-04-04T13:45:00.002+02:002017-04-04T13:47:15.125+02:00Kibic podczas Berlin Halbmarathon 2017<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-xfnpYKmbyeacdexi2voN7a5pcfyx0jScVKP_psEVOHY8pOn5gV-z8c86vshqIWJZPLNodhx48GInBm4wHnD5ilRgzIbaHtQf-28W1Fusi9llUOP-zPXvYg0_JjEqsl5erS7Vi7JO3Wm6/s1600/logo-2017-header-de.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-xfnpYKmbyeacdexi2voN7a5pcfyx0jScVKP_psEVOHY8pOn5gV-z8c86vshqIWJZPLNodhx48GInBm4wHnD5ilRgzIbaHtQf-28W1Fusi9llUOP-zPXvYg0_JjEqsl5erS7Vi7JO3Wm6/s1600/logo-2017-header-de.gif" /></a></div>
<br />
W końcu miałem okazję zobaczyć jak wielka impreza biegowa wygląda od strony kibica. Pod koniec tygodnia zadzwonił do mnie Adam Putyra z informacją, że ma miejsce w samochodzie i w pokoju hotelowym i być może także pakiet na półmaraton w Berlinie. Mimo niewielkiej odległości i połączenia autostradowego z Wrocławia nigdy nie byłem w Berlinie turystycznie. Latałem z tamtejszego lotniska, byłem na jakiś targach, ale Bramy Brandemburskiej czy Muru nigdy nie widziałem. Krótkie uzgodnienie z żoną i jest decyzja, jadę.<br />
<br />
<a name='more'></a>Wyjazd w sobotę do południa, powrót w niedzielę po biegu.<br />
<br />
Na sobotę na 6:00 rano byłem już z Andrzejem umówiony na 30km progresywnie. Tego nie zamierzałem zmieniać, to ważny trening do maratonu, a w Berlinie nie wiadomo było czy wystartuję. Tydzień wcześniej biegałem <a href="http://www.polmaratonslezanski.pl/">Półmaraton Ślężański</a>, a za tydzień biegnę <a href="http://h2opolmaraton.pro-run.pl/">H<span style="font-size: xx-small;">2</span>O Półmaraton</a>, ten weekend był więc przeznaczony na długie bieganie w trochę spokojniejszym tempie. Do <a href="https://www.orlenmarathon.pl/news">Orlen Maraton</a> zostały zaledwie trzy tygodnie. Mocne bieganie w Berlinie nie wchodziło w rachubę, jeśli byłaby możliwość wystartowania byłoby to mocniejsze wybieganie, lub jakieś kombinacje z tempem maratońskim.<br />
<br />
W sobotę rano polecieliśmy z Andrzejem dosyć mocno tą trzydziestkę. Całość wyszła po 3:58/km, po 2km spokojnej rozgrzewki zaczęliśmy po 4:10 by zakończyć ostatnie 10km poniżej 3:30/km, czyli tempa maratońskiego. Zmęczenie było spore, właściwie gwarantujące, że w Berlinie żaden głupi pomysł szybkiego biegania nie miał szans na realizację.<br />
<br />
Na miejscu okazało się, że procedury bezpieczeństwa posunięte są na tym biegu do poziomu 'PANIC'. Kilka kontroli dokumentów ze zdjęciem, żeby w ogóle znaleźć się w pobliżu stolików z pakietami startowymi. Urządzenia nakładające opaskę na rękę, której brak uniemożliwia wejście do strefy startowej (mimo posiadania czipa i numeru). Na prośbę przepisania pakietu usłyszałem tylko 'No, security reason'. Nie byłem na tyle zdesperowany żeby podejmować jakieś bardziej oryginalne akcje w celu 'przedarcia' się przez systemy bezpieczeństwa i wystartowania.<br />
<br />
W niedzielę rano zrobiłem rozgrzewkę z Adamem, wziąłem kluczyki od samochodu i bluzę. Jakoś ciepło nie było. Niby bardzo blisko do Dębna, a jednak pogoda zupełnie inna. Na niebie chmury, od czasu do czasu przebijające się lekko słońce i zimny wiatr. Pogoda rewelacyjna do biegu (jeśli możesz się na odcinkach pod wiatr lekko ukryć), trochę gorsza do biegowego kibicowania, gdyż wiąże się ono z dłuższymi postojami.<br />
<br />
Jako, że trasa prowadziła przez większość atrakcji turystycznych miasta, jeszcze na 15min przed startem ruszyłem jej przebiegiem na zwiedzanie.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7O-DQZj7Blm3aq_4Uj9nWLPSrFkg8xFJxSROXCd7jyHTBwNgBV8wL2hI9bcHV0cbshX0CJXtmd8hRtaALV2wn19gWMeQlI2t-MriqQ22OTFt7EFdQM4QqLoM7kWYl58JW_xfgMZCdcxj6/s1600/DSC_0002.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7O-DQZj7Blm3aq_4Uj9nWLPSrFkg8xFJxSROXCd7jyHTBwNgBV8wL2hI9bcHV0cbshX0CJXtmd8hRtaALV2wn19gWMeQlI2t-MriqQ22OTFt7EFdQM4QqLoM7kWYl58JW_xfgMZCdcxj6/s400/DSC_0002.JPG" width="225" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Takie tam pod bramą</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Barierki przy jezdni i tłumy za nimi od strony chodnika nie ułatwiały utrzymania rozsądnego tempa. Pierwszy punkt kibicowania zaplanowałem w okolicach 6km, gdzie w spokojnym 'selfie' tempie powinienem dotrzeć na kilka minut przed elitą. Chłopaki biegli dokładnie tempem, które im zaplanowałem i nie było rozminięcia ani marznięcia.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9qCYrurCW54IalA2J91mfz9P9O1Eh6sm2DQd9AfyOmgqWnbM6EeCi0OuHOsCTniQ20mrNV59jEZipentLB7peiuJd44bYaBfTD1Onmf_VtNrQWszUlCYYFfgACrGYQeMxKdFC88Q6zBYB/s1600/DSC_0006.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="225" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9qCYrurCW54IalA2J91mfz9P9O1Eh6sm2DQd9AfyOmgqWnbM6EeCi0OuHOsCTniQ20mrNV59jEZipentLB7peiuJd44bYaBfTD1Onmf_VtNrQWszUlCYYFfgACrGYQeMxKdFC88Q6zBYB/s400/DSC_0006.JPG" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kiepski ze mnie fotograf telefoniczny, ale można tam dostrzeć prowadzącą na 6km grupę</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjLXWyin_nSbaj443lUKL5zSdWkZZOxRC32BPmFtDt0l4-38AVvHDvgu5Fm_cA4tsNUKTyy0TRHlLUAHlygj2kbzvZ-h_Oy8vYdqJiE8Yj84X1GUckUEggi-D1cUvc5DuWcz6D08nG3FYWU/s1600/DSC_0007.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="225" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjLXWyin_nSbaj443lUKL5zSdWkZZOxRC32BPmFtDt0l4-38AVvHDvgu5Fm_cA4tsNUKTyy0TRHlLUAHlygj2kbzvZ-h_Oy8vYdqJiE8Yj84X1GUckUEggi-D1cUvc5DuWcz6D08nG3FYWU/s400/DSC_0007.JPG" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Drugą grupkę dopuściłem już trochę bliżej zanim zrobiłem zdjęcie</td></tr>
</tbody></table>
Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu jakieś 50m za drugą grupką (widoczny jako rozmazana plama na powyższym zdjęciu) biegł <a href="http://mariuszgizynski.pl/">Mariusz Giżyński</a>. Mocno mnie to ożywiło, pokrzyczałem do niego i dopiero kiedy się już oddalił skapowałem się, że nie zrobiłem fotki... No nic, pomyślałem, będzie szansa na 18km, na który dotrę wg moich obliczeń również kilka minut przed czołówką.<br />
<br />
Niestety przegapiłem też Adama, a <a href="http://bieganie.pl/blogi/227spm/">Janusz Wojnarowicz</a> pojawił się tak z nienacka, że też nie zdążyłem ogarnąć telefonicznego fotopstryka. Pobiegłem jeszcze uwiecznić się na tle Bundestagu<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8E17l3DI_OSQPc4Aw73_0NRD70EBwMb2F6DvBjo-G_vtIjHRS84VybBrd0I6fE4_V5tyb97TlHYqIBANZJWXgSJYEFidze6d_WFGw_GSVNfmRl6vVyaoTgkT6UBij8TJvn6YMfCNIHvdI/s1600/DSC_0004.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="225" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8E17l3DI_OSQPc4Aw73_0NRD70EBwMb2F6DvBjo-G_vtIjHRS84VybBrd0I6fE4_V5tyb97TlHYqIBANZJWXgSJYEFidze6d_WFGw_GSVNfmRl6vVyaoTgkT6UBij8TJvn6YMfCNIHvdI/s400/DSC_0004.JPG" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
oraz znanej mi dotychczas z relacji TV z Maratonu Berlińskiego kolumny <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Siegess%C3%A4ule">Nike</a><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9VqZzOWyWReokpGt70J4i0NtVAhdh8M9pXRIV-JaX9qKYE6P3B5JPkqCItUgeME4E4luX2dNyHmyWhUs6aVvaVCYaeAbbCUL2rJ2q7HnAnmN8_2IoYPIWkHQsxBGeLg2ozZMgMM4Gs2nb/s1600/DSC_0005.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9VqZzOWyWReokpGt70J4i0NtVAhdh8M9pXRIV-JaX9qKYE6P3B5JPkqCItUgeME4E4luX2dNyHmyWhUs6aVvaVCYaeAbbCUL2rJ2q7HnAnmN8_2IoYPIWkHQsxBGeLg2ozZMgMM4Gs2nb/s400/DSC_0005.JPG" width="225" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
No i trzeba było zasuwać na 18km, który usytuowany był na dawnym przejściu granicznym między Berlinem Wschodnim i Zachodnim <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Checkpoint_Charlie">Checkpoint Charlie</a>. Ponownie moje obliczenia co do tempa czołówki były poprawne i dotarłem tam na jakieś 3min przed Gilbertem Masai, późniejszym zwycięzcą<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiiD0o9Gh24Fts9DJsqi8G7juzDvqZr8vBUmCBFT3G5A0TGgTjhdLvzrEe3N6o317e2hyaxQlLgQEsj3d2WOdNVz9J-nbSXXP2x-iuwpSUDn82g7Y5_9HooLA7aRkCvXrEcfbr_Q7I38bKj/s1600/DSC_0011.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="225" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiiD0o9Gh24Fts9DJsqi8G7juzDvqZr8vBUmCBFT3G5A0TGgTjhdLvzrEe3N6o317e2hyaxQlLgQEsj3d2WOdNVz9J-nbSXXP2x-iuwpSUDn82g7Y5_9HooLA7aRkCvXrEcfbr_Q7I38bKj/s400/DSC_0011.JPG" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Gilbert Masai (KEN) na 18km</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjYk2OE012KguUuntrLUhKWZIHaEDOWbnbO54-j8HNE-1MJssFGOwVgLei9igEmGRZS2NRKNgJFxG8P-ICMes9yipBmjXplTx1mfn0vAr6o0mBUTfDytAPLdi8RS_6JsLJHkjj-yifr4YCe/s1600/DSC_0013.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="225" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjYk2OE012KguUuntrLUhKWZIHaEDOWbnbO54-j8HNE-1MJssFGOwVgLei9igEmGRZS2NRKNgJFxG8P-ICMes9yipBmjXplTx1mfn0vAr6o0mBUTfDytAPLdi8RS_6JsLJHkjj-yifr4YCe/s400/DSC_0013.JPG" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Philipp Pflieger (GER) i Checkpoint Charlie</td></tr>
</tbody></table>
Niestety nie doczekałem się na Mariusza Giżyńskiego (dlaczego tak się stało zapraszam do jego <a href="http://mariuszgizynski.pl/index.php/2017/04/berlin-halfmarathon/">relacji</a>), musiałem ruszać dalej, żeby zdążyć na metę, na którą z czasem 1:13:00 - 1:14:00 miał w planach przybiec Adam. Jako, że miałem kluczyki do samochodu umówiliśmy się, że będę tam przed nim.<br />
<br />
Na ostatnim kilometrze trasy pierwszy raz tego dnia moje obliczenia się nie sprawdziły. Adam pojawił się obok mnie (on na jezdni ja między ludźmi na chodniku) jakieś 700m do mety. Bieg po zatłoczonym chodniku, trawnikach, obieganie zastawionych fragmentów drogi przy prędkości około 3:15/km jest dosyć ciekawym doświadczeniem. Nabyłem je próbując utrzymać tempo finiszującego Adama.<br />
<br />
Czas na mecie brutto 1:12:19, 68. Open M i 28. M30. Wynik, o którym nawet bał się marzyć :) Po prawie dwuletniej przerwie od biegania przez kontuzję przywodzicieli, 2 miesiące jakotakiego treningu przerywanego także problemami zdrowotnymi, wynik potwierdzający, że kiedy wróci na swój poziom będzie znowu cholernie ciężkim przeciwnikiem.<br />
<br />
Z relacji kilku osób biegnących i mojego przebiegnięcia wzdłuż kawałka trasy trzeba przyznać, że trasa w Berlinie jest wyśmienita do bicia życiówek. Również pogoda w tym roku dopisała.<br />
<br />
Gratulacje dla wszystkich, którzy ukończyli Berlin Halbmarathon.Grzegorz Gronostajhttp://www.blogger.com/profile/05784100652777519694noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-523832545210893063.post-13934657014975607392017-03-27T15:42:00.002+02:002017-03-28T10:52:43.620+02:0010. PANAS Półmaraton Ślężański<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8lzrCUFoEXudbsZJwzB7aAuY9PUQ0sZxT5eSyFxAduahORi13ULGyf0KfMknWMtmiiQqngSkx6XhfLP9czGFespmOSYqgmSOdDyl1wV2soNhESQrladAS7CWSAYhU6Goadi5g5_yD6E33/s1600/Spectacle.wZ8209.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="264" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8lzrCUFoEXudbsZJwzB7aAuY9PUQ0sZxT5eSyFxAduahORi13ULGyf0KfMknWMtmiiQqngSkx6XhfLP9czGFespmOSYqgmSOdDyl1wV2soNhESQrladAS7CWSAYhU6Goadi5g5_yD6E33/s640/Spectacle.wZ8209.png" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Baner tegoroczny, zdjęcie z edycji z 2012 roku</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Po trzydniowym wyluzowaniu wystartowałem na jednej z najcięższych atestowanych tras półmaratońskich w Polsce. Jako, że jest ona w ścisłej czołówce moich ulubionych terenów do biegania to znam ją bardzo dobrze. Przy takim profilu to bardzo cenna wiedza, dająca sporą przewagę podczas taktycznych rozgrywek w czasie biegu. Jednak tym razem nie miałem okazji z niej skorzystać. Praktycznie pierwsze pięć kilometrów ustawiło całą rywalizację.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
</div>
<a name='more'></a><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
</div>
Do <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Sob%C3%B3tka_(powiat_wroc%C5%82awski)" target="_blank">Sobótki</a> wybraliśmy się większą ekipą, cała moja rodziną + <a href="http://www.140minut.pl/" target="_blank">Andrzej Witek</a> z dziewczyną. Na miejsce dotarliśmy na dwie godziny przed startem. Pakiety odebraliśmy szybko i sprawnie. Trochę pokręciliśmy się po centrum, pogadaliśmy ze znajomymi. Najczęściej powtarzanym pytaniem było 'na ile lecisz'. Mówiąc szczerze to nie byłem pewny. W zeszłym roku na 9. Półmaratonie Ślężańskim ustanowiłem wciąż aktualną życiówkę w połówce 1:11:24. Oczywiście teraz miałem chrapkę na nawet lepszy wynik, jednak nie czułem się zbyt pewnie.<br />
<br />
<div class="" style="clear: both; text-align: left;">
Moje tegoroczne przygotowania do maratonu mocno różnią się od tych z 2016 roku. Bardzo dużo przebiegniętych kilometrów i dużo metronomu. Tydzień wcześniej długi trening progresywny, po którym na drugi dzień nie byłem w stanie zrobić spokojnego wybiegania. Na cztery dni przed startem mocna dyszka w III zakresie. Nic dziwnego, że w dniu startu nie czułem luzu w nogach, ale też taki był plan. To miał być start testowy, po trzech dniach odpoczynku. Cały ten tydzień (włącznie z treningiem na drugi dzień po Półmaratonie) zamknąłem w 150km.<br />
<br /></div>
<div class="" style="clear: both; text-align: left;">
Mimo słonecznej pogody, wiatr był lodowato zimy, więc zdecydowałem się na koszulkę z krótkim rękawkiem zamiast na ramiączkach. Ubrałem też rękawki i rękawiczki. Na rozgrzewce spokojnie przebiegłem 3km, lekkie rozciąganie i żadnych przebieżek.<br />
<br /></div>
<div class="" style="clear: both; text-align: left;">
Stojąc już na starcie w strefie elity zrobiłem szybkie rozeznanie wśród rywali. Kenia, Ukraina, ale też i kilku mocnych Polaków, wśród nich Mistrz Polski w biegu na 10.000m <a href="http://bieganie.pl/statystyka/index.php?p=showrunner&runner_id=9764" target="_blank">Tomasz Grycko</a>, a także <a href="http://bieganie.pl/statystyka/index.php?p=showrunner&runner_id=119" target="_blank">Jakub Burghardt</a> i <a href="http://bieganie.pl/statystyka/index.php?p=showrunner&runner_id=1039" target="_blank">Paweł Piotraschke</a>, z którymi przegrałem w zeszłym roku w bezpośredniej walce. Zawsze groźny <a href="http://bieganie.pl/statystyka/index.php?p=showrunner&runner_id=8785" target="_blank">Jacek Sobas</a> (już od kwietnia nasz partner treningowy), no i oczywiście Andrzej Witek, z którym na co dzień trenuję i zdawałem sobie sprawę jak daleko jest z formą przede mną (<a href="http://www.140minut.pl/?p=439">jego relacja</a>).<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2fTPGoZwp6OjGlfy0uOZpBZX9Ho7uHofgjy8hPRTj9_1DYOSXfchuRHlipvf9aJkrUWxS53YqJG_tzBK1vJoD-EDGfOIjOS9bOyX-S3qDGoYOdD3UD1oPLDTzDUudYn6JC1ocHS1YoLBQ/s1600/17436070_1339507956118958_103582771851902638_o.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2fTPGoZwp6OjGlfy0uOZpBZX9Ho7uHofgjy8hPRTj9_1DYOSXfchuRHlipvf9aJkrUWxS53YqJG_tzBK1vJoD-EDGfOIjOS9bOyX-S3qDGoYOdD3UD1oPLDTzDUudYn6JC1ocHS1YoLBQ/s400/17436070_1339507956118958_103582771851902638_o.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">500m po starcie</td></tr>
</tbody></table>
<br /></div>
<div class="" style="clear: both; text-align: left;">
Po starcie od razu uformowały się dwie grupy, jedna trzyosobowa z i druga dużo większa kilkanaście metrów za nimi. Razem z Andrzejem, Kubą, Pawłem i Jackiem biegliśmy w tej drugiej, pierwsza to Tomek i dwóch Ukraińców. Na trzecim kilometrze dopiero dogonił nas Kenijczyk <a href="http://more.arrs.net/runner/31543" target="_blank">Joel Mwangi</a>, niewielki, może 160cm wzrostu, zawodnik. Kiedy nas mijał podłączył się do niego Andrzej i razem gonili prowadzącą trójkę.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgYfdFKaOyKOb1neTlWs912OC6OJNokPKuogGM5XWYOIJ4w7ZH0oZih6OPLUSpybSJpHuY-jxwCMJeKLUY6BDqJKQcUDsBOBK3Kzx2la_K2fquApAi0kFN0_FDzZnXF6pmSFApd6dVwOLj2/s1600/17545279_1163575743751931_733220186866440221_o.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="265" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgYfdFKaOyKOb1neTlWs912OC6OJNokPKuogGM5XWYOIJ4w7ZH0oZih6OPLUSpybSJpHuY-jxwCMJeKLUY6BDqJKQcUDsBOBK3Kzx2la_K2fquApAi0kFN0_FDzZnXF6pmSFApd6dVwOLj2/s400/17545279_1163575743751931_733220186866440221_o.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">6.km</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Tym czasem tempo grupy, w której zostałem zaczęło spadać. Wyszedłem więc do przodu i ciągnąłem. Na 5km właściwie ustawiła się już kolejność w jakiej dobiegliśmy do mety. Prowadząca grupa lekko przyspieszyła, co spowodowało jej rozerwanie. Kenijczyk z jednym Ukraińcem lekko odskoczyli, za nimi kilkadziesiąt metrów Tomek, za nim również kilkadziesiąt metrów kolejny z Ukraińców, później w podobnej odległości Andrzej, a za nim ja. Od tego momentu przestrzeń za moimi plecami do samej mety wciąż się powiększała. Pod koniec podbiegu na Przełęcz Tąpadła (9km) zbliżyłem się do Andrzeja na kilka metrów, jednak zamiast zmuszenia się do jeszcze kilkudziesięciu sekund wysiłku postanowiłem odłożyć sklejenie na zbieg. Niestety na zbiegu Andrzej odżył i dystans między nami praktycznie nie zmieniał się do około 18km, kiedy to zaczął rosnąć.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYqL7rPyO_hT60o0JunlOi9_vx_3TatEkewdJBkCmn_rHZAyEaxOpe0KG2TJpuAKKFlJoA8UOlp_juKRK3qirNFoDkyRgH6dAHi5Z6-LmjYpplhM2bQXBG9EYJpbLvMXW1qsmuSlVJCsBO/s1600/DSC_8225-2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYqL7rPyO_hT60o0JunlOi9_vx_3TatEkewdJBkCmn_rHZAyEaxOpe0KG2TJpuAKKFlJoA8UOlp_juKRK3qirNFoDkyRgH6dAHi5Z6-LmjYpplhM2bQXBG9EYJpbLvMXW1qsmuSlVJCsBO/s400/DSC_8225-2.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">400m do mety</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both;">
Od zbiegu z Tąpadeł czułem w lewej nodze ciągnięcie nerwu kulszowego, ale też miałem mocno zbite mięśnie czworogłowe. Żona na mecie stwierdziła, że strasznie dziwnie biegłem, że lewą ręką machałem bardzo dziwnie. Akurat na dobiegu stał <a href="http://matnerrunning.pl/" target="_blank">Paweł Matner</a>, który nakręcił filmik jak to wyglądało:</div>
<div class="separator" style="clear: both;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.blogger.com/video.g?token=AD6v5dw4bpvQwXyPiVWmo-5tbcbNkOs45wwmO7qI_h4EWKJUOhTQ7m6CItslntlrlh0LY2pS6zC4Wnu0dmc4QmiGiQ' class='b-hbp-video b-uploaded' frameborder='0'></iframe></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
W rozmowie Paweł skomentował to, że biegłem jak po wylewie... Trzeba nad tym elementem popracować, masowanie, rolowanie i rozciąganie.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<br />
<div class="" style="clear: both; text-align: left;">
Skończyłem z czasem 1:12:07, na 6. miejscu w Open. W tym roku była także <a href="http://wyniki.datasport.pl/results2080/wyniki/03_OPEN_PRZELICZNIK_WMA1.pdf" target="_blank">klasyfikacja wg przelicznika WMA</a>, który teoretycznie pozwala porównywać wyniki bez względu na wiek oraz płeć. Tam wyliczono mi 1:07:36 :)</div>
<div class="" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<style type="text/css">
p, li { white-space: pre-wrap; }
</style>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: center;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNqsyUO8YEas4-VqoRJQic38PpSrV6hs4LDBtc7_kfrQTjCuJj63Bao9sMUdPTkpIoqwhRpfdhl9sIQ30Ktuw0oyJvp3_3F87MSIVEYk2-SpR21taFUNVBDmZ8xROP3xiarNfSQR8rkKzT/s1600/DSC_1059.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="265" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNqsyUO8YEas4-VqoRJQic38PpSrV6hs4LDBtc7_kfrQTjCuJj63Bao9sMUdPTkpIoqwhRpfdhl9sIQ30Ktuw0oyJvp3_3F87MSIVEYk2-SpR21taFUNVBDmZ8xROP3xiarNfSQR8rkKzT/s400/DSC_1059.JPG" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pierwsza szóstka Open na wspólnym zdjęciu na podium</td></tr>
</tbody></table>
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Jeszcze wieczorem byłem przekonany, że zakwasy w czwórkach mam nieuniknione, takie były sztywne. Jednak jak wstałem rano nie czułem w nogach w ogóle tego startu. Wyszedłem więc na lekkie roztruchtanie, wydawało mi się, że biegnę z nóżki na nóżkę, bardzo luźno, tym czasem Garmin uparcie pokazywał 4:05/km. Czułem się tak znakomicie, że zrobiłem progresywne 30km, ze średnią 4:00/km, kończąc po 3:40. Po bólach kulszowego z lewej strony nie było nawet śladu, mięśnie kompletnie nie zmęczone. Jakikolwiek dyskomfort zacząłem czuć dopiero w okolicach 28km, biegnąc już grubo poniżej 3:50/km.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgzOtezna3TngO6NhDtjuFtD5WfjIk0UC2jfkQKoa56CqT8CNHAmUWKOiBkm9P-psGQ72zR0PK-gqpwr5HUgfcI_pU6RjLMEwt6WBbyjP1KGkMzYQMJW3LpIf-ST73z28gZb5gcD45FKvI7/s1600/trzydziestka_po_polmaratonie.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="181" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgzOtezna3TngO6NhDtjuFtD5WfjIk0UC2jfkQKoa56CqT8CNHAmUWKOiBkm9P-psGQ72zR0PK-gqpwr5HUgfcI_pU6RjLMEwt6WBbyjP1KGkMzYQMJW3LpIf-ST73z28gZb5gcD45FKvI7/s400/trzydziestka_po_polmaratonie.png" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">30km na drugi dzień po Półmaratonie, mocno wiało, stąd takie wahania tempa</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Rok temu po Półmaratonie przebiegniętym ponad 30sek szybciej na drugi dzień ledwo chodziłem, a pierwsze rozbieganie bez bólu zrobiłem dopiero po 4 dniach. Wygląda więc, że jestem dużo lepiej przygotowany mięśniowo niż na podobnym etapie w 2016 roku.</div>
<div style="text-align: left;">
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5yL8mm8c7Flnsdy0fpiP1ydOYGdkwIBcNXPxFxofJk2jIGAy8K9lg1ZgnZgyl3U3G4MRymlgSivKE20ROy45U-zOR2PRJ8k-1UmjqVtb3UvVnlCxetSYoogm88vYT3ygjdzJu7GJOukPS/s1600/rodzinka.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="267" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5yL8mm8c7Flnsdy0fpiP1ydOYGdkwIBcNXPxFxofJk2jIGAy8K9lg1ZgnZgyl3U3G4MRymlgSivKE20ROy45U-zOR2PRJ8k-1UmjqVtb3UvVnlCxetSYoogm88vYT3ygjdzJu7GJOukPS/s400/rodzinka.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Z moimi najważniejszymi kibicami :)</td></tr>
</tbody></table>
<br /></div>
Grzegorz Gronostajhttp://www.blogger.com/profile/05784100652777519694noreply@blogger.com3